Elon Musk wsparł kampanię Donalda Trumpa w nadchodzących wyborach prezydenckich w 2024 roku kwotą od 140 do 180 milionów dolarów. Trump prywatnie twierdzi, że kwota ta mogła sięgnąć nawet pół miliarda dolarów, co świadczy o ogromnym finansowym zaangażowaniu Muska. Jednak jego wsparcie nie kończy się na pieniądzach – Musk aktywnie uczestniczy w wiecach wyborczych Trumpa, a co gorsza, wykorzystuje swoją platformę X do politycznej cenzury, blokując niewygodne treści i promując te, które są korzystne dla jego sojuszników.
Musk aktywnie kontroluje przepływ informacji na platformie X. To, co wyróżnia go na tle innych miliarderów wspierających kampanie polityczne, to jego zdolność do bezpośredniego wpływania na narrację w przestrzeni publicznej. Doskonałym przykładem jest niedawna sprawa dziennikarza Kena Klippensteina, który opublikował, wykradziony przez irańskie służby, raport dotyczący słabych punktów kampanii J.D. Vance’a – kandydata na wiceprezydenta w wyborach 2024 roku, popieranego przez Muska.
Dossier zawierało liczne kontrowersyjne informacje na temat Vance’a, w tym jego wcześniejszą, wyjątkowo krytyczną postawę wobec Donalda Trumpa. W czasie kampanii wyborczej w 2016 roku, Vance otwarcie nazywał Trumpa „niebezpiecznym”, sugerując, że nie nadaje się do sprawowania urzędu prezydenta. Co więcej, Vance porównał ruch MAGA do „szybkiego odurzenia heroiną”, co miało wskazywać na to, że poparcie dla Trumpa jest krótkotrwałym zachwytem, który w dłuższej perspektywie okaże się szkodliwy dla społeczeństwa.
Dokument ujawnił również, że Vance wspierał kobiety oskarżające Trumpa o molestowanie seksualne, co w tamtym czasie wywołało ogromne kontrowersje wokół ówczesnego kandydata na prezydenta. Obecny kandydat na wiceprezydenta nie tylko nie stanął po stronie Trumpa, ale publicznie wyrażał poparcie dla oskarżycielek, co stawiało go w opozycji do Trumpa i jego bazowych wyborców.
Krytykował także Trumpa za promowanie postaw rasistowskich i ksenofobicznych wśród swoich zwolenników. Jego krytyka była szczególnie głośna po wydarzeniach w Charlottesville, gdzie Trump spotkał się z ostrą krytyką za swoją łagodną reakcję na marsze neonazistów i suprematystów. Vance wyraźnie wskazywał, że Trump zamiast łagodzić napięcia społeczne, jedynie je podsycał, co w konsekwencji prowadziło do wzrostu rasowych i społecznych podziałów.
Opublikowanie i rozpowszechnienie tych informacji mogło zaszkodzić zarówno Vance’owi, jak i Trumpowi, a tym samym interesom Muska. Dlatego, mimo wcześniejszych obietnic, że X stanie się platformą wolnej wymiany myśli, Musk zdecydował się zawiesić konto Klippensteina, blokując dostęp do niewygodnych informacji, które mogły zaszkodzić jego politycznym sojusznikom. To działanie wyraźnie ukazuje hipokryzję Muska, który wielokrotnie krytykował korporacyjną cenzurę, a teraz sam ją stosuje, gdy jest to dla niego korzystne.
Warto przypomnieć, że gdy w 2020 roku przed wyborami prezydenckimi wyciekło wiele kompromitujących informacji na temat syna Joe Bidena, Musk ostro krytykował Twittera za blokowanie artykułów dotyczących wycieku. Nazywał to „jawną cenzurą” i domagał się pełnego dostępu do tych informacji. Wówczas twierdził, że niezależnie od tego, skąd pochodzą dane, użytkownicy mają prawo je poznać. Teraz jednak, gdy sprawa dotyczy jego własnych interesów politycznych, stosuje te same metody cenzury, które wcześniej piętnował, tłumacząc się ingerencją obcych państw.
To nie pierwszy raz, kiedy Elon Musk pokazuje wybiórcze podejście do wolności słowa. Po przejęciu X (dawniej Twittera) obiecywał, że platforma będzie miejscem nieskrępowanej wymiany idei, wolnym od cenzury i politycznych nacisków. Jednak jego działania szybko ujawniły sprzeczność między deklaracjami a rzeczywistością. Musk wielokrotnie blokował konta dziennikarzy i aktywistów, szczególnie tych o lewicowych poglądach, jednocześnie wspierając i dając platformę głosom skrajnej prawicy.
Przykładem tego była masowa blokada kont dziennikarzy w grudniu 2022 roku, w tym reporterów New York Times, CNN i Washington Post, którzy krytykowali zmiany w polityce platformy dotyczące prywatności. Zawieszenia były uzasadnione rzekomym „doxxingiem” – udostępnianiem informacji o lokalizacji prywatnego samolotu Muska, jednak wielu wskazywało, że były one wynikiem jego osobistych uprzedzeń wobec tych dziennikarzy
Musk blokował także konta lewicowych aktywistów, takich jak Chad Loder, znany z dokumentowania uczestników zamieszek z 6 stycznia, oraz grupy antyfaszystowskie, jak Elm Fork John Brown Gun Club
W styczniu 2024 roku zablokowane zostało również konto popularnego komentatora „zei_squirrel”, znanego z krytyki rządu Izraela i osób takich jak miliarder Bill Ackman. Użytkownik ten został zawieszony bez żadnego ostrzeżenia ani wyjaśnienia, co wywołało oburzenie wśród jego zwolenników, którzy podejrzewali, że przyczyną była właśnie jego krytyka.
Co więcej, platforma Muska spełniała prośby rządów autorytarnych, jak w przypadku Turcji i Indii, gdzie zgadzał się na cenzurowanie treści krytycznych wobec tych reżimów.
Selektywne podejście do wolności słowa Miliardera pokazuje, że zasada ta obowiązuje na X tylko wtedy, gdy nie zagraża jego interesom.
Gdy najbogatsi ludzie zaczynają kontrolować informację, zaczyna się zacieranie granic między prawdą a narracją, która im odpowiada. Demokracja, która opiera się na swobodnym przepływie informacji i świadomym wyborze, staje się zaledwie cieniem tego, czym miała być. Kiedy jeden człowiek może wpływać na to, co widzimy i słyszymy, a drugi kontrolować polityków przez milionowe inwestycje, to czy mamy jeszcze do czynienia z demokracją?