Wszystkofobiczna organizacja zygotofilów i miłośników dzieci o szumnej nazwie Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris przygotowała tak zwany projekt ustawy o zakazie korekty płci. To co prawda pomysł rodem z najbardziej ksenofobicznych i zacofanych intelektualnie stanów USA oraz z „demokracji” typu putinowskiego czy orbanowskiego, ale lansowany pod hasłem troski o dzieci. Projekt ogłoszono podczas konferencji prasowej 12 lipca, kierując jednocześnie do społeczeństwa apel o składanie podpisów pod petycją o wprowadzenie tych zmian do obowiązującego prawa.
Nie od dziś wiadomo, że Ordo Iuris lubuje się w maskowaniu swoich działań troską o dzieci. Znamy to już m.in. z wcześniejszych akcji, których celem było zastopowanie obecności w szkołach edukatorów seksualnych oraz aktywistów równościowych i LGBT. OI żeruje w ten sposób na nieświadomości społecznej, która skutkuje tym, że ludzie rzeczywiście zaczynają upatrywać w rzetelnej edukacji różnego rodzaju zagrożeń dla dzieci. Tym razem padło na transpłciowość, temat modny i nośny w ostatnich miesiącach.
Ludzie w znakomitej większości nie wiedzą o tym, jakich manipulacji dopuszcza się OI i jakie piramidalne bzdury głosi w związku z tematyką transpłciowości. Dlatego chętnie kupią pomysły towarzystwa z OI, jeżeli tylko będą one ubrane w troskę o nieletnich. To niebezpieczne, bo rzecz dotyczy nie tylko dzieci, choć wprost się tego nie mówi.
Na nieletniego
Im głośniej OI krzyczy o konieczności powstrzymania transpłciowych dzieci przed krokami zmierzającymi do korekty płci, tym większe oburzenie ze strony przeciwnej, czyli społeczności osób trans, ich rodzin (przynajmniej tych rozumiejących i akceptujących), organizacji społecznych, pracujących w tym obszarze lekarzy i psychologów oraz wszystkich sojuszników osób trans. Wszyscy oni potępiają nieludzki pomysł OI, który zamknie transpłciowym dzieciom możliwość w miarę wczesnego rozpoczęcia korekty płci, które z punktu widzenia dobrostanu osób transpłciowych ma znaczenie fundamentalne. Tymczasem niemal wszystkim umyka rzecz najważniejsza: w projekcie autorstwa OI wcale nie chodzi o dzieci. Ich rzekome dobro jest tylko propagandową przykrywką. „Stop okaleczaniu dzieci” to tylko pilotujące projekt nośne hasełko, pod którym polscy talibowie chcą tylnymi drzwiami wprowadzić uniemożliwienie procesu korekty płci w ogóle, a przynajmniej utrudnić go tak jak się tylko da.
Jeżeli więc projekt wejdzie w życie, co wcale nie jest niemożliwe, szybko się okaże, że w Polsce korekty płci nie może dokonać już niemal nikt. I nie dlatego, że będzie ona wprost zakazana, ale właśnie dlatego, że propozycje OI to w gruncie rzeczy dyskretnie uchylona furtka do tego, by możliwe stało się powstrzymanie każdego przypadku korekty płci.
W projekcie ustawy OI proponuje bowiem, by podjęcie „działań medycznych w celu uzyskania cech płciowych typowych dla płci przeciwnej względem męskiej albo żeńskiej płci pacjenta, rozpoznanej przy urodzeniu” było zakazane w stosunku, owszem, do osób małoletnich, ale także – uwaga, uwaga! – w stosunku do osób z zaburzeniami neurorozwojowymi, chorobami lub zaburzeniami psychicznymi, w tym z zaburzeniami osobowości oraz w stosunku do osób ubezwłasnowolnionych. I to właśnie głównie o te pozostałe (poza nieletnimi) przypadki chodzi. Tymczasem w propagandowej papce, którą OI rozpowszechnia wraz z ogłoszeniem projektu ustawy, uwaga skupia się na dzieciach.
W okresie przed osiągnięciem pełnoletności nikt nie będzie mógł podjąć korekty płci – jasne i zrozumiałe. Wielu sceptyków powie, że to rozsądne rozwiązanie. Załóżmy, że rozsądne, choć absolutnie wbrew prawom człowieka. Ale można by ostatecznie pójść na ten zgniły kompromis: „nie robimy nic przed ukończeniem 18. roku życia, za to potem wolno wszystko”. Zaproponowane przez OI rozwiązania spowodują jednak, że i to drugie nie będzie możliwe.
