15 października 2024

loader

Nadchodzi koniec „kultury zapierdolu”?

fot. Pixabay

Wyobraźcie sobie przyszłość, w której piątek to już dzień wolny, a nasz weekend trwa jeden dzień dłużej. Wizja skrócenia czasu pracy nabiera tempa i coraz więcej Polaków wydaje się być gotowych na taką zmianę. Jak wynika z najnowszego sondażu UCE Research dla Onetu, 61,3 proc. badanych opowiada się za wprowadzeniem 35-godzinnego tygodnia pracy, co jest wyraźnym sygnałem, że nasze społeczeństwo pragnie większej równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, mimo że taka że taka zmiana budzi też pewne obawy.

Respondenci sondażu są jednak podzieleni, co do formy tej zmiany. 38,2 proc. z nich opowiedziało się za wprowadzeniem czterodniowego tygodnia pracy, podczas gdy 35,8 proc. wolałoby raczej skrócenie jej codziennego wymiaru do siedmiu godzin. Obie opcje mają oczywiście swoje zalety, ale jedno jest pewne – większość Polek i Polaków chce pracować mniej, niezależnie od wybranego modelu.

Obawy? Tak, ale…

Najczęściej poruszaną obawą przez odpowiadających jest „możliwe obniżenie wynagrodzeń”. Aż 43,6 proc. obawia się, że skrócenie tygodnia pracy mogłoby narazić ich na niższe zarobki. Z kolei 30,1 proc. wyraża niepokój dotyczący tego, że „zmiana ta osłabiłaby gospodarkę, a 24,2 proc. sądzi, że wprowadzenie 35-godzinnego tygodnia pracy nie sprawdzi się we wszystkich branżach.

Czy te obawy są uzasadnione? Przykłady z innych państw sugerują, że niekoniecznie. Francja jest pionierem jeśli chodzi o radykalne skrócenie tygodnia pracy. W 2000 roku za sprawą reformy ministry pracy Martine Aubry wprowadzono tam 35-godzinny tydzień pracy, co miało na celu zmniejszenie bezrobocia, poprawę jakości życia i zwiększenie wydajności pracowników. Chociaż początkowo rozwiązanie to było traktowane jako dość odważny eksperyment, z czasem jednak okazało się, że 35-godzinny tydzień pracy wszedł do sukcesem na stałe do francuskiego systemu prawnego.

Rzeczywistość w przypadku Francji nie jest jednak taka prosta, jak mogłoby się wydawać. Choć oficjalnie obowiązuje 35-godzinny tydzień pracy, w praktyce wielu pracowników spędza w pracy więcej czasu. Klucz tkwi w elastycznym systemie, który pozwala pracownikom na kumulowanie nadgodzin i zamianę ich na dodatkowe dni wolne. We Francji istnieje możliwość wyboru – nadgodziny mogą być wypłacane w formie dodatku do pensji lub kumulowane w ramach systemu RTT (systemu redukcji czasu pracy).

Francuski pracownik, który regularnie przepracowuje 39 godzin tygodniowo, ma więc dwie opcje. Może za te dodatkowe 4 godziny otrzymać wynagrodzenie z 25-procentowym dodatkiem do każdej nadgodziny (zgodnie z francuskim prawem pracy). Ale równie dobrze może postawić na opcję kumulowania tych godzin i odebrania ich w formie dodatkowych dni wolnych, kiedy będzie mu to odpowiadało.

Nadsekwański system redukcji czasu pracy to kompromis między oficjalnym ograniczeniem czasu pracy a rzeczywistością, w której firmy potrzebują elastyczności, a pracownicy szukają sposobów na odpoczynek. To elastyczne podejście, choć pozornie korzystne, może jednak prowadzić do sytuacji, w której realny czas spędzany w pracy często przekracza ustawowy limit 35 godzin.

