W „Dzienniku Trybuna” 14-16 lipca Krzysztof Lubczyński w artykule „Lewicowa emigracja z kultury” wykazuje, ze bez aktywnego uczestnictwa lewicy w kulturze nie uzyska się „rewolucyjnej niezgody” bez czego lewica pozostanie listkiem figowym dla polskiego kapitalizmu. Bez odwojowania, w jakiejś części społeczeństwa nieakceptującego wynaturzeń polskiego kapitalizmu, lewica nie osiągnie znaczenia w życiu społeczno – politycznym.
Jeżeli siłą lewicy ma stać się świadomościowa niezgoda wobec rozwoju polskiego kapitalizmu, to lewica musi zająć się procesami zmian tożsamościowych Polaków jakie już nastąpiły w ciągu ćwierćwiecza trwania kapitalizmu. O tych zmianach pisze Przemysław Czapliński w opracowaniu „Obraz Polaków w świetle literatury” (1).
Ten proces przekształceń Polaków stawia pytanie o nasza dojrzałość, bo stan naszej dojrzałości będzie określał „potencjał rewolucyjnej niezgody” o którym mówi Krzysztof Lubczyński. Kultura musi stać się recenzentem polskiego kapitalizmu i mówić o stanie naszej dojrzałości. Inicjatywa nad tym ważnym społecznie zadaniu powinien należeć do lewicy.
Kapitalizm wymuszający zmiany
Polskiemu kapitalizmowi towarzyszy proces zmian stanu ducha i emocjonalności, które decydują o sposobie przeżywania własnego życia. To proces tworzenia się wyraźnego kulturowego kierunku, który możemy zakwalifikować do epikurejskiego pojęcia „pospolitej świadomości”. Proces ten wyraźnie ujawnił się na początku obecnego wieku, symbolicznie określany jako „Mac Świat”.
W ostatnim piętnastoleciu błyskawicznie przyśpieszył na skutek rozrastania się globalizacji multimedialnej i otwarcia granic, niosąc masową konsumpcję „kultury przyjemnościowej”.
Jest on czymś więcej niż strumieniem tandetnych gadżetów, błyszczących opakowań i kolorowej prasy. Został wyposażony w instrumenty ekonomicznej i organizacyjnej skuteczności, uzyskując władzę nad ludzkimi umysłami, uczuciami i ciałem, (kocham zakupy; rzeczy i przedmioty obdarzamy takim samym stanem emocjonalnym jak relacje międzyludzkie).
Tu nie rozgrywa się kwestia tylko obniżenia znaczenia kultury, to już nie wstydliwa strefa, w którą czasami potajemnie się zapuszczamy. To nowa postać kulturowa, groźna nie tyle sama w sobie, lecz ze względu na swe roszczenia do wyłączności.
Strażnikiem tej wyłączności jest polityczny wymóg stabilnej gry sił rynkowych, w której aktywny konsument stanowi jakby „układ krwionośny” dla tej gry, do której energię dostarczają interesy korporacji.
Strażnik ten wzmacnia swą pozycję kiedy państwo uzależnia swoją politykę od potrzeb wolnego rynku, wówczas interes rynku wznosi się zdecydowanie nad interesami jednostki wynikającymi z życia zbiorowego jak edukacja, zdrowie, bezpieczeństwo fizyczne i socjalne, kultura… ., wartości istotnych dla tworzenia i funkcjonowania wspólnotowości.
Pragnienie sukcesu materialnego przez jednostkę wyzwoliło w niej ogromną energię, która często ma znamiona pazerności ale jednocześnie jej praca pozytywnie zmieniła materialną bazę Polski – obfitość towarów, rozwój infrastruktury, usług, ogromne podniesienie standardów wyposażenia gospodarstw domowych, powszechna motoryzacja… . Wszystkiemu temu, przy obowiązujących zasadach liberalizmu gospodarczego, towarzyszy ciągły proces rozwarstwienia materialnego społeczeństwa wraz z narastaniem podziałów społecznych, aż do powstania znaczących obszarów społecznego wykluczenia.