Na zaburzenia psychiczne
Spora część transpłciowej młodzieży to osoby z najprzeróżniejszymi zaburzeniami osobowościowymi i psychicznymi. Mają je nie dlatego, że jako osoby transpłciowe są zaburzone, ale dlatego, że funduje im je otoczenie. Życie w transfobicznym społeczeństwie (mimo kolosalnego rozpowszechnienia tematu w ostatnich latach, jesteśmy nadal społeczeństwem transfobicznym bardziej niż nam się zdaje – dotyczy to nie tylko otwartych przeciwników transpłciowości, ale przede wszystkim tych, którzy akceptują to zjawisko, a nawet we własnym mniemaniu są sojusznikami osób trans) często skutkuje po prostu zaburzeniami osobowości, a nawet chorobami psychicznymi – jeżeli ujawni się swoją transpłciowość. Jeżeli się jej nie ujawni – też, bo tylko nieliczni są w stanie przeżyć życie wbrew sobie i nie dostać z tego powodu pierdolca (wiem, co mówię, bo sama próbowałam, ale wytrzymałam tylko ok. 30 lat).
Z tego powodu wiele osób transpłciowych wkraczających w dorosłe życie ma już za sobą diagnozy psychiatryczne, a bywa, że i długotrwałe leczenie, a w najlepszym razie – psychoterapię. A gdy taka osoba osiągnie 18. rok życia i chciałaby się poddać procedurom korekty płci, to żaden lekarz nie będzie z nią rozmawiał, bo podpada ona pod punkcik o zaburzeniach osobowości i psychicznych.
Jeżeli dorzucimy do tego fakt, że wśród młodych osób transpłciowych jest nadreprezentacja osób autystycznych, podobnie zresztą jak odwrotnie: wśród osób ze spektrum autyzmu występuje nadreprezentacja osób transpłciowych (nauka jeszcze nie doszła do tego, czym to jest spowodowane, na razie odnotowała tylko ten fakt), to mamy kolejną przeszkodę. I wszyscy z jakimikolwiek podejrzeniami o zaburzenia autystyczne i inne neurorozwojowe mają zamkniętą drogę do korekty płci, nawet jeżeli będą już pełnoletni. ADHD-owcy, sorki, też odpadacie!
Na ubezwłasnowolnienie
No dobrze, to cały czas mowa o osobach młodych. A co z dorosłymi transpłciowymi? Myślicie, że im OI da spokój i pozwoli robić korektę? No, może tam komuś się uda, ale… weźmy na przykład dorosłego osobnika uchodzącego za mężczyznę i prowadzącego męski tryb życia, który nagle ujawni swoją transpłciowość, ogłosi, że jest kobietą i pragnie poddać się korekcie płci. To czemuż by go nie ubezwłasnowolnić?! Przecież to nie jest normalne, że dorosły facet nagle chce być babą, względnie odwrotnie: dorosła kobitka – chłopem! Nie bójcie się, już OI zadba o odpowiednią propagandę, by ludzie tak właśnie myśleli: „Chcesz być innej płci? To nienormalne! Trzeba cię ubezwłasnowolnić, bo widać, że coś ci się poprzestawiało pod kopułką”. I rodzice, współmałżonkowie, dzieci, ewentualnie inna bliższa i dalsza rodzina, będą mogli ruszyć szturmem na sądy, by ubezwłasnowolnić tych wszystkich „popaprańców”.
Że nikomu się nie będzie chciało? Nieprawda! Znam wiele takich przypadków, w których – gdyby tylko istniały odpowiednie warunki – chętnie skorzystano by z możliwości ubezwłasnowolnienia transpłciowego członka rodziny, „bo przecież wstyd tylko przynosi” i „co ludzie powiedzą, gdy się dowiedzą”. Znam przypadki podejmowania takich prób. Poza tym już spece z OI zadbają propagandowo o to, by się jednak ludziom chciało. A także o udzielenie potencjalnym chcącym odpowiedniej „pomocy prawnej”. Już w przeszłości zachęcali do podobnych działań i obiecywali wsparcie prawne. Robią to zresztą do dziś – poczytajcie sobie o tym na ich stronie internetowej w zakładce „Interwencje prawne”.
A gdy sądy ubezwłasnowolnią już tych wszystkich, którym się marzy inna płeć niż ta, która stoi zapisana w metryce, no to szlus, klamka zapadła. Żaden lekarz nie poda im nawet złamanego kawałka tabletki hormonalnej, bo jeżeli to zrobi, to przez najbliższe trzy lata będzie oglądał świat w kratę. Tak, OI chce karać lekarzy, którzy naruszą ustawę, karą więzienia do trzech lat.
