20 lipca 2024

loader

Nowy długopis potrzebny na wczoraj

Fot. Facebook Zbigniew Bogucki

Sytuacja w PiS-ie przypomina tragifarsę godną teatru absurdu, gdzie główny marionetkarz, Jarosław Kaczyński, miota się po politycznej scenie w poszukiwaniu nowej kukiełki na stanowisko prezydenta. Jak w operetce, gdzie każda rola jest przypisana, a scenariusz dawno napisany, szuka kogoś, kto bez szemrania podpisze każdy podsunięty mu dokument, najlepiej z uśmiechem idioty. Ale nowy prezydent ma być czymś więcej niż tylko długopisem – ma być katalizatorem politycznym, który ponownie pociągnie PiS do władzy.

Kandydatury Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego to już tylko wspomnienia, jak spalone kiełbaski z partyjnej majówki. Kaczyński jest zdania, że wyborcy nie chcą przywódcy-kobiety w czasach wojennych, a Morawiecki, obciążony aferami jak worek kamieni, nie ma szans na prezydenturę. Niezbędne kandydatowi PiS będzie poparcie Konfederacji w drugiej turze.

A co z innymi? Łukasz Schreiber? Młody i ambitny, ale żona-skandalistka przyniesie mu więcej szkody niż pożytku. Patryk Jaki? Polityczny buldog francuski, odstraszający umiarkowanych wyborców. Błaszczak? Lojalny jak pies, ale nudny jak flaki z olejem – idealny do biurokratycznych stanowisk, gdzie wszyscy śpią spokojnie.

Przemysław Czarnek? Mistrz polaryzacji, który pociągnie tylko najtwardszy elektorat. Gliński? Intelektualista z charyzmą instrukcji obsługi pralki – nudny, przewidywalny, bez polotu. A może Buda?

Najbardziej realna wydaje się jednak kandydatura Zbigniewa Boguckiego, byłego wojewody zachodniopomorskiego. Bogucki to wręcz modelowy kandydat Kaczyńskiego – dobrze wykształcony, z żoną, z dziećmi, względnie młody, z kampanijnym doświadczeniem, niekojarzący się z żadnymi skandalami poprzedniego rządu i politycznie świeży jak poranny rosół. Popiera go również liczący się mocno Joachim Brudziński. Jedyne przeciw to pamięć o tym, że Bogucki miał jeszcze niedawno trudności z jednoznacznym poparciem kontrowersyjnych wypowiedzi Kaczyńskiego dotyczących niemieckiej inwazji na Polskę w wykonaniu Tuska. A jak wiadomo Kaczyński woli oddanych sługusów, którzy bez mrugnięcia okiem przytakną każdej jego fantazji, niż kogoś, kto ma własne zdanie.

Alternatywą jest oczywiście jeszcze Tobiasz Bocheński, który jednak stracił na znaczeniu jak zeszłoroczny śnieg, a obecna sytuacja w PiS to gra o najwyższą stawkę.

Kaczyński marzy o nowym Dudzie, kolejnym politycznym katalizatorze, który pociągnie za sobą wyborców i ponownie wyniesie PiS do władzy. Nowy Duda to nie tylko marzenie, ale strategiczna konieczność.

Tu chodzi o aktora, który najpierw poprowadzi partię do zwycięstwa, a potem, niczym uległy sługa, będzie podpisywał wszystkie jego dekrety. Czy Nowogrodzka znajdzie swojego idealnego odtwórcę prezydenta, który zagra tę rolę do perfekcji? Czy też ten polityczny teatr zamieni się w tragifarsę? Pozostaje nam czekać i patrzeć jak prezes miota się po scenie jak Pantalone w komedii dell’arte w poszukiwaniu nowego długoPiSu..

Aleksander Radomski

Poprzedni

Czas na dobry klimat w pracy