Przećwiczyliśmy to w ciągu 25 lat budowy wolnego rynku, na co 30% społeczeństwa nie wyraziło zgody w ostatnich wyborach.
Doszliśmy do jakiejś granicy rozwoju materialnego jak również kulturowego, którą ujmujemy jako „pułapka szklanego sufitu” lub „pułapka średniego dochodu”.
Jednocześnie znaleźliśmy się w sytuacji ostrego podziału polityczno-społecznego, w którym strony działają na wyniszczenie przeciwnika politycznego.
Ten stan pokrótce scharakteryzowany uzasadnia postawienie pytania o szeroko rozumiane pojęcie „dojrzałości” zarówno w ujęciu postawy jednostki jak i zbiorowości. Wydaje się, że nadszedł czas na debatę nad pytaniem „Czy „ad 2017” możemy określić, w jakim stopniu wyłaniające się nowe postawy kulturowe Polaka jak i zachowań zbiorowości w rozumieniu społecznym i państwowym pretendują do miana dojrzałości”.
Dojrzałość
Przemysław Czapliński na spotkaniu w Kasnogrudzie – „w Dworze Miłosza” zorganizowanym przez sejneńskie „Pogranicze” w dniu 01.08.2016r. powiedział, że dojrzałe państwo i społeczeństwo to stan kiedy dialog i debata są ważnymi formami komunikacji społecznej, a syntezy rodzące się w ich wyniku trafiają do świadomości społecznej. Zatem debata podejmująca niezgodę na wynaturzenia polskiego kapitalizmu naruszającego równowagę społeczną stanowić będzie o dojrzałości polskiej lewicy.
Warto tu dodać, że stałe stawianie pytań wobec rodzących się problemów zarówno w życiu jednostki jak i zbiorowości należy nie tyko do dojrzałości ale również jest to wyraz moralnej postawy.
Dialog w poszukiwaniu rozwiązań problemów, ustalenie zadań, rozliczenie z wykonawstwa, to atrybuty dojrzałości.
Racjonalne poczucie swojej wartości i zadowolenia z pomyślności rozwiązanych zadań, to prawo do dojrzałego poczucia dumy ale, w którym nie ma miejsca na wywyższanie się.
„Postnowoczweśniak”
Przyjrzymy się bliżej osobowości Polaka, która cały czas po transformacji ustrojowej ulega zmianom.
Przemysław Czapliński (1) w opracowaniu „Obraz Polaków w świetle literatury ”. Mówi o różnych tożsamościach jakie zjawiły się w naszym życiu po 1990r. Z punktu widzenia dojrzałości zarówno jednostki jak i życia zbiorowego najważniejszy jest opisany „postnowocześniak”.
Ten „postnowocześniak” to przybysz do naszego obszaru kulturowego w wyniku naszej otwartości na globalizację poprzez bezkrytyczne kopiowanie zasad zachodnio-atlantyckiej cywilizacji.
W ciągu 20 lat jego witalność, chęć bogacenia się oraz pracowitość w indywidualnym wymiarze zmieniła Polskę zarówno w materialnym wymiarze jak i również w zamożności osobistej.
Zdajmy sprawę, że ten „postnowocześniak” to zmieniony “nowocześniak” z okresu budowy polskiego kapitalizmu gdy swą pracowitością i witalnością rozsadzał Polską mentalną tradycję związaną z folwarkiem i redukował siłę polskiej mesjanistyczno – męczeńskiej tożsamości. Poszerzał mentalne kulturowe pole dla szeroko rozumianej modernizacji, w tym i mentalnej.
Jasne jest, że ten „postnowocześniak” wnosi do dotychczasowego życia zbiorowego odmienną świadomość, wrażliwość i rozumienie swej podmiotowości wykorzystując zaistniałą ofertę na życie polskiego kapitalizmu.
