W rosyjskim portalu analitycznym rubaltic.ru pojawił się artykuł, który dobrze charakteryzuje tendencje, jakie w niektórych rosyjskich mediach zaczynają zdobywać pole narracji o polsko-rosyjskich relacjach.
Już tytuł publikacji wszystko w zasadzie wyjaśnia: „Niepokój w Polsce: ukraińska piąta kolumna pomoże Niemcom zająć Śląsk”. W tym momencie można darować sobie dalszą lekturę, tylko odejść od komputera, wziąć karabin do ręki i lecieć na Śląsk, łamiąc sobie ręce i nogi, by bronić naszych ziem piastowskich przed teutońską nawałą. Ale trudno, zostawmy sobie jeszcze chwilę, by dowiedzieć się, skąd wzięły się w głowie autora tego tekstu tak odkrywcze myśli.
Cóż, rozumowanie jest proste jak konstrukcja cepa. Niemcy od dawna pragną polskich ziem zachodnich, które przypadły Polsce dzięki Józefowi Stalinowi. Tak naprawdę to są odwiecznie niemieckie ziemie, więc w gruncie rzeczy Niemcom nie ma się co dziwić. Autor, Siergiej Sybiriak (obstawiam, że to pseudonim), nie zawraca sobie głowy historią, piastowskimi wpływami na tych terenach. Swoje wie. Dla zwiększenia efektu używa wyłącznie niemieckich nazw miast na terytorium Polski (Breslau, Stettin), polskie dla porządku tylko podając w nawiasach. Daje tym samym do zrozumienia, że wie, kim są prawdziwi gospodarze tych terenów. I niemal od razu w pierwszym akapicie łapie byka za rogi: do odebrania Polakom tych terytoriów Niemcy posłużą się Ukraińcami.
Jako rasowy dziennikarz Sybiriak wie, że należy powołać się na źródła, by jego, dość śmiałe wywody, nabrały cech prawdopodobieństwa. I też to czyni. Oto one: newsweb.pl, „Gazeta Warszawska”, portal prawy.pl, „Najwyższy Czas”, polishclub.org.
To znakomity chwyt. Padają nazwiska, przytaczane są odnośniki, cytowane obszerne fragmenty artykułów. Rosyjskiemu czytelnikowi, a przecież taki czyta portal rubaltic.ru niewiele mówią te wszystkie dane. Najważniejsze, że tekst wygląda w efekcie na jak najbardziej wiarygodny. Z punktu widzenia czytelnika trudno mieć wątpliwości, że gdzieś w Niemczech istniejący zarząd „wolnego miasta Gdańska” to poważny problem dla międzynarodowego prawa, a brak reakcji polskiego MSZ tylko potwierdza ten niemiecki spisek. Skoro pisze w ten sposób tak poważne wydawnictwo jak „Gazeta Warszawska”… Przywoływany jest też, a jakże, Janusz Korwin Mikke, znany specjalista od polityki międzynarodowej, równości płci i praw człowieka. A cytowany z „Gazety Polskiej” tytuł „Jak Niemcy kolonizują Polskę. Merkel uznaje decyzje hitlerowskich urzędników” musi robić wrażenie na odbiorcy, tym bardziej, jeśli autorką tych wstrząsających odkryć jest nie kto inny jak red. Dorota „Pożyczka” Kania, krynica etyki zawodu dziennikarskiego. Tego ostatniego akurat Rosjanie nie muszą wiedzieć, ale Polacy wiedzą bez pudła. Portal prawy.pl i jego publicystka, która prorokuje, że destabilizacja Polski przy pomocy Ukraińców mieszkających na zachodzie Polski jest nie tylko sterowana przez Berlin, ale też nosi charakter zaplanowanej akcji, oczywiście na jego korzyść. I tak dochodzimy do istoty publikacji: to krwawi Ukraińcy, genetycznie skłonni do zbrodni na Polakach tak jak na Wołyniu, na niemieckie hasło rzucą się na polskich mieszkańców tych terenów i przywrócą je krzyżackim plemionom.
Rosyjski czytelnik po lekturze tego artykułu pomyśli sobie, co następuje: po pierwsze Ukraińcy są genetycznymi zbrodniarzami, po drugie – Niemcy knują przeciwko Polsce i dążą do poważnej rewizji granic, co stawia pod znakiem zapytania pokój w Europie. Wniosek? Rosja powinna być czujna. To musi być prawda, skoro tak wielu cytowanych przez autora artykułu poważnych dziennikarzy polskich i polskich mediów zwraca na to uwagę.
