8 listopada 2024

loader

Bez strachu o słupki

Wystąpienie Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na II Kongresie Forum Postępu, Warszawa 2017.

Witam wszystkich bardzo serdecznie! Nie sądzę, by Zbigniew Brzeziński myślał kiedykolwiek, że w trakcie Forum Postępu będziemy mieli chwilę, by go wspomnieć. On był odległy od lewicy w naszym rozumieniu, ale wspierał Demokratów amerykańskich, co na warunki amerykańskie jest bardziej lewicowe niż prawicowe. Miałem okazje po raz pierwszy go spotkać, jak byłem szefem polskiej socjaldemokracji i to, co profesora charakteryzowało to to, że był ciekawy ludzi. W związku z tym chętnie spotykał się także z osobami o odmiennych poglądach, zadawał, niektóre podchwytliwe, pytania. To, co go różniło od innych, to to że słuchał i był ciekaw opinii. A później pomógł nam, Polsce, mnie jako prezydentowi, kiedy staraliśmy się o wejście do NATO, co zakończyło się naszym członkostwem w 1999 roku. Jego rola jako lobbysty była nieoceniona. W Waszyngtonie i szczególnie w Kongresie znal wszystkich. A to w Kongresie musieliśmy przełamać opór, bo Kongres nie był całkiem przekonany, że należy rozszerzać NATO. I profesor robił to z ogromnym oddaniem, nie bacząc na fakt, że inny obóz rządzi w Polsce, że ja jestem Prezydentem, że Sojusz Lewicy Demokratycznej jest główną siłą rządową. I myślę, że to właśnie świadczyło o klasie jego jako osoby, a także o jego niepodważalnym patriotyzmie i przekonaniu, że nie ma dla niego dylematów, czy jest bardziej Amerykaninem czy Polakiem. Uważał, że nasze interesy w kwestiach strategicznych są bardzo bliskie, tożsame. Chcę jeszcze tylko wspomnieć sytuację, która bardzo go charakteryzuje. Mianowicie zaprosił mnie na swoje osiemdziesięciolecie, w jego domu w Waszyngtonie, i zaprosił także ambasadora Rosji i Niemiec, bo uznał, że jak będziemy rozmawiać o Polsce, to muszą być sąsiedzi. Było też kilku jego przyjaciół z Kongresu. My jesteśmy w Polsce przyzwyczajeni do poetyki urodzin, toastów, życzeń. Tam tego nie było, bo po krótkim wstępie profesora, który nas przywitał, rozpoczęło się seminarium naukowe o tym, co się dzieje w świecie. Zadawał pytania i moderował dyskusję. Gdybyście spytali, co jedliśmy i piliśmy, to nie pamiętam, ale gdybyście spytali, o czym rozmawialiśmy, to bym sobie przypomniał. Zaczął swoje powitanie od stwierdzenia, że przed osiemdziesiątką postanowił sobie zrobić przegląd medyczny. Przyszedł do żony i powiedział, że lekarze stwierdzili, że fizycznie jest w stanie dobrym, w stanie czterdziestolatka. A jego żona: a nie powiedział Ci ten doktor, że mentalnie jesteś w stanie takiego czternastolatka? W tej uwadze było dużo prawdy o profesorze – zachowywał młodzieńczą werwę, taką chłopięcą ciekawość, aktywność. I w tym naszym gronie powinniśmy zachować go w dobrej pamięci. Bo odeszła jedna z najwybitniejszych postaci pogranicza nauki i polityki, jaką w ostatnich latach mieliśmy, nie tylko w Polsce albo Stanach Zjednoczonych, ale w ogóle na świecie.
A teraz, jeśli można przejść do spraw, które nas przywiodły na spotkanie. Chcę podziękować Sławkowi Wiatrowi i dyrektorowi mojej fundacji Jurkowi Bilowi za ogromną pracę, którą wykonali, by Forum Postępu działało i rozwijało się. Chcę podziękować wszystkim, którzy uczestniczyli w organizacji spotkań, które miały miejsce w wielu miastach. Uważam, że to rzecz godna podziękowań a także kontynuacji, dlatego że żyjemy w trudnych czasach, sytuacja lewicy nie jest łatwa, i każda tego typu intelektualna inicjatywa programu, ale i społeczna, ponieważ łączy ludzi i daje nam okazje do spotkania, ma sens.
