8 listopada 2024

loader

Czarnogóry bilet do NATO

„To czysto geopolityczny projekt z założeniem wzmocnienia bezpieczeństwa NATO w zamian za rusofobię Czarnogóry” – powiedział rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow 6 czerwca, w dzień po przyjęciu tego kraju do Paktu Północnoatlantyckiego. Dodał przy tym, że nie zwiększy ono bezpieczeństwa Sojuszu ani samej Czarnogóry, bo zmusi to pakt do poniesienia większych kosztów przygotowania planów obronnych kraju, któremu nikt nie zagraża.

Siły zbrojne ponad 640-tysięcznej Czarnogóry dysponują ok. 2200 żołnierzy, z których kadra oficerska została wykształcona w nienależącej do Układu Warszawskiego Jugosławii i natowskich ośrodkach szkoleniowych (Niemcy i USA). Prawie cały sprzęt techniczno-wojskowy pochodzi z Jugosławii albo Zachodu. Podgorica współpracuje z NATO od 2006 roku, gdy została członkiem projektu Partnerstwa dla Pokoju. Od tego czasu żołnierze czarnogórscy uczestniczą w misji w Afganistanie i unijnej operacji wojskowej Atalanta.

„Otwarte drzwi” premiera Đukanovicia

Pomimo protestów opozycyjnych partii Czarnogóry (Nowa Serbska Demokracja (NOVA), Demokratyczna Partia Ludowa (DNP) i Socjalistyczna Partia Ludowa (SNP)), które obecnie mają poparcie łącznie około 20 procent) rząd premiera Milo Đukanovicia, który rządził krajem od 1991 roku, za wszelką cenę udowadniał swą pro-europejską postawę, dążąc do wejścia do Sojuszu. W ten sposób chciał wykazać, że prowadzi politykę „otwartych drzwi”, a postawa ta miała przykryć kryzys gospodarczy i społeczny, łamanie standardów demokratycznych, a przede wszystkim podzielić czarnogórską opozycję na tę prozachodnią i prorosyjską. Rosja – która od zawsze zainteresowana jest wpływami na Bałkanach – stara się rozwijać kontakty z czarnogórskimi ugrupowaniami miejscowych Serbów oraz z ruchami o charakterze pacyfistycznym, przez które promuje ideę neutralności.
Pomimo że Đukanović jednoznacznie opowiadał się za szybką integracją z UE, to właśnie w wieloletniej dominacji tego polityka upatruje się źródło głównych problemów Czarnogóry: braku niezależnego wymiaru sprawiedliwości i profesjonalnej administracji, sprawowania władzy przez system nieformalnych wpływów zapewniający bezkarność osób podejrzanych o powiązania korupcyjne i przestępcze. Warto podkreślić, że Czarnogóra poparła sankcje UE wobec Rosji w związku z aneksja Krymu.
Przyjęcie Czarnogóry do NATO ma charakter symboliczny, a przy tym jest faktycznym wzmocnieniem pozycji polityczno-wojskowej sojuszu na Bałkanach, dzięki czemu Sojusz uzyskał kontrolę nad całym wybrzeżem Adriatyku (z wyłączeniem skrawka ok. 20 km należącego do Bośni i Hercegowiny).

Rusofobia czy prowokacyjna polityka Rosji?

