O fenomenie, jakim w ostatnich kilkunastu miesiącach stała się koalicyjna partia Konfederacja Wolność i Niepodległość napisano już wiele. Jednakże nikt nie uczynił tego z perspektywy człowieka wyrzuconego na twardy krakowski bruk.
Trudne położenie, w którym niezasłużenie się znalazłem posiada pewną zaletę. Pozwala na baczniejszy niż dotąd ogląd niektórych aspektów życia społeczno-politycznego naszego kraju. Wyostrza zmysł krytycznej percepcji rzeczywistości.
Z tego punktu widzenia z niesłabnącym zdumieniem obserwuję nadzieje pokładane w politykach Konfederacji przez wcale liczne kręgi wyborców nazywanych antysystemowymi. Niełatwo dociec, skąd u zwolenników tej partii bierze się mylne przypisywanie jej inklinacji antyestablishmentowych. Urojenia brane za rzeczywistość? Nie da się tego wykluczyć.
Stare porzekadło głosi: „na bezrybiu i rak ryba”. I być może w owym przeświadczeniu należałoby dopatrywać się rozwiązania zagadki.
Rzecz jednak w tym, że konfederacka ryba okaże się dla wyborców daniem wyjątkowo niestrawnym, bo suto przyprawionym piołunem rozczarowania.
Konfederacka ryba w istocie okaże się żabą, którą ze wstrętem przyjdzie im przełknąć. A obrzydliwego posmaku tej strawy nie zdołają wypłukać beczki mentzenowego piwa.
Za niezaprzeczalne „osiągnięcie” Konfederacji należałoby uznać wprowadzenie do polskiej polityki niespotykanej gdzie indziej taktyki. Polega ona na wkroczeniu w szranki wyborcze ugrupowania, które nie dbając o przedwyborczy sztafaż i zachowanie przyjętego na takie okazje decorum, otwartej zdrady najchwytliwszych haseł swojego programu dopuszcza się jeszcze przed wyborami.
W tym kontekście szczególnie interesującym jawi się przypadek wspomnianego tu mimochodem Sławomira Mentzena. Nagabywanemu o „Piątkę Mentzena” prezesowi dominującej w Konfederacji partii „wolnościowców” Nowa Nadzieja, nie zabrakło tupetu, żeby oświadczyć: „Nigdy nie były to moje poglądy”. Przejawów zaskakujących metamorfoz S. Mentzena można by przywołać więcej. Ale bardziej wnikliwe ich rozpatrywanie byłoby czynnością zbędną, gdyż zaledwie jedno to zdanie wystarcza do zilustrowania przewrotności charakteru S. Mentzena, uwydatnienia nonsensu, jakim byłoby branie jego słów na poważnie.
Forsowane przezeń koncepcje są skądinąd nadzwyczaj szkodliwe. W jednym z wywiadów ujawnił, że chciałby sprywatyzować Lasy Państwowe. Gdyby tego dokonał, Polacy zostaliby pozbawieni wolnego do nich dostępu. Jakież to zatem swobody propaguje obłudny piewca „wolności”? Jeśli wyzysku biednych przez bogatych, to rzeczywiście wszystko się zgadza.
Dowodów i przykładów na to, że kierownicze gremia partii wyimaginowanego protestu najwyraźniej sterują do centrum jest pod dostatkiem.
Analogiczne ciągoty przejawiają eksponowani działacze drugiej pod względem wielkości części składowej Konfederacji – Ruchu Narodowego.
Niezliczone przeobrażenia Krzysztofa Bosaka nikogo już chyba nie dziwią. Zasadniczy spadkobiercy idei narodowej maskaradę fircyka Konfederacji kwitują w dwójnasób: wzruszeniem ramion i uśmiechem politowania.