W swoim wstępie chciałbym się podzielić kilkoma uwagami. Chcę od razu przeprosić, gdyż nie będą one nadzwyczaj optymistyczne, prowadzące nas na jakieś szczyty i dające przekonanie, że oto wszystkie możliwości są przed nami otwarte. Bo, najkrócej mówiąc, sytuacja lewicy w Polsce jaka jest, to wiemy. Ale ta sytuacja lewicy w Europie, ona jest lepsza na innych kontynentach – Azji, Ameryce Łacińskiej, jest po prostu dość mizerna.
Ostatnie wybory francuskie pokazują upadek i groźbę całkowitego zniknięcia ze sceny politycznej socjalistów francuskich. Niewiele wróży, że partia pracy w Wielkiej Brytanii może odnieść sukces. A po pierwszej, uzasadnionej moim zdaniem nadziei, że efekt Martina Schulza, będzie działał i pomoże socjaldemokracji niemieckiej w odzyskaniu pozycji, trochę przygasł. Kolejne wybory landowe nie przyniosły sukcesów. Oczywiście nadzieję zachowujemy, ale bądźmy realistami. Sytuacja socjaldemokracji austriackiej tez nie jest łatwa. To są ciągle partie, które mają szansę na wygrywanie wyborów i władzy. Jesteśmy w tych czasach, w których lewica – szczególnie ta zorganizowana, która jest partnerem dla naszych środowisk lewicowych, także w Europie, przezywa kłopoty. Stąd potrzeba dyskusji i szukania pomysłów i odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje. I co zrobić, by ten program, sposób myślenia, wartości, którym sprzyjamy i które są fundamentem lewicowości docierały do jak najszerszych rzesz społeczeństwa. I to jest zdanie w warunkach polskich nadzwyczaj trudne.
Na tym tle kilka uwag wstępu.
Po pierwsze wydaje mi się, że w naszym myśleniu musimy przyjąć i zaakceptować pewną tezę, która nie jest łatwa, ale chyba jest trudna przede wszystkim do odrzucenia. Otóż: żyjemy tak naprawdę w XXI wieku, zmiana, która się dokonała i dokonuje na naszych oczach powoduje, że to wszystko, co znamy z przeszłości jest dobre i złe, ale jest już przeszłością. Dziś nie ma innego wyjścia, by – oczywiście czując fundament historyczny i nie rezygnując z naszego wspólnego dorobku – te programy obliczać na miarę wydarzeń i oczekiwań związanych z XXI w., który jest inny niż wiek poprzedni. Jest inny nie tylko dlatego, że dokonuje się zmiana i postęp, bo zmiana nie jest niczym specjalnym w historii cywilizacji. Tylko, że ta zmiana ma bezprecedensowe tempo, do którego trudno się zaadaptować. I ta zmiana w gruncie rzeczy ma ciągle nieznany horyzont. Można wręcz powiedzieć, że ta zmiana będzie trwała, będzie bardzo szybko i będzie jeszcze głębiej zmieniała to wszystko, do czego się przyzwyczailiśmy: struktury społeczne, sposób komunikowania się, system i sposób zorganizowania się politycznego itd. Istotne jest, by rozmawiając o postępie i przyszłości, wziąć to pod uwagę. Żadna recepta, którą znamy z historii, właściwie dzisiaj się nie sprawdzi. Trzeba szukać nowych pomysłów, sposobów komunikowania się. Gdyby się zastanowić, co z tego faktu kolosalnej zmiany, która się dokonuje, wynika dla środowisk lewicowych, to ja bym powiedział tak: po pierwsze, musimy zacząć poważnie rozmawiać, co ten postęp naukowo-techniczny, ta rewolucja technologiczna, przynosi z punktu widzenia konsekwencji społecznych i politycznych. Dziś nie ma żadnych wątpliwości, że to co się wydarzyło w ostatnich dwudziestu latach choćby, zmieniło na przykład strukturę społeczną. Dzisiaj odwolywanie się do starego podziału ideologicznego, klasowego, lub na lewicę-prawicę wydaje się mało skuteczne. Mamy do czynienia z podziałem, który trafniej można zdefiniować tak – co pokazują wybory nie tylko w Polsce, ale i w Stanach Zjednoczonych i Francji – że dziś mamy beneficjentów globalizacji, którzy potrafili się zaadaptować, oraz przegranych, outsiderów globalizacji, którzy występują przeciwko niej i głosują na partie populistyczne, którzy nie znajdują odpowiedzi. Widzimy to w Polsce i widzimy gdzie indziej. Czyli pierwszy podział to podział, na tych którzy przegrali i na tych, którzy wygrali. Mówiąc globalizacja, upraszczam, mówię o ostatnich dwudziestu latach postępu.
