„Historia jest cenna nie tyle przez swe pamiątki, co przez doświadczenia i nauk” – gen. Wojciech Jaruzelski.
„Nie zamyślajcie niczego przeciwko Rosji, bo na waszą chytrość, odpowie nieprzewidywalną głupotą” – Bismarck.
Kto z Państwa Czytelników jest zdumiony, wręcz przerażony takim tytułem- zachęcam do tekstu „Nuclear Sharing. Czy to się opłaca?” – Trybuna, 7-9 października 22, gdzie m.in. jest mój tekst „Czarnobyl – przesłanie”. Autor tej publikacji, Pan Michał Piękoś, jako uważny obserwator bieżących wydarzeń, odnosi się w publikacji-jak wynika z jej treści-do obrad Sejmowej Komisji Obrony Narodowej (SKON), gdzie zastanawiano się nad udziałem Polski w programie Nuclear Sparing (media informowały o obradach). Proszę Państwa już w tej chwili o czytanie tego tekstu z myślą o odpowiedzi na pytanie – „Czy to się opłaca?”
Istota Nuclear Sharing
Stałym Czytelnikom Trybuny – a takich jak wiem jest kilkaset tysięcy – ta sprawa nie jest nowa. Temat w naszych mediach jest obecny co najmniej od 3 lat. Znany i ceniony nie tylko w Polsce publicysta Andrzej Ziemski, właśnie na łamach Trybuny 25-26 maja 2020 r. zamieścił tekst pt. „Broń jądrowa w Polsce?”. Był m.in. efektem dyskusji, jaka toczyła się w Niemczech wokół tego programu. Dyskusja o tym programie w zachodniej prasie, także w USA toczy się już ponad 10 lat. Co jest jego istotą? Jakie wnioski wyciągają i rozumieją nasze władze?
Właśnie istota NATO-wskiego programu Nuclear Sharing polega na udostępnieniu broni jądrowej członkom Sojuszu. Co więcej – to udostępnienie, osobliwie rozumiane i tłumaczone – ma służyć odstraszaniu, wiadomo kogo – Rosji. Przeczytajcie Państwo jeszcze raz – broń jądrowa w Polsce, po co?, włos się jeży. Czyżby Rosjanie byli tak ułomni umysłowo, że mogą wystraszyć się „polskiej broni jądrowej”? A gdyby naprawdę się wystraszyli- jak zareagują? Kto z „mądrali” zagwarantuje, że nasze miasta nie będą ostrzegawczym, uprzedzającym celem – patrz Ukraina. Kto odpowie za te skutki dla Polski? Czy my, Polacy jesteśmy – sam nie wiem co napisać – aż tak „ciemnym ludem”, czy aż tak „wojowniczym”, by wierzyć politykom, że potrzebna nam broń jądrowa? By „straszyć” tylko „ruskich”? Gdzie odpowiedzialność za słowa i czyny. A może takie myślenie to już skutki „wychowywania” polityki historycznej- nas, naszych dzieci i wnuków, o czym nawet sami nie mamy świadomości. Zastanówmy się – to nie żart, ani żadna złośliwość!
Co „uleciało” z pamięci?
