Na okoliczność setnej rocznicy urodzin Mirona Białoszewskiego (1922) miłośnicy twórczości tego prozaika i poety (do których się zaliczam) otrzymali rzecz jego autorstwa całkiem nową, „premierową” można by rzec. To kolejny tom dziennika pisarza, zatytułowany jako „Dokładane treści. Tajny dziennik 1” – kolejny po obszernym dzienniku, który ukazał się kilka lat temu, także nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego.
Zanim jednak o samym dzienniku – wypada zdyskontować wspomnianą okoliczność rocznicową przypomnieniem pokrótce twórczości Mirona, jako że mamy do czynienia z artystą wybitnym, jedynym, któremu świeżo upieczony laureat Literackiej Nagrody Nobla 1980, Czesław Miłosz, „złożył wizytę i uszanowanie” (Piotr Kuncewicz) podczas swojego przyjazdu do Polski w czerwcu 1981 roku jako jedynym z kolegów i koleżanek poetów.
Jako się rzekło – jestem miłośnikiem poezji, a w szczególności prozy Białoszewskiego, a nie „mironologiem”, zatem sięgnę po kilka najbardziej esencjonalnych fragmentów tekstów syntetycznych poświęconych Mironowi. Najpierw cytat z „Polskiej literatury współczesnej” Ryszarda Matuszewskiego, podręcznikowej antologii dla szkół z roku 1970.
Pomieścił on w niej trzy wiersze poety, ale w notce o nim problematyzował recepcję jego twórczości: „Debiut Białoszewskiego, „Obroty rzeczy”, został przyjęty z ogromnym zainteresowaniem przez poetów i krytyków jako zapowiedź dużego talentu i propozycja odświeżająca dawne konwencje poetyckie. Późniejsze wiersze Białoszewskiego ostudziły nieco zapał jego entuzjastów, eksperymentatorstwo poety okazało się bowiem często nawet dla nich zbyt dyskusyjne. Białoszewski zaczął od wierszy, który śmiałe skróty skojarzeniowe kryły w sobie duży ładunek myślowy i emocjonalny. Odkrył w nich m.in. osobliwą egzotykę przedmiejskiego folkloru i stworzył własny sposób poetyckiego filozofowania.
„Na gorąco”
Późniejsze próby Białoszewskiego poszły w kierunku notowania „na gorąco” obserwacji i stanów psychicznych niesformułowanych czasem nie tylko w pełne zdania, ale nawet w określone słowa: występują w nich niekiedy cząstki słów, jak w brulionowych notatkach. To świadome poetyckie „jąkanie się” ma być też swoistym wyrazem jego stanów psychicznych: niewiedzy, zagubienia, przytłoczenia przez świat otaczający”. Matuszewski pisał to niespełna 14 po debiucie Białoszewskiego i tuż po ukazaniu się prozatorskiego opus magnum poety – „Pamiętnika z Powstania Warszawskiego”, tego niebywałego obrazu powstania okiem szarego cywila nie biorącego udziału w walce, lecz usiłującego przetrwać. W „Leksykonie prozaików” Janusz Termer skoncentrował się głównie na „Pamiętniku z powstania warszawskiego”, ale odniósł się też do autora „Donosów rzeczywistości” jako do pisarza który, który zdaniem Leszka Bugajskiego „proponuje program generalnej odnowy poprzez nawrót do spraw codziennych, poprzez nawiązanie zerwanej nici z życiem”.
Małe narracje
Michał Głowiński natomiast określił Białoszewskiego jako pisarza „małych narracji”. „Białoszewski jest w prozie – pisze Termer – podobnie jak w poezji, nie tyle bezpośrednim komentatorem świata, co przede wszystkim jego wnikliwym obserwatorem, zafascynowanym wszelkimi przejawami, autentycznymi „donosami” życia określonego czasu i miejsca, zwłaszcza mową codzienną zwykłych ludzi „z ulicy” i rodzącymi się obyczajami w nowej, społecznej i cywilizacyjnej rzeczywistości”.
Utwory późniejsze – „Donosy rzeczywistości”, „Szumy, zlepy, ciągi”, „Zawał”, „Rozkurz” (…) przynoszą uchwycony na gorąco, zarysowany swoistym językiem pozornie egocentrycznego i niezobowiązującego zapisu autobiograficznego zapisu autobiograficznego czy quasi-reporterskiego, krytyczny, ale i dramatyczny, ale i pełen poczucia swoistego humoru i dystansu, zmieniający się obraz współczesnej egzystencji wielkomiejskiej, najpierw „kamienicznej”, potem „blokowiskowej”.
Obraz to jednak dyskretnie literacko przefiltrowany przez świadomego swych celów uczestnika i świadka epoki: wytrawnego artystę. Wyczulonego szczególnie, jak nikt przed nim w prozie polskiej, na „potoczny, codzienny, mówiony język zwykłych ludzi, jego znamienne cechy, neologizmy, zbitki słowne czy mimowolny humor, w czym zawiera się cały, nieufny i gorzko ironiczny stosunek pisarza do tradycji kultury i sztuki”.