Drugi podział, który również tego dotyczy i który bardzo determinuje, moim zdaniem, sposób komunikowania się politycznego, to jest podział na to, co jeden z uczonych amerykańskich wskazał, na społeczeństwo digital native, czyli tych, którzy są już dziećmi świata cyfrowego, i digital immigrant, czyli pokolenie, do którego ja należę, czyli tych, którzy korzystają z tych urządzeń i możliwości. Ale to przecież nie jest nasz świat, to nie jest coś, co wypełnia całkowicie nasze zachowania. Oczywiście dzisiaj jeszcze te relacje miedzy dziećmi swata cyfrowego a tymi imigrantami są bezpieczne, pół na pół. Ale przecież za 10 lat to już będzie 60 do 40, albo 70 do 30. Świat wyraźnie przechodzi w ręce dzieci swata cyfrowego. I to jest również zdanie dla partii politycznych i ruchów społecznych, jak z nimi rozmawiać, bo stary system rozmowy się nie sprawdzi.
Trzeci podział – który wyraźnie widać i jest eksploatowany w sposób nie do zaakceptowania w Polsce, kraju o homogenicznej strukturze społecznej, ale już na przykład we Francji ten podział jest rzeczywistym problemem – to podział na „swoich” i „obcych”. Czyli tych, którzy stanowią trzon społeczeństwa tradycyjnego, i tych przyjezdnych, których najłatwiej obwinić o wszystkie kłopoty. I, mówiąc wprost, wydaje mi się, że dzisiaj, opracowując programy, jak docierać do wyborców, ten podział, który w wielkim skrócie przedstawiłem, jest o wiele bardziej istotny niż tradycyjne podziały na klasę robotnicza, wiejską itp.
Druga kwestia, którą chcę jeszcze poruszyć, to jest pytanie o systemy polityczne, o to, w jaki sposób to organizować. Otóż, obserwując to wszystko, co dzieje się na naszym kontynencie, mam wrażenie, a nawet pewność, że doszliśmy do takiego momentu, w którym mówienie, że przezywamy kryzys tradycyjnej demokracji liberalnej, jest przesadą. Jak patrzymy na mapę swata, to krajów, społeczeństw, które przyjęły wartości świata demokratycznego, jest więcej niż kiedykolwiek. Ale jeżeli patrzymy na nasz region, Europę, z której te wartości wypływają, to wyraźnie widać, że instytucje demokracji liberalnej są w kryzysie. Dotychczasowa metoda komunikowania się, rozmowy, wyczerpuje się. Ja stawiam tezę, która – z pewnym niepokojem, bo widzę tutaj przewodniczących partii politycznych, którym życzę jak najlepiej i partiom też, mówi, że czas partii politycznych w dotychczasowym rozumieniu na naszych oczach się kończy. Przechodzimy w stronę efemerycznych i bardziej zorganizowanych ruchów społecznych i partie polityczne mogą być istotnym uzupełnieniem tej struktury, ale nie wydaje mi się, żeby wobec tego pokolenia cyfrowego można było dzisiaj sądzić, że można ich przyciągnąć, włączyć do struktury partyjnej. Mam co do tego zasadnicze wątpliwości, o czym świadczy żywy eksperyment, który dzieje się na naszych oczach. I to jest Francja, gdzie tradycyjne partie, które od kilkudziesięciu lat porządkowały scenę polityczna, znalazły się w tarapatach. A w krótkim czasie, ruch, który oczywiście ma swojego wyrazistego lidera i odpowiedział na antypartyjne i antyestablishmentowe nastroje, zdobył pozycję Prezydenta, może zdobędzie większość parlamentarną. To jest zjawisko, które, obawiam się, może być nieodwracalne. I to stawia zasadnicze pytanie przed partiami: co robić? Trzymać się tego co jest, czy szukać nowego sposobu na rozwój, poprzez włączanie się do szerszych ruchów społecznych, które nie są aż tak programowo zorientowane, ale tworzą jednak wspólne emocje?. Z tym związana jest kwestia komunikowania się. Tradycyjne sposoby komunikowania się politycznego z elektoratem już się wyczerpują. Debaty, długie artykuły, dyskusje… To ma sens, wielki sens dla naszego grona. Natomiast w tym młodszym pokoleniu może nie mieć sensu.
