Nie zawsze warto czytać „co reżyser miał na myśli”. Lepiej samemu zobaczyć, co zrobił. Tak też zrobiłem.
Skorzystałem z zaproszenia i zobaczyłem premierowy spektakl Wizyty Starszej Pani w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Miałem nieodparte wrażenie, że wróciły czasy PRL–u, gdy najmniejsza aluzja do bieżącej rzeczywistości była błyskawicznie wychwytywana przez publiczność. Byłem jej częścią. Od razu wiedzieliśmy, że rozgrywana na scenie fabuła – to tylko teatralny kostium języka mówiącego o tym, co się dzieje poza murami budynków teatralnych.
Tak było tym razem. Wiedzieliśmy (a na pewno sporo część publiczności), że to nie mieszkańcy Gnojewa (to rodzinna miejscowość Starszej Pani, która ma otrzymać za cenę życia jednego z nich dwa miliardy dolarów) zaprzedają duszę diabłu, ale my wszyscy wdajemy się w pakt z diabłem. Co więcej potrafimy owo paktowanie nazwać patriotyzmem, umiłowaniem lokalnej kultury, a nawet wiernością wartościom chrześcijańskim lub najgłębszym przekonaniom naszego sumienia.
Po obejrzeniu spektaklu przeczytałem rozmowę z reżyserem, Wawrzyńcem Kostrzewskim jaką przeprowadził z nim Wiesław Kowalski. Kilka myśli z tej rozmowy chciałbym przywołać, bo rzucają sporo światła nie tylko na rozumienie przez Kostrzewskiego zamysłu pisarskiego Dürrenmatta, ale również tłumaczą aktualność tej zapomnianej niesłusznie sztuki. Najpierw – czym ta znana sztuka Friedricha Dürrenmatta jest dla niego: „Przy okazji obecnej realizacji, chciałbym, aby Wizyta… była opowieścią o przyszłości, przepowiednią. Co się stanie, jeśli wspomniane społeczeństwo zacznie funkcjonować w iluzji systemu wartości? Czy stanie się iluzją wspólnoty? Pytania zapewne są stare, pewnie też mieszczą się w kręgu „intencji autora”; mnie interesują nowe konteksty do tych pytań”.
To mu się udało pokazać. Bo oto jesteśmy głęboko zanurzeni w „dobrej zmianie”, która dotyka niemal każdego wymiaru naszego życia; polityki, edukacji, samorządów, mediów, religii, a nawet życia rodzinnego. Rosnąca polaryzacja polskiego społeczeństwa dotyka również naszego myślenia o historii, o tym, co jest w niej ważne i co nas ukształtowało. Nie lubimy myśleć, że za tym wszystkim stoją pieniądze. Ale może czasem warto pomyśleć i o tym. Gdy sztuka Friedricha Dürrenmatta rozpoczynała swoją karierę w latach pięćdziesiątych minionego wieku w Polsce nie myśleliśmy, że to jest sztuka o nas; dzisiaj, w połowie drugiej dekady XXI wieku, takich wątpliwości chyba nie mamy.
Realizacja Wawrzyńca Kostrzewskiego tym bardziej przekonuje, że jego zespół stworzył znakomite i sugestywne role; świetne są zwłaszcza role głównych postaci: Halina Łabonarska jako Klara (Starsza Pani), Adam Ferency jako Alfred Ill (ojciec jej dziecka, którego nie uznał, co stało się początkiem jej życiowej tragedii, ale i zaskakującej kariery miliarderki). A wspomniane aktualizacje do obecnych wydarzeń, to w dużym stopniu zasługa przerysowanych ról Krzysztof Szczepaniaka jako Kierownika pociągu i Dziennikarza I oraz Mateusza Webera jako Konduktora i Dziennikarza II. Zresztą pozostali aktorzy też znakomici.
I jeszcze na koniec takie wyznanie reżysera:
„Wizyta… to teatr opowieści. Historia jest złożona i można ją opowiadać z różnych perspektyw. Dla mnie zderzenie Klara – miasteczko jest kluczowe. Osią jest cyniczny eksperyment miliarderki, polegający na inwestycji łączonej, na wykupie ziem i dusz mieszkańców Gnojewa. Z perspektywy Klary Zachanassian możemy mówić o zabawie w Wolanda, który zamiast do Moskwy, przyjeżdża ze swoją świtą do Gnojewa, aby tam dokonać przewartościowania wartości, a przy okazji zrobić dobry biznes. Zemsta nie jest esencją jej życia, ale jest wypielęgnowanym mitem założycielskim.
Dużo ciekawiej jest z jej perspektywy zaprojektować na nowo społeczeństwo oparte na iluzji systemu wartości, na filozofii odwetu i na kulcie dobrobytu. Korporacja Zachanassian może w ten sposób stworzyć na zimno nowy ład świata”.
Jest to więc sztuka o nas? Od tygodnia noszę w sobie to pytanie. Tym bardziej, że przy okazji premiery widziałem prominentnych polityków i ludzi kultury, którzy zapewne wszystkie polityczne aluzje odnosili do okresu słusznie minionego (rok temu).
{loadposition social}
{loadposition zobacz_takze}