Katarzyna Pilarska rozmawia z Jerzym Borowczakiem, jednym z organizatorów strajku w sierpniu 1980 roku, posłem PO.
Katarzyna Pilarska: Co pan myśli o tym, co się wydarzyło?
Jerzy Borowczak: – Zawsze jak jest władza arogancka, nie tylko władza polityczna, ale też w zakładzie pracy czy małym sklepiku – jeśli właściciel jest arogancki, to się tym kończy. Jeśli nie potrafi bowiem rozwiązywać małych problemów, to co dopiero z grubszymi? Pomyślmy, że pan marszałek decyduje np. o wojnie z Rosją z byle powodu. Tutaj naprawdę miał szerokie pole do popisu, mógł tego Szczerbę przywrócić, tak jak cała opozycja rekomendowała na komisji, ale niestety.
No nie mógł, bo mu zabroniono.
– Tak, Jarek zdecydował, że nie może i musi trzymać tak, bo Jarek sobie tak zaplanował. Jarek nie może żyć bez chaosu. Znam go wiele lat i wiem. Obserwowałem go w stoczni, raz dwa tygodnie, drugi raz dwa tygodnie, czyli w maju 88 i w sierpniu 88, i wiem, jaki był. Byłem u Lecha Wałęsy wtedy, żeby ich wyrzucić ze stoczni, ale Lech powiedział, że da sobie z nimi radę. No i w Belwederze sobie nie dał rady, w 92 sobie nie dał rady, potem namawiał Tuska, żeby Tusk sobie dał radę, ale Tusk też mówił: „Nie będziemy ich ciągać po sądach”.
Lech Wałęsa powiedział, że da sobie z nimi radę. No i w Belwederze sobie nie dał rady, w 92 sobie nie dał rady, potem namawiał Tuska, żeby Tusk sobie dał radę, ale Tusk też mówił: „Nie będziemy ich ciągać po sądach”.
Jest pan zaskoczony, że to zrobili? Przecież ten Sejm może wszystko, prawo już złamali nie raz, po co im to całe zamieszanie?
– Oni to mają w naturze. Takie: „A co tam, zwisa nam to”. Jak rządzili 2005-2007, to cały świat mówił, żeby nie kupować rafinerii od Litwinów, bo doprowadzanie ropy jest tylko od strony rosyjskiej. A oni i tak kupili. Także jak ktoś im mówi: nie, to i tak zrobią po swojemu. Jarosław nie ma żony, i to dlatego. Jakby miał żonę… My, jak nam żona mówi tak, to zrobimy inaczej i wiemy, że będzie dobrze. A Jarosław jest bez żony, to mu nie ma kto powiedzieć. Nie ma dzieci, wnuków, znajomych, nie ma przyjaciół. My to się zastanawiamy, co powie rodzina, wnuczka, syn, czy nie będzie im wstyd, czy w szkole, czy na podwórku, a on takich problemów nie ma.
Te wydarzenia przypominały panu PRL?
– Zdecydowanie tak. Wtedy to był poseł Stomma czy Mazowiecki, niektórzy nie dostawali głosu i im wyłączano mikrofony, a teraz akurat wyłącza się opozycji. Tutaj widać ich butę, ich arogancję. Ten biedny Szczerba wszedł, zgłosił poprawkę w sprawie warszawskiej orkiestry Varsovii i chciał coś powiedzieć. Powiedział: „Panie marszałku kochany”, tu przesadził, ale chciał coś powiedzieć o tej poprawce, dlaczego ta orkiestra jest taka ważna i to pomieszczenie dla niej, że to chór znany na całym świecie, ale marszałek swoją butą, nawet, jak wiemy, nie zachował regulaminu i myślał, że ujdzie mu to tak, jak za każdym razem. Bo już przecież posła Szczerbę wykluczał i karał karą 2700 zł. Także ta władza jest taka, jaka jest.
My, jak nam żona mówi tak, to zrobimy inaczej i wiemy, że będzie dobrze. A Jarosław jest bez żony, to mu nie ma kto powiedzieć. Nie ma dzieci, wnuków, znajomych, nie ma przyjaciół.