Ważne jest, że w tej polskiej rzeczywistości przywędrował do nas świat zbiorowej halucynacji coraz bardziej doskonale imitującej i zastępującej starą rzeczywistość. Ta nowa rzeczywistość, to świat supermarketów, reklam, widowisk, show biznesu, wirtualnych przestrzeni komputerowych, rajów wypoczynkowych, oferowanego luksusu wraz z salonami i galeriami przedstawiających piękno jako uosobienie dobroci. Stworzona została iluzja kompletnej przestrzeni dla życia, której jakość wymaga tylko aktywności dokonywania wyborów z przedstawionej oferty.
Ta oferta jest zbudowana przez siły wolnego rynku, wobec których „postnowocześniak” musi zbudować relację tożsamościową. Są dwie drogi.
Albo „postnowocześniak” nabierze cech obywatelskości i stanie się budowniczym klasy średniej, stanie się główną siłą polskiej demokracji przekształcając dotychczasowy polski liberalny kapitalizm w bardziej obywatelski, w którym znaczenie państwa i spraw związanych z życiem zbiorowym wzrasta. Tym samym wzmocni wspólnotowość i dostrzeże satysfakcję własnych dokonań powstałych w szerszej współpracy niż wysiłek jednostki. Wybierze kierunek, o którym możemy mówić jako o drodze do dojrzałości.
Albo ulegnie ofercie wolnego rynku i swą samorealizację odnajdzie przyjmując tożsamość „konsumenta przyjemności”. Wyspecjalizuje się w korzystaniu z tej oferty aby odczuć przyjemność konsumpcji i masaż zmysłów bo one w jego świadomości staną się sensem jego życia.
Większość produktów w galeriach handlowych to odpowiedź wolnego rynku na urojone potrzeby. Ulegnijmy im, a zrobią z nas niewolnika, który zamęczy się by je zdobyć, straci czas, środki materialne i nie zyska satysfakcji duchowej ani równowagi wewnętrznej, zapełni gabinety terapeutów.
W polskim układzie społecznym mamy już uformowane różne tożsamości (fani zgromadzeni przy klubach piłkarskich, członkowie klubów golfowych, jeździeckich, parady równości, ACTA, społeczność integrująca się wokół katastrofy smoleńskiej, radia Maryja, …). Te integracje już wpływają na regulacje życia zbiorowego. Jednakże zmieniająca się tożsamość „postnowocześniaka” zasługuje na specjalną uwagę, bo jest on tworem systemu politycznego i zadecyduje o przyszłym obliczu polskiego kapitalizmu. Czy w tych procesach o formułującej się świadomości jednostki możemy mówić, że staje się bardziej dojrzała? Raczej wątpliwe, biorąc pod uwagę znaczenie rozwoju życia zbiorowego. Ten „postnowocześniak” formowany przez wirtualny świat potrzebuje wrażeń i przedmiotów.
Jednak czy ten proces stał się kulturowym dyktatem wyznaczającym polski kierunek przekształceń kulturowych? Czy w istotny sposób wpływa na nasze życie zbiorowe?, jasnego rozpoznania nie posiadamy. Zdajemy sobie sprawę, że procesy te rozsadzają dotychczasowe kanony kulturowe życia zbiorowego.
Lud korporacji – korpoludek
Zmotywowani ludzie w korporacjach uwierzyli w niezbędność pozyskiwania coraz wyższego statusu materialnego, ponieważ on określa prestiż i pozycję społeczną. Starają się przymuszać do wysiłku ponad granice swego potencjału, przez co słabną, wrzucają drugi bieg, gubiąc związki rodzinne, koleżeńskie, upodobania hobbistyczne, stając się nudni w kontaktach międzyludzkich. Dużo pracują, robią drogie zakupy, fundują sobie luksusowe wycieczki i odwiedziny w salonach piękności i u terapeutów. I tak zostają uwięzieni w „pospolitej świadomości”. A wszystko przez to, że uwierzyli, że przyjęcie oferowanych recept na własne życie od organizatorów wirtualnego świata da im szczęście. Zamiast szczęścia, tuż obok tego świata, zaraz za jego progiem oczekuje depresja i rozczarowanie do samego siebie.