Podrygi K. Bosaka wyraźnie wskazują, że aż cały się trzęsie, aby jak przed laty puścić się w upajający taniec z gwiazdami. W obecnej odsłonie chciałby zawirować z największymi gwiazdami lokalnej polityki. I najzupełniej obojętnym mu jest czy w takt weselnego marszu Mendelsona powiedzie go Donald Tusk, czy Jarosław Kaczyński.
Podobnych zarzutów udawało się dotychczas uniknąć trzeciej odnodze „kontrsystemowców”, uważanej za najbardziej ideowy ich składnik, Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Że całkowicie niesłusznie, dowodzi dysonans pomiędzy wzniosłymi deklaracjami tej partii a powszednią praktyką ich realizacji. Aby nie pozostawać w sferze ogólników – sięgnijmy po konkretne przykłady.
Jesienią 2021 r. wraz z Krisztiánem Kovácsem, moim węgierskim towarzyszem w zmaganiach o poszanowanie praw proletariatu biurowego i godność człowieka (razem ze mną wyrzuconym za to z pracy) na indywidualne adresy skrzynek elektronicznych wszystkich posłów i senatorów wysłaliśmy apel o interwencję. Naszemu pismu nadaliśmy tytuł: „Genpact – papierek lakmusowy polskiej demokracji”. Oto jego treść:
„Szanowni Państwo,
Przesyłamy Państwu ścieżkę do wywiadu, jaki został opublikowany na stronie kwartalnika „Nowy Obywatel”: https://nowyobywatel.pl/2021/09/12/jak-wyrzucic-zwiazkowcow-z-korporacji/
Jego lektura wprowadzi Państwa w zagadnienie prześladowania przez reprezentantów amerykańskiego kapitału Związkowców ze Związku Zawodowego NSZZ „Solidarność” w Genpact PL w Krakowie.
Pragniemy nadmienić, że filia tego koncernu znajduje się także w Lublinie. Jest ona kierowana przez zarząd w tym samym składzie co Genpact w Krakowie i z taką samą zajadłością stara się zniszczyć działającą tam organizację związkową. Nieustające ataki i silna presja psychiczna wywierana przez kadrę kierowniczą na przewodniczącą Związku (pracodawca posuwał się między innymi do otwierania adresowanych do niej listów) doprowadziły do tego, że nasza koleżanka zmuszona była poddać się długotrwałemu leczeniu psychiatrycznemu. Poniesiony uszczerbek na zdrowiu okazał się na tyle poważny, że lekarze wydali orzeczenie o niezdolności do pracy w pełnym wymiarze czasu.
W imieniu kolegów z Lublina i Krakowa apelujemy o położenie kresu godzącym w Konstytucję, Podstawowe Prawa Człowieka i wolność słowa antyhumanitarnym tendencjom amerykańskiego biznesu oraz podjęcie działań zmierzających do wyegzekwowania przestrzegania zasad praworządności i przywrócenia do pracy bezprawnie zwolnionych.
Na kpinę z Państwowości Polskiej zakrawa sytuacja w której w Kraju rządzonym przez partię o zobowiązującej nazwie Prawo i Sprawiedliwość na ważnym obszarze praw pracowniczych (dotyczącym szesnastu milionów ludzi pracy) panuje bezprawie i niesprawiedliwość.
Ponadto wnioskujemy, aby kwestię notorycznego łamania demokracji i praw człowieka przez notowaną na giełdzie w Nowym Jorku korporację, europejska frakcja Państwa ugrupowania poruszyła na forum parlamentarnym Unii Europejskiej.
Udręka i niedola Zbigniewa Zyska, przewodniczącego Związku Zawodowego, inwalidy z amputowaną nogą, niewątpliwie zasługują na to, żeby stać się przedmiotem refleksji opinii publicznej nie tylko w Polsce, ale w „demokratycznym świecie”.
Uczyńmy z afery Genpact papierek lakmusowy polskiej demokracji!