Co przeważyło, że akurat tym razem się zbuntowaliście? Nazbierało się?
– Tak, nazbierało się. Nasz konwent seniorów i wszyscy rekomendowali, i od Kukiza, i od Nowoczesnej, i pani Kidawa-Błońska, że, panie marszałku, popełnił pan błąd, przejrzeliśmy stenogram i wiemy, że Szczerba nie naruszył regulaminu, należy go przywrócić i konflikt będzie zażegnany. I on już nawet chciał, ale Jarek powiedział: „Nie, nie cofamy się”. No to powiedzieliśmy sobie „Nie! Nie możemy odpuścić!”. Bo gdybyśmy tym razem odpuścili, to byłoby można tak zrobić z każdym posłem. Wie pani, przypominam sobie rok 80, kiedy żądaliśmy przywrócenia Anny Walentynowicz do pracy, bo wiedzieliśmy, że bylibyśmy następni w kolejce. I tutaj też sobie powiedzieliśmy, że jeśli nie będziemy bronić Szczerby, to jesteśmy następni w kolejce.
Jest pan wkurzony tym, że to wraca? Pytam o to trochę w kontekście przeszłości, bo walczyliście o to, żeby była wolność i właśnie to niszczą.
– No właśnie, właśnie. Wspominamy sobie tu z posłem Mężydło, z którym i w stanie wojennym, i przed Sierpniem działaliśmy na Wybrzeżu, przeżyliśmy naprawdę wiele. I wspominaliśmy tak teraz, czy ta władza nie jest taka podobna jednak trochę. I to nie do gierkowskiej, tylko do gomułkowskiej. Taka uparta, niedouczona, taka nieszanująca prawa. Oni są tacy: nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera. Za Gierka to było niemożliwe, tak było za Gomułki. I tacy Misiewicze, Piotrowicze. Gomułka się też volksdeutschami wysługiwał – mimo że byli po stronie niemieckiej, to jak doszedł do władzy, to wielu zostało urzędnikami, milicjantami, komendantami. I teraz też mamy Piotrowicza, i widać, o co tej władzy chodzi.
Oni są tacy: nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera. Za Gierka to było niemożliwe, tak było za Gomułki. I tacy Misiewicze, Piotrowicze.
Aż trudno uwierzyć, że ktoś może za tym tęsknić.
– No, Jarosław na pewno tęskni. W tych latach 2005-2007, gdyby chciał zabierać emerytury, to byśmy to zrobili 10 lat wcześniej. A tak to już właściwie nie ma komu tych emerytur zabierać, ale żeby ogień pod kotłem się palił, to rozpoczął tę batalię.
Chciałam jeszcze spytać o zachowanie policji. Bo co prawda nie da się go porównać do lat 70. czy 80., ale jednak było to coś dla nas, w tej chwili, bardzo zaskakującego, że policja rozgania tłum w taki sposób.
– My tych policjantów dość często tam widzimy przez ostatni rok, zawsze z nimi jakieś słowa zamieniamy. I oni też się upolitycznili. Jedni mówią brzydko o Kaczyńskim, drudzy mówią brzydko o nas. I to jest najgorsze, że policja zaczyna być taka polityczna. A parę lat już był z tym spokój, nikt w relacjach z policją kija w szprychy nie wkładał. Teraz boję się, że część policjantów będzie po naszej stronie, a część będzie za PiS. Tak jak to wygląda w społeczeństwie. Tego się obawiam. A dziś PiS ma i Kościół, i prezydenta, i związki zawodowe. Pytanie, jak długo to wytrzyma, jak długo księża będą popierali PiS, jak zachowają się katolicy w kościele, jak zachowają się szeregowi związkowcy, gdy przywódcy związkowi będą popierać rząd. To może się skończyć bardzo źle.
My tych policjantów dość często tam widzimy przez ostatni rok, zawsze z nimi jakieś słowa zamieniamy. I oni też się upolitycznili. Jedni mówią brzydko o Kaczyńskim, drudzy mówią brzydko o nas. I to jest najgorsze, że policja zaczyna być taka polityczna.
