8 listopada 2024

loader

Gry z historią

Historia od niepamiętnych czasów była niezastąpionym źródłem fabuł i pomysłów służących literaturze, teatrowi, nawet rzeźbie monumentalnej, a ostatnio filmowi i telewizji.

To, oczywiście, nic nowego. Pewnego rodzaju nowością jest tworzenie fabuł alternatywnych, historii na opak wywróconej, odmiennej od faktów znanych z podręczników historii. To rodzaj przewrotnych spekulacji, odpowiadających na pytanie: Co by było gdyby? Gdyby było inaczej, niż było. Nie mam tutaj na myśli celowego przekręcania faktów historycznych dla celów ideologiczno-propagandowych, to zupełnie inna para kaloszy, której też warto by się przyjrzeć, bo takie zabawy już zabawami nie są i prowadzą do swego rodzaju aberracji poznawczej. Ludziom zaczyna się wszystko plątać, mieszać, w końcu nie wiedzą, na jakim świecie żyją. Stają się ofiarami polityki historycznej – już w samej nazwie tej nowo odkrytej dyscypliny „naukowej” tli się zarzewie manipulacji. Skoro ktoś potrzebuje wsparcia polityki, aby przedstawiać bieg historii, to znaczy, że ze względu na cele polityczne coś z tej historii wyjmuje, coś ujmuje, coś dodaję, o czymś milczy.
Tym razem jednak zwracam uwagę na figle mniej groźne, a jak się okaże intelektualnie dość płodne. Dość wspomnieć tu o głośnej powieści Teodora Parnickiego „Muza dalekich podróży” (1970), w której pisarz przedstawia alternatywną wersję powstania listopadowego: zwyciężają Polacy, Adam Mickiewicz zostaje dyktatorem, a Juliusz Słowacki musi udać się na emigrację… To jeden z przykładów arcymistrzostwa w ekwilibrystyce historycznej i grze z przeszłością.
Pamiętamy, że tymi grami żywił się niejeden film odwracający kota ogonem, na przykład, że Hitler wygrał wojnę i co z tego wynikło („Vaterland – Tajemnica Trzeciej Rzeszy, 1994). Ostatnio jedna ze stacji telewizyjnych emitowała serial „22.11.63”, którego fabuła opiera się na pomyśle przedzierania się głównego bohatera przez „dziurę w czasoprzestrzeni”, znajdującej się w pewnej knajpce, dzięki czemu może się cofać w czasie. Takie pomysły zdarzały się dużo wcześniej, ale wówczas mieliśmy do czynienia z pełną fikcją w stylu science-fiction. Teraz fikcja została przemieszana z faktami historycznymi. Nasz bohater bowiem odbywał podróże w czasie, aby zapobiec zamachowi na prezydenta Johna Kennedy’ego. Wyposażony w wiedzę, jaką było następstwo faktów miał dotrzeć do Oswalda, rozszyfrować jego knowania i zlikwidować go, nim dokona swego haniebnego czynu. Wtedy losy ludzkości popłyną szczęśliwie. A w każdym razie szczęśliwiej. Takie miał intencje.
Kiedy jednak bohaterowi udało się wypełnić tę ryzykowną misję, nie bez licznych trudności i bolesnych strat, efekty misji okazały się opłakane. Wprawdzie twórcy serialu – i na szczęście – nie wikłali się w nazbyt drobiazgowe opisywanie nieszczęść, jakie stały się udziałem Ameryki za sprawą powstrzymania zamachowca, ale jedno było oczywiste – historia wcale na tym nie zyskała, a ściślej rzecz ujmując ludzie na tym stracili. Słowem, było jedynie gorzej. Wniosek moralny z tego opowiadania wysnuwał się sam: nie grzeb w historii, bo się poparzysz i piwa nawarzysz. Nie ma w tym nic szczególnie odkrywczego, ale przestroga jest oczywista – każda próba „zmieniania” historii skończy się katastrofą. W serialu ta katastrofa widoczna jest niejako namacalnie, w przypadku manipulowania faktami skutki są mentalne, ale bolesne.
