Michał Piękoś Naczelny
Dobrze, że wizyta Prezydenta Zełeńskiego się odbyła, ale szkoda, że tak późno. Spotkanie w Warszawie przyszło po spotkaniu w Paryżu, Brukseli, Londynie i Waszyngtonie. Prezydenci Polski i Ukrainy wygłosili doskonałe przemówienia na Zamku Królewskim. W wypadku prezydenta Dudy było to być może najlepsze przemówienie w jego życiu. Uderzył we wszystkie właściwe nuty, zwrócił uwagę na szczególną rolę, jaką Polska odgrywa w kontekście Ukrainy. Opowiedział o tym bez zbędnego patosu, ale z należną powagą.
Za stratę uważam fakt, że Zełeński nie odniósł się w żaden sposób do rzezi Wołyńskiej, mimo tego, że w tym roku będziemy obchodzili okrągłą osiemdziesiątą rocznicę tragicznych wydarzeń.
Wystosowanie długooczekiwanych przeprosin za rzeź, podczas tak historycznej wizyty raz, a na zawsze zamknęłoby usta rosyjskiej propagandzie. Zarzut pod tytułem “Ukraińcy nigdy nie przeprosili” straciłby na ważności. Tymczasem prezydent Ukrainy kosztem naszych relacji dwustronnych i kosztem karmienia rosyjskiej propagandy, wybiera rozwiązanie dla siebie najwygodniejsze. Nie chce rozdrapywać wołyńskiego strupa. Pogodzenie się z prawdą na temat polsko-ukraińskiej historii to proces niełatwy politycznie i bolesny społecznie, ale ciężko jest przyjąć argument, że teraz nie jest ten moment. Ukraińcy mówią nam tak od ponad 30 lat. Wcześniej był nie ten moment, bo był konflikt z Rosją, potem był nie ten moment, bo wojna z Rosją. Gdy wojna się zakończy, to będzie też zapewne zły moment, bo Ukraina będzie się starała przyłączyć do UE i NATO. Ale to wszystko nieprawda. Moment zawsze jest dobry, aby budować fundamenty przyszłej współpracy na prawdzie.
Jeżeli chodzi o memorandum o wspólnej produkcji broni i amunicji, to trudno nazwać to konkretem. Podobnie jeżeli chodzi o list intencyjny ws. zakupu stu polskich wozów bojowych Rosomak przez Ukrainę. Na razie są to wszystko obietnice, których rezultatów jeszcze jakiś czas nie poznamy.