[…] A jest pan dumny z tych, którzy protestują?
– Oj, tak. Jak wczoraj wracałem do mieszkania koło 2 w nocy, to jeszcze tam stali. I jestem pełen podziwu, bo nic z tego nie będą mieli, bo to są, jak sami mówią, prości ludzie. Albo tacy, którzy urodzili się już w wolnej Polsce, nie są ubekami, nie są ludźmi odsuniętymi od koryta, jak to Jarosław próbuje wmawiać, że protesty dotyczą ustawy dezubekizacyjnej. Po prostu łże, ale on tego nie mówi do nas, ani do mnie, ani do pani, on to mówi do swojego elektoratu. Tego sztywnego. I tylko takimi tekstami może ich razem utrzymać.
Ci, którzy protestują, biorą przykład z was, z wydarzeń, które pokazały, że protest przynosi skutek, pozwala pokonać władzę.
– Jeśli chce się ograniczać nasze prawa… Kiedyś PiS mówiło, że to będzie pakiet demokratyczny i że nie wolno tak postępować. A pierwsze, co zrobili, to nałożyli ograniczenia. Kiedyś przez Sejm można było chodzić swobodnie. Dopóki PiS nie wygrał wyborów, to po ogrodach sejmowych każdy mógł się przejść. A teraz nie wolno. Nawet my jako posłowie wchodzimy z dokładną kontrolą, bo policja otoczyła Sejm, a policjanci nas nie znają. Straż marszałkowska to nas zna, każdego posła, a policjanci nie, więc to też utrudnia i stwarza takie napięcie.
Wiem, że dalej pilnujecie mównicy.
– Siedzimy w sali Sejmu. Jesteśmy my, Nowoczesna, PSL. […]
Jakoś się wymieniacie, dyżury?
Tak, tak. Był też Kukiz ’15, bo przecież od nich tam nie poszli na tę salę, gdzie oni tam twierdzili, że obraduje Sejm.
Poza tą dwójką, która im zrobiła kworum.
– Tam ich poszło chyba trzech, ci Wolni i Solidarni. A tak, to więcej nikt, bo sam byłem świadkiem, jak Suski przyleciał paru wyciągać, a któryś z posłów powiedział: „Wyp… Masz tam swój klub”, dosłownie cytuję. Także odszedł taki zmieszany. I tak naprawdę, to ja nie wiem, czy oni mieli kworum. Bo tego przecież chyba nikt nie liczył, oprócz tego, że podawali, że mają 236 osób. Ale trudno powiedzieć, czy tam było to kworum i czy to było dobrze liczone. Marszałek czytał: „Proszę podnieść rękę i nacisnąć przycisk”, mówił to za każdym razem, bo miał to napisane na kartce i czytał po prostu, choć żadnych przycisków tam nie było. Może wyniki też miał na kartce, ktoś mu napisał, to czytał.
Protestować trzeba nawet, jeśli teraz, dziś, jutro, za pół roku, efektów nie będzie widać. Może będą za rok, może dłużej, ale mamy takie poczucie, znając Kaczyńskiego i otaczający go lud, że on się nie cofnie.
Jak pan myśli, co dalej? Wydaje się, że jest bardzo gorąco, wy okupujecie Sejm, ludzie codziennie protestują…
– Protestować trzeba nawet, jeśli teraz, dziś, jutro, za pół roku, efektów nie będzie widać. Może będą za rok, może dłużej, ale mamy takie poczucie, znając Kaczyńskiego i otaczający go lud, że on się nie cofnie. Dlatego my będziemy protestować. Oni będą oczywiście mówić, że chcemy to porównać do jakiegoś puczu. Ale my nikogo nie „puczujemy”, mamy tylko protest. A czołgi, samoloty i policję mają oni.
I to nie my łamiemy prawo.
– No nie. Ale wychodzi niedokształcony Ziobro i mówi, że według jego opinii jest tak i tak i koniec. Albo pani Kempa, która jest po administracji, a nie po prawie. Ale mówią.