15 września 2024

loader

Wojciech Solarz barwnie opowiada

fot. Wydawnictwo Poligraf

„Spotkanych na drodze”, wydanych przez niewielkie wydawnictwo Poligraf z Brzeziej Łąki czyta się rewelacyjnie, bo autor, znakomity reżyser Wojciech Solarz, jest też świetnym, pełnym poczucia humoru narratorem, utalentowanym gawędziarzem.

Wiem coś o tym, bo gdy kilka lat temu udzielił mi wywiad i opowiadał mi o swoich pracach filmowych, w tym u boku Wojciecha Jerzego Hasa przy ekranizacji „Lalki” według Bolesława Prusa, to czynił to z barwną i sympatyczną, a przy tym całkowicie bezpretensjonalną swadą, która sprawiła, że osoby, miejsca i zdarzenia związane z pracą na planie objawiły mi się jako składniki opowieści wcale nie tak dużo mniej barwnej niż sam film. 

Jako wielbicielowi, wręcz fanowi tej wizyjnej, magicznej ekranizacji, opowiadał mi Wojciech Solarz m.in. o tym, jak ze współczesnego Wrocławia lat 1967-1968 wyczarowana została Warszawa lat 1878-1879, a także o barwnych perypetiach związanych z realizacją przez niego filmu „Ojciec królowej” i serialu „Wielka miłość Balzaca”. Momentami miałem nawet wrażenie, że niektóre detale o których pan Wojciech mi opowiedział, wykorzystał później w „Spotkanych na drodze”, którzy są połączeniem wspomnień z tzw. alfabetem, czyli zbiorem portretów postaci, z którymi autor miał interesujące spotkania. 

Personalną osią wspomnień są rodzice Wojciecha Solarza, wybitni działacze ludowi Ignacy i Zofia Solarzowie. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mądry dystans do siebie i innych, spokój, zrównoważenie i autoironia oraz bezpretensjonalność w spojrzeniu na życie, w tym w szczególności na niełatwe i często zwariowane bytowanie w środowisku artystycznym i filmowym, niepoddawanie się jego szaleństwom, obsesjom i idiosynkrazjom, zawdzięczał Solarz swoim wybitnym i szlachetnym rodzicom. Urodzony w 1934 roku Wojciech Solarz pamięta okiem dziecka II wojnę światową, powojenny chaos, powojenną Łódź, opisuje barwnie swoje czasy szkole, wejście w pracę w radiu i telewizji, przyjaźń z Agnieszką Osiecką, wyodrębnioną w osobnym rozdziale, czas studiów w łódzkiej szkole filmowej i ważne dla Solarza postacie z tego okresu, jak Antoni Bohdziewicz i Andrzej Munk. 

Osobną część stanowią barwne i niejednokrotnie zabawne (przynajmniej z perspektywy czasu) wspomnienia Solarza z okresu jego współpracy z legendarnym warszawskim Studenckim Teatrem Satyryków. No i portrety szczególnie „niezapomnianych”, z różnych powodów – mniej lub bardziej przyjemnych, przez Solarza osób – jak Wojciech Jerzy Has, Andrzej Wajda, Zbigniew Cybulski, Tadeusz Konwicki, Jerzy Stefan Stawiński, Krzysztof Komeda, Witold Leszczyński, Józef Tischner, Romek Polański, Wojciech Kilar, Jarosław Iwaszkiewicz, Krzysztof Zanussi czy Bolesław Michałek. Część ostatnia, „Teatr z Pieśni” poświęcony został jego Matce Zofii i jej działalności na społecznej niwie kultury, w szczególności teatru. Trochę żałuję, że talent reżyserski Wojciecha Solarza nie bywał wystarczająco często wykorzystywany, bo o jego skali świadczą jego relatywnie nieliczne realizacje, zarówno filmowe, jak telewizyjne i teatralne, w tym także m.in. filmowa „Księga Tatr” na postawie epopei Kazimierza Przerwy-Tetmajera. 

Na pocieszenie nadeszły w sukurs jego barwne wspomnienia o „Spotkanych na drodze”. Pyszna to lektura.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Utracona tożsamość

Następny

„We Will Rock You” w Romie