Zamiast rozważać mniejsze lub większe prawdopodobieństwo scenariusza wojny z Rosją – pisze Robert Cheda w „Gazecie Finansowej” – pora przyjąć do wiadomości, że wszelkie okoliczności prowadzące do nieszczęścia już istnieją. Zegar tyka i odlicza czas, bo to nie państwa bałtyckie czy Białoruś, tylko Polska jest wymarzonym łupem Moskwy.
Powyższa prognoza jest niezwykle oryginalnym wkładem do propagandowej kampanii zastraszenia rosyjską agresją polskiego społeczeństwa. Wtóruje mu Konrad Wysocki z „Gazeta Polska Codziennie” pisząc, że Putin dąży do wojny z NATO, a szef gabinetu politycznego MON dr Dominik Smyrgała wieszczy o manewrach „Zapad 2017”: „bo skoro już się zebrali, zgrupowali to jest silna pokusa żeby tej siły użyć, to może się wydarzyć też coś incydentalnie… Cały szereg różnych rzeczy można sobie wyobrazić” które potem uruchamiają pewne procedury. I to nie znaczy od razu, że wybuchnie wojna”. Z myślą, że trochę później MON informuje o możliwości przywrócenia powszechnego poboru do wojska i wojskowego szkolenia studentów, tak wyśmiewanego i zwalczanego przez różne młodzieżówki zwycięskiej opozycji z 1989 roku. Natomiast Naczelny Rusofob z „Gazety Wyborczej” Wacław Radziwinowicz, którego teksty drukuje prawie codziennie ten tytuł w ramach szczujni uprawianej przeciw Rosji, uważa, że manewry mogą być okazją do „urządzenia sobie [przez Rosjan – ZT] bazy wypadowej w kierunku Ukrainy, państw bałtyckich i Polski.”
Gdyby…
Te wszechobecne słowa „może” lub „być może” w rozlicznych wypowiedziach warte są starego powiedzonka: „Gdyby babcia miała wąsy, byłaby dziadkiem”. Amerykańscy analitycy uspakajają, że nie ma zagrożenia fizyczną napaścią Rosjan na inne kraje…Zdaniem amerykańskiego ośrodka analitycznego Stratfor zbliżające się gigantyczne rosyjsko-białoruskie manewry […] nie spowodują eskalacji wojny na Ukrainie ani też okupacji Białorusi”. Wg naszych rozlicznych mądrali niejaki Henry Kissinger podczas tegorocznej Margaret Thatcher Conference on Security też się mylił odnosząc się do wyzwań kształtujących współczesny ład międzynarodowy. „W dzisiejszym szybko zmieniającym się świecie, NATO musi zaangażować się w stałe rewidowanie swoich celów i możliwości… Pierwszym z nich jest polityka Rosji oraz to, jak w obecnej sytuacji Zachód powinien formułować swoje działania względem Kremla… czy należy traktować granicę z Rosją jako linię konfrontacji, a może jako obszar, na którym istniałaby możliwość podjęcia współpracy i jakie warunki miałyby o tym decydować”. Kissinger zastanawiał się również, czy najlepszą metodą jest poddawanie Rosji naciskom, tak aby zaakceptowała zachodnią wizję porządku międzynarodowego. Dla wyjaśnienia, ten porządek jest pod amerykańskie dyktando z dominacją kapitału, a jak trzeba, to i wojska.
Refleksji Kissingera, nie mówiąc już o zmianie dotychczasowych relacji z Rosją, niestety nie możemy spodziewać się po obecnej polskiej klasie politycznej i mediach. Jedni i drudzy osiągnęli poważny sukces, gdyż wg badanie Pew Research Polacy przede wszystkim boją się Państwa Islamskiego, Rosji i uchodźców. Ta gradacja dowodnie wskazuje, że powyższe opinie nie są wyrazem przemyślanych, rzeczywistych obaw a sukcesem codziennego prania mózgów. Przecież IS, którego koniec był stosunkowo łatwy do przewidzenia, tak zagrażał naszym obywatelom, jak Eskimosom słońce równikowe. Uchodźcy z południa, których na palcach można w naszym kraju policzyć, tak samo. Poza zaszłościami z dawnej i bliższej przeszłości, które nie stanowią aktualnie rzeczywistego problemu dla polskiej racji stanu, żadne obecne okoliczności nie prowadzą do nieszczęścia wojny z Rosją, acz niektórzy nie tylko to wróżą, ale chyba wręcz jej oczekują. Rosji tego rodzaju awantura jest niepotrzebna, bo w żadnym wymiarze niecelowa i nieopłacalna, a porównania do aneksji Krymu, to jak pięść do nosa. Zupełnie odmienną kwestią, wymagającą poważnego i obiektywnego zastanowienia, jest odpowiedź na pytanie, komu ta ciągła, negatywna narracja o Rosji i to straszenie służy. Polakom na pewno nie.
