Problemem dla mnie jest dziś odpowiedź na pytanie: czy socjaliści nie są przypadkiem ostatnią grupą we współczesnym świecie, dla których kategoria – sprawiedliwość społeczna, ma znaczenie? Widząc bowiem otaczającą nas przestrzeń, odnoszę wrażenie, że w czasach współczesnych opanowała naszą sferę cywilizacyjną przemożna żądza zysku, zarabiania, poddania się dogmatom wolnego rynku i wiara w jego „niewidzialną rękę”. Na dalekim planie jest człowiek, jego podmiotowość, prawa i empatia ze strony innych. Media, kiedy informacja stała się towarem i zatraciła wartość społeczną, służą generalnie utrwalaniu brutalnej rzeczywistości rynkowej. Jak przysłowiowy „listek figowy” traktują bohaterów, którzy zdolni byli pochylić się nad losem innego człowieka.
Jeszcze nie tak dawno, nie było trudno uzyskać pomoc, czy zrozumienie nieznajomych. Dziś mamy do czynienia ze ścianą i oglądaniem się w stronę instytucji pomocowych, których zbyt wiele nie ma, a one też żyją rzeczywistością rynkową. To przecież kolejne rządy, również te lewicowe, mówią o „usługach społecznych”, a nie o likwidowaniu nierówności i trwającego rozwarstwienia, nie o powinnościach wynikających z zapisów konstytucyjnych.
Przywoływanie Konstytucji, być może nie jest na miejscu i w modzie, ale art. 2 zawiera treść następującą, wartą przypomnienia: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Jest problemem dziś to, jak rozumieć sprawiedliwość społeczną, w dobie dominacji rynków i rozpasanego konsumpcjonizmu.
Myślę, że z lupą trzeba by szukać tych, którzy o tym wiedzą, a tym bardziej stosują ten zapis w praktyce. Dotyczy to szczególnie stanowiących prawo parlamentarzystów, do niedawana również tych z lewicy. Rzadko kiedy, mając oczy przesłonięte widmem wolnego rynku i wędki, którą każdy dostał w roku 1990, byli zdolni pochylić się nad losem pojedynczego człowieka, a tym bardziej zaprotestować, kiedy prywatny kapitał dyktował i do dziś dyktuje, swoje barbarzyńskie prawa. Szczególnie dobrze pamiętamy losy zapisów ustawowych o eksmisjach na bruk.
Najbardziej rażące są zjawiska społeczne ze sfery socjalnej, niektóre media żerują na takim materiale. Problem jednak nie dotyczy wyłącznie tej sfery. Jest on szerszy i wkracza w zasady organizacji naszej cywilizacji, która uległa magii rynkowej, zapominając o człowieku.
W zasadzie taka kategoria, jak „dobro człowieka” funkcjonuje w sferze wartości socjalistycznych, znalazła również swój swoisty wyraz w społecznej nauce kościoła. Opisał to zjawisko prof. Adam Schaff w książce z roku 1992 pt.: Humanizm ekumeniczny, upatrując w potencjalnym sojuszu tych dwóch sił perspektywiczną możliwość moralnej odnowy ludzkości. Nie ulega wątpliwości, że po ciemnych latach neoliberalizmu i jego klęsce w skali globalnej, taka odnowa będzie racją bytu cywilizacji.
W doktrynie prawicy sprawiedliwość społeczna zalicza się do kategorii narzędzi dających możliwość zdobywania i sprawowania władzy. Tak też należy widzieć wcześniejszy populizm, a realizowane dziś przez polską prawicę programy socjalne: 500+ czy mieszkanie+.
W doktrynie socjalistów to jedna z podstawowych wartości dotyczących relacji międzyludzkich, z której wypływają źródła prawa, zasady moralności i etyka. Przyjmuje się, że zasada sprawiedliwości społecznej zobowiązuje do sprawiedliwego i społecznego uzasadnienia działań państwa, a także stanowi kryterium oceny procesu stanowienia i stosowania prawa, będąc tym samym podstawą oceny konstytucyjności.
W Deklaracji Ideowej PPS przyjętej w roku 2003 na Kongresie Nadzwyczajnym czytamy, że: „sprawiedliwość społeczna stanowi praktyczny wyraz ideałów wolności i równości oraz afirmacji pracy i równoważenia interesów różnych grup społecznych. Naszym celem jest społeczeństwo wolnych i równych ludzi, w którym przezwyciężone zostaną różnice klasowe i grupowe. Wolna Polska nie może dzielić się na społecznych pariasów i kastę elity finansowej…”
Ugrupowania polityczne powoli dojrzewają do zbliżających się wyborów, których ciąg układa się na lata 2018-19. Sądzę, że reprezentantami lewicy w ramach jej różnych nurtów, którzy znajdą się na listach, powinni być ludzie, którzy właściwie rozumieją swoje miejsce w powinnościach wobec społeczeństwa. Tylko ideowa lewica ma szanse, o czym przekonaliśmy się przed dwoma laty.