8 listopada 2024

loader

Kolejny raport z piekła

Przy lekturze tej książki towarzyszyła mi mieszanka takich odczuć jak oburzenie, irytacja, wściekłość i właściwie poczucie bezsilności. Zakaz aborcji, temat to jak wiadomo, w Polsce nie nowy, powracający jak stan zapalny od 28 lat. To nieustające, boyowskie Piekło Kobiet, z przerwami aktualne od 85 lat.

Mam na myśli „Dziewięć rozmów o aborcji” Krystyny Romanowskiej i Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin, wydane przez oficynę Czerwone i Czarne.

Krótka rekapitulacja

Przypomnę pokrótce, dla porządku: tuż po przełomie 1989 roku, zanim jeszcze na dobre uformowały się struktury nowego, demokratycznego państwa polskiego, zanim jeszcze, w rezultacie wyborów 4 czerwca, powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego, Kościół katolicki dał sygnał do szturmu politycznego na prawa kobiet i otwarcie wezwał do zniesienia ustawy z kwietnia 1956 roku zezwalającej na aborcję. Hierarchowie i proboszczowie nie cofnęli się przy tym przed kłamstwem, przed manipulacją. Głosili wszem i wobec, wbrew faktom, że ustawa z 1956 roku to prawo stalinowskie, choć w rzeczywistości był to jeden z aktów destalinizacji, o czym świadczy także data jej uchwalenia na fali odwilży przedpaździernikowej. Władze stalinowskie zachowały bowiem przedwojenne prawo antyaborcyjne zawarte w ustawie z 1932 roku. Przez cały okres stalinowski (1945-1955) aborcja, a raczej „spędzanie płodu” jak to wówczas określano, była więc w Polsce zakazana. W 1989 roku Kościół znalazł wśród posłów i senatorów „solidarnościowych” pokaźny szereg (ściślej biorąc: miażdżącą większość) promotorów wprowadzenia totalnego zakazu aborcji. W tej walce, która toczyła się przez ponad trzy lata, Kościół katolicki dążył do osiągnięcia maksimum. W krańcowych wariantach rozważano nawet wprowadzenie zakazu niektórych środków antykoncepcyjnych, w szczególności pigułek oraz spiral domacicznych, a także wprowadzenia przymusu regularnych, kontrolnych badań ginekologicznych, na podobieństwo praktyk w Rumunii Nicolae Ceausescu. W dążeniu do maksymalnych restrykcji Kościół zlekceważył nawet sensowny projekt wybitnego przedstawiciela inteligencji katolickiej, człowieka o nieposzlakowanej moralności, ojca wielodzietnej rodziny, Andrzeja Wielowieyskiego. Proponował on pozostawić kobietom prawo do wyboru, czy chcą czy nie chcą utrzymać ciążę, przy jednoczesnym wprowadzeniu dla nich obowiązku dwukrotnej konsultacji psychologiczno-lekarskiej. Ten mechanizm na pewno spowodowałby dobrowolne wycofanie się wielu ciężarnych z zamiaru poddania się zabiegowi aborcji. Kościół odrzucił to rozsądne rozwiązanie, a jednocześnie odwrócił się od kręgów światłej inteligencji katolickiej skupionej wokół „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”, znajdując sobie sojusznika w radykalnych fanatykach katolickich. I tak jest do dziś, choć trzeba mieć nadzieję, że Czarny Protest z 3 października choć trochę otrzeźwi Kościół i umiarkowanych katolików (bo fanatyków od Kai Godek, Mariusza Dzierżawskiego i „Ordo Iuris” już nie).

9 odsłon koszmaru

Jednak emocje polityczne, hasła i zawołania bojowe, spory aktywistów pro-life i pro-choice, projekty i kontrprojekty ustaw dotyczących tej kwestii, to jedno, a konkretna, bardzo życiowa rzeczywistość, która dramatycznie dotykała i dotyka tysięcy kobiet padających ofiarami opresyjnego prawa i opresyjnych postaw wielu lekarzy, to drugie. Książka składa się z dziewięciu rozmów, które Krystyna Romanowska i Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin przeprowadziły z kobietami, które stanęły cieleśnie i psychicznie przed problemem niechcianej ciąży, zazwyczaj ciąży chorej. Wiem, że to słowo jest zdewaluowane, ale mogę określić te rozmowy jako „wstrząsające”, przerażające świadectwa kobiet, świadczące o tym w jak zacofanym obyczajowo żyjemy kraju. Tę książkę powinni przeczytać wszyscy, dla których jest ważna – często z krańcowo przeciwnych powodów – kwestia prawnej regulacji kwestii przerywania ciąży. Ja tej książki nie rekomenduję, ja nakazuję jej lekturę.

Milczące polskie ściany

Jest taki amerykański film o problemie aborcji zatytułowany „Gdyby ściany mogły mówić”. Przedstawia on aborcyjne dramaty kobiet amerykańskich, bądź co bądź mieszkanek kraju w którym aborcja jest legalna od 1973 roku. Skoro tam dzieją się takie rzeczy, to strach nawet wyobrazić sobie co mówiły by, gdyby mogły, milczące polskie ściany.

trybuna.info

Poprzedni

Strzelcy cudzoziemscy

Następny

Wypominki (16)