10 grudnia 2024

loader

Ciszej nad tą rzezią?*

Z Leszkiem Millerem rozmawia Dorota Kowalska. (Fragment wywiadu dla „Polska The Times”)

Dorota Kowalska: – Po raz pierwszy od czasów dojścia PiS do władzy tak ostro zaatakował Pan rząd Beaty Szydło.

Leszek Miller: – Co pani ma na myśli?

Sprawę rzezi wołyńskiej.

– Mam swój punkt widzenia na wiele spraw i jeżeli uważam, że rządzący robią coś dobrze, to staram się to oceniać pozytywnie, tak jak chociażby program „500+”, czy „Mieszkanie plus”. Jednak, jeżeli rząd robi coś źle, to oceniam to negatywnie. Jeśli chodzi o Wołyń, to niestety widzę, że PiS kontynuuje ten sposób myślenia, jaki był realizowany przez Platformę Obywatelską. Bo to przecież za rządów PO próbowano przyjąć uchwałę Sejmu, w której napisano o ludobójstwie na Wołyniu, ale wskutek głosowania posłów Platformy i Ruchu Palikota, to słowo w ostatecznym tekście się nie znalazło. W trakcie debaty minister Sikorski wyraził pogląd, że określenie rzezi wołyńskiej mianem „ludobójstwa” miałoby upokorzyć Ukraińców oraz storpedować europejskie aspiracje Ukrainy. To charakterystyczny głos dla bardzo silnej tendencji relatywizowania masowych mordów na Wołyniu i Galicji Wschodniej. Idzie o to, aby nie drażnić „strategicznego” partnera w walce z Moskwą. Prowadzi to do podziału polskich ofiar wedle przydatności politycznej. O jednych zbrodniach – Katyń, czy zbrodnie niemieckie można mówić zawsze i wszędzie. Inne, gdzie sprawcami jest faszyzm i nacjonalizm ukraiński „cmentarna ma gnieść cisza”. Jest to postawa nie tylko politycznie błędna, ale i nieprzyzwoita. Miałem nadzieję, że to się zmieni, ale wygląda na to, że pozostanie tak jak było.

Skąd takie przypuszczenia?

– Uchwałą Sejmu dzień 11 lipca – rocznica krwawej niedzieli roku 1943 – miał być ustanowiony dniem pamięci o ofiarach ludobójstwa dokonanego przez banderowców, ale tak się zapewne nie stanie. PSL i Ruch Kukiz’15 złożyły wprawdzie stosowne projekty, ale bez poparcia PiS nie mają szans na przyjęcie. A słyszę od polityków PiS, że lepszą datą jest 17 września, bo w szerszym kontekście nawiązuje do golgoty ludności polskiej na Wschodzie. Jeśli tak się stanie, to będzie wyraźne ustępstwo na rzecz władz ukraińskich, bo z ich strony są naciski, aby Wołyń relatywizować.
Jeśli już mowa o Sejmie, to posłowie SLD w marcu 2015 roku wnieśli projekt uchwały wyrażającej zaniepokojenie nasilającym się nacjonalizmem na Ukrainie także gloryfikowaniem postaci odpowiedzialnych za zbrodnie popełnione na ludności polskiej. Nie doczekał się on rozpatrzenia.

I myśli Pan, że Jarosław Kaczyński, który zdaje się nie przejmować opinią Unii Europejskiej ulega naciskom Ukrainy?

