Brejkin njus: premier zaprosił przedstawicieli protestujących mediów na spotkanie. Nie ma więc (całej) racji Dominika Wielowiejska, pisząc, że pomysłem Tuska na rządzenie jest „wchodzenie w buty PiS”. Może nie wszyscy pamiętają, ale pierwszy czarny protest mediów nie odbył się w czwartek 4 lipca. Poprzedni zorganizowano za poprzedniej władzy, w lutym 2021 roku. Media także wtedy miały czarne strony, urządzono manifestacje. Senat przyjął stosowną uchwałę, w której wyraził sprzeciw wobec projektu podatku od reklam oraz poparcie dla protestu mediów, a ówczesny marszałek Senatu wygłosił orędzie. Akcję protestacyjną mediów (prywatnych) poparli politycy, między innymi Donald Tusk i Władysław Kosiniak-Kamysz, dzisiejsi premier i wicepremier rządu – tego rządu, który pozostawał głuchy na postulaty mediów w kwestii ich relacji ze światowymi big techami.
Co różni te protesty poza nazwiskami premierów? Dziś media są w gorszej sytuacji niż trzy lata temu, same też są gorsze, bardziej jeszcze niechlujne i nierzetelne. Szczególnie te prywatne. Ułomne jak społeczeństwo i rząd. I wszyscy jesteśmy na siebie skazani – obywatele na media i rząd, media na rząd, a rząd… Rząd jeszcze nie jest skazany, nawet ten poprzedni. Ale też mamy szereg przykładów na to, że ministrowie prą z ustawami, niespecjalnie licząc się z zainteresowanymi. Ważniejsze są ustalenia wewnętrzne i aprobata premiera. Tak działa minister Nowacka, tak działał minister kultury, tak działa jego następczyni.
Stary rząd z nowym łączy przeświadczenie, że ministrowie wiedzą wszystko najlepiej. Oczywiście, zdarzają się takie przypadki, że na ministra spływa po mianowaniu wszelka wiedza i dar nieomylności. Tyle że zdarza się to tylko w literaturze.
To chyba oczywiste, że nowy rząd musi się mierzyć ze starymi problemami – tymi, które powstały niezależnie od działań poprzedników, i tymi przez nich wyprodukowanymi. Niemniej problemy te trzeba rozwiązywać.
Ministerstwo obrony proponuje wręcz, by przejść do ataku: chciałoby do problemów strzelać, i to bezkarnie. Tyle że prawdziwym problemem, niełatwym do trafienia, jest zarządzanie armią oraz – jak się wydaje – dowodzenie jednostkami i żołnierzami na każdym szczeblu. Więc, panie ministrze, chyba nie tędy droga.
Najwięcej jednak zamieszania panuje w resorcie środowiska i klimatu. Jak wiemy od dawna, sorry, taki mamy klimat, a i środowisko (pracy) w ministerstwie dobre nie jest. Nie mamy jasności – jak pisał i śpiewał Młynarski – nie tylko w temacie Marioli, ale też w temacie Pauliny (minister Hennig-Kloski).
Nie mamy jasności w temacie programu elektrowni jądrowych, a niektórzy – na przykład ja – łudzili się, że nowy rząd nie tylko nie będzie zwlekał w rozwijaniu tej dziedziny, ale wręcz nieco przyspieszy. Rząd tymczasem toleruje import używanych (dość intensywnie) samochodów spalinowych, ale chce obciążyć opłatą samochody firmowe. Fakt, część z nich częściej jest w użytku prywatnym, ale wiek tych aut jest niższy niż tych wyłącznie do użytku prywatnego. Żeby było nam przyjemniej, rząd planuje dopłaty do rowerów elektrycznych. Cóż, bardziej ekologiczne byłyby dopłaty do zwykłych rowerów, bo prąd mamy nadal czarny jak smoła.
Zgadzając się – przyznaję, niechętnie – z red. Wielowiejską, muszę dodać, że mamy nieco inne powody do rozczarowań. Panią redaktor smuci, że rząd nie realizuje swoich obietnic. Ja niespecjalnie obietnicom wierzyłem. Z żalem natomiast obserwuję, że rząd robi coś, czego nie obiecywał, i robi to źle, a w dodatku akurat to mu się udaje. Ja zaś czekam cierpliwie na taki rząd, który będzie chciał bardzo źle, ale mu nie wyjdzie. I szczerze mówiąc, w tym kontekście rząd Morawieckiego był bliski ideału.
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,31114140,wchodzenie-w-buty-pis-tusk-konsekwentnie-realizuje-pomysl.html?
Źródło: aristoskr.wordpress.com