Mimo tego mankamentu Francja według statystyk OECD znajduje się w czołówce państw, które dobrze radzą sobie z zachowaniem work-life balance. W międzynarodowym zestawieniu z 2021 roku Francja znalazła się na 6 miejscu pod względem równowagi między pracą a życiem prywatnym, przewyższając większość państw. Co więcej, Francja zajmuje 2 miejsce na świecie pod względem liczby godzin przeznaczonych na odpoczynek i dbanie o siebie.

Różnice wyraźnie widać, gdy zestawimy obciążenie francuskich pracowników i polskich. Przeciętny Polak przepracowuje rocznie około 1830 godzin, podczas gdy jego odpowiednik z Francji zaledwie 1490 godzin. To niemal 340 godzin mniej, które oznacza w praktyce, że jeśli podzielimy te godziny na standardowy 8-godzinny dzień pracy, okazuje się, że Francuzi pracują o ponad 42 dni robocze mniej rocznie. To prawie dwa miesiące pracy mniej w ciągu roku.

Są jednak znacznie bardziej jaskrawe przykłady dotyczące tego, że krótszy tydzień pracy sam w sobie może się sprawdzić. Wielka Brytania przeprowadziła w 2022 roku największy program pilotażowy czterodniowego tygodnia pracy, w którym wzięło udział 60 firm i 3 tys. pracowników. Wyniki okazały się jednoznacznie pozytywne i 92. proc pracodawców zadeklarowało, że będzie kontynuować ten model, a 30 proc, firm zdecydowało się natychmiastowo wprowadzić czterodniowy tydzień pracy na stałe. W efekcie przeprowadzonego eksperymentu odnotowano zmniejszenie liczby dni chorobowych o 65 proc. , a rotacja pracowników spadła aż o 57 procent. Co więcej pracodawcy odnotowali wzrost przychodów o 1,4 proc. w związku ze wzrostem produktywności, którą zapewnili lepiej wypoczęci pracownicy.

Jeszcze przed Wielką Brytanią skrócony czas pracy testowała również Islandia. W latach 2015-2019 przeprowadzono tam podobny eksperyment, w którym uczestniczyło 2,5 tys. pracowników, co stanowiło około 1 proc. populacji kraju. Testy obejmowały zarówno sektor publiczny, jak i prywatny, a wyniki udowodniły, że produktywność nie dość, że nie spadła to w wielu przypadkach wręcz wzrosła. Pracownicy odczuli poprawę zdrowia psychicznego, mniejsze zmęczenie i większą motywację do pracy.

Sukces tego eksperymentu doprowadził do zmian w islandzkim systemie pracy. Bo choć nie wprowadzono tam nadal ogólnokrajowego prawa formalizującego krótszy tydzień pracy dla wszystkich to wielu pracowników, szczególnie w sektorze publicznym, zyskało większą elastyczność w zarządzaniu czasem pracy bez obniżki wynagrodzeń. W sektorze prywatnym wdrażanie takich zmian dalej zależy od indywidualnych umów między pracownikami a pracodawcami.

Jeszcze inne, równie interesujące wyniki przyniósł eksperyment przeprowadzony w Japonii, kraju słynącym z długich godzin pracy.  W 2019 roku Microsoft przeprowadził tam pilotaż czterodniowego tygodnia pracy. A wyniki podobnie jak w poprzednich przykładach udowodniły, że to po prostu działa – wydajność wzrosła o 40 proc. , a pracownicy zachwalali mniejsze zmęczenie. Dodatkowo korporacja odnotowała zmniejszenie zużycia energii oraz redukcję liczby niepotrzebnych spotkań, co przyczyniło się do zwiększenia efektywności organizacyjnej i oszczędności.

Mamy również przykład na naszym polskim podwórku. Pierwszym miastem, które zdecydowało się u nas pilotażowo wprowadzić krótszy czas pracy jest Leszno. Od 1 lipca urzędnicy pracują 35 godzin tygodniowo zamiast dotychczasowych 40. To pierwsza taka inicjatywa w polskim samorządzie, która ma sprawdzić jak u nas sprawdza się pomysł skrócenia czasu pracy.