Wtedy, w 2020 r. dyskusja toczyła się wokół przeniesienia składów broni jądrowej USA z Niemiec właśnie do Polski, której oni nie chcieli mieć u siebie! Rok wcześniej, jak przypomina Redaktor Andrzej Ziemski – „były prezentowane spekulacje o przenoszeniu amerykańskich ładunków jądrowych z Turcji do Europy m.in. do Polski. Miało to być efektem retorsji NATO wobec Turcji za zakup rosyjskich systemów S-400”. W tej sprawie zabrał też głos Pan Steven Pifer, były dyplomata USA m.in. w Polsce i były dyrektor ds. Rosji i Ukrainy w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA. Uważa, że przerzucenie sił nuklearnych USA z Niemiec do Polski jest za drogie, niebezpieczne i zbyt prowokacyjne wobec Rosji. Oczywiste – zabrał głos szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow, który stwierdził, że przesunięcie broni atomowej USA z Niemiec do Polski(ambasador USA w Polsce była „za”), stanowiłoby bezpośrednie naruszenie porozumień Rosja-NATO. Jeśli USA chcą wnieść rzeczywisty wkład we wzmocnienie bezpieczeństwa europejskiego, powinni tę broń przenieść na swoje terytorium! Rosja zrobiła to już dawno temu, przenosząc całą swoją broń jądrową z Europy Środkowej i Wschodniej w latach 90. na swoje terytorium. Rzecznik prasowy akcentował tym pogorszenie już napiętych stosunków między Rosją a NATO. Którzy polscy politycy potraktowali te ostrzeżenia poważnie – znacie Państwo nazwiska? Zwracam uwagę – był rok 2019, bez konfliktu Rosja – Ukraina. Dziś, w 2022 r., w takiej sytuacji – proszę przeczytać raz jeszcze motto – myśl Bismarcka, głęboko się zastanowić. I teraz podnosić sprawę rozmieszczenia broni jądrowej w Polsce – jak nazwać, bo słów taktownych, kulturalnych brak. Jak więc rozumieć takie myślenie w Sejmowej Komisji Obrony – jako oswajanie, przygotowywanie Polaków na natychmiastową śmierć przez „wyparowanie” i długotrwałe cierpienia. Chyba ktoś z wyobraźnią niemowlaka, dziecka i jego poczuciem odpowiedzialności może publicznie i spokojnie mówić. Czy to tylko drażnienie, denerwowanie Rosji? Poczytajcie Państwo wspomnienia ocalałych mieszkańców Hiroszimy i Nagasaki.
Nieco historii
Od 1954 r. USA zaczęły składować broń jądrową na terenie NRF i Wielkiej Brytanii (tu silosy jądrowe były wspólne), czyli, wybudowano je wcześniej! Przygotowania trwały w Belgii, Holandii, Grecji i Turcji. W marcu 1954 r., do jednostki Północnej Grupy Armii Radzieckiej (PGAR) w Strachowie k. Świętoszowa przybywają pierwsze pociski z głowicami atomowymi. Wnikliwych Państwa Czytelników proszę o „rzut oka” wyżej – kto pierwszy w Europie rozmieścił broń jądrową – USA czy ZSRR? 1 kwietnia 1957 r. Kanclerz NRF Konrad Adenauer oficjalnie wypowiedział się za wyposażeniem Bundeswehry w broń jądrową. Kolejny raz przypomniał roszczenia terytorialne i zastrzeżenia graniczne wobec Polski.
Politykę odstraszania prowadziły USA i NATO wobec krajów Układu Warszawskiego w latach 60-80. Kto słyszał m.in. o ich koncepcji FOFA (z ang.) – tzw. rowu atomowego na Wiśle?
W lipcu 1965 r., (2 lata po kryzysie kubańskim) ZSRR bez powiadamiania polskich władz wprowadza do PGAR kołowe wyrzutnie rakiet z głowicami atomowymi. W 1967 r. władze wyraziły zgodę na rozmieszczenie dwóch magazynów. Wiemy też, że Władysław Gomułka nie ufał ZSRR i miał ku temu podstawy – wówczas były to różne sygnały i przypuszczenia, a po latach są fakty. Przecież fakt posiadania broni jądrowej przez USA w Europie był podstawą, ideą strefy bezatomowej w Europie, jaką zgłosił Adam Rapacki. Był praktycznym wyrazem naszej suwerenności na arenie międzynarodowej, ale także formą poddania terytorium Polski kontroli międzynarodowej. Dlaczego- gdyby powstała w Europie strefa bezatomowa, wówczas – zgodnie z polskim „Memorandum” byłaby oczywista potrzeba kontroli przestrzegania jej zasad, właśnie pod względem składowania ładunków jądrowych, środków ich przenoszenia, także u nas. My, jako kraj takiej broni nie posiadaliśmy, ale nasz „wielki brat”?- pisałem 2 lata temu. Jakie stąd wnioski? Pytam słowami Generała – czy doświadczenia tamtych lat są dla nas cenne w XXI w.? Czy władza chce, czy my sami chcemy być „ciemną masą na rzeź”? Obrazili się Państwo? Nie będę pisał układnymi zdaniami – są zbyt poważne sprawy. Takich wybraliśmy parlamentarzystów! A może już zaczynają przygotowywać nas do dalszej dyskusji o broni jądrowej, ale w zaświatach – na seansie spirytystycznym. Czy mają już zgodę biskupów, zapytajcie Państwo.
