Po dniach wytężonej aktywności, arcykapłani zażywają relaksu w Sali Odnowy Ducha i Ciała. Zasiadają w pozycjach półleżących na wygodnych, skórzanych fotelach. Gdyby byli poganami można by rzec, że stoicka pneuma rytmicznie unosi ich purpury ku niebiosom, a przynajmniej ku złoceniom sufitu i kryształom żyrandoli.
Arcykapłani spoglądają w zadowoleniu na splendor kryształów i złoceń dostępując uczuć wiekuistości i niestrącalności.
– Nie było tak źle, nie? – rzekł Ekscelencja Ekscelencji do Ekscelencji.
– Noo – odrzekli arcykapłani, leniwie zdobiąc wypowiedź pełnym skromności uśmieszkiem.
– No to może po cygarku, co? – zapytał Ekscelencja Ekscelencji.
– Najchętniej.
Kapłani sięgnęli po cygara odcinając końcówki złotymi nożyczkami.
– A skąd te cygarka?
– Z Kuby. Najlepsze na świecie.
– Z Kuby??? Mój Boże, Ekscelencjo, komunistyczne…
– Spokojnie bracia. Fidel pojednał się i z Obamą i z Franciszkiem. A jak z Franciszkiem to i z Najwyższym. Zażywajmy darów Boga i nie miejmy skrupułów. Wszystko idzie ku Dobremu.
Brązowawe kule dymków popłynęły ku kryształom.
– Nie było źle, gdyż nie spotkał nas żaden Afront.
– I żadna Reprymenda.
– Trochę denerwujące były te ostentacje ubóstwa i skromności. Auto klasy compact, tramwaj…
– Spokojnie. To nie takie ważne. Ubóstwo nie jest wszędzie i bogactwo nie jest wszędzie. Części świata, gdzie ubóstwo jest duże nie liczą się politycznie. Więc to nie jest takie istotne. Istotne jest to, że nie została naruszona Wielka Doktryna Seksualna. Seks, w odróżnieniu od ubóstwa tudzież bogactwa, jest powszechny.
– Racja!
– Powszechność seksu przy nienaruszalności doktryny gwarantuje nam nieograniczone możliwości eeeee, zarządzania obawami, że tak powiem.
– He, he, racja! I konstruowania obaw – jak ostatnio z dżenderkiem!
Zadowoleni kapłani umocnili się w wiekuistym i niestrącalnym pozwalając sobie na fanaberie w postaci puszczania aureoli z cygarycznego dymu.
***
– Nie było tak źle, co nie? – Pan Prezydent prawie szepnął zerkając na Pana Prezesa.
Prezes zganił wzrokiem Pana Prezydenta i odczekawszy stosowną chwilę, rzekł:
– Nie było tak źle, no nie?
– Taa – odrzekli zebrani mężczyźni. Trzy także zebrane kobiety – pierwsza dama i dwie panie Beaty skromnie kiwnęły głowami.
– Nie było tak źle, gdyż nie spotkał nas żaden afront i żadna reprymenda. Nie przejechał się też po Andrzejku jak niedawno Czarny.
– Trochę nawijał o odpowiedzialności władzy, demokracji, prawie, ale tyle co nic.
– Zero gestów w stronę opozycji.
– Jakiej opozycji??? – żachnął się Prezes. – Zapamiętajcie sobie – w Polsce nie ma opozycji. Same leszcze, ekscentrycy i śpiewaki. Dziecinada.
Zebrani przy nieokrągłym stole sięgnęli w zadowoleniu po smakowite przekąski – bigos i kawior.
– Jedynie o uchodźcach mówił nieco innym językiem niż my przemawiamy.
– I tego się trzymajmy, jest Latynosem, to i po polsku nie gada, więc nie wszystko kuma. Temat uchodźców jest w Polsce zamknięty na poziomie preferencji wyborczych, czyli polityki. Abstrakcyjne figury etyczne w polityce nie mają zastosowania. Z naszego punktu widzenia nie wydarzyło się nic niebezpiecznego – uciął problem Prezes.
– Super!
– Spotkał się na początku z Andrzejkiem – kontynuował Prezes – co ważniejsze na koniec z Antkiem, więc wszystko jest ok.
– A propos, Panie Antku – zagaiła Beata niepremier – jakie dwa podarunki wręczył Pan Ojcu Świętemu, jeśli wolno zapytać?
– Dwie kopie ryngrafu Matki Boskiej, co to kiedyś jako Polska Prawica Wielkiemu Latynosowi wieźliśmy.
– He, he! Wspaniały dar! Jakiż symboliczny.
– A nie obrazi się? – zapytał niepewnie Jacek od telewizji – Chilijczycy znowu oklepali Argentyńczyków w finale Copa America.
– O cholera, nie pomyślałem.
Po krótkiej chwili przeznaczonej na skonsumowanie kwestii prezentu oraz bigosu i kawioru, minister Antoni, nieco nerwowo wypstrykując kulki kawioru z brody, zwrócił się do Pani Premier:
– Wyśmienity bigos, Pani Beatko!
– Och, dziękuję…
– A kawior skąd?
– Z Rosji. To ruski kawior. Najlepszy na świecie.
– Coooooooooo!??? Yueychhhhh, kchhhh!!!! – spożywany pokarm stanął ministrowi w gardle.
