6 listopada 2024

loader

Byłem wiotkim młodzieńcem

Ze ZBIGNIEWEM LESIENIEM rozmawia Krzysztof Lubczyński.

Krzysztof Lubczyński: Jak zaczęła się Pana droga do aktorstwa?

Zbigniew Lesień: Najpierw był udział w zespole big-bitowym „Błękitne Cienie”, przez analogię do „Niebiesko-Czarnych” czy „Czerwonych Gitar”, więc zdobyłem obycie estradowe. Udział w teatrzyku przy pomaturalnej szkole hotelarskiej dał mi wstępne otrzaskanie z aktorstwem, które już w sobie czułem. Wszystko to we Wrocławiu. No i zaraz potem myśl, żeby zdawać do szkoły filmowej w Łodzi, gdzie dostałem się za drugim razem. Miarą tego, jak byłem niezorientowany w realiach życia było to, że nawet nie wiedziałem, że po nieprzyjęciu po zdanym egzaminie można było złożyć odwołanie. Dlatego straciłem rok być może.

Jak Panu było w legendarnej szkole łódzkiej?

Moim najważniejszym pedagogiem była profesor Maria Kaniewska, także reżyserka i epizodycznie aktorka. Obok szkoły, blisko ulicy Targowej, był bar „Zakąska”, gdzie często bywaliśmy i gdzie założyliśmy studencki kabaret „Grupa Monterska”. Kaniewska została naszym honorowym prezesem, a ja prezesem formalnym i rzeczywistym, dzięki czemu przeszedłem z panią profesor na „ty”. Po ukończeniu studiów zaangażowałem się do Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu, gdzie działała Alina Obidniak i gdzie zagrałem Sawę w „Śnie srebrnym Salomei” Słowackiego, za którą otrzymałem nagrodę. Potem Iza Cywińska zaangażowała mnie do Kalisza, na etat i wtedy spotkałem tam takich artystów jak Helmut Kajzar czy Maciek Prus, intelektualista okularnik w tym swoim szarym, wyciągniętym swetrze do kolan. Potem powróciłem do Wrocławia, z myślą, że na krótko, bo nie chciałem tu zostać, ale w końcu zostałem i tam zdobyłem większość tego, co udało mi się w zawodzie. Jednak pierwszym moim reżyserem w teatrze był Tadeusz Minc, z którym spotkałem się po raz pierwszy w Łodzi w jego „Kordianie” w 1969 roku i o którym chcę później powiedzieć kilka zdań.

Dziś Kalisz jest teatralnym miastem z uwagi na głośne Kaliskie Spotkania Teatralne, a jak było wtedy?

Kalisz, mimo że nie jest klasycznym miastem inteligenckim, jak Warszawa czy Kraków, to od dwustu lat teatralne miasto, z ciekawymi tradycjami i chłonną publicznością.

A jaki jest Wrocław jako miasto teatralne?

To było przede wszystkim miasto Grotowskiego, który bardzo na nie promieniował swoją osobowością. Niestety, zrodził też setki epigonów w całym kraju, którzy mnie osobiście tylko zniechęcają do teatru. Co do Tadeusza Minca, to był wspaniałym artystą, genialnym reżyserem, który w najmniejszym stopniu nie dbał o swoją publicity, czyli jak się dziś mówi – o piar. A pracował z największymi, w tym z Eichlerówną, Łomnickim i był przez nich bardzo ceniony. Miał ogromną wiedzę, był świetnym analitykiem, a jednocześnie fantastycznie czuł scenę. Podobnie wybitnym, a też zapomnianym reżyserem był także nieżyjący Witold Zatorski. Kiedy zostałem dyrektorem teatru w Kaliszu, zaprosiłem Minca do współpracy.

Jak Pan zamyślił i jak Pan zrealizował swoją dyrekturę w Kaliszu w latach 1991-1994?

Zależało mi na preferowaniu klasyki, więc zacząłem od muzycznego spektaklu „Krakowiaków i górali” według patrona teatru, Bogusławskiego. Przy realizacji pomagała mi Barbara Fijewska, siostra wielkiego aktora Tadeusza Fijewskiego, była asystentka Leona Schillera. Wystawiłem też „Szewców” Witkacego, „Czarownice z Salem” Millera, „Sztukmistrza z Lublina” Singera, „Lot nad kukułczym gniazdem” O’Caseya. Zapraszałem ciekawych reżyserów, Minca właśnie, Jacka Bunsha, wnuka znanego pisarza powieści historycznych, Adama Bunscha, autora m.in. „Wawelskiego wzgórza”, który miał adres na Wawelu, czy Szymona Szurmieja, u którego zagrałem Jaszę w „Sztukmistrzu”. Otworzyłem też małą scenę, gdzie robiliśmy rzeczy bardziej ambitne, małoobsadowe. Teatr cieszył się powodzeniem u publiczności. I zostałbym tam, w Kaliszu, gdyby mnie prezydent Bohdan Zdrojewski, późniejszy minister kultury, nie ściągnął do Wrocławia.

