To trzeba w sobie mieć. Coś się dzieje niedobrego, ktoś nagle cierpi i nie można go tak zostawić. Trzeba pomóc – to jak nakaz wewnętrzny. Chyba tak się zostaje ratownikiem medycznym.
Tak można odczytać sceny z życia ratownika z warszawskiego Grochowa, które ukazuje na deskach teatr Polonia Marcin Hycnar.
Na scenie po lewej stronie model kabiny karetki pogotowia ratunkowego: dwa fotele, dla kierowcy i ratownika, sygnały świetlne, megafon. Kierowcą jest sterujący za pośrednictwem laptopa warstwą muzyczną spektaklu kompozytor Radosław Luka. Prawie się nie odzywa, najwyżej dwa-trzy zdania, ale utrzymuje kontakt wzrokowy z aktorem. Z tyłu przy ścianie łózko piętrowe z metalową drabinką do wspinania, na podłodze torba ze sprzętem ratowniczym (a w niej niebieskie jednorazowe rękawiczki, których niemało zużywa ratownik podczas dyżuru-spektaklu). Na dolnym łóżku wisi przy poręczy prywatne ubranie ratownika (dżinsy i T-shirt). Obok dyżurka-kącik socjalny ze stolikiem i fotelem. Na prawym skraju sceny kilka krzeseł poczekalni i dystrybutor wody ciepłej i zimnej, jakie zazwyczaj stoją w przychodniach. To cała sceneria, którą tworzyć będzie dodatkowo światło i muzyka. Czasem zbyt głośna i radosna, bo kierowca lubi odciąć się od nerwowej sytuacji.
W takim otoczeniu, energicznie przemieszczając się między karetką i dyżurką, czasem wspinając na łóżko, a także krążąc na środku sceny-przestrzeni ratunkowej interwencji, którą możemy sobie tylko wyobrazić, Marcin Hycnar maluje sugestywny wizerunek ratownika medycznego. Właściwie nie tyle maluje, ile rekonstruuje, bo materię do tego wizerunku stworzył Jakub Sieczko, lekarz pracujący kilka lat w pogotowiu ratunkowym na warszawskim Grochowie i autor reportażu o pracy w pogotowiu. A więc to literatura faktu, prawda życia utrwalona w książce i przeniesiona na scenę – chciałoby się napisać rutynowo w „reportażu wcieleniowym”, ale tym razem najpierw były lata pracy w ratownictwie medycznym, a dopiero potem zamiar napisania reportażu.
Powstał w ten sposób wiarygodny obraz codzienności ratownika, sytuacji, z którymi się styka i mierzy. Rzecz o kosztach psychicznych obcowania ze śmiercią, nierzadko bezradności lekarza w obliczu nieodwracalnego zaniku funkcji życiowych, niewyobrażalnym trudzie sprostania zdarzeniom ostatecznym, kiedy trzeba wypisać akt zgonu i poinformować najbliższych, że właśnie nastąpiła śmierć i nic już się nie da zrobić. A potem wyjść i zostawić tę śmierć za drzwiami.
Hycnar mówi o tym wszystkim bardzo prawdziwie, choć czasem ze ściśniętym gardłem. Powściągając emocje, przytacza dziesiątki przykładów sytuacji, z którymi lekarz pogotowia musi się zmagać. Także tych odstręczających, kiedy trzeba pokonać naturalną niechęć do brudu melin, wyglądu bezdomnych, smrodu zapijaczonych. Albo pokusę okazania ludzkiej solidarności samotnym, opuszczonym staruszkom, dla których wezwanie pogotowia to jedyna szansa spotkania z drugim człowiekiem.
Opowieść ratownika ma swoje momenty „czarnego humoru”, pewnego luzu wprowadzonego do opowieści. Pewnie inaczej niełatwo byłoby widzom znieść nagromadzenie relacji o śmierci, daremnej reanimacji i rozpaczy. Stąd anegdoty o idiotycznych wezwaniach pogotowia, om zachowaniach będących pod wpływem albo po prostu zagubionych w nieznanej im sytuacji. Ratownik broni się przed okazywaniem współczucia i słabości tarczą profesjonalizmu. Ale kiedy w grę wchodzi walka o życie dziecka, zderzenie z niesprawiedliwym wyrokiem zawisłym nad życiem dopiero rozpoczętym, zawodzą wszystkie sposoby zawodowej tarczy. Głos się łamie, łzy pojawiają się same, trudno grać obojętność.
