Akcja powieści „Crimen”, którą po latach wznowiło Wydawnictwo MG, rozgrywa się na początku XVII wieku, kiedy I Rzeczpospolitą wstrząsały krwawe i wyniszczające wojny ze Szwecją, Rosją i Turcją. Główny bohater, nazwiskiem Tomasz Błudnicki jako siedemnastoletni chłopak brał udział w jednej z nich.
„Uczestniczył w zbrojnej wyprawie na Moskwę, by wesprzeć Dymitra Samozwańca I. Wzięty do niewoli, spędził w niej blisko dziesięć lat. Kiedy udało mu się wrócić do ojczyzny, był już innym człowiekiem. Nawet strój wyróżnia go spośród mieszkańców rodzinnego Sańska, na pogranicze polsko-ukraińskie. Pod czerwoną czapką ma głowę wygoloną niemal do gołej skóry. Puste i wypalone jest również jego wnętrze. Błudnicki, mimo wciąż młodego wieku, niczego już od życia nie oczekuje. Wręcz przeciwnie – czeka na śmierć. Ze wstrętem odrzuca zło i przemoc, z którymi obcował tak długo. Za długo. Niestety, po powrocie do rodzinnego miasta dowiaduje się od przyjaciela, że jego ojciec nie żyje. Co gorsza, najprawdopodobniej nie zginął śmiercią naturalną. Chcąc nie chcąc Błudnicki postanawia jeszcze raz wziąć broń do ręki i znaleźć zabójców ojca. Okazuje się jednak, że to ojciec prawdopodobnie był krzywdzicielem i jego śmierć była wynikiem zemsty”.
Podtytuł napisanej w 1973 roku powieści Józefa Hena jednoznacznie wskazuje na jej gatunkowy charakter, więc może nie byłoby zbyt lojalne w stosunku czytelników zdradzanie treści tego „kryminału” i jego kryminalnej zagadki. Jednak wydaje się, że nie intryga kryminalna, sensacyjna, usytuowana w realiach XVII, sienkiewiczowskiego wieku, odgrywa w tej powieści rolę nadrzędną, lecz mroczny nastrój i jej obyczajowo-polityczne tło. Pisarz odmalował je barwnie, kreśląc na jego tle znakomite, sugestywne sylwetki szlachciców, szlachetków, chłopów, zbójów, łotrów, włóczęgów, infamisów, katolików, prawosławnych, muzułmanów, arian, Żydów itd.
Józef Hen nie jest pierwszym współczesnym polskim pisarzem, który w poszukiwaniu fabularnej inspiracji sięgnął do epoki, która długo kojarzyła się najczęściej z Trylogią Henryka Sienkiewicza, a w znacznie mniejszej skali z prozą Józefa Ignacego Kraszewskiego czy Zygmunta Kaczkowskiego. Akcję swoich powieści umieścili w XVII wieku Teodor Parnicki i Andrzej Stojowski. Co znamienne, zarówno „I u możnych dziwny” Parnickiego, jak i „W ręku Boga” nawiązują wprost to sienkiewiczowskiej Trylogii: kluczową postacią pierwszej jest pan Jan Onufry Zagłoba, a druga stanowi, napisaną stylem naśladującym Sienkiewicza, „kontynuację”, „sequel” cyklu sienkiewiczowskiego i losów jego bohaterów.
O ile jednak obaj wspomniani pisarze wykorzystali sienkiewiczowskie tworzywo do polemicznej i przekornej w stosunku do wizji Sienkiewicza gry literackiej i intelektualnej, o tyle Hen „jasnej” (mimo wszystko), napisanej „ku pokrzepieniu serc” perspektywie twórcy „Potopu” przeciwstawił perspektywę „ciemną”, mroczną, ponurą. Polski siedemnasty wiek nie jest w „Crimenie” rycerski, waleczny, komiksowo podzielony na strefę dobrą i strefę złą, lecz obciążony grzechem, podstępny, zbrodniczy, gnijący, pesymistyczny, posępny, do tego stopnia, że można by odnieść wrażenie, iż powieść ta została napisana przez jakiegoś młodopolskiego pisarza w tonacji „findesieclowego” katastrofizmu, tak jakby XVII stulecie zostało potraktowane jak figura przełomu wieków XIX i XX. Można by się w klimacie „Crimenu” dopatrzeć nawet, w rysunku psychologicznym głównego bohatera , choćby i odległych pogłosów egzystencjalizmu. Trafnie określa klimat tej powieści sformułowanie, że „snuje się ona jak dym po rzece”. I tylko – bez czego Hen nie byłby Henem – kobieta i miłość, która spotyka głównego bohatera, rozświetlają mrok tej powieści w tonacji „lugubre”.