Pamiętam swoje spotkanie ze studentami amerykańskimi, gdzie tłumaczyłem im, że nie da się przez twitter przedstawić dojrzałą koncepcję polityki zagranicznej czy społecznej. I jeden ze studentów, bez zażenowania, odpowiedział tak: „Panie prezydencie, dlaczego twitter? Niech Pan używa facebooka”. Więc dylemat jest dziś taki: czy twitter czy facebook? Ale zauważcie fenomen, który się zdarzył i stawia pod znakiem zapytania dotychczasowe formy komunikowania się. W Polsce debaty prezydenckie wygrał Bronisław Komorowski, prezydentem został Andrzej Duda. W Ameryce trzy prezydenckie debaty wygrała Hillary Clinton, prezydentem został Donald Trump. Stawiam tezę, że nie oznaczają one za wiele i nie odgrywają za dużej roli. I to jest ten moment, w którym jesteśmy. Coś na naszych oczach się nieodwracalnie zmienia.
Ale żeby coś jednak pozytywnego też zaproponować. W moim przekonaniu, jako ruchy lewicowe i postępowe, my mamy pewien zakres praw, które są ciągle aktualne i które będą mogły odegrać role w naszych kontaktach z wyborcami, społecznościami. Pierwsza, to musimy dokonać wielkiego wysiłku intelektualnego i powiedzieć, co zrobić, aby ten postęp naukowo-techniczny, ta wielka rewolucja, miała swój społeczny, pozytywny wymiar. Po pierwsze, musimy te zjawiska obserwować i dążyć do tego, by znaleźć pozytywne odpowiedzi. Dam przykład – za moment będziemy mieli prawdopodobnie eksplozję tak zwanej sztucznej inteligencji, co oznacza, że prawdopodobnie około 60 proc. ludzi dziś zatrudnionych w administracji publicznej i bankowości nie będzie do niczego potrzebnych. Te komputery będą potrafiły rozmawiać z klientami, będą to robiły 24 godziny na dobę, nie zdenerwują się, nikogo nie obrażą, nie pomylą się w rachunkach, będą działały na czas. To jest wielka rzecz, by nadać temu postępowi pewien wymiar etyczny, człowieczy i sądzę, że to jest zadanie sil progresywnych. Żeby zgodzić się na to, że te nieodwracalne procesy, mają jednak czemuś służyć i pomóc w rozwiązywaniu problemów, przed którymi ludzkość stała i stoi, jak nierówności, bieda, zagrożenie środowiska.
Druga rzecz to globalizacja. Globalizacja, w moim przekonaniu, jest także zjawiskiem nieodwracalnym. Populiści, którzy są dziś przeciwko globalizacji, działają trochę na zasadzie zawracania kijem Wisły. Nawet jeżeli przyjąć, że w najważniejszych krajach świata populiści na czas jakiś zapanują, to oni co najwyżej mogą ten proces nieco spowolnić, przy wielkich kosztach i ryzyku doprowadzić do tego, że niektóre procesy nie będą tak szybko szły. Ale to nie zmieni faktu, że globalizacja będzie miał swój dalszy ciąg. Co powinny w związku z tym robić siły progresywne, postępu, lewicowe? To, co kiedyś staraliśmy się robić, jak walczyliśmy o socjalizm z ludzką twarzą. To dziś pora na walkę o globalizacje z ludzką twarzą. Globalizację, która będzie spełniała podstawowe oczekiwania społeczne, która nie będzie pogłębiała negatywnych zjawisk, z którymi mamy do czynienia.