Jedno jest pewne -„ruscy” nie mają rakiet rozpoznających przynależność państwową i narodową żywych „celów ludzkich”, ich poglądów politycznych, emocji i przekonań religijnych.
Głos ekspertów
Autor publikacji, Pan Michał Piękoś m.in. pisze – „Eksperci są zgodni, że z punktu widzenia militarnego, USA nie potrzebuje przetrzymywać taktycznej broni nuklearnej na terenie Europy, po to, aby skutecznie objąć ją tzw. nuklearnym parasolem ochronnym. Balistyczne pociski międzykontynentalne wraz z amerykańskim lotnictwem strategicznym w zupełności starczą”. Jest oczywiste, że w niektórych zachodnich kręgach naukowych i politycznych – u nas też, są głosy aprobaty. Nic nowego – każdy idiotyzm można „owinąć” w patriotyczne słówka. Takich „ci u nas” specjalistów dostatek, wystarczy posłuchać głównych programów TVP.
„Zamieszanie”
Pan Redaktor stawia – zdawałoby się retoryczne pytanie „Czyli po co to całe zamieszanie z amerykańskim atomówkami”? Nie znam odpowiedzi, i chyba Pan Redaktor Piękoś też nie. Nikt trzeźwo myślący nie zaprzeczy, że to „zamieszanie” ma wyciągnąć z naszego budżetu kolejne miliardy na zbudowanie atomowych silosów i „garaży”, chyba pod chmurką nie będę stały? Oczywiście, budować je będą firmy USA, a nasze wykonywać prace pomocnicze. Ma ktoś wątpliwości? Nasza propaganda „ubierze” to w „narodowy, patriotyczny garnitur” – zbliżają się wybory. Każdy głos rozsądku, wzywający do rozwagi zostanie wyklęty jako „komuszy”, przy milczącym poparciu biskupów. Chyba że – nie daj Boże – „ruskie” uprzedzą i postąpią z nami jak w tych dniach z miastami ukraińskimi. Przyjrzyjcie się Państwo uważnie w TVP i pomyślcie…
Znany jest inicjator „zamieszania” – szef SKON. Pan Redaktor cytuje jego wypowiedź – „jeżeli doszłoby do udziału w programie Nuclear Sharing, Polska nadal nie będzie właścicielem broni nuklearnej i nie będzie w stanie podjąć autonomicznej decyzji ws. użycia jej”. Jeśli tak- to po co program? Jakie są rzeczywiste intencje USA? Pytanie pozostaje chwilowo bez logicznej odpowiedzi ale otwiera drzwi – mówiąc oględnie- do różnych domysłów. Czy tego chcą USA, by było o nich głośno, by wzbudzać zainteresowanie, a może i posłuch w NATO? A może chcą nas wystawić na faktyczną próbę Putina- jak zareaguje gdy zapadnie decyzja o rozmieszczeniu broni atomowej w Polsce. Czyżbyśmy byli takim „tanim dla nich nabytkiem”? Nikogo nie zamierzam ani obrażać, ani wyśmiewać. Skłaniam tylko moich Rodaków do myślenia – oby nie za późno!
Po co udział w programie?
Udział w programie Nuclear Sharing, Pan Michał Jach wyjaśnia – „System polega na tym, że nasi piloci na odpowiednio dostosowanych samolotach F-16 ćwiczą atak taktyczną bronią nuklearną”… Proszę nie raz, a trzy razy przeczytać to zdanie! Kto z Państwa Czytelników był w ludowym Wojsku Polskim nawet żołnierzem zasadniczej służby wojskowej także w lotnictwie, to ma wyobrażenie o ćwiczeniach- strzelano tzw. ślepakami. Amunicją ostrą, bojową strzelano na przygotowanych strzelnicach, także na poligonach. Mieliśmy wyszkolonych pilotów i samoloty. Polscy lotnicy, także „rakietowcy” z Wojsk Obrony Powietrznej Kraju (WOPK) tzw. strzelania bojowe odbywali w ZSRR. Ale to były tamte „podłe” czasy i PRL. Teraz, lotnictwo ma na „F-16 ćwiczyć atak taktyczną bronią nuklearną”? Z atomowymi bombami i rakietami na pokładzie? Ktoś postradał zmysły, czy będą one ćwiczebne? To nie można szkolić naszych pilotów w USA, bez członkostwa Polski w tym programie, przecież jesteśmy w NATO! Bez tego programu „nie da się” zapewnić Polsce bezpieczeństwa? Także Ukrainie bez członkostwa w NATO?
