Od dłuższego czasu w Polsce trwa kryzys konstytucyjny, a prezes Kaczyński nie ma zamiaru podjąć dialogu — ani z opozycją sejmową, ani z obywatelami.
Szkicuje neostalinizm w XXI wieku, kiedy Polska wreszcie stawała się prawdziwą demokracją.
Powstaje pytanie: dlaczego to robi? I dlaczego mu to się udaje?
Wiele osób się zastanawia: co prezes chce osiągnąć i co kieruje posłami partii rządzącej, którzy wykonują wszystkie jego rozkazy? Czy to jest wiara w prezesa, czy może (także) strach przed nim?
Następne pytanie: dlaczego głowa państwa — Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej – bezdyskusyjnie wykonuje polecenia zwykłego posła? Prezes Kaczyński, mimo posiadania doktoratu prawa, wyraźnie nie rozumie podstawowych zasad, na których opierają się ustroje państw demokratycznych na świecie. Lub je świadomie lekceważy.
Lepszy wyrok Trybunału Stanu, niż upokorzenie przed narodem?
Startujący w kampanii prezydenckiej Andrzej Duda wyśmiewał swojego kontrkandydata — Bronisława Komorowskiego z powodu podpisywania przez niego prawie wszystkich przedstawianych mu ustaw. Duda mówił: „Pan Prezydent Komorowski siedzi pod żyrandolem i podpisuje wszystkie dotkliwe ustawy, jakie zgłosi PO”.
…Tymczasem po wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich nie było ustawy, której by nie podpisał. Nie zatrzymał się nad żadną nawet na moment.
Co takiego prezes ma na nich?
Wypada sądzić, że prezes ma jakieś „ciekawe” materiały nie tylko na prezydenta, ale na wielu swoich posłów. Co oni takiego porobili w swoim życiu?
Jeżeli to prawda, że jakieś obciążające tych wszystkich ludzi materiały istnieją i, że nie prezentuję tu prostej teorii spiskowej (ale ona się sama narzuca: z jakiego innego powodu taka masa ludzi tak jednolicie popierałaby oczywiste łamanie prawa), to skąd pewność, że Kaczyński ich nie ujawni? Jak można ufać człowiekowi, który łamie Konstytucję, obraża obywateli, którzy go wybrali! Dziwne postępowanie. Co najmniej dziwne.
Jarosław Kaczyński chce mieć kontrolę nad każdym i nad wszystkim. To jedno jest pewne.
Na dywanik do prezesa
„Dywanik u dyrektora”– to niektórzy pamiętają ze szkoły. Z rozmów z zainteresowanymi wynika, że podobne zasady prezes bezpośrednio wprowadził w polskim parlamencie.
Niektórzy twierdzą, że wysyła swoich zwiadowców na stałe obchody sejmowych korytarzy. Mają sprawdzać, czy posłowie PiS-u… nie rozmawiają z posłami z opozycji. Przyłapany na gorącym uczynku miałby być wzywany do „pokoju zwierzeń”, by tam otrzymać reprymendę z ust Kaczyńskiego lub jego pełnomocników…
Jeśli te informacje są prawdziwe, to wszystko to razem zmierza w stronę czystego stalinizmu.
Kontrola – najwyższy stopień zaufania. To hasło staje się pomału w polskim parlamencie rzeczywistością. Pluralizm partii politycznych oraz różne poglądy różnych środowisk to prehistoria. Teraz ma rządzić „dobra zmiana”. Jedna i niepodzielna. „Partia to ręka milionopalca, w jedną miażdżącą pięść zaciśnięta” – pamiętacie?
Quo vadis Prezesie?
Dokąd zatem zmierza Rzeczpospolita? W październiku mija pierwsza rocznica rządów Prawa i Sprawiedliwości. Do tej pory ludzie tej partii zdążyli już rozmontować demokratyczne państwo prawa. Co przez następne trzy lata PiS zrobi z Polską? Co dalej, panie prezesie?
Myślę, że najbliższymi tematami będą służba zdrowia i edukacja. Wkrótce minister Konstanty Radziwiłł będzie chciał przeprowadzić zasadnicze reformy. On też wyraźnie dąży do powrotu do systemu obowiązującego w PRL. Pamiętamy, jak to wyglądało: wszystko dla wybranych i byle co dla pozostałych. Podobnie ministerka od oświaty też odtwarza system monokultury politycznej sprzed lat. Czy tego chcemy?
Rebelia kontra imperium
Ile Polacy zdołają jeszcze wytrzymać tych dobrych zmian?
Ile jeszcze prezes musi nam zabrać, abyśmy w znaczącym wreszcie odsetku przejrzeli na oczy? W końcu kiedyś ucho tego dzbana – zgodnie z przysłowiem – urwie się, ale kiedy i jakim kosztem?
Będziemy mieli powtórkę „kryterium ulicznego” z lat osiemdziesiątych – czy nie? Czy muszą wygrać radykałowie? Co się wtedy stanie z wszystkimi Polakami, choćby tymi pracującymi w Unii Europejskiej?
Na te pytania — i na wiele innych, które Czytelnik postawi sobie sam — odpowiedź znajdziemy w najbliższej przyszłości. Oby nie trzeba było kończyć tego zdania słowem: niestety…
Qui gladio ferit, gladio perit* – panie prezesie, wszak jako wysoce wykształcony prawnik zna pan na pewno tę sentencję.
Niech pan się jeszcze zastanowi…
*Na wszelki wypadek – gdyby jednak nie znał: Kto mieczem wojuje, od miecza ginie (red. DT)