Kwestia następna, która pozostaje niezwykle aktualna, i która moim zdanie powinna być jednym z motorów działania nowoczesnej lewicy, to jest walka z nierównościami społecznymi i ekonomicznymi. One w ostatnim czasie wzrosły. I to jest nawiązanie do tradycyjnego kanonu wartości lewicowych, a nierówności są tym tematem, który nie może zniknąć. To nie może być tylko powiedzenie, że jesteśmy przeciw. To musi być oparte o pewien konkret, jak np. bardziej sprawiedliwy system podatkowy, troska o zapewnienie miejsc pracy, szczególnie dla młodych ludzi. Mało tego, nierówności społeczne nie oznaczają tylko kwestii fiskalnych czy podatkowych. One oznaczają np. równość czy sprawiedliwość dostępu do służby zdrowia i edukacji, możliwość wyrywania ludzi z patologicznych środowisk. To jest kwestia postępu, który dokonuje się wobec zacofanej prowincji czy regionów. A więc to też jest niezwykle istotne.
Kolejne dwa, już ostatnie tematy, ważne do rozpatrywania przez współczesną lewicę. To jest kwestia dokończenia emancypacji kobiet, tego procesu, który świat zawdzięcza w dużej mierze środowiskom postępowym, lewicowym. On jest niedokończony w świecie – jeżeli spojrzymy na niedostatki edukacji kobiet w Afryce czy Azji – ale w Europie też. To jest kwestia dostępu do edukacji, macierzyństwa, które nie niszczy szans zawodowych, walki z przemocą wobec kobiet i ich wykorzystywaniem. To jest cały zestaw spraw, który musi być na sztandarach lewicowych. I to dokończenie emancypacji nie jest zadaniem na jedną kadencję. Moim zdaniem to jest proces, z którym świat będzie się borykał dziesiątki lat i ktoś mu się tego podjąć. Nie ma powodów oddawać wyłącznie środowiskom feministycznym czy genderowym, lecz to jest kwestia, która powinna być jednym z filarów działania postępowej lewicy w cywilizowanej, rozwiniętej, bogatej Europie.
Ostatnia kwestia, która moim zdaniem również jest zjawiskiem nieodwracalnym, i która także musi mieć swoją pozytywną postępową odpowiedź, to kwestia migracji. Procesy demograficzne mają swoja inercję, która oznacza, ni mniej ni więcej, że w ciągu najbliższych dziesiątków lat nic się tutaj nie zmieni. To oznacza, że będziemy mieli starzejące się, zamożne społeczeństwa w Europie czy w świecie (Polska też już do nich należy), a z drugiej strony będziemy mieli demograficzny boom np. w Afryce. To oznacza, że świat jest skazany na multikulturowość, multireligijność, otwartość. I tego nie zatrzymamy. Możemy wprowadzić tu najwięcej elementów cywilizowania tego procesu. Kontrola zewnętrznych granic, lepsze informacje, kto przyjeżdża, odsiewanie bandytów i kryminalistów. Na marginesie, wszystkie działania kryminalne związane z procesami migracyjnymi, mają swoje źródła w zamożnych społeczeństwach europejskich. Żadna mafia nie jest wyłącznie mafią zewnętrzną. Wszystkie mafie mają swoje oparcie w starych, tradycyjnych Europejczykach.
Skoro zjawisko migracji jest zjawiskiem nieodwracalnym, więcej ono będzie ekonomicznie i społecznie użyteczne i oczekiwane także w Polsce. Dlatego że starzejące się społeczeństwo i mobilne (2 mln Polaków wyjechało za granicę po wejściu do Unii Europejskiej, przyjechali Ukraińcy, ale ich niedługo może być mało, szczególnie po daniu szans na ruch bezwizowy, będziemy musieli szukać gdzie indziej) i polska gospodarka będzie tych przyjezdnych wymagała. Choćby po to, by zapełnić luki w systemie opieki nad starymi ludźmi itd.