Może ta wypowiedź pana posła Michała Jacha wynika z faktu, że po 30 latach III RP, obecne pokolenia Polaków nie mają elementarnego pojęcia o wojsku i jego szkoleniu. Można im więc mówić „co ślina na język przyniesie”. Gdyby tak miało być – mam propozycję. Jest w Stolicy Wyższa Szkoła Bezpieczeństwa i Ochrony im. marsz. Józefa Piłsudskiego. Cieszy się ogromnym autorytetem i renomą wśród absolwentów. Jej wysokiej klasy wykładowcy – specjaliści z zakresu szeroko rozumianego bezpieczeństwa i polityki – chyba nie odmówią parlamentarzystom lekcji, wykładów o takiej tematyce. Mamy też „nowość” – zdalne nauczanie wymuszone pandemią. Na życzenie władz państwowych- domyślam się – Szkoła nie odmówiłaby takich wykładów całemu społeczeństwu np. w TVP. Poddaję pod rozwagę, zachęcam. Jest Akademia Sztuki Wojennej, sama nazwa mówi, czym się zajmuje.
„Moment zdaje się dobry,
bo… Amerykanie widzą, że Polska odgrywa coraz bardziej istotną rolę w stabilizacji polityki bezpieczeństwa w naszym regionie, więc wzmocnienie nas takim argumentem byłoby na pewno wskazane (chodzi o ten program)” . Czytałem to zdanie kilka razy, nasuwały się różne myśli i oceny. Pozostaję przy dwóch. Chyba USA „patrzy” na Polskę tylko przez ciemne okulary i tylko podczas ciemnej nocy. Czyżby nie widzieli, są „ślepi” jak odnosimy się do Niemców czy okresowo do Francji, jak „cenią” nas Litwini albo Czesi (skończyła się awantura o Turów). Chyba nie trzeba tłumaczyć, że nasze „zachowanie”, rozbija współpracę w ramach UE, co szkodzi także zgodnemu współdziałaniu w ramach NATO. Chce ktoś powiedzieć, że to chwilowe zagrywki czy tupanie nóżkami małego smarkacza? Może tak, ale w poważnej polityce, a taką prowadzą NATO i UE- tego nie można lekceważyć. Tym bardziej teraz, patrząc, co dzieje się za wschodnią granicą i co jeszcze może się zdarzyć, tu każdy myślący Polak ma swoje zdanie.
I druga. Zastanawiam się, czy wspomniana Wyższa Szkoła, prowadzi przygotowujące lekcje dla początkujących słuchaczy, może takich z III wieku. Zapisałbym się na lekcje czytania ze zrozumieniem tekstów i wypowiedzi przynajmniej niektórych polityków. Może „pojąłbym” ich istotę obecnego rozumienia bezpieczeństwa Polski i członkostwa w NATO. Ciągle myślę …
Nie zgadzam się…
z Panem Redaktorem Naczelnym, gdy w ostatnim zdaniu tekstu pisze, że „diabeł tkwi w szczegółach, a tych na razie nie znamy”. W przypadku rozmieszczenia broni jądrowej w Polsce nie może być żadnych eleganckich słów, zwrotów, by nikogo ani nie dotknąć a broń Boże urazić. Należy wszędzie, w każdej wypowiedzi stwierdzać jasno i zdecydowanie – NIE dla broni jądrowej w Polsce. Po pierwsze- mamy dostateczną, wręcz dobrą wiedzę o skutkach jej użycia. Czy nauka z Hiroszimy i Nagasaki to za mało? Czyżby wywietrzała z głów pokolenia 50+?, gdy uczono o tym w szkołach PRL. Dziś dyskusja o rozmieszczeniu tej broni w Polsce jest zabójcza dla obecnego pokolenia Polaków. Słowo- zabójcza, piszę z pełną świadomością i wyjaśniam. To pokolenie poprzez różne gry i zabawy komputerowe jest swoiście „obyte” z bronią, a szczególnie z zabijaniem, ze śmiercią! Po drugie – od ponad 30 lat bardzo ostrożnie, nad wyraz delikatnie uczymy i mówimy o tragedii, cierpieniach Japończyków w 1945 r. i latach późniejszych. Dlaczego