2 grudnia 2024

loader

Cierpienia młodego Houellebecqa

Cierpienia młodego Houellebecqa

fot Nowe Horyzonty

Drugi rok z rzędu zaczynam Nowe Horyzonty od seansu najnowszego filmu kanadyjskiego twórcy kina niezależnego – Denisa Côté. Niezbyt udany Wilcox (2019) spotęgował moje zainteresowanie Higieną społeczną. Czy Côté powrócił do wcześniejszej formy?

Kanadyjski reżyser umiejętnie wykorzystał problemy związane z tworzeniem filmów w czasie pandemii i związanego z nią lockdownu. Bohaterowie, jak wskazuje tytuł, trzymają od siebie odpowiedni dystans – przynajmniej cielesny. Ich rozmowy, okraszone przesadzoną dawką teatralności i poetyckiego nadęcia z higieną społeczną nie mają jednak nic wspólnego.
Tytuł tej recenzji nie jest przypadkowy. Pozornie, film Denisa Côté ogląda się niczym dzieło stworzone przez francuskiego pisarza, Michela Houellebecqa. Młody pesymista egzaltujący swoje cierpienie? Jest. Zrzucanie swoich życiowych niepowodzeń na upadek tradycyjnych ról płciowych przypisanych kobietom? Jest. Można tu nawet znaleźć zgubne przeświadczenie obecne w książkach twórcy Cząstek elementarnych i Serotoniny o tym, że (różnie rozumiana) miłość ma szansę uratować człowieka (tu: mężczyznę) przed całkowitym upadkiem.
Wszystkie kolejne podobieństwa i nawiązania do literatury, zarówno współczesnej, jak i minionej, z szacunku dla kanadyjskiego twórcy postaram się jednak pominąć. Côté na przeeksploatowany motyw zblazowanego, czterdziestoletniego faceta nałożył bowiem nie tylko wątek pandemiczny, ale także krytykę współczesnego społeczeństwa – o wiele ciekawszą i bardziej przystępną, niż ta, obecna w książkach Houellebecqa.
Głównym bohaterem Higieny społecznej jest Antonin – niech generycznie brzmiące imię (w przypadku francuskojęzycznych produkcji) nie będzie jednak powodem do ominięcia filmu Côté. Chwila oddechu, którą wszyscy zyskaliśmy na początku pandemii, służą mu do rozliczenia się z największymi kłopotami, stojącymi na drodze do spokojnego, przyjemnego życia. Choć reżyser zaprzeczył, jakoby ukazana w filmie historia była w jakiś sposób inspirowna sytuacją lockdownu, to jednak obostrzenia związane z COVID-19 znacznie pomogły w powstaniu tego dzieła.
Antonin nie ma problemów z ekspresją – w rozmowach z innymi bohaterami (a dialogi są głównym trzonem Higieny społecznej), nieustannie powtarza co leży mu na sercu i co jest źródłem przeżywanego Weltschmerzu. Każda kolejna rozmowa jest dla niego szansą wyartykułowania najważniejszych problemów, a co za tym idzie, osobną sesją terapeutyczną. Co dosyć ważne – w rozmowach pomiędzy bohaterami nie brak groteskowego humoru, dzięki czemu praktycznie nie da się odczuć wszystkich negatywnych uczuć, którymi dzieli się z widzem protagonista.
Odpowiedź na pytanie czy wraz z czasem trwania filmu Antonin przeżywa jakąś zmianę jest raczej kwestią indywidualną. Na żadne katharsis nie ma oczywiście co liczyć – fabuła płynie bardzo powoli, dzięki czemu wszystkie kwestie wypowiadane, zarówno przez głównego bohatera, jak i postaci poboczne, mają czas odpowiednio wybrzmieć.
Na uznanie zasługuje bowiem nie tylko portet psychologiczny protagonisty. Choć kolejno pojawiające się w filmie kobiety – żona, siostra, oszukana kochanka, potencjalna kochanka i urzędniczka podatkowa – pełnią role poboczne, to nie zostały pozbawione charakterów. Następujące po sobie dialogi uwidaczniają zbawienny wpływ tych kobiet na dalsze rozważania i psychikę Antonina.
Denis Côté w swoim wystąpieniu po otrzymaniu nagrody za reżyserię w sekcji Encounters festiwalu w Berlinie nazwał Higienę społeczną “gestem kinematograficznym”. Choć, jak przyznał w rozmowie z Łukaszem Knapem, nie stara się zaprzeczyć, że Higiena społeczna jest filmem, to jednak cały zamysł był znacznie szerszy. Q&A z twórcą dostępne jest na stronie MFF Nowe Horyzonty.
Niech Higiena społeczna stanie się przykładem dla młodych twórców, którzy po wejściu na rynek filmowy przerazili się biurokratyzacją przemysłu i branży. Côté wyraźnie zaznacza, że swoją produkcję stworzył bez budżetu, korzystając z pomocy znajomych, a scenariusz, zanim został zrealizowany, przeleżał ponad pięć lat w szufladzie. Z jego wypowiedzi płynie dosyć jasny wniosek – jeśli ja byłem w stanie stworzyć coś podobnego, to ty, młody zajawkowiczu, również możesz.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Najwięcej grywa się go w Rosji

Następny

Ostatni westman o stalowym spojrzeniu

Zostaw komentarz