8 listopada 2024

loader

Francuskie 500+ górą

We Francji prawybory przed wyborami prezydenckimi to stosunkowo nowy obyczaj, tegoroczne wybory na prezydenta poprzedza druga w historii akcja prawyborcza.

Ostatnio najpierw poddali się jej kandydaci prawicy liberalnej Republikanie (Les Républicains); już w pierwszej turze odpadł były prezydent Nicolas Sarkozy, z drugiej zwycięstwo wyniósł były premier François Fillon.
Do udziału w tych prawyborach, ze względu właśnie na Sarkozy’ego, wzywała swoich członków i sympatyków Partia Socjalistyczna, mimo że procedura nakazywała podpisywanie deklaracji o akceptowaniu republikańskich pryncypiów.
W kolejnej serii prawyborczej miałem okazję przyjrzeć się prawyborom organizowanym przez Partię Socjalistyczną.
Prawybory noszą oficjalną nazwę Prawyborów Obywatelskich (les Primaires Citoyennes). Organizator musi przygotować 7,5 tys. lokali wyborczych, sfinansować druk kart wyborczych i ponieść inne koszty. Wszystko to odbywa się pod nadzorem stosunkowo nowej (ma 3 lata) instytucji zwanej w skrócie Haute Autorité, której zadaniem jest dbanie o przejrzystość w państwie, o dostęp obywateli do informacji publicznej, o tworzenie odpowiednich procedur deontologicznych. HA składa się głównie z prawników, delegowanych przez przewodniczących obu izb parlamentu oraz przez Radę Stanu, Sąd Najwyższy (Cour de Cassation) i Cour des Comptes (sąd nadzorujący finanse publiczne) – po dwie osoby, koniecznie obu płci.
Haute Autorité jest gwarantem uczciwego przebiegu prawyborów i autoryzuje ich wynik.
Obywatel Francji, biorący udział w prawyborach, musi mieć ze sobą swoją kartę wyborcy, wrzucić do puszki w lokalu wyborczym jedno (w przypadku prawyborów PS) lub 2 euro (w przypadku LR) na opłacenie kosztów akcji.

Prawybory socjalistów – pierwsza tura

W pierwszej turze obywatelskich prawyborów socjalistów przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi wyraźnie zwyciężył Benoît Hamon (35, 2 proc.) przed byłym premierem Manuelem Vallsem (31,56 proc.) – po godz. 20 podała Haute Autorité. Arnaud Montebourg (trzecie miejsce –18,70 proc.), który odszedł z rządu razem z Hamonem, wezwał swoich wyborców do głosowania za tydzień na swojego kolegę.
W czasie trzech debat przeciwko M. Vallsowi, który przez lojalnie trwał przy prezydencie F. Hollande do chwili, gdy ten zapowiedział swoją rezygnację z ubiegania się o reelekcję, występowali właściwie wszyscy pozostali kandydaci. Dla każdego z nich premier Valls był wygodnym punktem odniesienia. Najłagodniej odnosił się do Manuela Vallsa profesor filozofii Vincent Paillon, także były minister. Po przegranej przerzucił jednak swoje głosy (6,48 proc.) na B. Hamona.
Wprawdzie suma głosów Hamona i Montbourga powinna dać Hamonowi pewną wygraną za tydzień i mogłaby oznaczać jego nominację do wyborów prezydenckich, jednak każdy rozsądny obserwator życia politycznego – nie tylko we Francji – wie, że polityka to nie prosta matematyka. Liczą się emocje, argumenty, a nawet – pogoda. A czasem – jedno nieostrożne słowo. A wydaje się, że charakteryzujące kampanię przed pierwszą turą dobre maniery, a w szczególności nawoływanie do jedności w Partii Socjalistycznej – skończyły się. Francuzów czeka ciekawy tydzień.
W tej turze prawyborów wzięło udział 1,6 mln wyborców jak podali organizatorzy, oznacza to zauważalny spadek w stosunku do prawyborów sprzed 5 lat. Organizatorzy mieli przy tym poważny problem z podaniem frekwencji, w noc powyborczą dane zmieniały się kilkakrotnie.
O wyniku Hamona zdecydował projekt płacy powszechnej (révenu universel) dla każdego dorosłego obywatela – szacowany przezeń na ponad 600 euro. Ogłaszając go Hamon napomknął wprawdzie, że trzeba będzie ponieść koszty – wzrost podatków o 10 proc. – jednak publiczność, złakniona dobrej nowiny, jakoś ostrzeżenia nie dosłyszała. Według Vallsa i ekonomistów był to pomysł poroniony – kosztowałby tyle, co cały budżet państwa.
W świetnym wystąpieniu po ogłoszeniu wyników Manuel Valls w nastroju bojowym wezwał wyborców lewicy do wyboru między pewną przegraną utopii we właściwych wyborach prezydenckich – w domyśle Hamona z radykalną nacjonalistyczną (Le Pen) i konserwatywną (Fillon) prawicą, a szansą szansą na wygraną lewicy racjonalnej i proeuropoejskej.
Koniec tego etapu wyścigu zakończy deklaracja poparcia dla Hamona wielu polityków Partii Socjalistycznej.

