Jeśli teraz polski rząd nie zastopuje tego kipiącego faszyzmu, przykładnie nie ukarze łamiących polskie prawo rasistowskich faszystów, to zagraniczni inwestorzy będą omijać nasz kraj szerokim łukiem.
Po warszawskim Marszu Niepodległości odezwali się do mnie zaprzyjaźnieni chińscy dziennikarze. Zaskoczyli mnie, bo choć kooperujemy od lat kilkunastu, to nigdy nie interesowali się obchodami naszego Święta Niepodległości. Najpierw rozmawialiśmy w chińskim stylu, czyli musiałem im zreferować genezę, procedury obchodów i na koniec spór o uczestnictwo Donalda Tuska. Bo myślałem, że o tym chcieli pogadać.
Tym razem intuicja zawiodła mnie. Powodem ich zainteresowania były hasła prezentowane podczas Marszu. I dlatego po tradycyjnym, chińskim „owijaniu w bawełnę”, pod koniec naszych rozmów pytali mnie: czy rząd polski zamierza zakazać Chińczykom wjazdu do Polski. Kiedy wyraziłem zdumienie, w odpowiedzi usłyszałem, że „podczas Marszu Niepodległości jego liderzy deklarowali, że w Polsce mogą mieszkać tylko przedstawiciele rasy białej”.
Czyli nie Azjaci.
Kiedy spontanicznie przyjąłem rolę rzecznika polskiego rządu i uspakajałem ich, że takie hasła prezentowali jedynie radykalni uczestnicy Marszu, że te hasła niezgodne są z obowiązującym w Polsce prawem, to zauważyłem nieskuteczność takich argumentów.
Skoro ten marsz był największym – usłyszałem w odpowiedzi – to znaczy, że prezentował poglądy większości Polaków. Dlaczego, kiedy podczas Marszu w czasie najważniejszego święta państwowego, niesiono hasła niezgodne z polityką rządu i łamiące polskie prawo, policja nie zakazała prezentowania ich?
W Chinach policja zareagowałaby na takie łamanie prawa od razu. A skoro policja nie chciała interweniować w czasie Marszu, to czemu nie aresztowano antyrządowych przestępców zaraz po demonstracji?
Na dowód tych wątpliwości, jedna z chińskich dziennikarek wyświetliła na swoim smartfonie wypowiedź pana ministra Błaszczaka bagatelizującego radykalne hasła Marszu.
Warto wiedzieć, że chińscy dziennikarze – i ich czytelnicy też – niezwykle biegle korzystają z Internetu. Nie tylko z chińskich portali, także polskich, zachodnioeuropejskich i amerykańskich. I pewnie dlatego przekaz, że Polska nie chce u siebie Azjatów po ostatnim Marszu Niepodległości już powędrował w cały azjatycki świat.
Czy taką opinię uda nam szybko się zmienić?
Obawiam się, że nie. To prawda, że pan prezydent Andrzej Duda jednoznacznie potępił rasistowskie zachowania krajowych narodowców i wykluczył ich z polskiej wspólnoty narodowej. Podobnie uczynił odpowiedzialny za kulturę i dziedzictwo narodowe pan wicepremier Piotr Gliński, który odciął się w imieniu rządu od prezentowanego podczas Marszu Niepodległości rasizmu, ksenofobii i zwyczajnego chamstwa. Odciął się po kilku dniach nawet pan prezes Jarosław Kaczyński. Ale już odpowiedzialny za gospodarkę pan wicepremier Mateusz Morawiecki przez pierwsze dni bagatelizował prezentowany przez narodowców rasizm, ksenofobię i zwyczajne chamstwo. I taki przekaz, niestety, dominował w zagranicznych mediach.
Teraz nie wystarczają tylko potępienia przywódców partyjno – rządowych IV RP. Nie wystarczą ich tłumaczenia, że były to hasła nic nie znaczącego marginesu. Moi chińscy przyjaciele po raz pierwszy poczuli się zagrożeni w naszym kraju. Oni i ich rodziny. I nie uwierzą w szczerość rządowych deklaracji, dopóki ów rasistowski margines nie będzie przykładnie ukarany. W ich krajach takiego, publicznie prezentowanego rasizmu nie toleruje się.
Opinię chińskich dziennikarzy elity PiS mogą zlekceważyć. Podobnie jak i innych zagranicznych mediów. Ale te same lekceważące krajowy faszyzm elity jednocześnie stale zabiegają o chińskie kredyty i inwestycje. Także o inwestycje koreańskie, japońskie. Zabiegają o studentów z państw azjatyckich. Polskie akademie medyczne walecznie konkurują o studentki z muzułmańskich Malezji i Indonezji.
I jednocześnie, podczas najważniejszego święta państwowego, owi pożądani inwestorzy i klienci dostają jednoznaczny sygnał: Won z Polski!
Straty wizerunkowe naszego kraju po tych faszystowskich ekscesach już są, i jeszcze będą, niebotycznie wysokie.
Stare polskie przysłowie mówi: „Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi”. Ci faszystowscy demonstranci chcieli swymi wystrzałowymi hasłami ugodzić biednych muzułmańskich uchodźców. Trafili jednak w bogatych, zagranicznych cudzoziemców przebywających w naszym kraju. I rykoszetem ugodzili każdego polskiego patriotę.
Jeśli teraz polski rząd nie zastopuje tego kipiącego faszyzmu, przykładnie nie ukarze łamiących polskie prawo rasistowskich faszystów, to zagraniczni inwestorzy będą omijać nasz kraj szerokim łukiem.
A jeśli przyjadą, to koszty ich inwestycji znacznie wzrosną. Bo poczucie bezpieczeństwa kosztuje.
Za krajowy faszyzm zapłacą wszyscy polscy podatnicy. Faszystowski margines i demokratyczna większość.