Te cwaniaczki, które mówią że zmiany klimatyczne to nie problem, bo lubią ciepło, niech jadą się teraz ogrzać w pożarach na Rodos czy Korfu. Ponad 40 stopni przez dwa tygodnie…
Napisałem tak wczoraj wieczorem na Twitterze i się zaczęło. Nastąpił zalew rozmaitych „specjalistów od pogody”, prawdziwych pogodynek, które zaczęły zalewać mnie mądrościami w rodzaju „ale pożary były zawsze”, ty patrz, a tu artykuł sprzed wojny o pożarze lasu. Zabawne, naprawdę zabawne.
Cytuję więc wyniki zeszłorocznych badań naukowych, z których wynika, że z powodu pożarów lasów obecnie tracimy ich o 3 miliony hektarów więcej rocznie niż w 2001 r. i jest to obszar mniej więcej wielkości Belgii. Pożary odpowiadały za utratę ponad jednej czwartej powierzchni lasów w ciągu ostatnich 20 lat. (Global Trends of Forest Loss Due to Fire From 2001 to 2019, University of Maryland; New Data Confirms: Forest Fires Are Getting Worse, WRI).
Nie ważne, gdy tylko przedstawiłem te dramatyczne dane, jakiś zwolennik Konfederacji wstawił mi screena z temperaturą w Szczecinie i „dlaczego jest tak chłodno, skoro jest tak źle” itd. Możesz tłumaczyć, że klimat to nie to samo co pogoda i tak dalej, i tym podobne. Ale przecież to nie ma sensu, bo oni i tak będą uważać, że to co ja publikuję to globalny spisek naukowców. Jak wcześniej z kowidem, 5G, a jeszcze wcześniej kanalizacją, która miała być też spiskiem itd.
Jesteśmy na etapie takim oto, że pewne dramatyczne zjawiska dzieją się trochę poza naszą bezpośrednią percepcją. Można je wyczytać z danych, trendów, wykresów i tabelek. Mało kto bowiem odwiedza Antarktydę, żeby ocenić na własne oczy, że traci ona lód w gwałtowny sposób, co odpowiadać będzie za katastrofalne zmiany w przyszłości. No i co z tego? Kogo to przekona? Dopóki sam nie będzie tonął z powodu podniesienia poziomu mórz, to wszystko będzie super.
Zmiany obecnie odbywają się powoli, ale suną nieubłaganie niczym walec drogowy. Tylko kto się tym przejmie, dopóki nie będzie widział, jak mu płonie jego własny dom?
wolnelewo.pl