Przed drugą turą

Manuel Valls jasno stwierdza, że nie będzie w przypadku przegranej wspierać bezsensownych i niedających się sfinansować projektów – płacy powszechnej Hamona. Twardo też obstaje przy republikańskiej zasadzie laickiego państwa (co Hamon traktował bardziej miękko) i stara się przekonać wyborców lewicy do jego sposobu widzenia pomocy państwa dla potrzebujących: zrobić wszystko, by uczynić pracę bardziej dostępną, zamiast tworzyć nowy, kosztowny i niebezpieczny dla równowagi finansowej instrument rozdawnictwa.
Valls nie kryje, że wygrana Hamona w prawyborach toruje drogę do prezydentury innemu kandydatowi lewicy spoza Partii Socjalistycznej, od wielu miesięcy ciężko pracującemu Emmanuelowi Macron, jeszcze jednemu byłemu ministrowi w rządzie Vallsa. Macron cieszy się dużą sympatią społeczną jako polityk, który nie chciał podporządkować się nielubianemu Hollandowi i może stawić skutecznie czoła kandydatce skrajnego, radykalnego Frontu Narodowego Marine Le Pen.
Tydzień przed drugą turą był niezwykle ciekawy, ale rozczarował polityków lewicy – ich rywalizację „przykryła” ujawniona przez tygodnik le Canard Enchaîné sprawa opłacania przez budżet fikcyjnej posady żony kandydata prawicowych Republikanów François Fillona, który dopiero co zwyciężył w prawyborach i pozował na polityka tyleż doświadczonego, co nieskalanego. Penelopa Fillon, matka ośmiorga dzieci, Angielka naturalizowana we Francji zarobiła pół miliona euro jako asystentka swojego męża, oraz 100 tys euro jako redaktorka w jednym z miesięczników. Wieloletni dyrektor wydawnictwa stwierdził, że nigdy jej na oczy nie widział. To samo zeznać miał w prokuraturze, która pośpiesznie wszczęła oficjalne śledztwo. Wielu wypytywanych przez media polityków, także z LR, przyznało, że nigdy pani Penelopy nie widzieli w Zgromadzeniu Narodowym, w którym jakoby miała pracować.
Media oszalały – taka gratka w okresie tuż przed ogłoszeniem oficjalnego początku kampanii prezydenckiej to fantastyczny temat, dużo ciekawszy niż nudne w gruncie rzeczy debaty dwóch lewicowych kandydatów.
Fillon nieostrożnie ujawnił też, że z funduszu parlamentarzysty opłacił także dwoje swoich dzieci jako prawników. Problem w tym, że córka została wpisana na listę adwokatów 4 miesiące po odejściu tatusia z parlamentu, a synek – dopiero w zeszłym roku. Fillon broni żony, twierdząc, że jest jego długoletnią współpracowniczką i robiła mu prasówki oraz poprawiała przemówienia.
To nie koniec kłopotów kandydata prawicy: w niedzielę 29 stycznia media ujawniły, że zrealizował 7 czeków, po 3 tysiące euro każdy, pochodzących od podejrzanej firmy. Pojutrze le Canard Enchaîné ma opublikować kolejny odcinek.

