PRZED WIZYTĄ KOMISJI WENECKIEJ. Pracujemy nad zmianą konstytucji, wkrótce projekt pojawi się i publiczność się zapozna, a nawet damy jej szansę, by debatowała – słychać głosy z wnętrza obozu rządzącego.
Na wszelki jednak wypadek obóz ów zabezpiecza się: a to zmienia ustawę o policji, a to likwiduje praktycznie służbę cywilną; podporządkowuje bezpośrednio rządowi media publiczne, pod pretekstem groźby zamachów terrorystycznych, o których nikt nie słyszał – dokonuje zamachu na prywatność, obywatelskie wolności i prawa. Podporządkowuje prokuraturę władzy politycznej. Dłubie przy wymiarze sprawiedliwości, w tym kombinuje, jakby osłabić Krajową Radę Sądownictwa. Wymienia dowódców wojskowych i komendantów policji, a nawet rektora wojskowej akademii. Majstruje przy samorządach, bo nad nimi jeszcze bezpośredniej władzy nie ma. Psuje zasady wyboru członków rad nadzorczych w spółkach skarbu państwa. Wymienia garnitur dyplomatów na ciuchy z drugiej ręki. Odwołuje dyrektorów muzeów lub łączy je w jedno, by prowadziły politykę kulturalną zgodnie z wizją władzy. Bo, przypomnijmy, prócz publicznej telewizji ten obóz ma wizję. Wizję Polski silnej od morza do morza, niedającej sobie dmuchać w kaszę przez Ukraińców, którzy mają się pogodzić z rolą polskiego mocarstwa. I wyznać grzechy, przeciw Polsce i Polakom popełnione. To samo dotyczy zresztą innych sąsiadów, Niemców zwłaszcza, którzy powinni co dzień wyznawać swoje winy. Czekamy na rozliczenie się Szwedów z Potopu. Austriakom jakoś udało się wyłgać z rozbiorów. O Rosjanach nie ma co mówić, oni chwalą Pana za polskij bardak. O Żydach również, ponieważ ci zawsze tkwili ością w polskim gardle.
Zatem nie da sobie ten rząd wtrącać się w nasze sprawy obcym potęgom, a już najbardziej Komisjom Weneckiej i Europejskiej. A także Amerykanom, bo to u nas winni oni brać lekcje demokracji i prawa. Zaś Polaków, którzy odważą się mówić o polskich problemach zagranicą traktuje się epitetami zdrajcy, sprzedawczyka i targowiczanina.
W ramach przedsięwzięcia budowy Czwartej Rzepy władza usuwa kompetentnych fachowców z instytucji kultury, rujnuje system edukacji, przysparza drewnianego budulca z wycinki Puszczy Białowieskiej i na wszelki wypadek usuwa członków Rady Ochrony Przyrody. Przywiązuje rolników do ziemi, zatrudnia gołowąsów tam, gdzie potrzebne jest doświadczenia i wiedza, na przykład w sektorze zbrojeniowym, zmusza bezdzietne małżeństwa do korzystania z magii tzw. naprotechnologii, by nie wydawać skromnych złotówek na technologię in vitro, mami związkowców obniżeniem wieku emerytalnego.
Wszelkie symbole obecna władza przerabia na swoje, używając do tego prawa, lub obchodząc je – na ogół bardzo niezręcznie. Wprowadza kult smoleński nawet do obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Chwali jedne filmy, gani inne. Wtrąca się do repertuarów teatrów. Wkrótce zejdzie pewnie do poziomu dekretowania, co jest dowcipne, a co smutne. I do zatwierdzania okładek czasopism oraz treści czołowych artykułów. Taka jest logika: bez kontroli i cenzury prasy oraz widowisk, ale też Internetu przerobić Trzeciej Rzeczypospolitej na Czwartą Rzepę się nie da.
Z zanadrza władza wyciąga od czasu do czasu jeden instrument, którego użycie przysparza jej jednak samych kłopotów: psucie Trybunału Konstytucyjnego. Trzykrotnie już zmieniano ustawę o Trybunale, bez większych rezultatów, bo oporni sędziowie trwająw mylnym błędzie uważając, że są niezawiśli i niezależni i – zgodnie z Konstytucją – wyrokują w oparciu o nią właśnie. W sukurs władzy politycznej idzie prezydent, który stara się wpłynąć na skład Trybunału. A propos prezydenta, to przypomnijmy wdzięczny początek: łaska bez wyroku dla trzech polityków obozu rządzącego.
Wszelkie owe dokonania prawno-ustrojowe obozu rządzącego można będzie wkrótce zebrać w grubą księgę – będzie to z pewnością nie czarna, nie brunatna – tylko Brudna Księga machinacji ustrojowych.
Za chwilę Komisja Wenecka znów dokona przeglądu wydarzeń wokół Trybunału, ale nie ograniczy się do spotkania z sędziami – już interesuje się wieloma aktami prawnymi, które w zamyśle Prawa i Sprawiedliwości miały, bez zmiany konstytucji, zdemolować prawa i wolności obywatelskie i poszerzyć obszar realnej władzy.
Na razie możemy być spokojni. Wysłannicy suwerena do Sejmu zajmują się w kółko tymi samymi zagadnieniami, bo nie doczytali, o ile sięgnęli po nią – Konstytucji. A tam, na samym początku, jeszcze w Preambule jej autorzy przebiegle zapisali, że państwo nasze to Trzecia Rzeczypospolita. Nie jakaś tam, ogólnie, Rzeczypospolita, tylko właśnie – Trzecia. Żeby ten liczebnik zastąpić właściwym numerkiem, trzeba jednak policzyć głosy na sali sejmowej, a tych rządzącym nie dostaje. Jeszcze przez trzy lata mamy więc możliwość żyć w państwie, unormowanym w ustawie zasadniczej w 1997 roku.
Co będzie dalej, zależy tylko od nas.