Czy europejska demokracja może się obronić przed fundamentalistycznym islamem? To pytanie stawia Uri Huppert na marginesie lektury książki Jakuba Talmona.
George Orwell znany jest ze swojej przerażającej wizji świata zawartej w powieści Rok 1984; niemniej znany jest Czesław Miłosz ze swoją frapującą książką Zniewolony umysł; i nie mniej znana Nowa klasa Milovana Dilasa, byłego współpracownika Tito w Jugosławii.
Jakuba Talmona wizja demokracji totalitarnej
Obawiam się, że nazwisko Jakuba Talmona, profesora Uniwersytetu Hebrajskiego dobrze znanego w obrębie cywilizacji angloamerykańskiej, nie jest zbyt znane czytelnikowi polskiemu. Jakub Talmon, jak wielu współczesnych mu myślicieli i działaczy politycznych Izraela, pochodził z Polski. Urodził się w rodzinie religijnej, lecz wraz z emigracją do Izraela, pozostawił za sobą tradycję chasydzką i stał się jednoznacznym zwolennikiem świeckiego syjonizmu, który ówcześnie był bazą polityczną przyszłego państwa Izraela na terenie Palestyny.
Urodził się dokładnie 100 lat temu w Rypinie, a do Izraela wyemigrował już w roku 1934 jako bardzo młody człowiek. Ukończył studia na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, następnie doskonaląc swoją historyczną wiedzę na uniwersytecie oksfordzkim w Anglii. Zmarł przedwcześnie w roku 1980, zdobył jednak doskonałą perspektywę historiozoficzną na temat zmagających się fal totalitaryzmów w ostatnich stuleciach. Jego wybitnym opracowaniem w dziedzinie historiozofii pozostaje klasyczna już dzisiaj książka O źródłach demokracji totalitarnej. Talmon zrozumiał związek i niekończącą się spiralę ostatnich stuleci związaną z totalitaryzmami, które powstały na glebie cywilizacji zachodniej i bliskowschodnich monoteizmów. Twierdził, że kluczem do współczesnego totalitaryzmu była jakobińska wersja rewolucji francuskiej z roku 1789. Sądził też, że stalinizm, który narodził się na glebie rewolucji rosyjskiej z 1917 roku, był dodatkowym objawem totalitaryzmu na bazie zachodnich ruchów społecznych. Wstrząsnął on światem nie mniej niż hitleryzm, który również wyrósł na glebie niemieckiej cywilizacji.
A jednak Talmon, jako mieszkaniec Izraela, szybko zorientował się, że zalążki totalitaryzmu kiełkują w jakże dotychczas pełnej demokracji izraelskiej. Kilkanaście lat przed śmiercią, a dokładniej w roku 1964, zapoznał się Talmon z dramatycznym objawem fanatyzmu religijnego o tendencjach mesjanistycznych, gdy w tymże 1964 r. policja izraelska trafiła na trop szajki szaleńców mesjanistycznych. Było to tak zwane „Żydowskie Podziemie”, którego członkowie planowali wysadzenie w powietrze dwóch meczetów na wzgórzu świątynnym w Jerozolimie – Złotej Kopuły na Skale i Al-Aksa. Jak wiadomo, meczety te zostały zbudowane na gruzach drugiej świątyni, zniszczonej przez rzymskiego Tytusa, który zmiótł z powierzchni ziemi ówczesną Jerozolimę i wymazał ją z mapy świata nadając nowemu miastu imię Ælia Capitolina.
Jakub Talmon w swej książce o demokracji totalitarnej doszedł już wtedy do dramatycznego wniosku, że ten ruch mesjanistyczny zderzający się z podobnym ruchem muzułmańskim, może doprowadzić do tragicznego zderzenia dwóch monoteizmów, które zamieniły konflikt narodowy na Bliskim Wschodzie w konflikt religijny. Talmon opracował bardzo specyficzną i jakże aktualną wersję tego fundamentalnego niebezpieczeństwa. W swojej książce ostrzega, że demokracje na pewnym etapie i w pewnych okolicznościach dokonując demokratycznych wyborów mogą doprowadzić do gwałtu popełnianego przez demokratyczną zacietrzewioną większość.
Opierając się na tragicznym odkryciu żydowskiego „podziemia” Talmon doszedł do wniosku, że w pewnym momencie po otrzymaniu większości głosów w parlamencie, prawica mesjanistyczna będzie w stanie dokonać w Izraelu zmian ustrojowych, które mogą doprowadzić do pogwałcenia praw człowieka i stworzenia struktury totalitarnej technicznie tylko opartej na procedurze demokratycznych wyborów.
Europa i islam
Pesymistyczna wizja profesora Talmona staje się, niestety, gorzką rzeczywistością współczesnej Europy. Tragiczne ataki terrorystyczne w Paryżu i Brukseli (o Londynie i Madrycie jak się zdaje już zapomnieliśmy) dokonane przez islamskich religijnych fundamentalistów, synów europejskich gastarbeiterów, stawiają Unię Europejską, a szczególnie kraje bezpośrednio poszkodowane, przed dramatycznym dylematem: jak zachować humanistyczne wartości tolerancji, praw człowieka, fenomenalnych osiągnięć ruchów feministycznych w tej nowej, krwawej rzeczywistości, która tak bestialsko opanowuje życie przeciętnego, anonimowego mieszkańca lub turysty europejskiego.
Krwawy terror jest jakże bolesny. Nikt na razie nie analizuje wpływu muzułmańskich przybyszy, których do Europy systematycznie sprowadzała od lat kapitalistyczna koncepcja tańszej siły roboczej, pracowników wypełniających funkcje, które przez rdzennych Europejczyków były i nadal są odrzucane. Ta pierwsza generacja mas islamskiego proletariatu cicho połykała upokorzenia.
