Wypożyczalnie publicznych rowerów są popularne w każdej światowej metropolii. Bo przejazdy pożyczonym rowerem to alternatywa dla bezczynnego stanie w samochodowych korkach, męczącej podróży w przepełnionym autobusie czy metrze. Albo zwykle za drogich taksówkach.
Do tej pory jedynym kłopotem chętnego na taką przejażdżkę było znalezienie miejsca postojowego publicznych rowerów i po dotarciu do celu podróży zlokalizowania najbliższej rowerowej stacji parkingowej. Aby tam pożyczony jednoślad zostawić i za wypożyczenie zapłacić.
W przeludnionych, cierpiących na deficyt wolnych przestrzeni miastach chińskich już rozwiązano ten problem.
Wszystkie przeznaczone do wypożyczania rowery wyposażono w GPS, które wskazują użytkownikom nie tylko najbliższą trasę dotarcia do celu. GPS lokalizuje też rower i umożliwia opłatę za usługę. Po wykorzystaniu roweru dokonujemy ją przekazem internetowym dzięki specjalnej aplikacji. Dzięki tej aplikacji zdejmujemy też blokadę z wypożyczanego roweru. Nie w miejskich punktów parkowania rowerów, jak to jest na całym świecie, także w Polsce.
Chińska aplikacja sprawia, że nie musimy już szukać miejsca postojowego dla wypożyczonego roweru. Po internetowym opłaceniu wypożyczenia, rower zwyczajnie zostawiamy w naszym punkcie docelowym. Czeka tam na kolejnego klienta. Specjalne stacje postojowe dla rowerów nie są już potrzebne. Dzięki temu koszt przejazdu wypożyczonym rowerem zredukowano do pięćdziesięciu polskich groszy za godzinę.
Pomysłodawcą takiego rozwiązania jest chińska firma Ofo. Jej znak firmowy przypomina kształt roweru. Zaistniała na rynku chińskim dzięki wsparciu prywatnych inwestorów. Jej sukces sprawił, że w Chinach, jak grzyby po deszczu, pojawiły się firmy kopiujące takie rozwiązanie. Bo władze wielu chińskich miast walczących z zatłoczeniem i smogiem wsparły to innowacyjne rozwiązanie. Największym konkurentem Ofo stała się Mobike i obecnie te dwie firmy przodują na rynku wypożyczalni publicznych rowerów.
Ofo i Mobike weszły już na rynek Stanów Zjednoczonych, Anglii, Japonii i Singapuru. Największy sukces odniosły w brytyjskich miastach takich jak Manchester i Oksford. Tam szybko zaakceptowano prostotę systemu. Znajduję na ulicy pozostawiony publiczny rower, wyjmuję telefon komórkowy, dzięki aplikacji zdejmuję blokadę z roweru, i jadę. Potem pozostawiam go gdzie jest mi wygodnie. Bo wiem, że się automatycznie zablokuje, i będzie czekał na następnego chętnego. W Wielkiej Brytanii wiele już istniejących publicznych rowerów dostosowano do chińskiego systemu.
Inaczej jest w San Francisco i w Singapurze. Tam lokalne władze protestują przeciwko „chińskim rowerom”, bo są, ich zdaniem, „niesprawiedliwą konkurencją” dla komunikacji publicznej. Bo chińskie firmy nie płacą podatków za użytkowanie gruntów i dróg publicznych.
Jeszcze inaczej jest w Japonii. Tam wypożyczone rowery służą przede wszystkim jako środek komunikacji z domu do metra i powrotem.
Ciekaw jestem, czy taki system przyjmie się w Polsce?