3 grudnia 2024

loader

Młynek na Rosję

fot. 7th Army Training Command / flickr

Ostatnio na lewicy modny zrobił się militaryzm i jakaś dziwna fascynacja wojną. Ciągle przewagę mają tutaj duzi chłopcy, więc bez końca będą jarać się „Bayraktarami”.

Mamy też w debacie nadmiar amatorskich geopolitycznych rozważań i wizji rozmaitych szamanów grających na lękach ludzi, a za mało polityki. Wiele osób nagle 24 lutego odkryło „wielką światową politykę”, „wielkie trendy”, „walkę mocarstw”. Co prawda wcześniej mało się tym interesowali, ale teraz stali się specjalistami i uznali, że skoro tych procesów wcześniej nie doceniali, to teraz zaczną brać jak leci wszelkie hipotezy.

Lewica generalnie tutaj abdykowała. W zasadzie powtarza w 100 procentach to, co podsuwa jej prawica albo wręcz przeciwnie, tworzy odklejone opowieści w rodzaju anglosaskiej lewicy w której istnieje tylko jeden imperializm.

Przyjęto naglę jakąś apokaliptyczną wizję, że Rosja po Ukrainie zaatakuje kraje NATO. W sytuacji totalnej przewagi tych krajów i to bez USA, Rosja, która ledwo radzi sobie z Ukrainą, miałaby skutecznie zaatakować blok mający praktycznie całkowitą przewagę wojskową na każdym możliwym polu.

W wojnie konwencjonalnej Rosja nie ma najmniejszych szans już teraz, a za parę lat będzie wręcz słabsza (z powodu utraty sił na Ukrainie i z powodu sankcji technologicznych). Zresztą na to grają stratedzy w USA, którzy są nieco bardziej inteligentni (i przy tym bezwzględni) niż większość komentatorów powtarzających histeryczne nagłówki z mediów. To czy Ukraina wygra, czy konflikt będzie toczył się bez końca dla nich ma drugorzędne znaczenie. Ważne, że armia rosyjska trafiła na „młynek”, który ją mielić ma bezustannie i wytracać jej potencjał wojskowy.

W Polsce (ale i w całej UE) mamy o wiele większe zagrożenia niż czołgi Putina w Warszawie. To są kwestie wewnętrzne. Jeśli ktoś uważa, że ludzi bardziej będzie przerażał potencjalny Putin w Warszawie niż masło i chleb po, już niedługo, 10 zł to ma zaburzoną listę priorytetów.

Xavier Woliński

Poprzedni

Zastraszą związki?

Następny

Powietrzny chaos