Charyzmatyczny Antoni był tak charyzmatyczny w swym odruchu, że odkaszlnął także Prezes. Po Prezesie na straży kaszlnięcia stanął także Pan Prezydent. Po nim Pani Premier, reprezentanci Kancelarii Premiera i inni zebrani. Jedynie milczący dotychczas Mariusz Kamiński zachował spokój, wstał od stołu, udał się do drzwi wyjściowych. Gdy je przekraczał dało się usłyszeć zdanie wypowiadane do telefonu służbowego:
– Marcel? Słuchaj młody, musimy wejść w catering…
***
Dwudziesto, trzydziesto i czterdziestoletnia młodzież wszechprawicowa debatuje w lokalu mieszczącym się nieopodal warszawskiej starówki, na drugim piętrze kamienicy. Młodzieńcy strojni są w ciemnawe mundurki z niejasnymi krawatami, t-shirty powstańcze, wyklęte, rekonstrukcyjne, antykomunistyczne, antyhomoseksualne – i promortialne, gdyż głoszące chęć uczynienia śmierci bliźniemu wrogowi ojczyzny swemu. Na stole stoją słoiki oraz menażki bojowe wypełnione polskimi specjałami: grochówką, schabowymi, pierogami itp. Młodzież, konsumując jadło, debatuje:
– Nie było tak źle Polacy, no nie?
– Ale za dobrze też nie było – koneksje dla brudasów niewybaczalne i niewytłumaczalne. Nie mogę pojąć jak potomek konkwistadorów może tak mówić? Co on nie wie, że nie ma chrześcijaństwa bez miecza? Że chrześcijaństwu potrzebna jest – jak drużynie piłkarskiej – obrona, pomoc i atak?
– Spokojnie. Ojciec reprezentuje łagodny nurt franciszkański. Robi nam dobry PR, przekonuje niedowiarków, nawet lewactwo go lubi. My jesteśmy realistycznym ramieniem zbrojnym i nie zawahamy się użyć owego ramienia w imię Wartości.
– Już używamy.
– Tak jest.
– Najważniejsze, że nie wykonano żadnych gestów w kierunku lewactwa, pedalstwa, ateistów, rozwodników i innych zboczeńców. Brak gestów oznacza odrzucenie i my to odrzucenie wyegzekwujemy. Wrażliwość na ubóstwo nie ma zatem nic wspólnego z lewactwem. Nie dano żadnych powodów do takich skojarzeń. Z naszej perspektywy była to zatem dobra, a nawet świetna wizyta.
– No to super! Proponuję różaniec.
Młodzież zerwała się na nogi i koralik po koraliku zaczęła odmawiać: „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę!!!”
Gdy skończyła, rzuciła się do okna zobaczyć, czy na dole nie trzeba komuś przyp……przyć i przysolić kebaba. Kandydatów nie stwierdzono. W spoceniu i wytrzeszczu oczu wrócono do stołu, do polskich dań.
***
Trzydziesto, czterdziesto, pięćdziesięcioletnia, wiecznie młoda młodzież lewicowa, zasiada w lokalu z niskokaloryczną, ekologiczną żywnością. Bacznie analizuje treść sałatek oraz etykiet napojów i dyskutuje:
– Nie było tak źle, no nie?
– Powiedzmy otwarcie – było dobrze. Mówiąc o ubóstwie i nierównościach akcentował perspektywę lewicową. Jeżdżąc compactem i demonstrując skromność grał na nosie feudałom rodzimego Episkopatu. W ogóle treść społeczna jego postawy była równie ważna jak nauka moralna.
– Ale nie odważył się przejechać ani po Episkopacie, ani po rodzimych autorytarystach.
– To nie był dobry moment na pokazywanie pęknięć w Kościele. Co do PiSu, to nie bądźmy głupkami. Kościół nie wejdzie w żaden lokalny konflikt polityczny, jeśli sytuacja bezpośrednio nie zagraża jego interesom. A w Polsce nie tyle zagraża, co gwarantuje im rozkwit.
– Nie wykonał gestu wobec środowisk LGBT, rozwodników, niewierzących. Kulturalistycznie i obyczajowo było konserwatywnie.
– To nie był zjazd międzynarodówek, tylko młodych katolików. Poza tym ten konserwatyzm nie był dogmatyczny. Był taki, jaki powinien być, jeśli już musi być: wyważony, niepiętnujący, łagodny.
– Umiarkowany.
– Właśnie.
– W ogóle było w nim coś takiego, co chwytało za serce: ta prostota, umiarkowanie, szacunek dla innego, takie naturalne noszenie skromności i ubóstwa. I przede wszystkim upominanie się o człowieka bez względu na to, kim jest. W szczególności o tego, który jest w potrzebie. O zwykłego człowieka. Nam też o to chodzi. Lewica jest dla takich właśnie ludzi.
– Ta, w tej acharyzmatyczności była charyzma. To chwyta. Lewicy brakuje czegoś takiego. Nasze ideały tak spowszedniały, że brakuje nam jakiejkolwiek… tran scendencji – idei raju na ziemi, królestwa wolności, etc…
Wypowiedź ostatniego z dyskutantów uświadomiła niektórym rozmówcom, że w świecie horyzontalnych wartości lewicowych brakuje czegoś wertykalnego.
Drugiej części dyskutujących – obserwujących symptomy tęsknoty wertykalnej współtowarzyszy – przyszła do głowy myśl, że skoro ideowa lewica polska, z powodu alienacji i pustki kulturalnej, rozgląda się za opium, to nie ma przed nią już żadnej przyszłości. Tę przyszłość mogą wprawdzie wyrzeźbić jakieś przyszłe upadki współczesnego świata, ale jest to całkowicie poza zasięgiem formacyjnej sprawczości.
***
Papież Franciszek, w dużej mierze, podobał się w Polsce dlatego, że się nie nie podobał.
Papież Franciszek, poza kontekstem polskim, podobał się, bo się podobał.