1 grudnia 2024

loader

Cześć Marszałka

fot. Wikicommons

85 lat temu prezydent Ignacy Mościcki podpisał „Ustawę o ochronie Imienia Józefa Piłsudskiego”. Jej zapisy były formalnym potwierdzeniem budowanego od 1926 r. kultu Komendanta, którego źródeł można dopatrywać się w najwcześniejszym okresie jego działalności. Zadekretowana miłość przetrwała niecałe półtora roku.

Na łamach wydanej w 1910 r. pracy Michał Sokolnicki, wówczas działacz środowiska niepodległościowego skupionego wokół Józefa Piłsudskiego, w broszurze poświęconej perspektywom utworzenia w najbliższej przyszłości polskiej formacji zbrojnej, uznał, że jedynym kandydatem na jej dowódcę jest Piłsudski. Swoją pracę dedykował „Pierwszemu Żołnierzowi nowej Polski”. W egzemplarzu podarowanym przyszłemu marszałkowi dopisał: „W nadziei, że nim się stanie – w wierze, że nim jest”. W 1910 r. Piłsudski miał już za sobą wiele epizodów swojej biografii, które predestynowały go do odegrania kluczowej roli w przyszłych zmaganiach o niepodległość. Zesłanie na Syberię, uwięzienie w Pawilonie X Cytadeli Warszawskiej, ucieczka ze szpitala psychiatrycznego w Petersburgu, udział w rewolucji roku 1905 i wreszcie brawurowa akcja napadu na rosyjski pociąg pod Bezdanami – były fundamentami legendy o niezłomnym bojowniku o wolność i reformy społeczne w duchu socjalizmu.

„Historia tej wojny w Polsce wydźwignie postać Piłsudskiego na spiżowy piedestał” – pisał u progu niepodległości Ignacy Daszyński. Powrót brygadiera Piłsudskiego do Warszawy 10 listopada 1918 r. ugruntował jego wizerunek jako ojca niepodległości. Częścią elity intelektualnej i politycznej rodzącego się państwa mieli stać się najwierniejsi towarzysze broni Piłsudskiego, którzy trwali u jego boku co najmniej od 1914 r. Sami Legioniści uważali, że komendant w nowej Polsce powinien dysponować nadrzędną pozycją i wykorzysta talenty swoich żołnierzy dla dobra Polski. „Jestem żołnierzem Komendanta Piłsudskiego. Osoba jego daje mi gwarancję, że będę użyty dla dobra ojczyzny i idei demokratycznej” – pisał przyszły poeta Władysław Broniewski. „Dziadek nam krzywdy nie da zrobić” – mawiali inni Legioniści.

W lutym 1919 r. Piłsudski doczekał się oficjalnego uznania swojej pozycji i zasług. „Sejm przyjmuje oświadczenie Józefa Piłsudskiego, że składa w ręce Sejmu urząd Naczelnika Państwa do wiadomości i wyraża Mu podziękowanie za pełne trudów sprawowanie urzędu w służbie dla Ojczyzny” – głosiła uchwała Sejmu Ustawodawczego, nazywana małą konstytucją. Podziw dla Piłsudskiego sięgnął zenitu wiosną 1920 r. po zdobyciu Kijowa przez siły polsko-ukraińskie. Braterstwo broni obu narodów odbierano jako powrót do tradycji wielkiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Po powitaniu marszałka w Warszawie, nawet endecka „Gazeta Warszawska” podsumowywała: „Polska umie czcić bohaterów”. W prasie, niezależnie od afiliacji politycznych, porównywano Naczelnika Państwa do Bolesława Chrobrego, Tadeusza Kościuszki i księcia Józefa Poniatowskiego. Ponadpartyjna zgoda co do zasług Piłsudskiego dla odrodzenia Polski wygasła wraz z klęskami ponoszonymi latem 1920 r. Prasa endecka uznała zwycięstwo pod Warszawą za „cud nad Wisłą”, tym samym sugerując, że naczelny dowódca nie był faktycznym autorem triumfu. Krytykowano także łączenie przez Piłsudskiego funkcji głowy państwa i dowódcy armii, uznając je za przejaw tendencji do jednowładztwa. Krytykę wzmocniło uchwalenie we wrześniu 1920 r. rozporządzenia Rady Obrony Państwa o ochronie czci Naczelnika Państwa.