Dziś ten temat jest zawłaszczony przez populistów, którzy działają wobec innych sil na zasadzie takiego szantażu bezpieczeństwa, szantażu strachu. W Polsce przybiera to karykaturalny wymiar, dlatego że Polska jest krajem, gdzie rząd walczy z emigrantami, nie mając emigrantów, uchodźców ani przyjezdnych. Zgadzam się tu z Cimoszewiczem – nas to degeneruje moralnie, jeżeli mówimy, że nie jesteśmy w stanie przyjąć 7 tysięcy osób w kraju, gdzie jest 3,5 tysiąca gmin i 10 tysięcy parafii. To pokazuje bezmiar hipokryzji w naszej debacie. To nie zmienia faktu, że temat migracji, otwartości i multikulturowości musi być jednym z najlepiej przemyślanych przez środowiska postępowej lewicy. Dlatego że to będzie istniało. Mało tego, w tym szantażu, o którym zacząłem mówić, jest bardzo niebezpiecznie ustawiona linia podziału, ponieważ dzisiaj – i to robią wszystkie siły populistyczne, to jest język pani Le Pen we Francji, to jest ostatnie wystąpienie pani Szydło w polskim Sejmie – to jest koncepcja, że jeśli jesteś za otwarciem się na uchodźców, to jesteś przeciwko bezpieczeństwu państwa. To jest bzdura, ale tak to jest dzisiaj przedstawione. My jesteśmy za bezpieczeństwem kraju i obywateli, a wy nas wiedziecie do awantury i nieszczęścia… Rozmawiając o migracji, zjawisku – w moim przekonaniu – nieuchronnym, trzeba się zastanowić, co zrobić, by mieć tę kontrolę zewnętrzną, aby walczyć ze zjawiskami kryminalnymi czy terrorystycznymi. Ale także trzeba się zastanowić nad rzeczą dużo bardziej poważną – co zrobić, żeby w kraju, do którego uchodźcy przyjeżdżają, zapewnić im asymilację, ale bez utraty tożsamości? To jest zadanie na Nagrodę Nobla. Jak pogodzić te 2 elementy: zachowanie tożsamości i asymilacji. Te tematy muszą nam towarzyszyć.
Przed nami ogrom pracy, ponieważ nad żadną z tych kwestii, które ledwo tutaj zasygnalizowałem, nie ma przygotowanych odpowiedzi. Na szczęście te dyskusje nie toczą się tylko w Polsce, ale też w Europie, toczą się w środowisku socjalistów, socjaldemokratów europejskich. Niektóre z tych rozmów są całkiem zaawansowane. Mamy też tu swoją lekcję do odrobienia, powinniśmy wnieść swój wkład. Oczywiście te kwestie na poziomie bardzo ogólnym powinny być przełożone na odpowiedzi na nasze bieżące potrzeby polityczne, naszą sytuację. Apeluję na koniec do koleżanek i kolegów, którzy zajmują się polityką nie tak z boku: skorzystajcie z czasu, który generalnie nie jest dobry, ale jak wszystko na świecie złe, ma pewien element nadziei. Otóż, jesteście w opozycji i nie sądzę, by groziło wam szybkie przejęcie obowiązków rządzenia i władzy, i to jest przykre i smutne, ale daje okazję, by o tym na poważnie pomyśleć. Bez ograniczeń, że jutro, pojutrze, trzeba to będzie wykonywać. I bez tego strachu, jak to się odbije na naszych słupkach. Dlatego że te kwestie, moim zdaniem, uczciwie podniesione, intelektualnie przemyślane i przedstawianie opinii publicznej, będą budować was autorytet i prestiż. I będą budować was jako formację polityczną, która naprawdę wszystko to przetrawiła i wie, co zrobić w kwestiach nieuchronnych, przy dużym poziomie niepewności i chaosu na świecie.
Dziękuję organizatorom tych forów za ich wysiłek, a jednocześnie proszę polską lewicę, by tę lekcję domową odrobiła, nie czekając i żebyśmy mogli rzeczywiście zaproponować w niedługim czasie program dojrzały, rozumny, który da szansę środowiskom postępowym, lewicowym odzyskanie autorytetu.
Dziękuję bardzo!

trybuna.info

Poprzedni

Miażdżący raport

Następny

Kosowo wybrało