My wiemy, oni wiedzą
Prezydent Rosji rok temu, podczas spotkania z zagranicznymi dziennikarzami w Petersburgu, mówił: „Widzimy z roku na rok co się dzieje i oni wiedzą, że my wiemy. Tylko, że wy (dziennikarze) opowiadacie ich bajki i rozprowadzacie je wśród obywateli swoich krajów. Wy ludzie nie czujecie chyba zbliżającego się niebezpieczeństwa – to jest to, co mnie najbardziej martwi. Jak można nie rozumieć, że świat jest ciągnięty w nieodwracalnym kierunku? Jak można opowiadać bajki o pokojowym charakterze Sojuszu, który rozmieszcza dziesiątki baz z bronią nuklearną, tłumacząc wszystko zagrożeniem ze strony Rosji? A wy nadal udajecie, że nic się nie dzieje. Nie wiem już jak do was dotrzeć! Przecież te same kontenery, które zawierają rzekomo gotowe do użycia antyrakiety, mogą też zawierać rakiety dalekiego i średniego zasięgu Tomahawk.” Internauta do tej wypowiedzi dopisał: „Z punktu widzenia Putina, opowieści o pokojowym charakterze NATO można włożyć między bajki, a Rosja nie będzie czekać, aż ktoś przystawi jej pistolet do głowy… Oczywistym jest, że głównym celem rosyjskich głowic nuklearnych będą teraz bazy w Redzikowie koło Słupska gdzie mają się znajdować elementy tarczy nazywanej antyrakietową….Strach Europejczyków przed Rosją pozwala USA sprzedawać coraz więcej broni. Sprzedaż amerykańskiego uzbrojenia w ciągu ubiegłego roku wzrosła o 36 proc. według danych agencji Reutera”.
W lakierkach na wojnę
Dotąd czytaliśmy tylko – jak to ktoś złośliwie określił – o niebezpiecznym zbliżaniu się Rosji do granic NATO, komentując rozmieszczenie Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim. Dodatkowo dowiadujemy się o niejasnych związkach pana ministra Macierewicza et consortes z jakimiś podejrzanymi rosyjskimi osobnikami, a nadto, że wraz z Kaczyńskim, poprzez swoją politykę, doskonale służą Putinowi. Do tych przemyśleń dodam dowód niezwykle ważny, przez wszystkich pominięty. Zamówione przez MON wagony przeznaczone do transportu 500 ludzi z bronią i plecakami, mogą wjechać do większości europejskich krajów z torami o szerokości 1435 mm. A w Rosji szerokość torów wynosi 1520 mm, co oznacza albo polityczno-militarny sabotaż, bądź utajnioną współpracę. Potwierdza to również fakt, że zamiast wzorem pana Rulewskiego, który chciał kiedyś maszerować w trampkach na Moskwę, pan Antoni wybrał się w lakierkach tylko na podmokłe tereny. Ale sprawa kurantów kremlowskich, które miały zagrać Mazurka Dąbrowskiego nie jest stracona – dziw, że obok Ostrej Bramy i Cmentarza Orląt Lwowskich, nikt nie zaproponował do nowych paszportów wizerunku Kremla. Przecież tam też byliśmy.
1 września 1939 o 6.30 dyżurny spiker Polskiego Radia w Warszawie Zbigniew Świętochowski odczytał komunikat, który zaczynał się od słów: „A więc wojna! Z dniem dzisiejszym wszystkie zagadnienia schodzą na plan dalszy”.
Przez siedemdziesiąt dwa lata, wyjątkowo długo jak na dzieje naszego narodu, w Polsce Ludowej i w III Rzeczypospolitej żyliśmy w czasach pokoju, i obyśmy już nigdy nie musieli wysłuchiwać takich radiowych wiadomości.