Po wycofaniu się z życia politycznego w maju 1923, Piłsudski zamieszkał w dworku w Sulejówku. Dworek zwany „Milusinem” stał się celem podróży zwolenników Piłsudskiego, którzy odwiedzali marszałka, by oddać mu hołd. Szczególnie obchodzono jego imieniny, które z czasem stały się manifestacjami politycznymi mającymi skłaniać Piłsudskiego do powrotu do życia politycznego. Podczas listopadowych obchodów odzyskania przez Polskę niepodległości wygłaszano przemówienia do marszałka jako męża opatrznościowego niepodległej Polski.

Po zamachu stanu w 1926 r., wbrew oczekiwaniom swoich zwolenników, Piłsudski nie przyjął urzędu prezydenta. Jego decyzję zinterpretowano jako dowód na jego odpowiedzialność i niechęć do „rządzenia przy pomocy bata”. Swoim zamachem stanu komendant miał mieć na celu otwarcie drogi do odnowy państwa. „Piłsudski w blaskach mniejszej lub większej formalnej władzy, kroczy przed nami” – argumentował Wojciech Stpiczyński, żołnierz Polskiej Organizacji Wojskowej, dziennikarz piłsudczykowskiego „Głosu Prawdy”.

Władze państwowe organizowały także akcje wysyłania Piłsudskiemu kartek z życzeniami imieninowymi. Kiedy w 1931 roku marszałek przebywał na urlopie na Maderze, przysłano mu tam ponad milion kartek i listów z Polski. Imieniny Piłsudskiego miały być także okazją do podsumowań wysiłków na rzecz Polski. „Ileż to cegiełek twórczych Mu dostarczyliśmy. Czym przyczyniliśmy się do scementowania wielkiego gmachu państwa naszego” – argumentowano w wydanej w Wilnie broszurze z okazji imienin komendanta w 1935 r.

Od początku lat trzydziestych postaci Piłsudskiego poświęcano coraz więcej miejsca w programach nauczania. Twórca Legionów miał być centralną i w zasadzie jedyną postacią, której Polska zawdzięczała niepodległość. Program dla klas pierwszych szkół powszechnych zakładał zapoznanie uczniów z portretem marszałka podczas lekcji o symbolach narodowych. W liceach wybrana książka Piłsudskiego – „Moje pierwsze boje” lub „Rok 1920” – była lekturą obowiązkową. Działania władz często przybierały absurdalne formy. W 1933 r. wstrzymano kolportaż periodyku „Młodzież Śląska”, w którym zamieszczono apel o „modlitwę i błogosławieństwo boże dla Józefów”. „Redakcja nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie można i nie należy żadnego Józefa przyrównywać do postaci Józefa Piłsudskiego, a tym bardziej gen. Hallera” – argumentował urzędnik Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.

Największą manifestacją kultu Piłsudskiego był jego pogrzeb. Uroczystości żałobne, zwieńczone pogrzebem na Wawelu, trwały sześć dni. Specyficznym wyrazem kultu było wyjęcia z ciała jego mózgu, który stał się przedmiotem pieczołowitych badań neuroanatomicznych, mających wskazać szczególne cechy, typowe dla osób wybitnych.

W kolejnych latach jego imieniem nazywano place, ulice, szkoły, uniwersytety w całej Polsce. Budowana w Warszawie Dzielnica Reprezentacyjna miała być szczególnym miejscem uosabiającym myśl państwotwórczą Piłsudskiego. Jednak jego ideowi następcy przykładali ogromną uwagę także do utrwalenia jego wpływu na kształt państwa. Potrzebowali legitymizacji stworzonego przez Piłsudskiego systemu. Konstytucja kwietniowa wydawała się zapewniać ciągłość władzy systemu politycznego budowanego od maja 1926 r., ale jego symbole wymagały skutecznej ochrony prawnej. Okazja do jej zapewnienia przyszła z najmniej oczekiwanej strony.

