To nie jest ranking, ale po prostu noty o 15 spektaklach mijającego roku, które wywarły na mnie największe wrażenie. Na szczęście teatr wciąż ma do zaoferowania takie olśnienia.
PLAC BOHATERÓW Thomasa Bernharda w reżyserii Krystiana Lupy, Litewski Narodowy Teatr Dramatyczny; przedstawienie prezentowane m.in. podczas festiwalu „Boska Komedia” w Krakowie (grudzień 2015) i Warszawskich Spotkań Teatralnych (marzec 2016). Krystian Lupa z chirurgiczną precyzją wraca do niezabliźnionych ran Anschlussu Austrii i holocaustu, ostrzegając przed recydywą faszyzmu. Dyrektor Teatru Narodowego w Wilnie powiedział po premierze: „Nasz teatr potrzebował tego spotkania i ze sztuką Bernharda, i z reżyserem Lupą jako oczyszczenia, natchnienia, czegoś nowego”. Myślę, że tego spektaklu potrzebowała cała współczesna Europa.
DZIADY Adama Mickiewicza w reżyserii Eimuntasa Nekrošiusa, Teatr Narodowy. Takiej Wielkiej Improwizacji na polskiej scenie jeszcze nie słyszano. Grzegorz Malecki jako Konrad zamiast po gorączkę emocjonalną z repertuaru romantycznego sięgnął po intymność. Istotą inscenizacji jest silne związanie tego, co ogólne, uniwersalne z tym, co partykularne, lokalne. W gruncie rzeczy to bardzo litewskie, bardzo wileńskie Dziady. Nie tylko dlatego, że zza ogromnych czarnych kotar po bokach sceny co pewien czas wyłaniają się smukłe jak wieże strzeliste drzewa znad Niemna. Przede wszystkim dlatego, że cały spektakl rozgrywa się w cieniu pomnika Adama Mickiewicza dłuta Andrzeja Pronaszki.
MATKA COURAGE I JEJ DZIECI Bertolta Brechta w reżyserii Michała Zadary, Teatr Narodowy. Przedstawienie Zadary wiernie oddaje ducha Brechtowskiej opowieści, choć reżyser nie opowiada (jak Brecht) o wojnie trzydziestoletniej. Zastępuje kronikę historyczną kroniką futurystyczną. Mundury żołnierzy i przyodziewek cywilów z pierwszej połowy XVII wieku zamienia na mundury Unii Europejskiej i domniemanej armii katolickiej XXI wieku, akcję zaś przenosi w nieodległą przyszłość. Danuta Stenka jako Courage dźwiga na sobie ciężar wojny widzianej od kuchni. To ona nadaje akcji bieg, kontroluje sytuację. I zachwyca.
SŁONECZNA LINIA Iwana Wyrypajewa w reżyserii autora, Teatr Polonia. Mija właśnie piąta rano. Małżeństwo o siedmioletnim stażu (Karolina Gruszka i Borys Szyc) od dziesiątej wieczorem poprzedniego dnia prowadzi zażarty spór o dominację. Błyskotliwy tekst o miłości i małżeńskiej fascynacji skomponował Wyrypajew muzycznie, w kilku nawracających sekwencjach powtarza się linia crescendo, zmienne rytmy, spowolnienia i gwałtowne przyspieszenia wyznaczają zaś bohaterowie wchodzący w zwarcie, gotowi do szaleństwa, a na koniec spragnieni ukojenia. Przenikliwe przedstawienie.
BIAŁA SIŁA, CZARNA PAMIĘĆ Marcina Kąckiego w reżyserii Piotra Ratajczaka, Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku. Teatr zderza postawy radykalne i stawia je pod rozwagę, apeluje do rozumu, ale i nie unika tonów emocjonalnych. Pokazuje też szanse. Kiedy jeden z bohaterów, aktor-amator (świetny epizod Michała Tokaja) ma zagrać Żyda w „Skrzypku na dachu”, a jak się okazuje należy do grupki kultywującej ultra narodowe wartości, przechodzi okres wewnętrznej przemiany. Porzuca swoje dawne poglądy. To może nazbyt słodkie i optymistyczne, ale teatr mówi: słuchajcie, to przecież jest możliwe.