Moskwa, widząc proeuropejską politykę Podgoricy, (która 17 grudnia 2010 r. uzyskała status kandydata do UE), próbowała destabilizować sytuację polityczną w Czarnogórze, aby udowodnić Zachodowi, że decyzja o rozszerzeniu Sojuszu była błędem. Najlepszą okazją do tego były ubiegłoroczne wybory parlamentarne, podczas których próbowano dokonać zamachu stanu, aby przejąć władzę w tym kraju.
15 października ubiegłego roku, w nocy, tuż przed wyborami parlamentarnymi – według międzynarodowych agencji wywiadu – Rosja zamierzała przeprowadzić zamach stanu, angażując do tego grupę obywateli Serbii, spośród których 20 osób zatrzymała czarnogórska policja i służby specjalne. Aresztowani Serbowie (w tym kilku z północy Kosowa, serbskiej części Mitrovicy) we współpracy z prorosyjską częścią opozycji czarnogórskiej, planowali doprowadzić do rozruchów na ulicach Podgoricy i przejąć władzę w państwie. Gdyby zamach powiódł się, oznaczałoby to wstrzymanie procesu akcesji do NATO i cofnięcie uznania niepodległości Kosowa. Czarnogórscy prokuratorzy stwierdzili potem, że zamachowcy zamierzali porwać i zabić ówczesnego premiera Czarnogóry Milo Đukanovicia. Zamachowcy zostali oskarżeni o działania terrorystyczne i niemal wszyscy przyznali się do zarzucanych im czynów.
Na aresztowanie Serbów zareagował Belgrad, który potwierdził aktywność zachodnich i wschodnich służb specjalnych na swoim terytorium, efektem czego było podsłuchiwanie i śledzenie czarnogórskiego premiera Đukanovicia. Jednocześnie – według źródeł prasowych – poinformowano, że po wydarzeniach w Czarnogórze serbskie służby specjalne „odizolowały”, a następnie wydaliły z Serbii dziesięciu obywateli Rosji podejrzanych o działalność szpiegowską. Równocześnie Serbia – mimo wiedzy i woli lokalnych władz – stała się bazą dla obcych służb wywiadowczych, które prowadziły stąd działalność destabilizacyjną wobec sąsiedniego kraju, z którym dobre stosunki są na rękę Belgradowi.
Nie zabrakło tu też wątku polskiego, bowiem w listopadzie prokuratura Czarnogóry ujawniła, że październikowy zamach stanu przygotowywały z polecenia Kremla rosyjskie środowiska nacjonalistyczne, a jednym z organizatorów przewrotu był ex-dyplomata, funkcjonariusz rosyjskich służb specjalnych Eduard Szyszmakow – były zastępca rosyjskiego attaché wojskowego w Warszawie, wydalony z Polski w 2014 roku pod zarzutem szpiegostwa.
Rosja od razu zdementowała swój udział w przewrocie i krytycznie odniosła się do działań władz Czarnogóry i doniesień lokalnych jak i międzynarodowych mediów. Prorosyjskie media na Bałkanach oskarżyły Đukanovića o wykorzystywanie „pseudozamachu” do ataku na opozycję.
Chociaż zebrane dowody w sprawie zamachu w październiku ubr. w Czarnogórze są zapewne wyolbrzymiane przez lokalne władze, to wiele wskazuje na udział rosyjskich służb specjalnych w próbie zorganizowania zamieszek i zajęcia gmachu parlamentu w dniu wyborów, przy wykorzystaniu serbskich środowisk nacjonalistycznych i sił prorosyjskich. Czarnogórscy prokuratorzy nie mają jednak dowodów wskazujących na próbą faktycznego przejęcia władzy w kraju, a zwłaszcza porwania i zabicia premiera Đukanovicia.
Dyskredytowanie działań władz Czarnogóry było niewątpliwym zamiarem Rosji po to, by osłabić odbiór tego kraju przez zachodnich sojuszników, czego efektem miało być nieprzyjęcie Podgoricy do NATO. Wykorzystywano do tego również serbskich nacjonalistów (Zavetnici), którzy nie ukrywają swoich prorosyjskich sympatii.
Te okoliczności spowodowały, że przeciwko wejściu do NATO w grudniu 2016 roku wypowiadało się 39,7 proc. procent Czarnogórców (39,5 proc. było zwolennikami akcesji, a 20,8 proc. nie miało zdania). Premier Milo Đukanović wówczas ostro zaprotestował i stwierdził, że nigdy nie pozwoli na to, by Czarnogóra cofnęła się i zaprzepaściła swoją szansę rozwoju.

