Pan prezydent Andrzej Duda nazwał pana Antoniego Macierewicza, pobierającego pensję ministra sztuki wojennej i obrony dziewictwa narodowego, osobą stosującą „metody ubeckie”. Komentatorzy krajowi i zagraniczni zgodzili się, że wreszcie ktoś odważył się nazwać pana ministra po imieniu.
***
Grzegorz Schetyna, lider opozycji, nazywanej kłamliwie przez propagandzistów z TVP info „opozycją totalną”, złożył wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu pani premier Beaty Szydło. Za pobłażanie organizacjom faszystowskim w Polsce. Otrzymał też wsparcie parlamentarzystów Nowoczesnej. Choć wniosek przepadnie w sejmowym głosowaniu, to opozycja będzie miała czas na przypomnienie licznych faktów rządowego pobłażania dla odradzającego się w Polsce faszyzmu.
***
A przepadnie na pewno, bo jak mawia się teraz na Wiejskiej, „Kulson kulsonowi łba nie urwie”.
***
Pan PiS-wojewoda zlikwidował warszawską ulicę imienia Leona Kruczkowskiego. Bo mu się z komunizmem skojarzyła. Tak jak kapralowi Wiewiórce, któremu wszystko z pieprzeniem się kojarzyło.
***
Pani Jadwiga Kaczyńska, matka Jarosława i Lecha, nie była ani kapralem, ani wojewodą, i pewnie dlatego pisała o Leonie Kruczkowskim artykuły i wstępy do jego dramatów. Napisała też fundamentalną monografię tego pisarza. Pisaliśmy o tym w „Trybunie”.
Pani Kaczyńska pisała o Kruczkowskim dobrze, choć słusznych krytyk nie unikała. Całe swe życie zawodowe w IBL temu „komuniście” poświęciła.
Czy teraz oznacza to, że pan prezes Kaczyński jest „resortowym dzieckiem”?
Wedle decyzji pana PiS-wojewody i obowiązującej w IV RP nomenklatury.
***
Panowie Marszałkowie Sejmu i Senatu zapowiedzieli, że będą surowo, bo finansowo, karać parlamentarzystów, którzy swym zachowaniem „naruszą powagę parlamentu”. Nietrudno zauważyć, że chodzi tu o cenzurowanie wypowiedzi parlamentarzystów, co jest sprzeczne z obowiązującą jeszcze Konstytucją RP, Regulaminem Sejmu RP i dobrymi parlamentarnymi obyczajami. I to jest niezwykle niebezpieczne, bo łamie podstawy demokracji parlamentarnej.
***
Pomysł ten jest głupi i godzący w powagę parlamentu polskiego. Bo gdyby go spróbować zrealizować, to wpierw trzeba będzie zdefiniować „powagę” parlamentu i także to, co może być jego „niepowagą”.
***
Koniecznym też przed zdefiniowanie „powagi” będzie wybór organu definicję „powagi” określającego. A także kto będzie ów organ wybierał? Sejm czy Senat? A może Zgromadzenie Narodowe?
***
Istotne też będzie, czy sejmowa „powaga” będzie taka sama jak „powaga” senacka, czy nie, skoro obie Izby różnią się przecież od siebie?
***
Niezwykle ważnym będzie, kogo do owego organu wybierze się. Marszałków Sejmu i Senatu? Prezydia Sejm i Senatu? A Zgromadzenie Narodowe powoła Komisję Powagi Sejmu i Komisję Powagi Senatu?
***
Następnie trzeba będzie ustalić skalę i stopnie „niepowagi”. Mierzonej najlepiej w „pawłowiczach”.
Bo wtedy komunikat: „Naruszono powagę Sejmu w stopniu pięciu pawłowiczów w skali dziesięciostopniowej” stanie się dla wszystkich jasny.
***
Na koniec trzeba będzie ustanowić cennik za okazane przez parlamentarzystów akty „niepowagi”. Mierzony w „kuchcińskich” dla zaplecza politycznego rządu i w „terleckich” dla opozycji. W przeliczeniu na kary finansowe jeden terlecki wart mógłby być jeden tysiąc złotych polskich, a jeden kuchciński to publiczne odmówienie jednego różańca + odczytanie apelu smoleńskiego.
***
Kiedy byłem parlamentarzystą, często słyszałem z katolicko-prawicowych ust, że Sejm to „Sanktuarium demokracji”. Potem ci pobożnisie jawnie łamali katolicki Dekalog, Regulamin Sejmu i dobre parlamentarne zwyczaje. Bezkarnie zwykle. Bo polska obłuda uwielbia stroić się w szaty pobożnisiów.
***
Warto jednak ciągle przypominać, że polscy parlamentarzyści pracują na Wiejskiej z woli swych wyborców, a nie marszałków parlamentu. Parlamentarzyści nie są pracownikami marszałków Sejmu i Senatu. Nie pobierają pensji, tylko diety i uposażenia poselskie, zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Dlatego parlamentarzystów można ukarać finansowo za niewypełnianie przez nich obowiązków parlamentarnych, na przykład za nieobecność na posiedzeniach Sejmu czy Senatu.
Ale nie wolno karać ich za wypełnianie mandatu parlamentarnego. To jest domena ich Wyborców.
***
Panowie Jan Pietrzak, Mateusz Morawiecki, Piotr Gliński, Stanisław Karczewski to kolejni członkowie kaczystowskiego klubu Miłośników Zburzenia Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
Pan wicepremier Morawiecki wyznał, że jego marzeniem jest wybudowanie na miejsc Pałacu centrum biurowego podobnego do służewieckiego „Mordoru” i osiedla apartamentowców.
Zapewne szczelnie odgrodzonego od tych Polaków „drugiego sortu”.
***
Pan wiceminister obrony dziewictwa narodowego Bartosz Kownacki zaoferował klubowi swoje usługi jako „dowodzący wojskowej jednostki wysadzającej Pałac Kultury i Nauki w powietrze”. Przyznam, że po tym odetchnąłem z ulgą.
Pan wiceminister Kownacki zasłynął już swoją ofertą, że nauczy Francuzów prawidłowego jedzenia widelcem. Poza tym, przez dwa lata swojej działalności dowiódł nieraz swej nieskuteczności. Dziecka nie dałbym panu wiceministrowi do potrzymania, aby wysadził je na robienie kupki.
Przy takim panu wysadzaczu Pałac może stać spokojnie.