Szybko poszło. Jeszcze kilka dni temu, nieśmiało pisaliśmy o tym, że PiS może utrzymać władzę. Dziś wydaje się to wręcz oczywistością. Opozycja demokratyczna dzieliła ministerstwa i mandaty. Krzyczała, kto ma być premierem. Dzisiaj, chociaż kampania wyborcza jeszcze nie ruszyła, opozycja jest przerażona wizją przegranej na starcie.
Nie, to nie zasługa PiS. Owszem, PiS ma wciąż notowania znakomite. Blokada pieniędzy z KPO, rekordy inflacyjne i afera za aferą sprawiają, że owe 34% poparcia jest naprawdę wynikiem godnym podziwu. Radykalne odwrócenie szans wyborczych zawdzięczamy jednak nie PiSowoi, a Konfederacji.
To niemal dwukrotny skok Konfederacji sprawił, że opozycja demokratyczna jest w potrzasku. I nie, nie chodzi tylko o wyborców niechętnych szczepionkom, Ukraińcom, wyborcom Brauna czy młodym wyborcom Korwina. Jak wskazuje oko.press „Wyborcy Konfederacji są relatywnie dobrze wykształceni, raczej zamożni (21 proc. wśród osób z dochodem na głowę w rodzinie 4500-7000 zł i 23 proc. – ponad 7000zł), stosunkowo dużo jest ich wśród kierowników i dyrektorów (23 proc.), właścicieli firm (16 proc.), ale także robotników (20 proc.) i oczywiście studentów i uczniów (31 proc.). Nie są przesadnie religijni.”
Ta charakterystyka mówi niemal wszystko. Konfederacja zyskuje poparcie, ponieważ jest na ten moment jedyną partią z przekazem wolnorynkowym. Zauważmy, że odkąd PIS wszedł w retorykę socjalną, która wcześniej była domeną Lewicy i owa retoryka słusznie okazała się powodem wygranej 4 lata temu, to niemal każda partia opozycyjna rzuciła się z generowaniem mniej lub bardziej socjalnego przekazu. Platforma z Tuskiem zaczęła opowiadać co i ile komu da. Podobnie PSL oraz Hołownia. Doszło więc do tego, że jedyna partia, która krytykowała PIS ostrym wolnorynkowym przekazem, została Konfederacja. W momencie, gdy schowali do szafy Korwina i Brauna, nagle wolnorynkowa klasa średnia zaczęła im ufać. Jeszcze raz okazało się, że brak partii typu Petru, Kukiz sprawia, że ci wyborcy przejdą do kogoś takiego jak Mentzen.
Co to oznacza dla kampanii wyborczej? Ano oznacza to, że część partii będzie musiała zrobić korektę programową. Te kilka procent Konfederacji jest takim języczkiem u wagi, że nagle część polityków rzuci się kochać wolny rynek. Nagle okaże się, że 500+ będzie krytykowane. Nagle okaże się, że należy obniżać podatki wszystkim. Otwierać sklepy zamykane w niedziele. Obniżać ZUS i nikomu, ale to nikomu nie dawać pieniędzy.
Pytanie tylko, kto będzie tym, kto zechce iść na wojnę po wolnorynkowy elektorat Konfederacji? PIS w życiu nie odjedzie od 500+ i retoryki „opiekuńczego” państwa, zwłaszcza że szykuje prawdopodobnie rewaloryzacje do 700+, która może im dać wzrost nawet do 40%. Tusk także zainwestował bardzo wiele w próbę przechodzenia na lewe skrzydło, co miało zniszczyć Lewicę i zepchnąć ją pod próg. Przejście na pozycje wolnorynkowe będą kolejną woltą i PO jeszcze bardziej stanie się partią niewiarygodną.
Pozostaje Hołownia z Kosiniakiem Kamyszem albo jakaś nowa partia. To nową miała być Agrounia, ale on, podobnie jak PSL jest partią wiejską, a to oznacza, że wielkomiejski wolnorynkowy elektorat nie uwierzy „wiejskim etatystom”. Być może więc Hołownia, ale przecież on cały czas miała dawać nową „opiekuńczą” jakość, a tu tymczasem trzeba idiotycznej wolnorynkowej propagandy.
Dlatego opozycja potrzebuje kogoś, kto obieca zniesienie tych wszystkich ZUSów i PITów, regulacji i kto będzie w tym dla wyborców Konfederacji wiarygodny. Znacie kogoś takiego? No właśnie, ja też nie. Dlatego właśnie opozycja potrzebuje cudu. I prędzej ten cud dostanie od mediów, które rzucą się kompromitować Konfederację niż od polityków, którzy są kompletnie niewiarygodni.