Pokazuje to skromny, ale przemyślany spektakl grupy aktorów z jeleniogórskiego teatru, którzy wystawili sztukę Szymona Bogacza „Karskiego historia nieprawdziwa”. Powstała ona niejako na kontrze do trwających w roku 2014 obchodów stulecia urodzin Jana Karskiego, legendarnego kuriera z okupowanej Polski, który daremnie usiłował przekonać zachodnich aliantów, że na terenach Polski Niemcy praktykują ludobójstwo na ludności żydowskiej. Nikt go nie potraktował poważnie, tak więc jego wysiłki spełzły na niczym. Pewnie aliantom żyło się z tym wygodniej. Podczas trwającego dwa lata temu Roku Jana Karskiego mówiono o tym wiele razy, aż do znudzenia pochylając się nad odwagą kuriera i po raz kolejny snując smutne refleksje o politykach, którzy nie lubią faktów.
Szymon Bogacz oparł się tej atmosferze wspomnień i napisał dramat ułożony wedle schematu „Co by było, gdyby inaczej było?”. Założył bowiem, że Karskiemu się powiodło, że wszyscy mu uwierzyli, że jego misje zakończyły się wielkim sukcesem, co więcej, że Hitler pod naciskiem (militarnym) aliantów wycofał się z polityki eksterminacji Żydów, wprawdzie nie bez żalu, ale musiał. Słowem, pełnia sukcesu, a Karski stał się bohaterem niepoliczonych książek, filmów, sztuk teatralnych, słuchowisk, zażywając zasłużonej sławy bohatera, który odwrócił losy świata.
Historię tak na opak wywróconą opowiadają w tym spektaklu (w reżyserii Julii Mark) showmani; ubrani w odjazdowe, srebrzyste kostiumy, jaskrawo wymalowani, kiczowaci z założenia, snują opowieść na odwrót wymyśloną. W programie festiwalu polskich sztuk współczesnych R@port w Gdyni, podczas którego „Karskiego historię nieprawdziwą” prezentowano, tak tę propozycję teatralną opisano: „Niezwykle przewrotna gra z widzami pt. „prawda czy fałsz?”. Być może XXI wiek nigdy nie wyglądałby tak pięknie, gdyby nie Jan Karski. Bohater, ikona, a przede wszystkim człowiek sukcesu. Ale jakiego? Oswobodzenia milionów Żydów. Czym, byłby holocaust w oczach społeczeństwa pozbawionego traumy? Zapomnianym wybrykiem historii czy pożywką dla popkultury? W tym spektaklu wszystko jest na opak, w krzywym zwierciadle, podlane sosem ironii i groteski”.
Jednak nie wszystko jest, niestety, na opak. Agata Grobel, jedna z trójki prezentującej historię Karskiego w kulminacyjnym momencie spektaklu wygłasza monolog o historii. Językiem aż nazbyt dobrze znajomym, przypominającym bełkot opowiadania o przeszłości, w którym prawda miesza się z mistyfikacją, ale bez żadnej świadomości, co jest czym i jaki ma związek, siecze powietrze długimi zdaniami bez sensu. To bardzo poważana nauczka, jaką daje teatr. Bo jego gra z historią, nie jest tylko niewinnym pokazem figli, jakie można bezkarnie uprawiać. Ten świetnie zresztą wykonany monolog pokazuje, jakie spustoszenia w świadomości społecznej, zwłaszcza młodych ludzi czyni niewiedza albo też pozorna wiedza wsączana do ich umysłów. Rodzi się z tego jakaś straszliwa kasza, przepastne głupstwo, w którym szansa na rzeczywiste rozumienie przeszłości zostaje raz na zawsze zaprzepaszczona.
Teatr nie chce iść tropem bohaterki sztuki, Toteż na zakończenie na ekranie pojawiają się slajdy z informacjami o rzeczywistym przebiegu misji Karskiego. O niepowodzeniu jego kurierskich wysiłków, o zlekceważeniu informacji, jakie posiadał, przez aliantów i ich przywódców.
Tymi slajdami świat wraca do normy. Do normy? Teatr po prostu przypomina, jak było naprawdę tym widzom, którzy mogliby nadmiernie ulec fikcji i uwierzyć w wersję prezentowaną przez szalejących po scenie showmanów. Zawsze istnieje takie niebezpieczeństwo, że nawet największe głupstwo zostanie potraktowane śmiertelnie poważnie.

KARSKIEGO HISTORIA NIEPRAWDZIWA Szymona Bogacza, reżyseria Julia Mark, występują Agata Grobel, Bogusław Kudłek, Robert Mania, Teatr im. Cypriana Norwida.

trybuna.info

Poprzedni

Biało-czerwoni z Litwą w Krakowie

Następny

Ambitny program rządu