W każdym razie w stowarzyszeniu organizującym to wydarzenie trwa wojna domowa.
Najpierw ekipa związana z Bosakiem i Winnickim zdjęła Bąkiewicza z funkcji prezesa, co ten ostatni uznał za nielegalne i skierował wraz z osobami ze swojej frakcji zawiadomienie do prokuratury o „popełnieniu przestępstwa przez część członków działających na szkodę stowarzyszenia”. Teraz wykonał kolejny ruch i wyrzucił wrogą ekipę z Winnickim, Bosakiem i Tumanowiczem na czele.
A tak się „potężnie” zaczynało. Wiele osób uważało, że wzrost popularności Marszów Niepodległości doprowadzi nawet do przejęcia władzy przez ultranacjonalistów. Organizacje „larpujące” przedwojenne organizacje tego rodzaju wyrastały w całym kraju jak grzyby po deszczu. Sporo osób było przerażonych.
Osoby, które czytają mnie najdłużej zapewne pamiętają, jak zauważałem, że to jest wypełniony powietrzem, pompowany balonik, który w końcu pęknie. Pisałem dziesięć lat temu, że najlepszą strategią będzie zejście im z „drogi”, zaprzestanie organizowania blokad i zajęcie się promowaniem swoich idei i swoich działań. Kiedy stracą z widoku wspólnego wroga, zaczną szarpać się między sobą. I tak się stało. Zamiast blokad powstała inicjatywa marszów „Za wolność waszą i naszą”. I mimo że niektórym osobom nie podoba się forma, to osobiście uważam ten ruch za dobry strategicznie. Formę zawsze można dopracować, ale zakończenie samobójczych blokad to było najlepsze, co można było zrobić w tamtym momencie.
A nacki, zgodnie z przewidywaniami, zajęły się głównie sami sobą. Wyszło karierowiczostwo, walka o stołki i koryto, animozje polityczne i personalne. Najstarsi pamiętają, że przed „sukcesem” Marszów Niepodległości, już wcześniej potrafili pociąć się nożami pod pomnikiem Dmowskiego. Wystarczyło zostawić im tylko przestrzeń i wrócą do tej „szczytnej tradycji”. Z innej strony zaatakował PiS. Szefostwo tej partii także miało to środowisko rozpoznane za pośrednictwem swoich, „koncesjonowanych nacjonalistów”. Wiedzieli kto kogo nie lubi, za to lubi kasę.
I w ten sposób rozgrywają ich jak małych chłopców w krótkich spodenkach. Co by o PiS nie mówić, to w tego rodzaju rozgrywkach są mistrzami. Ich celem jest oczywiście przejęcie kontroli nad marszami i zamiana ich w nudną celebrę państwową. A nam pozostaje się przyglądać z popcornem, oraz nadal robić swoje wydarzenia, nie oglądając się za bardzo na tą pogrążającą się w skandalach i wewnętrznej szarpaninie o okruchy z pańskiego stołu ekipę. Mamy co robić. Powiedziałbym, że roboty jest więcej niż chętnych ludzi.
wolnelewo.pl