KRAPP I DWIE INNE JEDNOAKTÓWKI Samuela Becketta w tłumaczeniu, reżyserii i scenografii Antoniego Libery, Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana. W ostatnich latach Seweryn często grywa Becketta i Szekspira (Lear, Prospero, dwa szekspirowskie monodramy). Przed laty Jan Kott w „Szkicach szekspirowskich” (1961) pokazał światu, że można czytać Szekspira przez Becketta. Dzisiaj Andrzej Seweryn dowodzi, że można czytać Becketta przez Szekspira, że przez Krappa albo Hamma mówią bohaterowie Szekspira. Może Krapp to Prospero, a Hamm to oślepły Lear? Jakkolwiek by było, w dojrzałym, mistrzowskim aktorstwie Andrzeja Seweryna nastąpiła kumulacja doświadczeń, owocująca tak głębokimi kreacjami, jak Krapp.
WRÓG LUDU Henrika w reżyserii Jana Klaty, Narodowy Stary Teatr. Przedstawienie politycznie gorące, zrealizowane z intencją wczytania się w klasyczny tekst, w którym twórcy odnajdują korespondujące ze współczesnością wątki i diagnozy. Zaskakujący jest dodany do tekstu długi improwizowany monolog Juliusza Chrząstowskiego (Doktor Tomas Stockman), w którym aktor odpowiada na pytanie, o czym powinien być dzisiaj „Wróg ludu” i o co powinien walczyć dzisiejszy Stockman.
KARSKIEGO HISTORIA NIEPRAWDZIWA Szymona Bogacza w reżyserii Julii Mark, Teatr im. Cypriana Norwida w Jeleniej Górze. Spektakl aktorów z jeleniogórskiego teatru, którzy na własne ryzyko wystawili sztukę Szymona Bogacza. Powstała ona niejako na kontrze do trwających w roku 2014 obchodów stulecia urodzin Jana Karskiego, legendarnego kuriera z okupowanej Polski. Bogacz oparł się atmosferze wspomnień i napisał dramat ułożony wedle schematu „Co by było, gdyby inaczej było?”. Historię tak na opak wywróconą opowiadają w tym spektaklu showmani: ubrani w odjazdowe, srebrzyste kostiumy, jaskrawo wymalowani, kiczowaci z założenia.
NIEDŹWIEDŹ WOJTEK Tadeusza Słobodzianka w reżyserii Ondreja Spišáka, Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy, Scena na Woli im. Tadeusza Łomnickiego. Najlepszy nowy dramat polski w minionym roku. Historia przedstawiona przez Tadeusza Słobodzianka, określona w podtytule jako „historia arcypolska” jest nią w istocie. Pisarz, sięgając po zmitologizowaną już opowieść o niedźwiadku syryjskim, przygarniętym przez żołnierzy 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii 2 Korpusu Polskiego i ich wzajemnych związkach, odsłania zapomniane dzieje zapomnianych żołnierzy. Jak do tej pory niedźwiedzie nie opowiadają historii. Ale tutaj tak. Jak w bajce dla dzieci.
MEDEE. O PRZEKRACZANIU Jarosława Freta, Teatr ZAR, Wrocław. Spektakl-instalacja, którego muzyczna i przestrzenna faktura wydobywa trudny do zgłębienia stan odrzucenia. Choć spektakl nawiązuje do tragedii Eurypidesa, koncentruje się na działaniach aktorskich w strugach wody, wśród stert porzuconych butów, i na pieśniach lamentacyjnych wykonywanych w różnych językach. Ukazuje niemożność pojednania z losem przez kogoś na zawsze odrzuconego. Pojawia się więc w tych działaniach echo tragedii uciekinierów, wypędzonych, wyzutych z wszelkich praw, ale przedstawienie nie próbuje przejmować roli trybuny politycznej. Apeluje do wartości egzystencjalnych, ukazując uniwersalny obraz wygnania, emigracji, zawsze bolesnej, trudnej do zaakceptowania. Siłą spektaklu są mistrzowsko wykonywane pieśni i wstrząsający chorał Dimitrisa Ditradisa.