tak jest- bo teraz „nie wypada powiedzieć”, że nasz obecny sojusznik, na masową skalę zabijał „atomem” ludzi! Wiem, że znacząca część Polaków, głównie z ówczesnej opozycji jest wręcz zakochana w USA. Widzi tylko samo dobro. Tak, trzeba i należy je widzieć w wielu wymiarach, np. badaniach i odkryciach naukowych na rzecz zdrowia i lecznictwa, kultury, techniki, itp. Czy trzeba tym samym „skrywać” niewyobrażalne cierpienia ludzi? Tu proszę się zastanowić – dlaczego są osoby, które godzą się na eutanazję? Bo cierpienie, ból jest nie do psychicznego i fizycznego zniesienia. Nie tylko uczciwość wymaga, by powiedzieć prawdę, że nie było żadnego strategicznego uzasadnienia dla zrzucenia bomb atomowych, może jedno – mężczyźni z Hiroszimy i Nagasaki nie zostali zmobilizowani do armii japońskiej. Użycie tej broni było zbrodnią! Czy należało na naukowe i „polityczne” potrzeby – podyskutujcie Państwo.
„Stabilizacja polityki bezpieczeństwa”
Czytelnie pragnę stwierdzić, że w tej dziedzinie Polska ma ogromne pole do działania, bez jakiegokolwiek odwoływania się do broni jądrowej. To, co dzieje się za wschodnią granicą – jak najszybciej skończyć. Co do tego chyba jesteśmy wszyscy zgodni. Pytanie jest – kiedy i jak? Odpowiedź pierwsza- jak najszybciej, nawet za tydzień, miesiąc! Jaki pierwszy krok – przerwać konflikt, usiąść do rozmów. Odrzucić wszelkie bajanie o „zwycięstwie” Ukrainy i jej w NATO.
Nie tylko 1000-letnia historia Polski uczy, że z agresorem, śmiertelnym wrogiem trzeba podjąć rozejm, usiąść do stołu pokojowego zażegnania konfliktu. To powinna uczynić Ukraina, do tego dążyć, dość wojny, dość ofiar! Słyszę coraz głośniej o zwycięstwie Ukrainy. Oby tylko NATO, Zachód nie popełnił błędu, „kalkulując pokonanie” Rosji. Oby nie skończyło się tylko na wymianie cisów jądrowych, tonący chwyta się brzytwy. Nie tylko w tym przypadku – politycy, także wojskowi powinni wiedzieć, że decyzje są NIEODWRACALNE. Raz użyta broń – skutków tj. śmierci nigdy nie da się cofnąć. Na tym polega też przewidywanie i odpowiedzialność. Myślenie, że zmarnowalibyśmy szanse na pokonanie, zniszczenie Rosji – jest utopią i zbrodnią.
„Musimy zdać sobie sprawę, że żyjemy w świecie, w którym konsekwencje naszego zachowania są o wiele większe niż kiedyś. Jesteśmy zaś tymi samymi małymi grzesznikami jak zawsze. Jednak w cywilizacji broni nuklearnej każda mała głupota może prowadzić dosłownie do końca świata. Nasza odpowiedzialność dzisiaj jest o wiele większa, gdyż skutki są większe” – pisze znany brytyjski uczony Norman Davies. Może tego nie rozumie USA, bez wojny u siebie?
Co Polska może uczynić
Jako członek NATO należało i należy stanowczo proponować rozmowy z Rosją na rzecz przerwania konfliktu. Nie spodobało się to Państwu – macie kwaśne miny? To przyjrzyjcie się dość dokładnie kto i jak realizuje nałożone sankcje na Rosję. Dlaczego przez wszystkich nie są egzekwowane wprost z aptekarską dokładnością – „mówi wam to coś”? Powiem wprost – na tej wojnie chcą zarobić, na szeroko rozumianym handlu, głównie bronią. Śmierć i cierpienie ludzi na Ukrainie to „uboczny produkt”. Ważne są dla medialnej propagandy, pokazywania Rosji jako zbrodniarza. Chwała nam Polakom za udzielanie niemal wszechstronnej pomocy uciekinierom.