Lud korporacji to ważna grupa społeczna w budowie polskiego kapitalizmu i formowaniu klasy średniej. Kulturowe wzorce tej grupy upowszechniają się, ponieważ lud korporacji powszechnie uważa się za ludzi sukcesu.
Kim jest w dzisiejszej polskiej rzeczywistości lud korporacji?
Czy jest to „postnowocześniak” zachowujący swą dotychczasową witalność cywilizacyjną, jednocześnie nie zapomina o wrażliwości społecznej, ceni ludzką solidarność i przejawia ją w postawach obywatelskich.
Czy też został wchłonięty w „tożsamość konsumpcji” poszerzając próżniacze grupy, które nie są małe w świecie klas wyższych. Przechodząc na pozycję egoizmu klasowego.
Dziesiątki tysięcy takich korpoludków, chełpiących się wyższym standardem materialnym, będących w „służbie” wolnego rynku będzie niszczyć wspólnotowość, otwartość, empatię na drugiego człowieka, tym samym witalność cywilizacyjną. Ten korpoludek w polskiej rzeczywistości to potencjalny czyściciel tego co jeszcze nazywamy dojrzałością w naszym życiu zbiorowym.
O dojrzałości jednostki
Za dojrzałość jednostki należałoby uznać radzenie sobie z zakupoholizmem, pracoholizmem, wypaleniem, przygnębieniem, tkwieniem w płytkich związkach, z lękiem przed przyszłością i strachem przed otwartością wobec innego, aż do nieświadomego samo oszustwa, poprzez uwznioślenie przesądów.
W tym miejscu dojrzałością będzie wysiłek w postaci zastanawiania się nad własnym życiem. Epikur radzi ucieczkę od pospolitych ludzi, utartych zachowań, nie spędzanie czasu wśród ludzi, których się nie lubi, wokół których nuda ma siłę obezwładniającą poznawczość. Bądźmy uważni aby nie zrodziło się coś takiego, że grill i „sześciopak” uznamy za spełnienie marzeń o szczęściu.
Więc szukajmy związków przyjacielskich rozumianych jako wspólnota dociekań czym jest otaczający nas świat, w którym mamy możliwość samorealizacji. Coś o sobie starajmy się wiedzieć, o głębi swych emocji, pragnień leżących w podświadomych warstwach naszych motywacji. Nie bójmy się przenikliwej samokrytyki aby zrozumieć jak powstaje żądza i preferencja do funkcjonowania w społeczeństwie z obsesją bogactwa i statusu.
Tak więc do dojrzałości się dochodzi, a odchodzi się lub omija „pospolitą świadomość”, którą starożytni nazywali „nosema”. Tych starożytnych można spotkać na obrazie Rafaela Santi „Szkoła Ateńska”. To oni opracowali lekarstwo na „nosema” i nazwali „phronesis”. Jest nim ciągłe dbanie o stan świadomości, dostosowanie rozregulowującej się duszy do procesu życia, który musi realizować się w ścisłej relacji z otaczającym nas światem, jednocześnie słuchając swych uczuć, zmysłów i doznań. Jednak wiedzmy, że wówczas racjonalność może nas postawić przed najtrudniejszym wyzwaniem jakim jest pokonanie własnych uprzedzeń i zastanych poglądów.
Ten proces życia odbywa się w przyrodzie naszej planety, bez której nasze życie nie przetrwa. Wiec kierujmy względem niej nasz szacunek i odpowiedzialność a nie tylko wymóg dla wygodnego życia. Ten duchowy i odpowiedzialny stosunek do przyrody to pierwszy krok w drodze do dojrzałości indywidualnej, do której podążamy całe życie dbając o stan naszej świadomości w każdej chwili.
Stawiajmy pytania wobec rzeczywistości bo nasza moralność może się znaleźć w potrzasku.
