8 listopada 2024

loader

„Szatańskie wersety” jak opowieści Szeherezady

fot. Wydawnictwo Rebis

„Szatańskie wersety” Salmana Rushdie obrosły legendą z powodu fatwy, jaką islamiści nałożyli na pisarza, któremu zarzucili obrazę Mahometa. Tych kilka akapitów mu poświęconych, bynajmniej nie nienawistnych, lecz pokazujących jego ludzką naturę, bo tylko tyle wątek ten zajmuje w powieści, stało się kamieniem obrazy i zadecydowało o życiu pisarza  w ostatnim trzydziestoleciu, od lutego 1989 roku.

Ale może właśnie dlatego warto machnąć ręką na ten przereklamowany i przeakcentowany wątek i napisać o samej powieści, o jej problematyce, stylu, formie, wymowie. Bo „Szatańskie wersety”, wydane ponownie po latach, tym razem przez poznański „Rebis” warte są lektury nie z powodu wspomnianego wyżej kontekstu ideologiczno-religijno-kryminalnego, ale jako wybitna powieść o świecie, o krzyżujących się Wschodzie i Zachodzie, o dziejach narodzin islamu, o Koranie, o świecie Orientu i jego duchu oraz wkładzie w cywilizację ziemską, o Dobru i Złu, w której fantazja miesza się z rzeczywistością. 

Przestrzenią akcji powieści są Indie, Arabia i Wielka Brytania, czas współczesny miesza się i krzyżuje z historią Arabii VII wieku. Oś fabularną powieści tworzą losy dwóch indyjskich aktorów ocalałych z katastrofy lotniczej, aczkolwiek „bajeczny”, nieco popowy, „bollywoodzki” charakter fabularnej inicjacji jest tu najmniej potrzebny wobec nieogarnionej fantazji całej powieści. Po części jest ona także opowieścią o Mahomecie, a także o pielgrzymce do Mekki. 

„Szatańskie wersety” są  brawurową, pełną rozmachu, wielowątkową panoramą tego świata, barwnym, różnorodnym freskiem, obfitością barw i arabesek przypominającym perskie dywany. Opisując ten malowniczy, piękny, ale też okrutny świat, pisarz ukazał proces jego dekompozycji, proces wnikania Nowego w jego tradycyjną tkankę. 

Z brawurą i fantazją człowieka Wschodu, urodzonego w Indiach, ale wykształconego i uformowanego duchowo i intelektualnie w Wielkiej Brytanii, Rushdie namalował monumentalny fresk, będący jednocześnie apoteozą wielokulturowości i różnorodności, hybrydyczności, swobodnego mieszania się ras, narodów i  idei. „Szatańskie wersety” czyta się tak, jakby sięgało się do skarbów Sezamu, jakby oglądało się barokową feerię  kolorów, kształtów, zapachów i smaków Orientu. Bujność ta przywodzi na myśl bujność indyjskich legend, indyjskich rzeźb, bogactwo przyrody i kultury Orientu. 

Przywodzi też na myśl baśnie Tysiąca i Jednej Nocy, opowieści Szeherezady czy opowieści staroindyjskie. Może też przywieść na myśl skojarzenie z przepychem powieściowego świata prozy iberoamerykańskiej, „realizmu magicznego” z lat siedemdziesiątych. „Szatańskie wersety” mają też cechy powieści kulturowej, tyle w nich kulturowych, artystycznych, literackich asocjacji i odniesień. 

Lektura „Szatańskich wersetów” to prawdziwa literacka, bajeczna uczta.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Co straszy w Ameryce?

Następny

Real Madryt z mistrzostwem