Jeśli chcecie zobaczyć Chiny to ruszajcie tam jak najszybciej. Nie odkładajcie swych marzeń na daleką przyszłość. Bo z roku na rok ich spełnienie może okazać się trudniejsze.
Będzie wam trudniej zwiedzać Chiny tak po polsku, czyli w kameralnym gronie. Bo Chińczycy już masowo jeżdżą po swoim kraju. I z roku na rok będą jeździć jeszcze więcej.
Masowa turystyka, to cząstka partyjno-państwowego programu „Chińskie marzenie”. Tworzenia nowej klasy średniej. Ciężko pracującej, ale dobrze opłacanej, zamożnej. Już zasobnej w podstawowe dobra materialne. Samochody, mieszkania, sprzęt AGD, tablety i iPhone. Teraz aspirującej do zaspakajania swych wyższych potrzeb. Uczestnictwa w kulturze i aktywnym wypoczynku, czyli turystyce.
Listopadowy pobyt na szanghajskich
China International Travel Mart
nie pozostawia złudzeń. Za lat kilka turystyka będzie kolejnym, potężnym przemysłem chińskim. Skutecznie drenującym kieszenie milionów przyjezdnych. Nastawionym przede wszystkim na chińskich turystów i z sąsiednich krajów, zwłaszcza z Republiki Korei. Ale niegardzącym też przybyszami z Ameryk i Europy.
Na szanghajskich targach prezentowały się największe chińskie biura turystyczne ze wszystkich prowincji. Trendy rozwoju przemysłu turystycznego były widoczne. Każde większe chińskie miasto, oprócz posiadanego już centrum złożonego z przynajmniej kilkudziesięciu szklanych wieżowców, teraz musi mieć własną „Starówkę”. Najlepiej wzbogacona o sieć romantycznych kanałów wodnych. Dzielnicę zbudowaną ze starych, maksimum dwupiętrowych domów. Dzielnicę restauracji, barów, butików, warsztatów rzemiosła artystycznego. „Starówkę” właśnie zrekonstruowaną, czyli zwykle wybudowana od nowa, wedle starych zdjęć i obrazów. Tak jak warszawskie „Stare Miasto”.
Starówkę
otaczać powinny fragmenty starych murów z przynajmniej jedną starą bramą prezentująca chiński kunszt fortyfikacyjny. Również zrekonstruowaną. W pakiecie turystycznych atrakcji musi być przynajmniej jeden stylowy chiński ogród, przecudnej urody sławiący kunszt chińskich architektów i ogrodników. Do tego przynajmniej jeden stary klasztor, zrekonstruowany, z koniecznie wielkim posagiem Buddy, albo miejscowego Bóstwa. Im posąg większy, im bardziej pozłocony, tym efekt większy. Rządzącej Chinami partii „komunistycznej” klasztory obecnie nie przeszkadzają.
Dobrze jest też, kiedy niedaleko miasta znajduje się urokliwy krajobraz. Góra, wodospad, jezioro. Dostają one uprzywilejowany status atrakcji turystycznych. Nie można ich degradować, oszpecać komercyjną zabudową. Władze lokalne szybko obudowują je dobrze zaprojektowaną siecią dróg dojazdowych, kolejek linowych, ścieżek spacerowych, parkingów, restauracji, toalet, wszechobecnych koszy na śmieci. Pomimo milionów odwiedzających chińskie szlaki turystyczne są wzorowo czyste.
Najnowszy wynalazek chińskiego przemysłu turystycznego to
wioski turystyczne.
W Polsce mamy agroturystykę, ale na poziomie gospodarstwa, lub kilku sąsiednich. W Chinach wszystko musi mieć odpowiednią skalę. Zatem pięknie położone, stare wioski rekonstruuje się. I zamienia stare gospodarstwa domowe w małe pensjonaty, zakłady rzemieślnicze i knajpki. I tak powstają takie nasze Kazimierze nad Wisłą.
Jak Shaxi, leżąca w prowincji Yunnan, pomiędzy zabytkowym miastem Lijiang, corocznie odwiedzanym przez 15 milionów turystów, i równie zabytkowym miastem Dali, corocznie odwiedzanym przez 10 milionów turystów. Tam od kilku lat zlatują się mieszczuchy na co dzień żyjące w trzydziestopiętrowych apartamentowcach licznych chińskich metropolii, zarabiające w czterdziestopiętrowych biurowcach. W Shaxi chcą pooddychać powietrzem bez smogu, pokazać dzieciom jak wyglądają konie, kury i świnie. I jeszcze raz spróbować kawy, napoju zachodnich turystów, też do takich wiosek ściągających.
Lećcie do Chin, bo niedawno Air China uruchomiła bezpośrednie loty Warszawa-Pekin. Obok połączeń polskiego LOT-u. Ponieważ chętnych na obu liniach już nie brakuje, zapewne Air China otworzy połączenia do innych miast chińskich. Do Szanghaju, Chengdu, Kantonu. Zapewne wtedy dojdzie do wojny cenowej z liniami emiratów arabskich, które proponują atrakcyjne cenowo loty, ale z przesiadką w Dubaju i w Doha.
Lećcie do Chin, bo jeszcze
jest tam niedrogo.
Chociaż czasy tanich Chin można dzisiaj w bajki włożyć. Aktualnie ceny w chińskich supermarketach, restauracjach sięgają poziomu cen warszawskich. A w bogatych miastach jak Pekin, Szanghaj, czy Kanton są już wyższe. To Chińczycy odkrywają właśnie Polskę jako kraj atrakcyjnych, tanich zakupów.
Lećcie do Chin, bo jeszcze oszczędnego obywatela IV RP stać na to. Lećcie z biurami turystycznymi, bo bez znajomości języka i specyfiki Chin, indywidualny turysta w Chinach jest przegrany. Z aktualnych ofert najciekawsze są „CT Poland Biuro Podróży”. Biura polsko-chińskiego oferującego wyjazdy na miarę polskich portfeli i zainteresowań. Lećcie do Chin, bo naprawdę warto Chiny zobaczyć. Chin choć trochę nauczyć się, ciut zrozumieć.
Zanim Chiny przylecą do nas.
Podczas ostatniego forum World Travel Monitor w Pisie ogłoszono, że od stycznia do sierpnia 2016 roku zanotowano o 3,9 procent więcej podróży zagranicznych niż w 2015 roku. Największy, osiemnastoprocentowy, wzrost podróży przypadł Chinom. Na kolejnym miejscu znalazła się Korea Południowa (11 procent). Jednocześnie zanotowano spadek liczby wyjazdów Rosjan (20 procent) i Brazylijczyków (15 procent).
W kategorii turystyki przyjazdowej najlepsze wyniki zanotowała Azja, która może pochwalić się dziewięcioma procentami wzrostu liczby odwiedzin. Prognozowany jest wzrost liczby podróży zagranicznych o 4 – 5 procent. Zmiany będą zauważalne szczególnie w Azji, tam wzrost wyjazdów ocenia się na 6 procent.