Antyrosyjska histeria nie dotyka turystów

W rewanżu za podejrzenia za stanie za próbą puczu Rosja stworzyła „czarną listę” polityków i urzędników Czarnogóry, którym Moskwa zakazała wjazdu do kraju. Znalazło się na niej kilkadziesiąt osób, w tym wszyscy członkowie rządu i parlamentarzyści, którzy głosowali za przystąpieniem Czarnogóry do NATO oraz szefowie największych firm państwowych.
Na skutki działania „czarnej listy” nie trzeba było długo czekać. Podróżujący tranzytem przez Rosję na konfrencję do białoruskiego Mińska członek parlamentu Czarnogóry Miodrag Vuković został zatrzymany na moskiewskim lotnisku Domodiedowo i następnego dnia odesłany jako „persona non grata” do Czarnogóry. Według czarnogórskich mediów, Vuković był trzymany na lotnisku w nieludzkich warunkach, bez wody i dostępu do toalety. Po tym incydencie Czarnogóra sporządziła swoją czarną listę rosyjskich i ukraińskich polityków. Wśród 149 nazwisk znajdują się m.in. wicepremier Rosji Dmitrij Rogozin, szef służb specjalnych gen. Nikołaj Patruszew i prezydent Republiki Czeczenii Ramzan Kadyrow.
Z kolei, Rosja zaczęła kampanię antyczarnogórską wobec swoich obywateli. Wiadomo od lat, że Rosjanie licznie przyjeżdżają do Baru, Kotoru, Budvy, Herzeg Novi i innych miejscowości położonych nad Adriatykiem na wakacje. Czarnogóra jest o tyle atrakcyjnym celem wakacyjnych podróży, że nie wymaga wiz od Rosjan, ma wspaniały klimat, ciepłe morze oraz jest wciąż tańsza niż Chorwacja, Włochy czy Francja. Stąd wielu rosyjskich notabli, polityków i biznesmenów jest właścicielami willi i domów w Zatoce Kotorskiej i innych miejscowościach. Eksport towarów do Rosji w 2015 roku stanowił zaledwie 0,9 proc., a import 0,4 proc. czarnogórskiego handlu zagranicznego. Rosja zakazała wwozu czarnogórskich produktów żywnościowych po przystąpieniu Podgoricy do sankcji unijnych wobec Moskwy. Jednocześnie Rosja w 2015 roku prowadziła inwestycje w Montenegro o wartości ok. 70 mln euro.
I nagle, kilka dni przed przyjęciem Czarnogóry do paktu, rosyjska rzecznik MSZ Maria Zacharowa powiedziała, że „w warunkach nasilonej „antyrosyjskiej histerii”, obywatele Rosji powinni pomyśleć dwa razy przed wyjazdem do Czarnogóry”. Zachęciła również do rozważenia podejrzeń wobec Rosji o rzekomy „zamach stanu” i oszustw jako wyraźnego przykładu dezinformacji, co mało skutkować nieefektywnością rosyjskich inwestycji w Montenegro, których prawdziwa przyczyna leży w destrukcyjnych działaniach przywódców z Podgoricy wprowadzających sztuczne bariery do prowadzenia uczciwego biznesu.
Dla Czarnogóry turystyka to roczne przychody dla budżetu państwa w wysokości ok. 900 mln euro, których dostarcza ponad 1 mln turystów. Jedna trzecia z nich to Rosjanie ( 317 tys.). Jednocześnie ok. 20 tysięcy Rosjan stale zamieszkuje ten kraj.
Maja Lomidze – dyrektor stowarzyszenia rosyjskich tour-operatorów – poinformowała niedawno, że rosyjscy turyści nie obawiają się o swoje bezpieczeństwo w Czarnogórze, a ostrzeżenie MSZ nie wpłynęło na zmniejszenie się zainteresowania spędzenia wakacji w tym kraju. Przedstawiciel „Rosyjskiego Expressu” – biura prowadzącego sprzedaż wycieczek wakacyjnych – oświadczył, że zainteresowanie wyjazdami do Czarnogóry w ciągu ostatnich trzech tygodni wzrosło o 30 procent.
Podobne informacje – przeczące oświadczeniom rosyjskiego MSZ – płyną z czarnogórskich agencji turystycznych. W ciągu ostatnich dziesięciu dni ponad 10 tys. Rosjan wylądowało na lotnisku w Tivacie. Liczba wykupionych lotów czarterowych z Rosji jest wyższa o 30 procent niż w roku ubiegłym i nie ma odwołań tych rezerwacji. Samoloty Montenegro Airlines w okresie letnim lądują i startują cztery razy dziennie na lotniskach Rosji. Tak więc sytuacja polityczna pomiędzy Czarnogórą i Rosją nie wpłynie prawdopodobnie na turystykę – twierdzą bałkańscy eksperci.

Natowskie implikacje

5 czerwca 2017 r. Czarnogóra stała się 29 członkiem Paktu Północnoatlantyckiego. Konsekwencją tego jest m.in. obowiązek ponoszenia wydatków i zobowiązań na obronność w wysokości dwóch procent PKB tego małego kraju. Eksperci zajmujący się problematyką finansowania systemu obrony NATO podkreślają, że dwa procent budżetu to pieniądze, które pozostaną w Czarnogórze i zostaną zainwestowane w zwiększenie zdolności sił zbrojnych.
Miodrag Bośković – minister obrony Czarnogóry – twierdzi, że 2 procent budżetu, to równowartość 450 tys. euro, które dają 72 centy w przeliczeniu na jednego mieszkańca kraju. Na razie Czarnogóra przeznaczyła 1,72 procent PKB na cele obronne, a osiągnięcie docelowych dwóch procent zaplanowane jest na 2024 rok.
Zapewnienie bezpieczeństwa i stabilności Czarnogóry w polityce na Bałkanach było faktycznym celem, który spowodował akcesję do sojuszu.
Rosja zapowiedziała rewizję projektów i programów militarno-wojskowych z Czarnogórą jako odpowiedź na wejście tego kraju do paktu. Mimo to, jak twierdzą obserwatorzy, czarnogórskie inwestycje oraz dochody z turystyki z Rosją nie są zagrożone.
Pozycja Czarnogóry wpisała się na trwałe w pakcie – powiedział zastępca sekretarza stanu Thomas Shannon podczas ceremonii przyjęcia Czarnogóry w Departamencie Stanu w USA. A ponad sześcioletnie uczestnictwo żołnierzy tego kraju w misji NATO w Afganistanie kosztowało ponad 1 mld dolarów.
Wejście Czarnogóry do sojuszu przeszło w świecie niemal bez większego echa. Patrząc na to praktycznie, oznacza, iż NATO ma pod kontrolą całe wybrzeże Adriatyku i jest gwarantem pokoju na Bałkanach Zachodnich, które są najbardziej podatne na różnego rodzaju „tąpnięcia” polityczno-etniczne. Ten „bilet” Czarnogóry do paktu ma być bezpiecznikiem, nie tylko jako militarna gwarancja pokoju, ale również jako czynnik stabilizujący w rozgrywce pomiędzy Wschodem a Zachodem.

trybuna.info

Poprzedni

Mogę być Bierutem, mogę być Dziwiszem

Następny

Zamykanie ust