Idźmy dalej: pokażcie mi choć jednego człowieka na świecie, który byłby wolny od jakichkolwiek zaburzeń osobowości, względnie zaburzeń psychicznych! Każdy je ma, a reszta to już tylko kwestia sporządzenia odpowiedniej opinii przez biegłego sądowego (raczej jest tajemnicą poliszynela, że na potrzeby sprawy w sądzie da się sporządzić każdą opinię). Potem już będzie można takiego delikwenta ubezwłasnowolnić i szlus, klamka zapadła…
A wracając jeszcze do młodych: czy jeżeli dziecko ujawni się jako transpłciowe przed „osiemnastką”, to tak dla świętego spokoju nie będzie go można profilaktycznie ubezwłasnowolnić, żeby po osiągnięciu dorosłości nie poszło natychmiast robić korekty? Spoko, że znajdą się tacy „dobrzy rodzice”, którzy to zrobią.
Śladami Putina, śladami Orbána
Nie łudźmy się więc, nie o ochronę niepokalanej dziatwy polskiej przed złym Potworem Dżęder tu chodzi. OI dobrze jednak wie, że występując wprost z propozycją zakazu korekty płci, wiele nie ugra – w końcu nawet ludzie obojętni i niechętni przyznają, że osobom transpłciowym należy się pomoc w tranzycji. Jednak hasło ochrony dzieci, które OI uporczywie lansuje, odwraca sytuację: wielu niezainteresowanych tematem poprze pomysł choćby z tego powodu, że jak ognia boją się, by ktoś z ich najbliższych nie okazał się osobą transpłciową. Szczególnie jeżeli będzie to ich własne dziecko. Rodzice mają bowiem to do siebie, że zazwyczaj chcą, by ich dzieci odzwierciedlały ich pomysły na życie tych dzieci, a mało który rodzic ma pomysł na życie swojego dziecka jako osoby transpłciowej.
I kółko się zamyka. OI robi wszystko, by urządzić nam państwo według własnych przekonań, fiksacji, fantazji, fanaberii – w kato-prawackiej wizji Polski osoby trans się nie mieszczą. Toteż uczyni wszystko, by oczyścić z nich Polskę. Za wszelką cenę, wszelkimi metodami.
To oczywiście zaklinanie rzeczywistości, bo zakaz tranzycji nie spowoduje, że osoby transpłciowe (w tym dzieci) przestaną istnieć. Będą nadal, tyle że będą miały jeszcze bardziej przechlapane, niż mają teraz. Efektem będzie więc zwiększenie klienteli polskiej psychiatrii, która – jak powszechnie wiadomo – i tak leży i kwiczy. Za tym pójdzie więc wzrost niewyjaśnionych, trudnych do wytłumaczenia samobójstw dokonanych pozornie bez powodu. Także wśród nieletnich. Ku temu pcha nas Ordo Iuris i wszyscy podobnie myślący.
Prostym wyjściem z sytuacji jest rzetelna edukacja dotycząca tożsamości już na etapie szkoły podstawowej. Edukacja spowoduje, że młodzież będzie jej bardziej pewna i będzie wiedziała, że nie zawsze tożsamość płciowa – nawet jeżeli jest nienormatywna – wymaga radykalnej korekty płci. Problem w tym, że próby prowadzenia takiej edukacji także natrafiają na paniczny opór ze strony Ordo Iuris i całej kato-prawicy.
Prostym wyjściem z sytuacji jest także zapewnienie tym najmłodszym osobom trans rzetelnej opieki medycznej i psychologicznej, zgodnej z obecnym stanem wiedzy naukowej. Polega ona m.in. na tym, że opóźnia się dojrzewanie płciowe (to nie jest to samo, co procedury adaptacyjne związane z korektą płci) właśnie po to, by dziecko (odpowiednio prowadzone przez psychologa) mogło dorosnąć i przekonać się, czy chce poddać się procesowi tranzycji, czy nie. Odbywa się to bez konsekwencji dla zdrowia fizycznego, za to z wielką korzyścią dla psychiki dziecka – jego ciało nie zyskuje niepożądanych cech płciowych. A jeżeli dziecko się rozmyśli, to zaprzestając takiej kuracji, szybko i tak dojrzeje płciowo, tyle że trochę później. No ale takich praktyk OI też chce zakazać, bo podpadałyby one pod te, określone w projekcie ustawy. Czyli błędne koło.
Czy to tylko zbieg okoliczności, że OI wychodzi z takim projektem w czasie, kiedy w Dumie Państwowej Federacji Rosyjskiej uchwala się ustawę o zakazie korekty płci (uchwalono ją 14 lipca)? Być może tak, być może nie. Orbanowski reżim na Węgrzech przeforsował podobny zakaz już trzy lata temu: w dokumentach Węgrów może istnieć tylko taka płeć, jaką oznaczono przy urodzeniu. Czyim tropem podąża Ordo Iuris i cała rozmiłowana w podobnych pomysłach kato-prawica i czy na pewno urządzają nam oni Polskę tylko według własnego widzimisię, to sobie już sami dopowiedzcie.