Nie zbudujemy swej pomyślności, bez pomyślności życia zbiorowego. To drugie podstawowe uświadomienie w drodze do dojrzałości. Jeżeli tak, to jakieś poczucie przynależności narodowej jest niezbędne, a jeszcze bardziej odpowiedzialność w postawie określającej jednostkę wobec problemów życia wspólnotowego.
O dojrzałości w życiu zbiorowym wyniesionym z przeszłości
Zastanawiając się nad współczesną rolą „postnowocześniaka” jego potencjalną obecnością w postawie „korpoludka” nie możemy pominąć wpływu przeszłości na naszą dojrzałość. Niestety polska przeszłość dostarcza niemało świadectw o braku dojrzałości w tworzeniu naszego życia zbiorowego.
Istotę tego braku dojrzałości w życiu zbiorowym jasno i dobitnie wykłada w materiałach po X Kongresie Obywatelskim Andrzej Zybała w artykule „Polskie kody kulturowe wobec wyzwań przyszłości”. Stawia jasną tezę, że nasze kody kulturowe wyniesione z przeszłości pozostawiają nas bez szans na wyjście z półperyferii”. Teza ta jest szeroko rozwinięta i wskazane są źródła tych kodów. Zlekceważenie tego tekstu i udawanie, że nasze życie zbiorowe toczy się prawidłowo, będzie świadectwem naszej niedojrzałości. Wówczas mamy zapewnione miejsce pozostania na peryferiach i kontynuowanie kulturowo-politycznego podziału, w jaki weszliśmy obecnie, w którym każda ze stron zapewnia o swej dojrzałości. Autor w przypisie wyjaśnia, że te kody opisują „archetypy”, które oznaczają strefę nieuświadomionych odruchów, sposób myślenia, doświadczania, pamiętania, zachowania.
One to ujawniają się w teraźniejszych i przyszłych postawach jednostki oraz, co najważniejsze w podejmowaniu decyzji. Zrozumienie archetypów wymaga uwzględnienia szerszego kontekstu historycznego w formowaniu się kultury jednostki i społeczeństwa. Bez tego „szerszego kontekstu” grzęźniemy w „historycznej pospolitej świadomości”, idąc za Epikurem. Przykładem jest niedawno otwarte w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej.
Opisane przez autora polskie archetypy świadczą, że w naszej zbiorowej świadomości nosimy niedojrzałość. W tekście czytamy: „teraźniejszość jest zakorzeniona w przeszłości” – to oczywiste.
Ale głębiej trzeba rozumieć dynamikę tych relacji. Większość zjawisk, które dziś obserwujemy w gospodarce i na scenie społeczno – politycznej jest nowszą wersją tego samego, tylko w innych kostiumach.
Tak wiec dojrzałością w polskim życiu zbiorowym będzie stwierdzenie, że współcześnie znaleźliśmy się, zarówno w zakresie równowagi społecznej jak i sprawności państwa w fazie poważnej niedoskonałości.
Dojrzałość formująca się we współczesnym życiu zbiorowym
Dojrzałe życie zbiorowe musi w poważnym zakresie opierać się na poczuciu wspólnotowości. Kultura polska posiada narodowy wyróżnik wyjątkowości zrodzony z cierpień i posłannictwa dziejowego i jest to ważny czynnik polskiej wspólnotowości. Ale jest bezużyteczna we współczesnym formułowaniu jednostki gdzie zmieniający się „postnowocześniak” zajmuje ważne miejsce. Bo charakter polskiego zbiorowego życia jest na nowo formowany przez charakter tożsamości jednostki. Współczesna nasza kultura mentalna i świadomościowa wynikająca z transformacji ustrojowej jest nieuformowana i płynna. Nowe kody kulturowe „polskiego DNA” nie są jeszcze w pełni rozpoznawalne. Dlatego wobec problemów jakie wykazał IX Kongres Obywatelski, jak problem „szklanego sufitu” czy „pułapka średniego dochodu”, nie dostrzegamy samonaprawczego mechanizmu, wychodzącego z obywatelskich postaw społeczeństwa.
