7 listopada 2024

loader

Media narodowe i inne

Fot. Wikipedia Commons

Woda, kanalizacja, prąd, gaz, Internet, prasa, radio i telewizja – wszystko to razem nazywamy mediami. Może się pomieszać. Jeszcze gorzej, gdy media mieszają się między sobą. A jeszcze gorzej, gdy ktoś kaduceusz chwyci, rządzi, mąci nim wodę i narodową kadź, serca truje i rozum odbiera. Od wesela do „Wesela”. Albo od Sylwestra marzeń do Sylwestra Marzeń.

Z mediami miewamy problemy mniejsze lub większe. A to rura zamarznie, a to wicher zerwie przewód, a to warszawskie ścieki zatrują Wisłę. Zresztą Wisła zatruwana jest od źródeł po Bałtyk. Tak samo Odra. Wszyscy dorzucamy się do zatruwania. Jak ktoś nie ma rzeki, to przynajmniej stara się zatruć powietrze.

Mamy bardzo niski poziom odpowiedzialności za czyny i wysoki poziom samozadowolenia. Nie zmieniają tego nawet popularne akcje humanitarne, bo między innymi podnoszą poziom samozadowolenia.

Wysoki poziom samozadowolenia deklarują również pracownicy mediów, przynajmniej ci, którzy nie boją się niczego deklarować. W zasadzie poziom samozadowolenia to jedyne, co jest wysokie w polskich mediach, jeśli zawęzić ten termin do mediów masowych (mass mediów), czyli mediów masowego przekazu. Parafrazując, są to media przekazujące wielką masę informacji o zadziwiająco niskiej jakości. Ta definicja była aktualna na długo przed upowszechnieniem Internetu i tzw. mediów społecznościowych.

Powszechna tabloidyzacja mediów – jak się ładnie nazywa zidiocenie treści i traktowanie odbiorców, jakby niemal nie posiadali inteligencji – objęła wszystkie polskie media bez względu na formę przekazu. Należy więc docenić wysiłek, jaki włożyli w swoją pracę nominaci PiS-u w mediach zwanych publicznymi: byli w stanie znacząco obniżyć poziom dna, na którym przeciętnie funkcjonowały ogólnie media. W zasadzie wszystko, co można znaleźć na TikToku, było w TVP jeszcze przed TikTokiem.

Czy media publiczne i w ogóle mass media mają szansę na odnowienie? Dziennikarze przychodzący teraz do mediów publicznych przychodzą z mediów, którym czasem można było „zarzucić” bezstronność, ale do „zarzucenia” obiektywizmu nie znalazłbym podstaw. Oczywiście, można powiedzieć (i napisać), że obiektywizm nie jest w ogóle możliwy. Owszem, ale można i należy zachowywać coś, co nazywamy należytą starannością, rzetelnością i jawnością przekazu – tym bardziej że pozbawiona tych cech „bezstronność” może być równie nieobiektywna jak stronniczość.
Do rzetelnego przekazywania w miarę obiektywnych informacji o świecie władcy mediów musieliby dojrzeć, mieć na to ochotę i dostrzec w tym swój interes. Na razie interes dostrzegają w czymś innym. A media publiczne, przynajmniej na początek, niech prezentują zniuansowany przekaz rzeczywistości, uwzględniający choćby najważniejsze różnice. Bo dostrzeżenie podstawowych realnych konfliktów interesów to pierwszy krok w stronę obiektywizmu. Nawet gdyby to był jedyny wykonany krok, to i tak mielibyśmy do czynienia z postępem.

A na koniec kilka cynicznych uwag w kwestii „odbicia” TVP. Zbrojne przejęcia czyni się o świcie, gdy oponenci i posłowie zwykle jeszcze śpią. Chyba jednak wtedy śpią również mecenasi i większość Warszawy. Gdyby całą akcję przeprowadzono przed jutrznią, po jutrzni by się skończyła, a odbita TVP nie tylko zdążyłaby zrobić nowy Teleekspress, ale może nawet nadać znowu Teleranek. A tu był tylko komunikat o końcu epoki zakłóceń i wypaczeń. No cóż, pierwsze koty jęczą za płotem. Teraz pora na Orlengate i Orlenpress. Czekam na to jak kania dżdżu i nadredaktor Kania apanaży.

Wszystkich czytelników przepraszam za stałą irytację, niewygody i zmuszanie do myślenia. Życzę miłych (tele)wizji na święta i do siego roku.

Wasz ulubiony golibroda z brzytwą pożyczoną od Ockhama.

aristoskr.wordpress.com

Adam Jaśkow

Poprzedni

Nieprzekraczalny horyzont poznawczy mass mediów. Mix informacyjny przytomnego obywatela

Następny

Polski i hiszpański system zdrowia w oczach obywateli