30 stycznia 1938 r. na łamach endeckiego „Dziennika Wileńskiego” ukazała się recenzja książki Melchiora Wańkowicza poświęconej budowie Centralnego Okręgu Przemysłowego. Jej autor, wykładowca historii literatury na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, Stanisław Julian Cywiński wykorzystał okazję do krytyki piłsudczyków. Jego zdaniem Wańkowicz, opisując sukces budowy nowych fabryk i miast, zadał „kłam słowom pewnego kabotyna, który mawiał o Polsce, że jest jak obwarzanek: tylko to coś warte co jest po brzegach, a w środku pustka”. Nie wymienił przy tym nazwiska owego „kabotyna”. Dopiero po kilku tygodniach gazeta związana z Obozem Zjednoczenia Narodowego zauważyła, że słowa te wygłosił na spotkaniu z młodzieżą akademicką w 1931 r. Józef Piłsudski. Dzień po ukazaniu się artykułu w „Narodzie i Państwie” Cywiński został pobity we własnym mieszkaniu przez oficerów garnizonu wileńskiego, którym dowodził oddany sanacji gen. Stefan Dąb-Biernacki. W odpowiedzi endecy zorganizowali na ulicach Wilna wiece pod hasłem: „Precz z bandytami w mundurach oficerskich”. W ciągu kolejnych kilkunastu działaczy prawicy zostało aresztowanych i internowanych w obozie w Berezie Kartuskiej. Aresztowany został także Cywiński. W jego obronie intelektualiści związani z endecją słali do wdowy po marszałku Aleksandry Piłsudskiej i prezydenta Ignacego Mościckiego listy z apelem o jego uwolnienie, które nastąpiło dopiero po kilku miesiącach.

7 marca senator Władysław Malski na posiedzeniu izby zaapelował o reagowanie na każdy atak na „imię komendanta”. Podobne apele skierowano do rządu, ostrzegając, że brak reakcji może prowadzić do samosądów na działaczach narodowej demokracji. Już 12 marca premier Felicjan Sławoj Składkowski zdecydował o włączeniu do zespołu projektów ustaw przesyłanych do Sejmu projektu ustawy o „ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, pierwszego marszałka Polski”. 15 marca projekt trafił pod obrady. „Wszystkie złe moce godzące w wielkość tego Dzieła – pokonamy. Syk gadzin, które usiłują zatruć życie Polski po śmierci Wodza, stłumić należy siłą, siłą zorganizowaną siłą legalną” – argumentował przedstawiający projekt premier Składkowski. Po nim głos zabrał poseł gen. Tadeusz Kasprzycki, który zauważył, że Polska nie może sobie pozwolić na podkopywanie swoich fundamentów ideowych w momencie rosnącego napięcia międzynarodowego. „Jak hasło obrony państwa jest własnością całego Narodu, tak dumą całego Narodu jest postać Józefa Piłsudskiego” – mówił.

Ustawa została jednogłośnie przyjęta przez Sejm, z pominięciem prac w komisjach, i odesłana do Senatu. „Wysoka Izbo! Uchwalona ustawa budzi w nas dreszcz tak niedawnych wspomnień – stawia ona przed oczy postać Wielkiego Marszałka. W pełni kultu dla tej postaci ustanawiamy dziś szczególną ochronę Jego czci” – mówił marszałek Senatu Aleksander Prystor. Senat jednogłośnie poparł przyjęcie ustawy. 7 kwietnia ustawę podpisał prezydent Ignacy Mościcki.

„Pamięć czynu i zasługi JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO – Wskrzesiciela Niepodległości Ojczyzny i Wychowawcy Narodu – po wsze czasy należy do skarbnicy ducha narodowego i pozostaje pod szczególną ochroną prawa” – głosił pierwszy artykuł ustawy. Kolejny przewidywał karę do pięciu lat więzienia za uwłaczanie imieniu pierwszego marszałka.

Ze względu na wybuch wojny i kres rządów stronnictwa piłsudczykowskiego przepisy ustawy zastosowano tylko kilka razy, między innymi wobec rysownika i redaktora „Obrony Ludu”, organu prasowego Stronnictwa Pracy. Zostali skazani na 18 i 8 miesięcy więzienia.

prw/pap

Redakcja

Poprzedni

Nie bądź głupi, nie daj się okraść

Następny

Remis w Niecieczy