Do niniejszego listu dołączamy kopię nieprawomocnego wyroku Sądu Karnego w Krakowie z mocy którego kadrowa Genpact, która na polecenie cudzoziemskich mocodawców złożyła podpis pod nielegalnym zwolnieniem działaczy „Solidarności” została skazana na karę grzywny w kwocie 15 tys. złotych.
Z wyrazami szacunku
Karol Dwornik
Sekretarz NSZZ „Solidarność” w Genpact PL
Krisztián Kovács
Skarbnik NSZZ „Solidarność” w Genpact PL”.
Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, że na apel prześladowanych pracowników Genpact zareagowali jedynie parlamentarzyści Lewicy. W imieniu posłów partii Razem pomocną dłoń podali posłowie Maciej Konieczny i Daria Gosek-Popiołek. W imieniu posła Macieja Gduli uczynił to jego asystent. Ta prawda musi zostać wreszcie głośno wypowiedziana.
Parlamentarzyści wszystkich pozostałych partii, sygnalizowane im przekroczenie przez funkcjonariuszy amerykańskiej korporacji wyznaczonych prawem granic, pominęli całkowitym milczeniem. Jak gdyby nie byli świadomi nałożonych na nich społecznych obowiązków.
Kompletne desinteressment wobec niedoli związkowych kolegów wykazali również zasiadający w ławach sejmowych prominentni członkowie „Solidarności”. W tej liczbie były przewodniczący Komisji Krajowej Janusz Śniadek oraz Stanisław Szwed, były sekretarz stanu w Ministerstwie Pracy. Ileż w tym wszystkim jest znaczeń!
Dla sporej części zatrudnionych w Genpact osób czymś zaskakującym było to, że w obronie represjonowanych Polaków słowem nie pisnął żaden z tak przecież przy innych okazjach mocnych w gębie „patriotów” z Konfederacji. Na odpowiedź dlaczego patrioci z urojenia pozostali obojętni na ich wołanie nie potrzebowali czekać zbyt długo.
W lipcu 2022 roku miało miejsce kolejne posiedzenie sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, dotyczące przedłożonego przez parlamentarzystów Lewicy projektu nowelizacji ustawy mającej na celu zwiększenie ochrony pracowników podlegających szczególnej ochronie. Chodziło o między innymi o pełniących określone funkcje związkowców, kobiety w ciąży, osoby w wieku przedemerytalnym oraz społecznych inspektorów pracy.
Pragnąc zrelacjonować przedstawicielom władzy ustawodawczej najpoważniejsze problemy z którymi się borykają, w obradach Komisji uczestniczyli przedstawiciele związków zawodowych najróżniejszych przekonań i afiliacji.
Zwolnionym z pogwałceniem Konstytucji RP, rażącym naruszeniem kilku ustaw, odpowiednich konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy i innych umów międzynarodowych, nielegalnie pozbawionym pracy, a nawet uprawnień do otrzymywania jałmużny, jaką jest w naszym kraju zasiłek dla bezrobotnych, ciężko walczącym o prawa obywatelskie i pracownicze działaczom związkowym, poseł Konfederacji Grzegorz Braun, jeden z tych, do których podstawowych obowiązków należy dbałość o przestrzegania prawa w Polsce, z ostentacyjną drastycznością oznajmił, że w opinii Konfederacji odgrywają oni rolę: „co tu dużo mówić, świętej krowy w systemie prawno-oświatowym Rzeczypospolitej”.
Partia Mentzena, Bosaka i Brauna mianem świętych krów piętnuje społeczników, którzy nie zważając na spadające na nich represje i szykany występują w obronie gnębionych kolegów. Wyszydza ludzi, których sytuacja w ostatnich latach staje się krytyczna. Kto autentycznie angażuje się w obronę zatrudnionych w ponadnarodowych korporacjach kroczy po drodze najeżonej kolcami i nie może spać spokojnie. Związkowcy z amerykańskiego Genpact – aby pozostać przy ich przykładzie – niejednokrotnie doświadczali prób słabo zawoalowanego szantażu oraz wielorakich form nacisku psychicznego. I znikąd pomocy.