Jako sąsiad Ukrainy, obok pomocy uchodźcom, powinniśmy nieustannie przekonywać do wystąpienia z inicjatywą przerwania konfliktu. Pomoc wojskowa prowadzi do eskalacji i ofiar. Kto wreszcie z decydentów zrozumie? Warto się zastanowić – czy rozmowy o przerwaniu walk są świadectwem słabości, czy mądrości i rozwagi? Troski o życie – może biskupi zabiorą głos!
Jako członek ONZ – pomóc jej agendom, np. Radzie Bezpieczeństwa, ochrony zdrowia (WHO), kultury (UNESCO) do podjęcia rozmów z Rosją. Udostępnić nasze obiekty do rozmów ONZ- Rosja! Także wobec OBWE. Sami i wspólnie z ONZ, NATO, UE, podejmować działania na rzecz przerwania konfliktu, zacząć usilnie nakłaniać do tego i Ukrainę i Rosję.
Pokój ponad wszystko!
Pojawia się pytanie, czy w obecnej sytuacji, powtórzenie inicjatyw- Planu Rapackiego, Gomułki, Jaruzelskiego w dzisiejszych realiach XXI wieku ma sens i ma szansę na realizację? Budowały nam uznanie i szacunek na arenie międzynarodowej. Polska, jako jeden z najbardziej poszkodowanych krajów i narodów podczas II wojny światowej ma moralne prawo i obowiązek, nad takimi inicjatywami poważnie się zastanowić. Przerażające dla przyszłości naszego narodu i państwa jest budowanie od wielu już lat cywilizacji wojny, a nie cywilizacji pokoju. Kto pamięta inicjatywę Edwarda Gierka – wychowanie dla pokoju – ONZ, 1974. Za 1,5 roku minie 50 lat.
Może Polska- powinna ponowić tę inicjatywę w ONZ, upowszechnić w każdy możliwy sposób, w Europie jak i świecie, zarówno w wymiarze politycznym, naukowym, jak i religijnym. Kłania się nauka Jana Pawła II – przebaczenie nie sprzeciwia się sprawiedliwości.
Nade wszystko zmienić myślenie historyczne u siebie. Wychowywać młode pokolenie dla wewnętrznego, narodowego pokoju, niwelować wszelkie źródła wzajemnej nienawiści, zemsty, wrogości, dekomunizacji i rozliczeń. Honorowania wyklętych – zbrodniarzy podziemia.
Bezpieczeństwo Polski
Polityka, działanie na rzecz spokoju za naszymi granicami to jedno. A drugie- inwestycje w nasz konwencjonalny potencjał obronny. Tu jeden przykład. Być może niektórzy z Państwa pamiętają, że byliśmy liczącym się producentem stacji radiolokacyjnych i systemów obrony przeciwlotniczej. Tu jedno nazwisko- prof. Jan Figurski(WAT), konstruktor z zespołem oficerów broni przeciwlotniczej, która jest na wyposażeniu naszego Wojska. Czy nie powinniśmy tej broni rozwijać, udoskonalać, a nie kupować np. koreańskie czołgi? Przecież konflikt za wschodnią granicą pokazuje potrzebę takiej obrony i broni. Dziś, gdy piszę ten tekst, słucham, że z 83 wystrzelonych przez Rosję rakiet, 43 zestrzelili przeciwlotnicy. To lekcja dla Polski- doskonalić „Langustę”, której konstruktorem jest Profesor. Zbudować silną, niepokonalną przeciwlotniczą i przeciwrakietową, przeciwpancerną obronę! Szacunek i poważanie dla Pana Profesora! Czy ta sugestia jest sprzeczna, nie przyczynia się do wzmocnienia wschodniej flanki NATO – Polski?
Instytut Jądrowy – Świerk
Złośliwe pytanie – czy dyskutować o „atomie”? Oczywiście! Tylko w celach pokojowych, dla potrzeb gospodarczych, energetyki jądrowej. Pisałem już poprzednio, potrzebna nam czy nie elektrownia jądrowa? I drugi ważny i wielki obszar – zdrowie.