Maria Janion widziała w Białoszewskim czołowego antyromantyka i eksponenta „outsiderskiej wizji ludzkiego życia i świata”. Piotr Kuncewicz pisał o „pokątności” jego prozy, o „ostentacyjnym zakochaniu w peryferyjności”, o „studiującym zawartość kiosku, morfologię bazaru, melodię durszlaka, pieca i podłogi”, a od strony formalnej o „miażdżącym język i składnię”, „pograniczu bełkotu”, „antysztuce”. Kuncewicz poczynił też ciekawe zestawienie poezji i prozy Białoszewskiego z twórczością Tadeusza Różewicza (Tadeusz Drewnowski określił obu jako „neoawangardystów”), który też znany był jako „poeta codzienności”. Kuncewicz to kwestionuje. U Różewicza mamy do czynienia z codziennością, która jest nieustającym umieraniem i chaosem, podczas gdy dla jego (niemal) rówieśnika codzienność, najbardziej pospolita, jest „przeogromną wspaniałością”, w „wszystko to bez cienia patosu, całkiem zwyczajne, czasem tylko żartobliwe”. Białoszewski kochał igraszki słowne, n.p ze swoim imieniem (Mironczarnia, Mironiada, Mironia), a po jego śmierci powstały „Mironalia” przy ulicy Tarczyńskiej 11, gdzie w 1957 roku stworzył wspólnie m.in. z Lechem Emfazym Stefańskim Teatr Osobny. Lubił też żartobliwe nazwy dla podgatunków swojej poezji: „donosy, cytaty, przecieki, zapały, zapędy, toki, śnitki, frywole, ziewanny, wyrywki, szumy, zlepy, ciągi, homeryki, awanturki, podfruwaje, faramuszki, fatygi”.
Zamknął epokę
Kuncewicz zwrócił uwagę, że Białoszewski swoim debiutanckim tomikiem poezji wiosną 1956 roku nie tylko faktycznie zamknął epokę socrealistyczną, ale jest wielce prawdopodobne, że swoją poetyką zapłodnił „nową szkołę prozy” spod znaku Henryka Berezy. Edward Balcerzan natomiast zwracał na nielingwistyczny charakter poezji Białoszewskiego dla którego najważniejsza była nie morfologia słowa poetyckiego wypreparowana z kontekstu, ale słowo plus człowiek, słowo plus sytuacja. W syntetycznym ujęciu Balcerzan wyliczał główne cechy poezji Mirona: koncentrację na szczególe, brak hierarchii, bark interwencji w świat, domysł zamiast poznania, emocję w procesie opowiadania, bark autoanalizy.
Tadeusz Drewnowski porównał poezję Białoszewskiego do pop-artu, bo jego „świat poetycki zbudowany został z rzeczy pierwszej potrzeby”, ale też kąśliwie zauważał tam pochwałę „wielkomiejskiej ciemnoty” i „pochwałę polskiej, pożal się Boże, cywilizacji”, „wiersze baby z bloku”, a nawet populizm. Na dwa jeszcze aspekty poezji Mirona zwróciła uwagę Magdalena Lubelska, która, po pierwsze zauważyła, że aprobata otaczającego go świata wcale nie jest u niego w pełni tak oczywista jak zwykło się sadzić. W wielu jej frazach widać jej zdaniem także poczucie opresji fizycznej, nieustanne zakłócenia życia, udręki psychiczne, konflikty z ludźmi (skądinąd rzeczywiste, bo Białoszewski też był niełatwym sąsiadem), słowem, że Białoszewski nie był „radosnym głupkiem”, któremu podoba się wyłącznie byle co.
Po drugie, zwracała uwagę na pomijane przez wielu krytyków „ja” poety, na fakt że nie był skoncentrowany wyłącznie na „żywiole istnienia”, ale także na swoim „ja”, na swoich lękach, neurozach, kompleksach. „Twórczość Białoszewskiego można porównać do twórczości wrażliwego krytyka sztuki. Wszystko dostrzec, uzupełnić, dać się pochłonąć, przeżyć estetycznie. (…) Białoszewski traktuje życie jak dzieło sztuki” – napisała Lubelska i nazwała go „artystą w każdym calu”.
Jak te wszystkie powyższe uwagi o twórczości Białoszewskiego mają się do „Dokładanych treści. Tajnego dziennika 1”? Jak dało się zauważyć, autorzy wyżej przytoczonych analiz nie uwzględnili w swoich uwagach dzienników Mirona, a to z tej prostej, formalnej przyczyny, że ich najprawdopodobniej nie znali, bowiem pisarz zastrzegł odległy limit czasowy ich ewentualnej publikacji.
Dlatego analiza dzienników Mirona, i tego tomu, który został wydany kilka lat temu, i tego który właśnie się ukazał, to nowe zadanie dla badaczy i komentatorów twórczości Białoszewskiego. Atrybuty jego prozy i poezji tylko w pewnym stopniu znajdują w nich odzwierciedlenie. Miron świadom był formuły i funkcji dziennika, stąd jego forma jest najbardziej „klasyczna” pośród wszystkim pasm. Jest w nim pisarz rzeczowy, kronikarski, faktograficzny, a atrybuty jego stylu, formy językowej ograniczył do minimum, co nie znaczy że całkowicie z nich zrezygnował.
Stąd dzienniki Mirona, zarówno poprzedni, jak i ostatnio opublikowane „Dokładane treści” z dodatkiem bardzo cennego indeksu osób i przypisów Marianny Sokołowskiej są – paradoksalnie – mniej niż inne „mironowe”, a to sprawia że są nowym, bardzo interesującym doświadczeniem czytelniczym, wzbogacającym wiedzę o ukazywanym w nich czasie, ale także o samym pisarzu.