9 grudnia 2024

loader

CETA korzystne dla korporacji, szkodliwe dla społeczeństw

O konsekwencjach umowy CETA (Comprehensive Economic and Trade Agreement) rozmawiamy z dr Rolandem Zarzyckim, ekspertem ekonomiczno-politycznym

Czym właściwie jest CETA?

W obecnym kształcie polityka inwestycyjna i handlowa Unii Europejskiej jest kształtowana przez Komisję Europejską, która ma mandat do reprezentowania wszystkich krajów członkowskich. W tym momencie prowadzi ona negocjacje z różnymi krajami i podmiotami, w tym ze Stanami Zjednoczonymi i właśnie z Kanadą. CETA jest porozumieniem inwestycyjno-handlowym z tym ostatnim państwem. Ta umowa jest negocjowana od kilku lat, jest bardzo kompleksowa, mówi się nawet o umowach inwestycyjnych nowej generacji, bo obejmie ona bardzo wiele sfer życia. Poczynając od rolnictwa i żywności, przez kosmetyki, ale także np. prawodawstwo dotyczące praw autorskich. Jej tekst jest już dostępny w internecie, pojawia się pytanie, czy zostanie ratyfikowana.

Jakie będą jej konsekwencje?

Mam bardzo mocne stanowisko w tej sprawie, ale zacznijmy od plusów. Cała umowa, podobnie jak TTIP negocjowane z USA, jest motywowana przede wszystkim tym, aby jeszcze bardziej otworzyć rynek, jeszcze bardziej zliberalizować przepisy, doprowadzić do jeszcze większego zniesienia różnych barier taryfowych i pozataryfowych w handlu między Kanadą i Unią Europejską, dzięki temu napędzić gospodarkę. To taki sztandarowy cel.
Drugi jest taki, żeby uprościć prawodawstwo, znieść podwójne przepisy, które podwajają koszta. Wśród zysków tej umowy wymienia się także geopolityczne, czyli sam fakt zbliżenia handlowo-inwestycyjnego Unii, Kanady i USA.
Jeśli chodzi o zastrzeżenia, to przede wszystkim niejawność negocjacji i ich niedemokratyczny charakter. Mieszkańcy, organizacje pozarządowe i nawet politycy poszczególnych krajów członkowskich nie są dopuszczeniu do dyskusji na temat zapisów tej umowy. Drugi zarzut to wprowadzenie tzw. trybunałów inwestycyjnych. Zarówno TTIP jak i CETA zawierają zapisy dotyczące rozstrzygania sporów inwestor przeciw państwu. Mówiąc ogólnie, są one bardzo niekorzystne dla Unii i w szczególności dla Polski. Dają korporacjom olbrzymie narzędzie, aby pozywać kraje członkowskie i całą Unię w ramach tej umowy. Podpisując ją blokujemy sobie demokratyczną kontrolę nad tym, w jaki sposób chcemy robić inwestycje z Kanadyjczykami. Co bardzo istotne, 82 proc firm amerykańskich działających na globalnym rynku, ma swoje filie w Kanadzie. To oznacza, że podpisując umowę z Kanadą, to tak jakbyśmy podpisywali umowę ze Stanami Zjednoczonymi, bo firmy amerykańskie będą jej beneficjentami.
Trzeci i główny argument przeciw CETA to deregulacja rynku. Oczywiście są pewne sensowne elementy, jak zniesienie podwójnych przepisów, ale w większości ta deregulacja będzie dotyczyła zniesienia barier w takich wrażliwych kwestiach jak rolnictwo. Będziemy musieli podporządkować się presji korporacji, które będą chciały produkować taniej, bez poszanowania praw pracowniczych, które obowiązują w Unii, bo CETA da taką furtkę, aby je obchodzić.
Zwracam też uwagę, że ten główny atut umowy, czyli napędzenie gospodarek UE i Kanady wydaje się wątpliwy. Po pierwsze dlatego, że poziom ceł już obecnie jest bardzo niski i nie spodziewamy się żadnego wzrostu. Po drugie, wiele modeli które miały szacować jaki będzie wzrost, pokazuje że będzie on na bardzo niskim poziomie, a i to przy bardzo optymistycznych założeniach. Mamy też niezależne badania, które pokazują, że ostateczny bilans podpisania tej umowy będzie negatywny. Oczywiście handel i inwestycje na linii Kanada – Unia się napędzą, ale odbędzie się to kosztem innych rynków i partnerów.
Można mówić, że żadna ze stron nie ma racji, że to są spekulacje. Ale spójrzmy w takim razie na konsekwencje umowy NAFTA, która obowiązuje od przeszło 20 lat. Meksyk, Kanada i Stany Zjednoczone zliberalizowały swoje rynki i efekt jest taki, że na rynku meksykańskim zniknęło kilkaset tysięcy miejsc pracy, drobni rolnicy stracili swoje pola, ceny które na początku spadły już po kilku latach na skutek dumpingu wzrosły ponownie i to powyżej poziomu który był na początku. Negatywne skutki dotknęły wszystkich trzech krajów, bo nie było tak, że Amerykanie i Kanadyjczycy zyskali a Meksykanie stracili. Zyskały korporacje ze wszystkich trzech krajów, natomiast społeczeństwa straciły.

Czym wytłumaczyć brak radykalnego sprzeciwu rządów krajowych?

Zarówno korporacje amerykańskie, kanadyjskie jak i europejskie przeznaczają gigantyczne pieniądze na lobbing w tym obszarze. Są całe instytuty badawcze, finansowane po to, aby produkować raporty wykazujące korzyści z CETA i TTIP. Jest mnóstwo spotkań, które reprezentanci Komisji Europejskiej i poszczególnych rządów odbywają z przedstawicielami międzynarodowych korporacji, które infiltrują lokalne środowiska polityczne. Sam byłem zaproszony do Brukseli na spotkanie, na którym przekonywano mnie, że umowa TTIP będzie korzystna dla Polski.
To akcja lobbingowa przeprowadzana na niespotykaną dotąd skalę. Tak naprawdę wszyscy politycy mają do dyspozycji szereg materiałów, argumentów i wypowiedzi autorytetów, które wskazują że to dobre rozwiązanie. A Polska, można powiedzieć, jest w tej sprawie zaszantażowana. Zwróćmy uwagę, że jest w słabnącej kondycji finansowej i gospodarczej. Pamiętamy obniżenie ratingu, które bardzo dotknęło naszą gospodarkę, a wisi groźba kolejnych. Polski rząd nie chce igrać z amerykańskimi korporacjami, które są w stanie wywołać obniżenie. To duży argument dlaczego Polska nie będzie ostro sprzeciwiać się TTIP. Dużym osiągnięciem byłoby gdyby tej umowy nie popierała gorliwie.
Drugi aspekt to mit, który cały czas w Polsce funkcjonuje i przemawia do polskich polityków, czyli że dzięki CETA i TTIP, to że jako członek Unii uniezależnimy się od Rosji i dostaw surowców. Z perspektywy gospodarczej i handlowej to mrzonka, bo żadna korporacja amerykańska czy kanadyjska nie będzie robiła interesów z Polską, tylko po to aby ją wyrwać spod presji rosyjskiej.

trybuna.info

Poprzedni

Referendum w sprawie aborcji

Następny

Nieudany jubileusz Lewandowskiego