8 listopada 2024

loader

Gdy brakuje siana…

Od lat wszyscy politycy opowiadają, że trzeba skończyć z lichwą. Że firmy pożyczające na horrendalne procenty, albo doliczające sobie prowizje za dojazd, dowiezienie gotówki, albo inną podobną bzdurę – są do wyeliminowania.

Niemal co rok w mediach widać wielkie tytuły oznajmiające, że koniec ze zdziercami dającymi szybkie pożyczki ludziom, którzy żeby je spłacić, muszą zaciągnąć kolejną, jeszcze wyżej oprocentowaną.
Teraz, na przykład, dowiaduję się z gazeta.pl, że „ta regulacja okroi rynek z pseudofirm”. Gdy się jednak wczytać, to każdego, kto choć trochę zna język polski, ogarnia pusty śmiech. Chodzi o to, że znowelizowana ustawa o kredycie hipotecznym wprowadza coś, co zdaniem autora zrobi porządek z niefajnymi pożyczkodawcami. No to czytam, co to za myk prawny wymyśliła władza i widzę coś takiego: „Każda firma pożyczkowa, która chciałaby rozpocząć w Polsce działalność, będzie musiała wpisać się do rejestru w KNF. Instytucje pożyczkowe już działające w Polsce na zawnioskowanie o wpis do rejestru mają czas do 22 stycznia 2018 r. (czyli pół roku od momentu powołania do życia rejestru). Bez tego nie będzie możliwe legalne prowadzenie działalności”.
I wystarczy. Wykruszy się ryzykowna dla banków drobnica, ale nie Provident czy Bocian, którzy od lat są legalni.
Mimo kolejnych ustaw antylichwiarskich wciąż opłaca im się prowadzić działalność. To znaczy, że albo oszukują, albo – co bardziej prawdopodobne – wszystkie te przepisy są robione tak, aby takim firmom nie zaszkodzić. A – jak widać po wymienionej wcześniej rejestracji w KNF – niektóre po to, aby im pomóc poprzez likwidację konkurencji.
Przede wszystkim z tego prostego powodu, że spece od szybkich pożyczek są genialnymi klientami banków. Bo to z nich biorą pieniądze pożyczane potem klientom. Banki zaś są świętą krową. Dziś zwłaszcza.
Dziś, bo za finanse państwa odpowiada facet, który jest bankowcem i bankom krzywdy nie da zrobić. Nazywa się Mateusz Morawiecki i do rządu przyszedł ze stołka prezesa WBK. Przyszedł i wprowadził podatek bankowy. Miały go płacić banki ze swojego banksterskiego zysku. A kto płaci? Jak popatrzycie, o ile wzrosły ceny za prowadzenie kont, prowizje za każdą bzdurę i opłaty na przykład za korzystanie z bankomatów, to dojdziecie do wniosku, że to wy płacicie. Słusznego wniosku, bo nikt bankom za to, że przerzuciły podatek na klientów nic nie zrobił. Ba, nawet złego słowa im nie powiedział.
Pamiętacie, jakie halo było, gdy PiS obiecywał, że rozprawi się z bankami, które oszukiwały klientów, wciskając im kredyty we frankach? Oszukiwały i owszem, ale od czego jest wicepremier, który wytłumaczył reszcie ministrów, że banków nie można karać. Bo nie.
Wszystko, co robi Morawiecki, robi dla dobra krajowego i światowego banksterstwa. Czy można mieć o to do niego pretensje? Jasne że nie. Przecież jego kariera rządowa kiedyś się skończy i trzeba będzie wrócić na posadkę w jakimś banku. A i dzieci też muszą gdzieś pracować. Lepiej zatem udawać, że walczy się z lichwą i opodatkowuje zyski instytucji finansowych.
Gdyby bowiem chcieć to załatwić, to wystarczy zobaczyć, jak to wymyślono we Francji czy Niemczech. Tam szybkich pożyczek gotówkowych dla ludzi nie mogących takiego kredytu udźwignąć, nie ma.
A u nas wręcz przeciwnie i widać dobrze im się dzieje, bo obok reklam suplementów na siwe, niespokojne nogi, co chwila ktoś pyta o siano dla bociana. Za darmo tych spotów nikt nie puszcza. Zarówno lichwiarze, jak i banksterzy mają się przy „dobrej zmianie” jak pączki w maśle. I przy Morawieckim, będzie im jeszcze lepiej.

trybuna.info

Poprzedni

Zanim go zdekomunizują

Następny

Gang Olsena