Brakuje integrujących się elit, które by miały misję naprawy polskiego kapitalizmu wspartych przez klasę średnią z poczuciem obywatelskości, której także brakuje. Tworzy to poważną niedojrzałość polskiego życia zbiorowego.
Natomiast upowszechnianie się jednostki o tożsamości „korpoludka” zaprzepaszcza powstanie obywatelskiej klasy średniej.
W polskiej rzeczywistości te procesy nie są jednoznacznie rozstrzygnięte. Jednakże zauważalne upowszechnianie się „korpoludka” jest poważnym zagrożeniem.
Nie możemy być więźniami archetypów
W refleksjach po IX Kongresie Obywatelskim pisałem: „Polski problem słabości państwa i myślenia o państwie to historyczna spuścizna ciągnąca się od XVII wieku, krótko mówiąc – dopadła nas historia. Trzeba na nowo odczytać naszą historię, co współcześnie robią Jan Sowa, Andrzej Leder, nie popadając w kompleksy i zachowując krytyczny umysł”. W tym tekście starałem się właśnie naświetlić szerzej kontekst historyczny polskich archetypów, o czym mówi Andrzej Zybała. Zjawia się niezbędność napisania społecznej historii Polski, która byłaby uzupełnieniem dotychczasowej szlacheckiej historycznej narracji i co powinna zrobić lewica.
Niepopadanie w kompleksy będzie wyrazem dojrzałego podejścia aby rozwikłać i posiąść świadomość o polskich kodach kulturowych, które spychają nas na peryferia w rozwijających się procesach globalnych. Te kody stały się przyczyną, że zbudowaliśmy III RP jako formalnie demokratyczne państwo, ale jednocześnie nierównych szans społecznych i braku tolerancji kulturowej.
Dlatego powinniśmy krytycznie odnieść się do stanu swojej dojrzałości w poszukiwaniu drogi rozwoju naszej państwowości. Wynika to stąd, że w Polsce zaistniały dwa odrębne nurty polskiej tożsamości oparte na różnych symbolikach, każdy z nurtów uważa się za dojrzały i chcący bezkompromisowo wyznaczyć przyszłość dla wszystkich.
Główny nurt, zawłaszczający pojęcie patriotyzmu, oparty jest na spuściźnie historycznej sarmatyzmu I RP, męczeńsko-mesjanistycznym romantyzmie, powstaniu II RP, aż po „zamach” w katastrofie smoleńskiej.
Drugi nurt, modernizacyjny od Sejmu czteroletniego, to rozwój Królestwa Polskiego, tworzenia się mieszczaństwa, nurt Młodej Polski, poprzez Gdynię, aż po reformy Leszka Balcerowicza.
Te dwa nurty nie przenikają się, nie uzupełniają, stąd nie może zaistnieć dalekosiężna strategia, życie polityczne ogranicza się do administrowania państwem, jest teraźniejszość, w której wzajemnie się eliminują. Przyszłość państwa nie jest decydująca w walce o polityczną władzę, co jest jakimś współczesnym rokoszem wywodzącym się z historii (jest tym samym co było, tylko w innym kostiumie jak powiada Andrzej Zybała).
Tak więc w poszukiwaniu dojrzałości narodowej oraz mając na uwadze opisane przez Andrzeja Zybałę „Polskie kody kulturowe wobec wyzwań przyszłości”, niezbędny jest krytyczny świadomościowy proces wobec własnej historii, to jest zadanie poprzez które lewica mogłaby budować swą misję w neutralizacji istniejącego, wyniszczającego podziału politycznego.
Mamy dobry przykład tego procesu, to wyjście z kryzysu politycznego lat osiemdziesiątych, Okrągły Stół i transformacja ustrojowa. Za to nas szanują w świecie, bo wówczas jako zbiorowość zaprezentowaliśmy dojrzałość.