Druga tura

Udział w głosowaniu w drugiej turze kosztuje prawyborcę, jak przed tygodniem, 1 euro. Procedura jest podobna, choć w punkcie wyborczym w Gex, u stóp Jury, któremu się przyglądam – pojawiają się osoby, które nie znają zasad. Są tu po raz pierwszy. Więcej też podjeżdża samochodów niż przed tygodniem.
Frekwencja będzie więc wyższa, a i tym razem pomiar jest przeprowadzony będzie znacznie lepiej. Potwierdza to Haute Autorité podając po godzinie 20, że według wstępnych rachunków wyniosła ona od 1,9 do 2,1 mln osób. 69% prawyborców to sympatycy socjalistów, 15% – zwolennicy Republikanów, a 5% – Frontu Narodowego.
Rywale oczekują na wyniki osobno, jakby w ten sposób podkreślając głęboki podział partii. Niezależnie od tego jakie będą wyniki, małe jest prawdopodobieństwo sklejenia obu skrzydeł.
Dodajmy, że w tym zgiełku prawyborów socjalistyczny prezydent François Hollande zachowuje nie tylko neutralną rezerwę, ale wręcz bojkotuje te wydarzenia i odbywa podróże zagraniczne: w czasie pierwszej tury odwiedzał Chile, a w drugiej – wizytuje Portugalię.
Wielką wartością prawyborów jest demokratyzacja procesu wyłaniania kandydatów. Do niedawna odbywało się to właściwie za zamkniętymi drzwiami, za którymi obradowały gremia partyjne i to aparatczycy podejmowali fundamentalne dla państwa decyzje. Dziś robią to prawyborcy, czyli sami obywatele, nie tylko członkowie zainteresowanej partii. Tak było w prawyborach Republikanów, gdy do urn poszli gremialnie – obok zwolenników prawicy – wyborcy lewicy, którzy starali się w ten sposób utrącić kandydaturę Sarkozy’ego. Co się powiodło, bo – przypomnijmy, w drugiej turze starli się byli premierzy: Alain Juppé i François Fillon. Sarkozy odpadł.
Wstępne wyniki podane o 20.40: Benoît Hamon – 58,65 proc., Manuel Valls – 41,35 proc. ważnych głosów.
A zatem pewne zwycięstwo tego, przed czym tak wyraźnie przestrzegał były premier – rozdawnictwa. Entuzjazm młodych ludzi, obecnych na wieczorze prawyborczym w kwaterze Hamona w paryskiej Mutualité – ogromny. Kiedy zwycięzca przemawia, owacje przerywają mu co chwilę. Ale uwaga! – nie mówi już o „płacy powszechnej dla wszystkich” — teraz ma być ona adresowana tylko do młodych, od 18 do 26 roku życia. Wystąpienie M. Vallsa jest wstrzemięźliwe: były premier mówi, że gratuluje rywalowi i że będzie lojalny, ale projektów nierealistycznych nie poprze.
Upojony zwycięstwem Benoît Hamon musi myśleć teraz o prawdziwej kampanii: prócz prawicowych przeciwników ma też rywali na lewicy — bliskiego komunistom i zielonym Jean-Luc Mélenchona założyciela ruchu „Francja nieuległa” oraz Emmanuela Macrona, dawnego ministra gospodarki w socjalistycznym rządzie M. Vallsa, który postanowił iść własną drogą i być lewicowym wolnym strzelcem, stojącym na czele powołanego przez siebie ruchu „En Marche!”. Wiadomo, że Macrona poprze S. Royale i inni politycy Partii Socjalistycznej.
Nie wiadomo także, co zrobi urzędujący prezydent: w najbliższych dniach ma przyjąć w Pałacu Elizejskim B. Hamona, który także spotka się z deputowanymi socjalistycznymi w Zgromadzeniu Narodowym.
Wiadomo natomiast jakie są opinie Francuzów: w pierwszym po prawyborach sondażu wyborczym Kantar Sofres-Onepoint na czele stawki stoi Marine Le Pen z 25 proc. poparcia, za nią François Fillon, na którego mimo skandalu Penelopagate chce głosować 22 proc. ankietowanych; depcze mu po piętach z 21 proc. poparcia Macron. Hamon ma 15 proc, a Mélenchon – 10 procent.
Otwarte pozostaje pytanie: czy Partia Socjalistyczna, tak podzielona w trakcie prawyborów, zdoła się pozbierać i zjednoczona wokół swojego kandydata osiągnąć dobry wynik. Zarówno w wyborach prezydenckich, jak i powszechnych, które odbędą się też w tym roku.
Francuzi są nieustannie bombardowani informacjami, analizami, komentarzami związanymi z przebiegiem prawyborów. Właściwie trudno od nich uciec, chyba że czyta się wyłącznie bulwarówki i ogląda kanały rozrywkowe. Kanały informacyjne – może poza France24, który bardzo mocno stara się informować o wydarzeniach światowych – są przesycone tematyką polityki krajowej, teraz, siłą rzeczy – tematyką prawyborów.
I jeszcze informacja dla Polaków – w kampanii prawyborczej nie mówiono o Polsce, poza jednym wyjątkiem, gdy w czasie pierwszej debaty socjalistów jeden z kandydatów prezentując swój program zapowiadał, że wobec agresywnej polityki Rosji będzie pracował nad umocnieniem osi Francja – Niemcy – Polska.
Temat więcej nie wrócił.

trybuna.info

Poprzedni

W Donbasie bez prądu i wody

Następny

Teraz oświata