Wprowadzenie tej zmiany podobnie jak we wcześniej omówionych przykładach przyniosło widoczne korzyści. Pracownicy odczuli poprawę w organizacji swojego czasu pracy i zachwalają zdecydowanie większe wypoczęcie. Co ważne, krótszy czas pracy nie wpłynął negatywnie na funkcjonowanie urzędu, a jakość obsługi mieszkańców pozostała na odpowiednim poziomie. Aby zapewnić obsługę po godzinach, wprowadzono dyżury urzędników w poniedziałki do godziny 18:00, co zapewnia ciągłość usług publicznych.

Inicjatywa Leszna stała się inspiracją dla Włocławka, który we wrześniu również wprowadził 35-godzinny tydzień pracy dla swoich urzędników.

Korzyści dla pracowników i pracodawców

Wszystkie te przykłady zarówno zagraniczne jak i z Polski obrazują, że skrócenie czasu pracy nie musi wiązać się ze spadkiem wydajności ani obniżeniem wynagrodzeń wbrew temu czym martwi się część respondentów sondażu opublikowanego przez Onet.

Jeśli chodzi o świadomość korzyści wśród uczestników badania UCE Reserach. 24 proc. badanych uważa, że ogólnokrajowe wprowadzenie krótszego tygodnia pracy zwiększy wydajność pracowników, a 18,1 proc. przewiduje wzrost motywacji, 17,1 proc. wskazuje, że poprawi się koncentracja zatrudnionych. Co ciekawe, 13,6 proc. respondentów uważa, że mniejsza liczba godzin prac może zmniejszyć liczbę nieobecności, co z kolei może ograniczyć koszty dla pracodawców.

Dodatkową korzyścią, o której mówi 9,5 proc. badanych, jest potencjalny wpływ na środowisko, Skrócenie tygodnia pracy oznaczałoby mniej dojazdów do pracy, co z kolei zmniejszyłoby emisje z transportu i zużycie energii. W erze, kiedy walka z kryzysem klimatycznym staje się coraz bardziej priorytetowa, taki efekt uboczny może być kolejnym argumentem przemawiającym za wdrożeniem tego modelu.

Naturalny krok naprzód

W kontekście omawianych przykładów i rosnącej świadomości Polek i Polaków na temat korzyści płynących z krótszego czasu pracy, zmiany wydają się być już niedaleką przyszłością. Choć obawy związane z wynagrodzeniem czy gospodarką są zrozumiałe przykłady płynące z doświadczeń innych państw pokazują, że są one nieuzasadnione. Sondaż UCE Research dla Onetu jasno pokazuje, że Polacy chcą tej zmiany, a Leszno udowadnia, że może to działać. Teraz wszystko zależy od decyzji rządu. Jeśli Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zdecyduje się na wprowadzenie reformy, możemy być świadkami przełomowej zmiany, która zmieni polski rynek pracy na zawsze i skończy z panującą u nas „kulturą zapierdolu” – w końcu średni czas pracy w Polsce według badań Eurostatu wynosi aż 40,4 godziny tygodniowo, co stawia nas daleko od przykładowych Holendrów, którzy pracują zaledwie 33,4 godziny.  Czas to zmienić.


Źródło: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/rewolucyjne-zmiany-dla-pracownikow-mamy-najnowszy-sondaz/

Julian Mordarski

Redaktor Trybuny. Absolwent Polityki Społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie studiuje Dziennikarstwo i Medioznawstwo na WDiB UW. Od 3 lat związany z lewicowymi mediami, aktywnie angażujący się w tematy społeczne i polityczne. Hobbystycznie pasjonuje się piłką nożną, śledząc zarówno rozgrywki krajowe, jak i międzynarodowe.

Poprzedni

Hipokryzja Elona Muska