– Tak, bo karta ukraińska jest kartą, którą gra się przeciwko Rosji. I niestety panuje zasada, że wszystko co antyrosyjskie jest automatycznie propolskie. Roman Dmowski użył sformułowania: „Są Polacy, którzy bardziej nienawidzą Rosji niż kochają Polskę”. I to zdanie jest aktualne także dzisiaj. Poza tym jak napisał niedawno prof. Łagowski zarówno PiS jak i PO w jednym punkcie pilnują się nawzajem ze szczególnie wytężoną czujnością: stosunek do Rosji. Gdy PiS wygrało wybory, pierwszy zarzut, z jakim się spotkało ze strony gazet tzw. demokratycznych i liberalnych, był taki, że zamierzają osłabić stanowisko antyrosyjskie. Z ich strony, a także z kierunku opozycji platformerskiej najbardziej morderczym zarzutem ma być skojarzenie Kaczyńskiego z Putinem.
Każda krytyka Ukrainy jest interpretowana jako głos lobby rosyjskiego. Ukraińcy o tym wiedzą i skwapliwie to wykorzystują, jak choćby w niedawnym liście otwartym. Byli prezydenci L. Krawczuk i W. Juszczenko wraz z grupą literatów, polityków, działaczy i duchownych wezwali w nim polskie władze do nie przyjmowania w rocznicę rzezi wołyńskiej „jakichkolwiek niewyważonych deklaracji politycznych, które nie ukoją bólu i jedynie przysporzą korzyści naszym wspólnym wrogom”. Jak z tego widać „wspólny wróg” ma być usprawiedliwieniem na zakłamywanie mrocznych stron w ukraińskiej historii.
Co więcej, autorzy tego kuriozalnego tekstu domagają się, aby Polacy zaakceptowali ich tradycję narodową jako sprawiedliwą walkę o własną państwowość i niezależność. O co w tym wezwaniu chodzi? O to, by polskie władze i społeczeństwo nie reagowały na szerzący się na Ukrainie antypolski nacjonalizm i kult głównych sprawców mordu wołyńskiego Bandery i Szuchewycza.

Uważa Pan, że nastroje nacjonalistyczne na Ukrainie są aż tak mocne?

– Oczywiście. W kilka godzin po przemówieniu prezydenta Komorowskiego w Radzie Najwyższej Ukrainy deputowani przyjęli ustawy, w myśl których mordercy z UPA zasługują na pomniki, a negowanie ich zasług zagrożone jest karą 10 lat więzienia. To samo gremium uczciło pamięć Romana Szuchewycza, naczelnego dowódcy UPA odpowiedzialnego za mordy na Polakach i płk. Petra Diaczenki, który na czele swoich żołnierzy pacyfikował Powstanie Warszawskie, a następnie polskie wsie na Lubelszczyźnie. „Wojownicy UPA to przykład bohaterstwa oraz przykład stosunku do Ukrainy – oświadczył prezydent Poroszenko ustanawiając Dzień Obrońcy Ojczyzny w dniu rocznicy utworzenia UPA. Stepan Bandera i UPA stały się wzorem kształtowania obywatelskich postaw młodych Ukraińców, co znajduje odzwierciedlenie w szkolnych programach narodowo-patriotycznego wychowania dzieci i młodzieży.
Ukraińcy szukają jakiegoś elementu budującego tożsamość, ale opieranie tego procesu na zbrodniczej doktrynie Bandery, ostentacyjne nagłaśnianie i promowanie ugrupowań, które mają krew na rękach, nie tylko Polaków, ale i Żydów, Rosjan, innych narodowości, pomniki stawiane na cześć tych niby bohaterów, nie przyjmowanie do wiadomości, że Polska musi być w tej sprawie wyczulona jest przygniatające. Wszystko to świadczy o tym, że banderyzacja przestrzeni publicznej na Ukrainie postępuje w sposób bardzo zdecydowany i bardzo szybki.

A nie zauważył Pan, że takie nastroje narodowe, ocierające się o nacjonalizm są ostatnio widoczne we wszystkich niemal krajach Europy?

– No dobrze, ale nawet jeśli tak jest, to my Polacy nie powinniśmy przymykać na to oczu. Skoro wypowiadamy się krytycznie o innych nacjonalizmach, także o rosyjskim, to dlaczego mamy milczeć w tym jednym przypadku.

*Tytuł – od red. DT.

trybuna.info

Poprzedni

Niemcy i Francja łamią reguły

Następny

Awans wywalczony