Święta to dobry okres, by pośmiać się trochę z przysłów i porzekadeł ludowych, które zapewne będą tryskać przy biesiadnych stołach. Przysłów, wśród których dominuje to, które mówi, że są one mądrością narodów. Jeśli zatem jesteśmy tak mądrzy jak nasze przysłowia, to już sam nie wiem – śmiać się, czy płakać.
Jedno jest pewne, wujek z ciocią, babcia, stryjek i wszyscy zaproszeni kuzyni, będą się przerzucać wzajemnie tymi pseudomądrościami typu: „do wesela się zagoi”, „jakie święta taki rok”, „święta, święta i po świętach” itp. Jeśli dzieciaki zaczną hałasować, dokuczać i dopominać się o cukierka, to odpowiedni wujek powie im, że „dzieci i ryby głosu nie mają”, a gdy będą chciały rozpakować prezenty usłyszą, że „pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł” – potem nastąpi salwa śmiechu biesiadników, a inteligentne dziecko zastanowi się, jak dużo pcheł musi mieć mama, która wiecznie jest wiecznie zabiegana i w ciągłym pośpiechu.
„Kowal zawinił, Cygana powiesili”, to chyba jedno z niewielu przysłów nad którymi warto się chwilę zastanowić. Pomimo lat, nie straciło nic ze swej aktualności. Zwłaszcza teraz, gdy w Europie szukają schronienia uchodźcy. Coraz częściej zdarzają się przypadki, że za przestępstwa popełniane przez Europejczyków – w tym często Polaków – oskarża się właśnie ich. Z radością skazują więc nasi biali krajanie na spontaniczny lincz wszystkich ciapatych. Hejt to jeszcze delikatna forma, a gdyby była pod ręką szubienica lub gilotyna, to kto wie…
Współcześni Kowale to Polacy – a Cygan, to wiadomo – synonim uchodźcy, ciemnoskórego, muzułmanina albo ktokolwiek niepasującego do schematu wielkiej Polski. Tak na marginesie przypomnę jedynie, że to właśnie „ciapaci” – Turcy nie zgodzili się na rozbiór Polski. To właśnie podczas zaborów, na dworze sułtana stało puste krzesło dla polskiego ambasadora, a gdy dochodziło do dyplomatycznych i oficjalnych spotkań, dworzanin ogłaszał „poseł Lechistanu jeszcze nie przybył”. To był piękny, solidarnościowy gest, a także manifest niezgody ze strony tureckiej na nieistnienie Polski.
Mieszkam na osiedlu wielkiej płyty, osiedlu z którego większość chętnie by uciekła. Najlepiej gdzieś zagranicę. Niektórym się to nawet udało, niektórzy jednak wrócili. Rozmawiałem z jednym takim „powrotowcem”. Na pytanie dlaczego, pomimo tego że miał pracę wrócił, usłyszałem – „bo wiesz jak tam nas traktują? Jak Bułgarów i ciapatych”. Nie mam pojęcia, dlaczego i skąd u niego przekonanie, że samo bycie Polakiem wystarczy, by zagraniczny pracodawca zaproponował mu stanowisko wiceprezesa swojej firmy.
A tak na marginesie to pewnie został deportowany za jakąś drobną kradzież i zwyczajnie wstydził się przyznać.
Reszta naszych narodowych przysłów, to stek bzdur, pseudomądrości typu: najlepszym sposobem zaspokojenia głodu, jest posiłek. Do tego dochodzą nieudolne przeróbki klasyków filozofii. Heraklit z Efezu twierdził, „panta rhei”, czyli wszystko płynie (…) nie da się dwukrotnie wejść do tej samej rzeki.
Przerobione Polskie przysłowie brzmi tak : „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”. Ciekawe dlaczego? Bo wielokrotnie wchodziłem do Wisły i wciąż była ona Wisłą. Heraklitowi chodziło o przepływający, zmieniający się nurt, ale rodzimi twórcy przysłowiowych sentencji przerobili biednego Heraklita, tworząc idiotyczne porzekadło używane bardzo chętnie w środkach masowego przekazu. Najczęściej słyszałem tę frazę w TVN24.