NOS na motywach opowiadania Mikołaja Gogola i in., scenariusz i reżyseria Janusz Wiśniewski, Och-teatr. Uwodzicielski NOS majora Kowalewa, awansowany na radcę stanu budzi podziw i niepokój. Niedawny absolwent łódzkiej filmówki, a także szkoły baletowej, Michał Barczak odbywa zdyscyplinowane marszruty po scenie, wyprostowany, smukły, z gracją baletmistrza, w towarzystwie młodych dam i dziwnych, posępnych dżentelmenów, siejąc zawiść i uwielbienie. Panie w strojach z epoki, panowie w czarnych tużurkach (m.in. Wiesław Komasa i Mirosław Kropielnicki), wymodelowani na Henri Landru, seryjnego mordercę, próbują zawładnąć wykwintnym Nosem o demonicznej sile przyciągania. Wszystko to dzieje się w hipnotycznym rytmie podkreślanym muzyką Jerzego Satanowskiego i wysmakowanym ruchem pod mistrzowską ręką Emila Wesołowskiego. Wiśniewski oplótł motywy z Gogola wieloma odniesieniami, m.in. do Biesów Dostojewskiego, a całość poddał ironicznej, gorzkiej refleksji o „marności nad marnościami”.
HOLZWEGE Marty Sokołowskiej, w reżyserii Katarzyny Kalwat, TR Warszawa. Opowieść o wybitnym, tragicznie zmarłym kompozytorze Tomaszu Sikorskim, utrzymana w ryzach narracji paradokumentalnej. Aktorzy (znakomity Tomasz Tyndyk) próbują odtworzyć życie artysty, wielkiego i samotnego, który zmagał się ze swymi ideami, obsesjami i słabościami. Szczególnym atutem spektaklu jest udział jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów muzyki współczesnej, Zygmunta Krauzego, przyjaciela zmarłego. Jego wspomnienia, refleksje, uwagi, a także wirtuozerskie wykonania muzyki budują niezwykłą więź z widownią, wprowadzając w muzyczny trans.
DEMON TEATRU Bogusława Schaeffera w reżyserii Andrzeja Domalika, Teatr Ateneum. Odkrycie repertuarowe: raz bodaj tylko do tej pory grana sztuka Schaeffera z kręgu jego utworów o teatrze jako soczewce wszystkiego. Paradoksy, puenty, zaskakujące zwroty dialogu, krótkie flesze, inwektywy i spięcia, słowem cały arsenał środków tak bliskich wiecznemu awangardziście został w spektaklu zręcznie wydobyty. Aktorzy czują się w tym tekście jak ryby w wodzie (na czele z Ewą Telegą i Krzysztofem Tyńcem), a publiczność bawi się wyśmienicie.
STRACHU NIE MA Łukasza Chotkowskiego, Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera. Spektakl paradokumentalny, powstały na podstawie rozmów z wdowami z Vrindavan (Indie), w aszramie „Maitri”. Spektakl odsłania los samotnych kobiet, pozbawionych wszelkiego oparcia, zdanych na łaskawy chleb, a co gorsza, w każdej chwili narażonych na prześladowania, nędzę, a nawet śmierć. W przedstawieniu biorą udział polscy i hinduscy artyści.
SZOSZA Izaaka Baszewisa Sigera w reżyserii Karoliny Kirsz, Teatr Żydowski im. Estery Racheli i Idy Kamińskich. Pierwsza premiera Żydowskiego „na wygnaniu” (16 grudnia), po pozbawieniu zespołu stałej siedziby przy placu Grzybowskim to czyn bez mała heroiczny. Nie bacząc na opresyjne okoliczności teatr wziął ambitnie na warsztat ostatnią powieść Singera, wracającego nostalgicznie do nieistniejącej, żydowskiej Warszawy. Spektakl grany siedzibie Warszawskiej Opery Kameralnej robił silne wrażenie, przypominając o wartościach, którym Żydowski zawsze był wierny.