Nowe pokolenie muzułmańskich uchodźców dokonało jednak własnej oceny swej społecznej pozycji. Naturalnie tylko mniejszość wybrała drogę nienawiści i krwawego terroru skierowanego przeciw innowiercom. Być może wielu muzułmanów sympatyzuje z „bogobojnymi wojownikami”, jednak nie bierze udziału w żadnych aktach terroru.
Nie umniejsza to faktu, że muzułmanie w swej absolutnej większości pozostają wierni swej religii, a więc również i swej muzułmańskiej narodowości. Świat chrześcijański nie jest bowiem świadom tego węzła gordyjskiego, który uniemożliwia tradycyjnym muzułmanom być Francuzem lub Polakiem.
Hasła rewolucji francuskiej, liberté, egalité, fraternité, utwierdzają Francuza w przekonaniu, że paszport (obywatelstwo) świadczy o narodowości. Polska, podobnie zresztą i izraelska, tradycja konstytucyjna, to rozróżnienie akceptuje, w efekcie czego polski porządek dopuszcza sytuację, w której obywatel RP posiada narodowość ukraińską. Ta finezja jest ex definito obca francuskiemu porządkowi nie tylko prawnemu, ale i społecznemu. Stąd rozczarowanie i szok Francuzów, że muzułmanie – obywatele Republiki Francuskiej, z punktu widzenia narodowościowego Francuzami nie są, ponieważ ich religia jest ich jedyną narodowością. To zderzenie pojęć wyrażające zderzenie przynależności narodowej, utrudnia Francuzom zrozumienie konfliktu narodowego i cywilizacyjnego.
Ponieważ islam posiada głębokie tendencje misjonarskie i widzi w cywilizacji europejskiej/chrześcijańskiej odwiecznego wroga, konflikt między nim a Europą oświecenia, praw człowieka i tolerancji wypisany jest czarnymi i jak najbardziej czytelnymi zgłoskami.
Atrybuty fundamentalistycznego islamu
Należy rozumieć tę tragiczną rzeczywistość. Chowanie głowy w piasek nie pomoże. Ślepa ścieżka absolutnej tolerancji doprowadzi do ślepego zaułka. Taki był niestety los demokracji weimarskiej, która umożliwiła zwrot ku wyborom demokratycznym, cynicznie wykorzystanych przez Hitlera. Tak doszło w Niemczech do powstania demokracji totalitarnej, do tego, że ślepa większość parlamentarna doprowadziła do największej zbrodni masowej w historii świata. Dziś wiemy, że to właśnie nadmierna pobłażliwość, nonszalancja i krańcowo rozumiana tolerancja doprowadziły do totalitaryzmów w XX wieku.
Współczesny fundamentalistyczny islam charakteryzuje się łatwymi do rozeznania atrybutami:
1. Islam nie doświadczył, niestety, konfrontacji z europejskim oświeceniem.
2. Stąd islam uważa humanizm za objawy słabości wrogiego mu świata.
3. Także dlatego odrzuca jako herezję równość kobiet i równość ludzi bez względu na płeć i przynależność religijną.
4. Islam fundamentalistyczny powstał jako religia walczących plemion pustynnych, co łączy go z koncepcją „świętej wojny – dżihadu” przeciw innowiercom.
5. Islam postuluje aktywne misjonarstwo i uznaje jednokierunkową konwersję. Konwertyta na jakąkolwiek inną religię uważany jest za przestępcę, którego konwersja nie jest uznana.
6. Dlatego islam jest nie tylko wiarą, ale przede wszystkim z góry i precyzyjnie określoną formą życia podług świętego ustawodawstwa, czyli szarijatu i jego interpretacji poprzez uznanych kaznodziejów (kadich, ajatollahów).
Ta bezwzględna uległość wobec „świętego ustawodawstwa” rzutuje na kompletne odrzucenie świeckich ustaw parlamentarnych. Te fakty wymagają poważnego namysłu. Tu właśnie jest miejsce na „obronną demokrację”. Tu też rodzi się obawa, aby nadgorliwa „obrona” demokracji nie przeobraziła się w demokrację totalitarną, przed którą przed laty przestrzegał prof. Jakub Talmon w swej książce.
Naturalnie uchodźcy z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, którzy stanowią największą społeczność „gastarbeiterów” w Europie Zachodniej, nie są monolitem. Są wśród nich szyici i sunnici, skłóceni ze sobą w znacznym stopniu. Są wśród nich również nacjonaliści arabscy o świeckich tendencjach, jak i wrażliwi społecznie sympatycy „arabskiej wiosny” z 2011 r. Unia Europejska musi pogłębić swe rozeznanie tych społeczeństw, by ogólnikowe przesądy i zawiści nie zamazały pełnego obrazu.
A jednak, fundamentalistyczna koncepcja islamu opanowuje dziś całą sferę publiczną i zagraża koncepcji świeckiego prawa, praw człowieka i tolerancji w Europie. Otwartym pytaniem pozostaje jak obronić państwo prawa, a nie dokonać tragicznej regresji do demokracji totalitarnej.
Autor tekstu jest politologiem i prawnikiem, mieszka i pracuje w Jerozolimie, urodził się w Polsce, stale współpracuje z dwumiesięcznikiem „Res Humana”. Tekst swój napisał na podstawie wcześniejszego angielskiego wydania książki Jacoba L. Talmona, której polskie wydanie ukazało się niedawno w krakowskim Wydawnictwie UNIVERSITAS w przekładzie Andrzeja Ehrlicha.
Tekst ukazał się w nowym numerze dwumiesięcznika „RES HUMANA” (nr 4/2016, 143).