Jednym z bardziej kuriozalnych przysłów jest: „Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał” – idealne jako motto Uniwersytetu Trzeciego Wieku, podobnie z jajkiem i skorupką, która za młodu nasiąka, a na starość oddaje – w domyśle wiedzę.
Do kanonu krajowych przysłów, czyli tej mądrości przekazywanej sobie od pokoleń, a świadczącej o głębokich przemyśleniach naszych rodzimych twórców: „Każdy kij ma dwa końce”. Od siebie dodam, że ślad na dupie zostaje taki sam, niezależnie którym z tych dwóch końców dostaniemy: „Każdy się drapie, gdzie go świerzbi”; „Pierwsza jaskółka nie czyni wiosny”, zastanawiałem się za młodu, który z tych ptaków zmienia porę roku. Bo jeśli nie pierwsza, to może druga?
Kolejne kuriozum: „Lepszy rydz, niż nic”. Od czasu do czasu chodzę na grzyby.
Znajduję prawdziwki, podgrzybki, kurki, gąski, kanie, kozaki, maślaki, a nawet najdroższe po truflach – smardze. Ale rydza w życiu nie znalazłem.
Przejedliście się kiedyś? Mnie się zdarzyło kilka razy, przypomniałem sobie wtedy przysłowie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Apetyt skończył mi się po pierwszym daniu, a resztę wmuszałem na siłę – nie dotyczy alkoholu.
„Uczciwością i pracą ludzie się bogacą” – to pozostawię bez komentarza, bo mam napad śmiechu zwłaszcza w kontekście warszawskiej reprywatyzacji. Natomiast wszyscy, których znam, uczciwi i ciężko pracujący bogactwo oglądają jedynie w telewizji śniadaniowej, gdzie bywa, że jej bohaterowie po jakimś czasie lądują za kratkami.
Cierpię na bezsenność, zawsze wtedy przypomina mi się takie porzekadło: „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpiesz”. Uwierzywszy w to przysłowie, ścieliłem perfekcyjnie i nadal nie spałem.
Na zakończenie jeszcze kilka takich kulturowych tworków, które zostawiam bez komentarza:
„Lepiej dać kije stu niewinnym, jak puścić płazem jednemu winnemu; „Co się źle zaczyna, to się dobrze kończy”; „Co zaszkodziło, to nauczyło”;
Jak suka nie da, to pies nie weźmie (mam ochotę coś o tym napisać, ale brakuje słów);
Jeśli wejdziesz miedzy wrony, musisz krakać jak i one – z dedykacją dla wszystkich konformistów;
Lepiej późno niż wcale – pod warunkiem, że nie chodziło o odjazd pociągu, odprawę i odlot samolotu czy reanimację umierającego.
Może czas zweryfikować te idiotyczne porzekadła, zostawić co cenniejsze jako zabytki folkloru i dać dzieciakom w szkołach spokój. Najlepszym miejscem są dla nich muzea i biblioteki, a i tak powinno być opatrzone odpowiednią informacją. Tak by nie wmawiać uczniom w podstawówkach, jaką to mądrą sentencją jest: „I na równej drodze można się potknąć”. No bo że jak „baba z wozu, to koniom lżej” wie każdy facet, podobnie jak każda kobieta doskonale orientuje się w tym, że równie lekko będzie rumakom, gdy z tego wozu zleci facet.
„Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe”, jedno z niewielu przysłów niosących jakiś sensowny przekaz, tylko jak ma się on do porzekadła, „każdy człowiek bliźni, lecz przecież jak swój, to nie obcy”, albo: „jak się żony nie bije, to jej wątroba gnije”?
Jeżdżąc trochę po świecie, nasłuchałem się różnych porzekadeł, w najróżniejszych regionach świata. Niektóre są naprawdę mądre, ale wiadomo „co kraj, to obyczaj”
Czas kończyć, bo jak wiemy „Co za dużo, to niezdrowo”.