My, „święte krowy” z urojeń neoliberalnego trio (Mentzen, Bosak, Braun), w realnej rzeczywistości jesteśmy – z winy między innymi tak ponoć wolnościowej Konfederacji – niewolnikami na własnej ziemi.
Poseł G. Braun, który bez cienia żenady spotwarzył przedstawicieli ludzi pracy, nie omieszkał od razu zastrzec: „Konfederacja z całą pewnością nie będzie popierać jakichkolwiek, nawet tak subtelnych wtrętów ustawowych, które będą utrwalały uzwiązkowienie Rzeczypospolitej trzeciej i pół, które będą utrwalały ten stan”.
Zdumiewająca to deklaracja. Szczególnie w wydaniu posła, który – jak sam utrzymuje – „Broni godności, bezpieczeństwa i majętności Polaków”. Dlatego warto ją skonfrontować z postulatami programowymi Korony. W nich bowiem czytamy: „Konfederacja Korony Polskiej dąży do tego, by każdy Polak i każda naturalna organizacja, jak wspólnota rodzinna, samorząd czy stowarzyszenie, mogły wzrastać we właściwej sobie kondycji i sile, ograniczonej jedynie wielkością otrzymanych talentów”.
Jest rzeczą charakterystyczną, że jednemu z takich właśnie stowarzyszeń, zrzeszeniu osób wykonujących pracę zarobkową, partia G. Brauna nie pozwala rozprostować pleców. O cóż zatem tu chodzi? Chodzi o znacznie większe, głębsze sprawy. Jakie mianowicie?
Takie, dla których epatujący przywiązaniem do chrześcijańskich wartości oraz polskości strateg Korony, rzucił się do obrony takiej korporacji jak Genpact, której w imię zysków zagranicznych akcjonariuszy nie zadrżała ręka przed wyrzuceniem na bruk polskiego inwalidy i skazaniem go na wegetację w warunkach zbliżonych do głodowej egzystencji. Ale polskiego parlamentarzysty niedola i cierpienie niepełnosprawnego rodaka w ogóle nie wzruszają. Katolickie sumienie G. Brauna roztkliwia jedynie szloch multimiliarderów.
Zgoła odmiennie do kwestii organizacji podnoszących żywotne interesy ludzi pracy ustosunkowała się nauka społeczna Kościoła.
„Nowożytne związki zawodowe – w nacechowanej głębokim humanizmem encyklice Laborem Excercens nauczał Jan Paweł II – wyrosły na podstawie walki pracowników, świata pracy, a przede wszystkim robotników przemysłowych o ich słuszne uprawnienia w stosunku do posiadaczy środków produkcji. Zadaniem ich w związku z tym pozostaje obrona bytowych interesów ludzi pracy we wszystkich dziedzinach, w których dochodzą do głosu uprawnienia tych ostatnich”.
Polski papież zwrócił ponadto uwagę na newralgiczną rolę związków zawodowych w walce o sprawiedliwość społeczną. Pisał: „Są one wykładnikiem walki o sprawiedliwość społeczną, o słuszne uprawnienia ludzi pracy wedle poszczególnych zawodów.”
Prawdę o drapieżnym ustroju wyzysku pełniej – niż kiedykolwiek odważył się to zrobić Jan Paweł II – obnażył kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla ekwadorski biskup Leonidas Eduardo Proaño, który w udzielonym w 1979 r. wywiadzie oznajmił: „Kapitalizm oznacza stan grzechu… Bóg stworzył świat dla człowieka, dla wszystkich ludzi, nie zaś po to, aby koncerny ponadnarodowe mogły osiągnąć zyski”.