Reportaż Sieczki i spektakl dystansują się od cukierkowo-bohaterskiego wizerunku ratowników z popularnych seriali telewizyjnych. Marcin Hycnar z talentem parodystycznym pokazuje te zwycięskie sztuczne pozy rodem z westernów i „Gwiezdnych wojen”, które wnoszą patos i ekranową wzniosłość niezawodnych herosów do codzienności medyków. Ale mimo że wykpiwa słodkie telewizyjne malowanki, pokazuje również te rzadkie momenty, kiedy uratowani przez pogotowie okazują wdzięczność, kiedy widać – co by nie mówić i jak by się nie bronić przed wielkimi słowami – że ratownicy naprawdę prowadzą walkę o najwyższą stawkę, o życie.
Czasem ta walka ma swoje dramatyczne następstwa. Niektórzy nie wytrzymują napięcia, staczają się w otchłań uzależnień, szukając odtrutki na stresy. A pewnie wszyscy – bo tak się ta opowieść domyka – marzą o chwilach, kiedy już nikogo nie muszą ratować, kiedy mogą się delektować swoimi małymi radościami. Jak wszyscy.
Powstał poruszający, dający do myślenia monodram z wyrazistym, bliskim widzom bohaterem. Niemal dwie godziny tej opowieści mijają niepostrzeżenie.
Podczas spektaklu, który oglądałem w Teatrze Polonia (26 sierpnia 2023 roku, nadkomplet!), ktoś spośród widzów zaczął uciążliwie kaszleć. Marcin Hycnar wystarał się (cały czas grając, bo spektakl idzie bez przerwy) o jednorazowy kubek, napełnił wodą z dystrybutora stojącego na scenie i podał cierpiącej na kaszel. Atak ustąpił. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, czy to była odruchowa akcja ratownicza aktora, czy zaplanowana przez reżyserkę sytuacja, dzięki której zobaczyliśmy w Marcinie Hycnarze urodzonego ratownika, bohatera monodramu i aktora obdarzonego nieprawdopodobną empatią. Jakkolwiek by było, tchnęło to metafizyką teatru.
POGO, adaptacja i reżyseria Kinga Dębska, kompozytor Radosław Luka, scenografia Wojciech Żagała, reżyseria światła Katarzyna Łuszczyk, realizacja światła Waldemar Zatorski, realizacja dźwięku Tatiana Czabańska-La-Naia, producentka wykonawcza Małgorzata Kłosińska, obsada Marcin Hycnar, Radosław Luka, Teatr Polonia, premiera 15 czerwca 2023.
MARCIN HYCNAR (ur. 18 stycznia 1983 w Tarnowie), aktor, reżyser, menedżer kultury. Ukończył Wydział Aktorski (2006) i Reżyserii (2016) Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Debiutował rolą tytułową w spektaklu „Mały książę” na deskach tarnowskiego teatru (1995, reż. Cezary Domagała). W latach 2006-2016) aktor Teatru Narodowego, gdzie zagrał m.in. w spektaklach Jerzego Jarockiego („Kosmos”, „Tango”), Agnieszki Glińskiej („Poduszyciel”, „Pożegnania”, „Iwona, księżniczka Burgunda”) i Jana Englerta („Śluby panieńskie”, „Kordian”) i Artura Tyszkiewicza („Mrok”). W latach 2017-20 dyrektor artystyczny Teatru im. Ludwika Solskiego w Tarnowie, a w latach 2020-2022 dyrektor Teatru Jaracza w Łodzi. W swoim dorobku ma role telewizyjne, radiowe, dubbingowe i filmowe – w 2022 zagrał Ignacego Koniecznego, głównego bohatera serialu „Sługa narodu”. Jako reżyser debiutował sztuką „Aaa zatrudnimy clowna”, Mateia Visnieca (Teatr Montownia / Och-Teatr, Warszawa, 2011). Z monodramem zetknął się początkowo jako reżyser (wówczas jeszcze student) spektakli jednoosobowych „Matka Polka terrorystka” Anety Todorczuk-Perchuć (scenariusz Katarzyny Wasilewskiej, Teatr Montownia / Teatr Polonia, 2012) i „Kolorowa, czyli biało-czerwona” Ryszarda Starosty (scenariusz Ryszarda Przybyły, Teatr Powszechny, 2012). „Pogo” jest jego debiutem aktorskim w teatrze jednego aktora. W Akademii Teatralnej prowadzi zajęcia z pracy nad monodramem aktorskim.