Skąd rosyjski odbiorca ma wiedzieć, że „Gazeta Warszawska” publikowała jeszcze do niedawna regularnie felietony byłego księdza Międlara, antysemity i skrajnego nacjonalisty oraz wciąż cytuje z upodobaniem Stanisława Michalkiewicza, którego analizy o szkodliwym wpływie żydostwa na cywilizację są znane powszechnie w kręgach zbliżonych do faszystowskich oraz daje możliwość zapoznania się z rasistowskimi artykułami o niższości czarnej rasy? Czy wie o tym, że portal newsweb.pl publikuje na przykład informacje, że w Smoleńsku znajdowano po katastrofie trupy pasażerów z przestrzelonymi głowami, co świadczyć ma o tym, że była to zbrodnia rosyjska, a rusofobiczna tematyka jest tam codziennością? Zapewne nie ma też pojęcia, że portal amerykańskiej skrajnie nacjonalistycznej Polonii polishclub.pl publikuje regularnie antysemicką twórczość Michalkiewicza i wychwala pod niebiosa mordercę polskiej i białoruskiej ludności cywilnej, „Burego”? Że Janusz Korwin Mikke jest politykiem, którego nie wpuszcza się na salony, o szanującym się towarzystwie nie wspominając? I że wszystkie te cytowane z takim upodobaniem prawicowe media z jaskiniowej rusofobii uczyniły swoją wizytówkę?
Mówiąc krótko, rosyjski portal, pragnący uchodzić za wiarygodny i opiniotwórczy, jako źródła swoich analiz przywołuje antysemickie, rasistowskie, rusofobiczne i skrajnie nacjonalistyczne polskie źródła, których pozycja w Polsce jest nie tylko słaba, ale przede wszystkim pozostająca poza zainteresowaniem przyzwoitych ludzi, niezależnie od ich poglądów. Za szczególnie haniebne uważam odwoływanie się do mediów antysemickich, co rosyjskiemu portalowi, mającemu ambicję pokazywania prawdziwej historii II wojny światowej, wystawia fatalne świadectwo.
Można by uznać przywołany artykuł portalu rubaltic.ru jako pojedynczy wypadek przy pracy. To, co każe mi potraktować go poważnie, jest zauważalnie rosnąca fala agresji wobec ukraińskich imigrantów, którzy w Polsce szukają pracy, znajdują zajęcie oraz mieszkanie i po prostu próbują tu żyć. Publikacja portalu rubaltic.ru wpisuje się w generowanie tej nienawiści.
Witalij Machinko, przewodniczący związku zawodowego „Pracownicza Solidarność”, której sukcesy w walce o prawa ukraińskich pracowników w Polsce strajk.eu wielokrotnie opisywał, kilka dni temu zwrócił mi uwagę, że na jego stronie zaczęły się pojawiać antyukraińskie wpisy. Machinko nie należy do lękliwych, ale jest zaniepokojony poziomem agresji wobec swoich rodaków.
Portal strajk.eu niejednokrotnie występował przeciwko nienawistnej rusofobii, będącej oficjalną polityką wschodnią polskiego rządu. Wielokrotnie też opisywaliśmy z niepokojem wzrost nastrojów nacjonalistycznych i nazistowskich na Ukrainie, wskazywaliśmy, że państwo ukraińskie staje się zakładnikiem skrajnie nacjonalistycznych grup. Będziemy to czynili również w przyszłości. Krytyczna analiza procesów na Ukrainie, nie oznacza jednak, że zamierzamy biernie przyglądać się, kiedy nacjonaliści – rosyjscy czy też polscy – próbują wspierać wzrost nastrojów ksenofobicznych wobec obywateli Ukrainy, którzy przyjechali po prostu za chlebem i w naszym kraju próbują ułożyć sobie życie.
Zdajemy sobie wreszcie sprawę, że wobec izolowania Rosji przez Zachód i agresywnej narracji wobec niej w oficjalnych mediach władzy i opozycji powoduje, że Rosjanie szukają jakichkolwiek sojuszników czy choćby partnerów do rozmów. Kiedy nie chce z nimi rozmawiać żadna siła polityczna, czy to z prawej, czy z lewej strony sceny, rozmawiają z tymi, którzy wydają im się poważni i dający nadzieje na rozwój kontaktów. Jednak wiązanie nadziei na polityczny dialog nie tylko szkodzi wizerunkowi Rosji. Współpraca z antysemitami, nacjonalistami i ksenofobami jest po prostu pozbawiona perspektyw.