W wysoce natchnionej publicystyce Korony najbardziej uderza inny akapit. G. Braun wyłuszcza w nim credo kierowanej przezeń organizacji: „Naszymi hasłami są: wiara, rodzina i własność, a wszystko staramy się czynić Ad Maiorem Dei Gloriam – ku większej chwale Bożej”.
Ku większej chwale Bożej? Doprawdy nie wiem, jakiego boga wyznaje G. Braun, ale nie brak poważnych przesłanek by sądzić, że jest to wiara oparta na kopytach złotego cielca, a nie na męczeńskich ranach Chrystusa.
Jezus z Nazaretu organizował ubogich i odrzuconych, aby nawiązać walkę z nieubłaganą tyranią ówczesnego systemu. Na skutek wydanego z poduszczenia wpływowych możnych jawnie politycznego wyroku musiał zginąć straszliwą śmiercią na krzyżu.
Dzisiaj stanąłby po stronie prześladowanych i poniżanych, a nie – jak G. Braun – po stronie Genpactów i Amazonów.
Prawdziwy obiekt żarliwego kultu G. Brauna został uwidoczniony w przepojonym błyskotliwą ironią wierszu dziewiętnastowiecznego poety Franciszka Konarskiego pod rozwiewającym wszelkie wątpliwości tytułem Oda do grosza:
„O najcenniejszy upominku Boży,
Gwiazdo przewodnia wśród ziemskich bezdroży,
Kotwico szczęścia, porcie pożądany,
Groszu miedziany!
Ty jesteś ojciec, tyś jest matka czuła,
Wszak ojca, matkę zastąpi szkatuła,
Ona zastąpi, utrzymuję śmiało,
Rodzinę całą!
Ty jesteś cnotą i wiedziesz do nieba,
Kto ciebie dzierży, temu kraść nie trzeba,
Gdy zaś kieszenie nawiedzisz posuchą,
To z niebem – krucho!
Tyś charakterem, rozumem, szacunkiem,
Tyś dla występków zapomnienia trunkiem,
Wdziękiem, talentem i wawrzynu listkiem,
Ty jesteś wszystkiem!”.
Program Konfederacji Korony Polskiej kładzie wyraźny akcent na przywiązanie do tradycyjnych wartości. Autorzy zawartych w nim bogoojczyźnianych dykteryjek zupełnie gołosłownie twierdzą: „Jesteśmy zwolennikami tradycyjnych hierarchii i wartości”. Ze względów natury koniunkturalnej nie zamierzają wszelako uprzedzić, że – jak zwykł mawiać jeden z bohaterów powieści amerykańskiego noblisty Johna Steinbecka Zima naszej goryczy – „Kiedy chodzi o pieniądze, zwykłe formy postępowania idą na urlop”.
No właśnie! Kiedy zaś chodzi o wielkie pieniądze i na dodatek pieniądze amerykańskie, to polskie urlopy tradycyjnych norm postępowania najwyraźniej nie mają końca.
Inny wątek przemyśleń Korony nawiązuje do aspektu gospodarczej suwerenności narodu: „Stoimy na gruncie zasady suwerenności politycznej narodu na własnym terytorium – także suwerenności finansowej, z niezbywalnym prawem emisji własnego pieniądza (w każdej postaci). Opowiadamy się za swobodą gospodarowania i prosperowania – przeciwko wyzyskowi lichwiarskiemu i fiskalnemu, przeciwko etatyzmowi i talmudyzmowi biurokratycznemu; zarówno przeciw recydywie socjalizmu, jak i przeciw zagrożeniom antynarodowego liberalizmu, przybierającym formy gospodarczego i ideowego kolonializmu”.
Powyższa enuncjacja mogłaby sugerować, że stronnictwo G. Brauna trafnie rozpoznaje zagrożenia wypływające z kolonializmu, któremu od ponad trzech dekad poddawana jest Polska.
Jest to spostrzeżenie o tyle interesujące, że w tym samym czasie – jak dowodnie wykazały antyzwiązkowe wypady G. Brauna – Konfederacja podejmuje konkretne działania stojące w diametralnej sprzeczności z prawidłowo dokonaną diagnozą.
