Rządzona przez kaczystów Polska chce być regionalnym imperium. Przywódcą państw położonych między trzema morzami. Dlaczego liderem?
Bo, zdaniem liderów PiS, Polsce należy się to jak psu buda. Bo Polska była już kiedyś imperium, ale została skrzywdzona przez złych sąsiadów i wiarołomnych sojuszników z Europy Zachodniej. Efektem krzywd były rozbiory i ponad stuletnia przerwa w państwowości polskiej. Potem doszedł „czwarty rozbiór” w 1939 roku i nowe zniewolenie. Przez te złe mocarstwa Polska musiała klepać biedę, być peryferyjną gospodarką i drugorzędnym państwem.
Tak było, ale teraz „Polska wstała z kolan”. Prowadzi godnościową politykę i chce przewodzić. To się Polsce, za minione krzywdy, należy.
Niestety, przywódcze ambicje ekipy pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego nie wzbudzają zrozumienia przywódców innych państw naszego regionu. Chciałbym napisać „partnerów z regionu”, ale elity PiS nie traktują sąsiadów i innych państw regionu jak swoich partnerów. Z wyjątkiem orbanowskich Węgier.
Pozostałe państwa powinny jedynie uznać historyczny prymat imperium polskiego, polską wyższość cywilizacyjną i moralną. Wszak to my uczyliśmy Francuzów jak jeść widelcem. Polacy, zwłaszcza ci lepszego sortu, uważają się za lepszych od kunktatorskich Czechow, cygańskich Rumunów, czy bułgarskich „pastuchów”.
Niestety, państwo Polacy często nie wiedzą, że każdy z naszych sąsiadów miał też w historii swój imperialny okres. Była „Romania Mare”, Wielka Serbia, Wielka Albania. Bułgarscy bracia zdobywali Konstantynopol. Praga i Budapeszt bywały centrami europejskiej państwowości i kultury. A tylko dzięki wcześniejszemu wysiłkowi militarnemu Litwinów i polskiej unii z państwem litewskim, polska szlachta dostała ziemie ukraińskie. Przecież Polacy nie wywalczyli ziem zwanych teraz „Kresami”. Dostali je w posagu od dzielnych Litwinów. Potem próbowali skolonizować je. Ale egoizm polskiej szlachty doprowadził do ukraińskich powstań przeciwko polskiemu panowaniu i roztrwonieniu litewskiego dziedzictwa.
Jednak o historii naszych europejskich partnerów elity PiS nie chcą słyszeć. Uważają, że to pozostałe narody muszą poznawać historię swego, przyszłego lidera.
Liderzy PiS wymagają też okazywania szacunku dla państwa polskiego. Ale sami tegoż państwa nie szanują. Tak jak segregują obywateli naszego państwa na lepszy i gorszy „sort”, podobnie segregują minione polskie państwowości. Polska Ludowa jest wykluczona z „patriotycznego nurtu” ich historii. III Rzeczpospolita też.
Zresztą w III i IV RP każdy nowy rząd na nowo opracowywał swoje koncepcje walki z korupcją, swoją politykę demograficzną i migracyjną, politykę wschodnią i wobec unii polsko-europejskiej.
Czy państwo, które z każdą zmianą sezonu politycznego zmienia swą politykę wewnętrzną i międzynarodową, może być liderem innych państw?
Jak można szanować państwo, które nie szanuje siebie i swoich urzędników?
Potencjalny lider powinien mieć coś do zaproponowania państwom „Trojmorza”, którym chce przewodzić.
My na pewno nie będziemy promieniować tam naszą kulturą morską. Nie jesteśmy Brytyjczykami, Holendrami, czy Portugalczykami. Nie mamy imponującej floty handlowej i rybackiej pod polską banderą. Okrętów wojennych też. Niedawno odbyły się na Bałtyku manewry flot państw NATO. Nasze okręty okazały się najstarszymi z flot manewrujących. Większość z nich pochodzi jeszcze z czasów „nieuznawanej” Polski Ludowej. Podobnie jak pierwszy, motorowy statek handlowy zbudowany na ziemiach polskich. Dzisiaj to muzeum m/s „Sołdek”.
Zamiast marzyć o Polsce od morza do mórz, warto zapytać: Jakie IV Rzeczpospolita ma własne, znane na całym świecie marki? Czy mamy polską „Škodę”, polskie salami „Pick”, plaże znane jak te w Złotych Piaskach, albo kurort sławny jak Dubrownik?
Czym możemy państwom Trojmorza zaimponować?
A może chcemy być liderem regionu, bo jesteśmy największym regionalnym kooperantem gospodarki niemieckiej?
Skoro nie możemy zaimponować w regionie polską myślą techniczną, innowacyjną gospodarką, wysypem patentów, to może pozazdroszczą nam potęgi polskiej myśli politycznej? Strategii rozwoju naszej Europy Środkowo-Wschodniej?
Niestety, aktualną polityką polską dyrygują trumny. Bieżącą wewnętrzną politykę wytyczają trumny ofiar katastrofy smoleńskiej. Polityką zagraniczną – zrewitalizowane trumny Marszałka Piłsudskiego i Romana Dmowskiego.
To nie jest ponury żart. To konkurujący politycy polskiej prawicy raz po raz wcielają się w postacie Piłsudskiego lub Dmowskiego i tworzą strategie politycznego rozwoju. Czerpiąc z dorobku umysłowego przełomu XIX i XX wieku.
Nasi środkowo i wschodnioeuropejscy sąsiedzi nie są zainteresowani polską polityką regionalną zredukowaną zwykle do polityki historycznej. Ich nie pasjonuje polski kult tak zwanych „żołnierzy wyklętych”. Dla Słowaków. Litwinów, Żydów, Ukraińców i Białorusinów są to bandyci i ludobójcy.
Naszych europejskich sąsiadów nie interesują też antyrosyjskie i antyukraińskie fobie polskich prawicowych elit. Kult przegranych powstań. Polskie żale i roszczenia za minione krzywdy.
Według ideologów PiS, przyszła Polska będzie „katolickim państwem narodu polskiego”.
Czy państwo, programowo wrogie pluralizmowi kulturowemu i narodowemu, pluralizmowi religijnemu może być liderem państw „Trójmorza”?
Regionu wielonarodowego, wielokulturowego, o wielu religiach?