Wrocław, poza teatrami, to także niegdysiejsza Wrocławska Wytwórnia Filmowa, która chyba już nie istnieje…

Zostały jakieś resztki. Żal mi tej wytworni, która mieściła się w halach wybudowanych na wystawę Ziem Odzyskanych. To była wytwórnia, w której pracowali choćby Sylwester Chęciński czy Staszek Lenartowicz, u którego zagrałem w 1967 roku epizod marynistycznym filmie przygodowym „Cała naprzód”, ze Zbyszkiem Cybulskim w roli głównej. Tam Marek Piestrak, „polski Spielberg”, a może „polski George Lucas”, kręcił przygody pilota Pirxa według opowiadań Lema, z dużym jak na owe czasy i na polską kinematografię rozmachem, dzięki koprodukcji z kinematografią radziecką. Zagrałem w nim pilota Johna Caldera, członka załogi „Goliatha”.

Dzięki tej wytwórni, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wrocławscy aktorzy stali się ogólnokrajowymi…

Choćby Iga Mayr, Igor Przegrodzki, Emir Buczacki, , Wiktor Grotowicz, Edek Lubaszenko, Ferdynand Matysik, także Halina Buyno-Łoza, Maria Zbyszewska, matka Mariusza Benoit i Eliasz Kuziemski, pamiętni z ról w „Samych swoich”, czy Edwin Petrykat, aktor Kazimierza Brauna w Lublinie i Wrocławiu, który w końcu odszedł z zawodu.

Z Braunem się Pan zetknął?

Tak, ale ani styl ani atmosfera jego teatru mi nie odpowiadały, ja byłem ze szczerej szkoły Izy Cywińskiej. Kazik lubił teatr eksperymentalny, hermetyczny i coś nawet u niego zagrałem.

Jak Pan wspomina współpracę z Józefem Skwarkiem, pamiętnym Adasiem Cisowskim z pierwszej ekranizacji „Szatana z siódmej klasy” z 1960 roku w reżyserii Marii Kaniewskiej?

Świetny aktor, reżyser, dyrektor wielu teatrów krajowych i miły kolega, natomiast rzeczywiście jego tak dobrze zaczęta kariera filmowa nie miała kontynuacji.

Które ze swoich ról, poza Sawą, ceni Pan najbardziej?

Przede wszystkim, Horodniczego w „Rewizorze” Gogola, wyreżyserowanym we Wrocławiu w 1997 roku przez Rosjanina Siergieja Desnitskiego z moskiewskiego MChatu.

Zagrał Pan też, trochę wbrew swoim warunkom, Poetę w „Weselu” Wyspiańskiego w reżyserii Igora Przegrodzkiego, w 1981 roku…

Igora, mojego przyjaciela, wspaniałego aktora w najlepszym starym stylu, o fantastycznej, kryształowej dykcji i intonacji. To pan pewnie ma na myśli moje obecne warunki, zdecydowanie charakterystyczne, ale trzydzieści trzy lata temu byłem niemal wiotkim młodzieńcem.

A z ról filmowych, które Pan sobie ceni?

Najciekawiej wspominam rolę Andrzeja w filmie Janusza Kijowskiego „Indeks” z 1977 roku, zaliczanego do „kina moralnego niepokoju”, z Krzysiem Zaleskim w roli głównej. To jest film o Marcu 1968, a że ja jestem rocznik 1947, więc to był dla mnie film pokoleniowy. Śpiewam tam nawet fragment obrazoburczej, buntowniczej ballady Okudżawy. Maluśkim epizodzikiem zadebiutowałem w głośnym filmie Henryka Kluby „Słonce wschodzi raz na dzień”. Pojawiłem się też jako niemiecki sołdat, w kręconym we Wrocławiu w 1968 roku odcinku 11 „Stawki większej niż życie”, pod tytułem „Hasło”, gdzie nawet miałem okazuję zamienić na planie kilka zdań z samym Stanisławem Mikulskim. Tam poznałem też czarującego Lonka Pietraszaka, z którym potem zagrałem w „Menedżerze” Rydzewskiego.