14 czerwca 1958 r. o godz. 14.35, na sygnał premiera Józefa Cyrankiewicza, ruszył pierwszy w Polsce reaktor atomowy EWA (eksperymentalny, wodny, atomowy), w Instytucie Jądrowym w Świerku k/Warszawy. Reaktor zaoferowały nam władze ZSRR za cenę 15 mln dol. a po negocjacjach – 5,5 mln dol. (cały reaktor z uranowym wsadem). Był przykładem praktycznej realizacji zaleceń Konferencji w Genewie z 1955 r. w sprawie pokojowego wykorzystania energii atomowej. Był wykorzystywany przez blisko 40 lat, do lutego 1995 r., m.in. do badań struktur materiałów i produkcji promieniotwórczych izotopów, stosowanych w leczeniu nowotworów. Uruchomiony w 1974 r. reaktor MARIA, produkuje radioizotopy dla medycyny nuklearnej, do leczenia nowotworów. Tu wielki zasługi położył Pan prof. Stanisław Kuliński, w dziedzinie rozwoju polskiej bazy akceleratorowej, zarówno do badań podstawowych jak i zastosowań w medycynie, przemyśle i rolnictwie. Wielkie uznanie Panu Profesorowi, którego osiągnięcia zasługują na osobny tekst. Ale za 2 lata, w 2025 r. zakończy pracę. Co wtedy – pytanie kieruję do parlamentarzystów wszystkich opcji politycznych. Czy odpowiedź ze względu na zbliżającą się kampanię wyborczą i koszty zakupu „wsadu atomowego”, może i unowocześnienia – będzie dla nas wyborców – tajna? Lewica, ostatnio Pan Czarzasty (patrz w cytowanej Trybunie) mówi o wysokiej umieralności na nowotwory i geriatrii. Brutalnie pytam parlamentarzystów, także ze SKON- czy chcecie by rodzice, dziadkowie dożyli lat 80 i 90+, czy już nie są wam potrzebni? A sami też chcecie dożyć takiego wieku w zdrowiu – inwestujcie w medycynę. Wreszcie śmiało powiedzcie – w 2023 r. będzie 7 proc. na służbę zdrowia w budżecie, zamiast, jak „słuchy” niosą ponad 3 proc. na obronę narodową, w tym na „atomowe zachcianki” – Drogi Panie Michale Jach! Wystarczy nadal 2 proc. ale głównie, wyłącznie na broń i obronę konwencjonalną, w tym także przeciwatomową.
Polska „pierwszym celem Rosji” Alarm!
Z wypowiedzi szefa SKON, Pana Michała Jacha, Redaktor Naczelny Trybuny wnioskuje, że Polska dałaby USA „kawałek” terytorium, jedynie może wiedząc, co na nim jest! Stawia więc tezę – „oznacza to, że jako państwo jesteśmy pierwszym celem Rosji w wypadku eskalacji nuklearnej i jednocześnie oznacza, że nie możemy ich użyć według własnej woli”. Proszę, niech Państwo jeszcze raz przeczytają. Proszę o głębokie zastanowienie. Życzę dobrego samopoczucia.
Na koniec
Po napisaniu tego tekstu – w najnowszym Przeglądzie, nr 42, z 10-16.10. 22 przeczytałem publikację pt. „Nuklearna łamigłówka Putina” (prof. Wojciech Łuczak). Na postawione pytanie – „Co zrobi Ameryka, gdy Rosja odpali bombę atomową?” – b. dowódca wojsk NATO w Europie, czterogwiazdkowy generał Philips Breedlove odpowiada negatywnie. Dalej, w teoretyczno-praktycznym wywodzie „wyklucza atlantycką ripostę nuklearną”, choć „konwencjonalna byłaby druzgocąca dla Rosji”. Zachęcam Państwa Czytelników do wnikliwego przestudiowania – jak rzadko! Liczę, że nie poczują się dotknięci członkowie SKON, którym w kontekście mojego tekstu podkreślam słowa: „wyklucza atlantycką ripostę nuklearną”, ale „konwencjonalna byłaby druzgocąca”. Budujmy więc taki polski konwencjonalny potencjał. Wychowujmy dla pokoju.