Konfederacja sytuuje się – w imię obcych Polakom interesów – na pozycji zaciekłego wroga zorganizowanego ruchu pracowniczego. Jedynej dziś siły – w obliczu niemal całkowitej abdykacji instytucji państwa w tej sferze – będącej w stanie udzielić skutecznej odprawy rozbestwionym bezkarnością eksponentom niczym nie skrępowanego neoliberalizmu.
Trudno uwierzyć, że tak jaskrawego kontrastu Konfederacja zupełnie nie dostrzega. Albo dostrzegać nie chce. Zadziwiająca krótkowzroczność jej władz powinna potencjalnych wyborców tej partii poważnie zaniepokoić. Spowodować wyzbycie się złudnych nadziei i oczekiwań. Przecież już teraz wiadomo, że „Nowa Nadzieja” spełznie na starym rozczarowaniu.
Zagadnienie ścisłego powiązania politycznej niepodległości narodu z emancypacyjnymi dążeniami walczącej o wyzwolenie spod jarzma eksploatacji obcego kapitału klasy pracowniczej, zostało przez polskich myślicieli definitywnie rozstrzygnięte na rozległej przestrzeni kilku ostatnich wieków.
W odległym 1902 roku świadomość prawdziwego patriotyzmu nadzwyczaj trafnie wyraził Ludwik Kulczycki, socjolog i publicysta, który za wierność wyznawanym ideałom zapłacił wielokrotnie ponawianym więzieniem i zesłaniem w lodowate przestworza Syberii: „Dla prawdziwego patryoty interesy szerokich mas narodu zasługiwać muszą na uwzględnienie kosztem interesu garstki uprzywilejowanych”.
Polskiemu zesłańcowi wtórował słynny literat i filozof Stanisław Brzozowski: „Kto czuje dziś identycznie z walczącym proletariatem, ten czuje narodowo”.
Te właśnie myśli legły u podstaw manifestu ideowego jednego z najwybitniejszych pisarzy okresu Młodej Polski – Wilhelma Feldmana, ogłoszonego na łamach młodopolskiego czasopisma Krytyka: „Dla nas emancypacja narodowa jest z ekonomiczną ściśle złączona. Tylko lud ekonomicznie wyemancypowany potrafi być silną podstawą kultury i najsilniejszą tarczą w boju ostatecznym”.
Z upływem lat słowa znamienitych Polaków nie straciły niczego ze swojego znaczenia. W epoce nie spotykanej w dziejach ludzkości skali koncentracji kapitału nabrały one jeszcze większej aktualności.
Dramatycznym nieporozumieniem jest gromadzenie się pod sztandarami Konfederacji pokaźnej ilości polskich patriotów. Nie mniejszym nieporozumieniem jest lgnięcie do tej partii elektoratu antysystemowego.
Wyprowadzana ze skrajnie antypracowniczych pozycji ofensywa w obronie systemu, w którym – jak zauważył cytowany przed chwilą Wilhelm Feldman – „każdy krwią, potem i groszem własnym opłaca swych prześladowców i kajdany swoje”, raz jeszcze udowodniła, że Konfederacja nie jest partią protestu przeciwko niesprawiedliwemu porządkowi społecznemu.
Gloryfikując niepodzielnie panującą we współczesnym świecie ideologię neoliberalizmu utożsamia się ze skrajną odmianą kapitalizmu.
Kapitalizm jest antynarodowy. Skrajny kapitalizm jest antynarodowy w stopniu najwyższym.
Będąca entuzjastycznym doboszem neoliberalizmu Konfederacja nie wykazuje niezbędnych właściwości stronnictwa patriotycznego. W żadnym względzie nie można jej też określić ugrupowaniem antysystemowym. Konfederacja jest tegoż systemu najtwardszym jądrem.