Na czym Pan obecnie pracuje?

Mam plan realizacji pewnego przedstawienia telewizyjnego, ale nie wyjawię szczegółów, bo chcę zapeszyć, a i tak wszystko idzie do tej pory jak z kamienia. Sięgam też jednak coraz częściej pamięcią w przeszłość. Niedawno w pewnej rozmowie uświadomiono mi, że z całej ekipy aktorskiej zrealizowanego w 1988 roku filmu przygodowego „Klątwa Doliny Węży” Marka Piestraka, żyję tylko ja, który tam zagrałem Noireta. Krzyś Kolberger, Igor Przegrodzki, Ewa Sałacka, Romek Wilhelmi i Zyga Bielawski – jak to się brzydko mówi – poszli „do piachu”. Tylko o mnie jakoś kostucha zapomniała.

Dziękuję za rozmowę.

Zbigniew Lesień – ur. 8 lutego 1947 w Oleśnicy, aktor i reżyser. Absolwent Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi ( 1971). Występował na deskach Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu (1970–1973), a w latach 1991–1994 był dyrektor naczelny i artystyczny tej sceny oraz na scenach teatrów wrocławskich: Współczesnego im. Edmunda Wiercińskiego (1973–1975; w latach 1994–1998 także dyrektor naczelny i artystyczny), Polskiego (1975–1987) i Rozrywki (1987–1991, artystyczny).
Ważne i nagrodzone teatralne: Sawa w śnie srebrnym Salomei” J. Słowackiego (1970), „Zbyszko w „Moralności pani Dulskiej” (1970), Puczymorda w „Szewcach” Witkacego (1971), Ferdynanda w „Burzy” W. Szekspira (1971), Reichsgraf w „Janulce, corce Fizdejki” Witkacego (1972), Niedymski w „Worcellu” A.M. Marczewskiego (1975), Biskup Pandulf w „Ślubie” W. Gombrowicza (1976), Leon w „Wielkim człowieku do małych interesów” A. Fredro (1976), Rozenkranc w „Hamlecie” W. Szekspira (1977), Poniński, Kozak, Sadyk w „Koczowisku” T. Łubieńskiego (1979), Tezeusz w „Śnie nocy letniej” W. Szekspira (1980), Oront w „Mizantropie” Moliera (1981), Aryst w „Fircyku w zalotach” F. Zabłockiego (1982), Judasz w „Żegnaj Judaszu” I. Iredyńskiego (1983), Kreon w „Antygonie” Sofoklesa (1984), Maciej w „Vatzlawie” S. Mrożka (1986), Jasza w „Sztukmistrzu z Lublina” I.B. Singera (1993), McMurphy w „Locie nad kukułczym gniazdem” (1993), Martin w „Łysej śpiewaczce” E. Ionesco (1994), Saul Fitelberg w „Doktorze Faustusie” T. Manna (1999). W Teatrze Telewizji m.in. w „Nocach i dniach” M. Dąbrowskiej w reż. Izabelli Cywińskiej (1971), „Eryku XIV” A. Strindberga w reż. M. Prusa (1972), „Płaszczu” M. Gogola w reż. I. Cywińskiej jako Afroditow (1973), w „Aferze mięsnej” J. Dymka i R. Mellera w reż. J. Dymka (2007) czy „Operacji Reszka” W. Kuligowskiego w reż. Ewy Pytki (2010). Role filmowe m.in. w „Uciec jak najbliżej” J. Zaorskiego (1972), „Blizna” K. Kieślowskiego (1976), „Milioner” S. Szyszko (1977), „Test pilota Pirxa” M. Piestraka (1978), „Konsul” M. Borka (1989), „Ostatni prom” W. Krzystka (1989), „Powrót Wilczycy” M. Piestraka (1989) Występował w licznych serialach, m.in. „Najważniejszy dzień życia” (1974), „Gazda z Diabelnej” (1979), „Strachy” (1979), „Hotel Polanów” (1982), „Przyłbice i kaptury” (1985), „Blisko, coraz bliżej” (1986), „Pogranicze w ogniu” (1991), „Świat według Kiepskich” (2000–2011), „Na dobre i na złe ( (2002–2003), „Fala zbrodni” (2004) .Pierwsza miłość (serial telewizyjny) (2004–2011), „Daleko od noszy” (2008), „Ojciec Mateusz” (2010). Uczestniczył też w pewnym okresie we wrocławskiej grupie kabaretowej Jana Kaczmarka.

trybuna.info

Poprzedni

I po WROSTJA

Następny

Stojące metro