7 listopada 2024

loader

Ochrona zieleni w mieście

fot. Unsplash

Jeśli miasta chcą się przygotować na ocieplenie klimatu, muszą podejść do zieleni w sposób systemowy, m.in. poprzez rozwój zielono-błękitnej infrastruktury oraz ochronę istniejących drzew i klinów napowietrzających – ocenia architektka krajobrazu Ewa Twardoch.

Jak oszacowali naukowcy, w 2022 r. w Europie z powodu upałów zmarło ponad 60 tys. osób. W pierwszej połowie lipca odnotowano rekordowe (w historii pomiarów) średnie temperatury na świecie.

W miastach odczuwalna temperatura jest jeszcze wyższa od i tak wysokiej temperatury powietrza. To za sprawą miejskich wysp ciepła, czyli wynikowej temperatury powietrza i promieniowania cieplnego, które emitują nagrzane nawierzchnie i budynki. Ponadto w mieście często dochodzi również do stagnacji powietrza z powodu ograniczonej prędkości wiatru. Największe różnice w temperaturze pomiędzy miastem a przedmieściami występują w nocy, kiedy tereny zieleni się wychładzają, a w miastach temperatura nie spada ze względu na nagrzane budynki.

W ocenie Ewy Twardoch – praktykującej od kilkunastu lat architektki krajobrazu – architekci i eksperci z pokrewnych branż już od wielu lat są świadomi wyzwań związanych z projektowaniem miast w dobie zachodzących zmian klimatu. Według niej, jednym z rozwiązań, które powinny wdrażać miasta w odpowiedzi na te globalne zmiany, jest systemowe podejście do zieleni.

„Wpływ zieleni na obniżenie odczuwalnej temperatury w miastach został już przebadany chyba pod każdym względem; nie ma wątpliwości, że im więcej zieleni wokół, tym odczuwalna temperatura jest niższa. Dlatego też najprostszym i jednocześnie niezwykle pożądanym rozwiązaniem jest dbałość o stan zadrzewienia w mieście – niewycinanie drzew bez istotnego powodu oraz regularne, nowe nasadzenia, zwłaszcza tych dorodnych gatunków” – wskazała.

Jak przypomniała Twardoch, dorodne drzewa obniżają odczuwalną temperaturę poprzez padający cień, pochłaniają energię słoneczną i cieplną oraz dwutlenek węgla, a także produkują tlen. „Drzewa wykorzystują pochłoniętą energię słoneczną podczas procesu transpiracji i parowania, w wyniku czego obniża się temperatura wokół nich. Według badań, podczas gorących, słonecznych dni, temperatura w bezpośrednim sąsiedztwie drzew jest niższa o kilka stopnie” – podała.

„Oczywiście, te drzewa trzeba odpowiednio zaprojektować, ponieważ np. zasadzenie ich od południowej strony budynku zacieni go w lecie, ale z kolei zimą – wychłodzi, a więc będziemy musieli zużyć więcej energii na ogrzewanie. Takich detali jest całkiem sporo, jednak bezsprzecznie każde dorodne drzewo w mieście jest na wagę złota. Nawet drzewka w donicach są lepsze niż nic, choć te posadzone w glebie mają zdecydowanie więcej zalet” – wskazała.

Mniejsza zieleń, np. trawniki, krzewy, rośliny ozdobne, a także zielone dachy czy ściany budynków – też są istotne. „Bardzo często są to również także punktowe miejsca na mapie miasta, jak zielone przystanki autobusowe. One, właśnie w tym konkretnym miejscu, zwiększają komfort ludzi, np. czekających na autobus w upale; są również ważnym elementem edukacji społeczeństwa” – podkreśliła ekspertka.

Kolejnym elementem systemowego podejścia do zieleni w mieście jest błękitno-zielona infrastruktura. „Chodzi o cały system terenów zieleni w mieście, połączonych z infrastrukturą do retencji deszczówki, która z kolei jest niezbędna, aby utrzymywać te tereny w sposób możliwie bezkosztowy i ekologiczny. Dlatego tak ważne jest, aby patrzeć na zieleń systemowo, np. aby zieleń w mieście była samowystarczalna pod względem zaopatrzenia w wodę” – tłumaczyła Twardoch.

Zachodnim trendem jest ponadto odzyskiwanie koryt rzek płynących przez miasta. „W ubiegłych dekadach była tendencja do ich zabudowywania – rzeczki były betonowane i ‚spychane’ do podziemi. Dzisiaj obserwujemy odwrotny trend, aby je odkopać, odbetonować, zrewitalizować i stworzyć w ich biegu naturalne pasma zieleni, pozwalające m.in. na rozwój bioróżnorodności, retencję wody czy na tworzenie naturalnych, zielonych korytarzy w mieście” – wskazała.

Nawiązując do zielonych korytarzy, Ewa Twarodch zwróciła także uwagę na tzw. kliny napowietrzające, czyli pasy zieleni, których zadaniem jest poprawa przepływu powietrza. „W okresie powojennym w wielu miastach projektowano pasy zieleni, które łączyły zielone tereny podmiejskie z centrum. Dzięki tym korytarzom mogła zachodzić wymiana powietrza – w nocy chłodniejsze powietrze było niejako zasysane z terenów podmiejskich. Z czasem, z uwagi na dużą presję na rozbudowę miast i pozyskiwanie nań nowych gruntów, te pasy zieleni zostawały zabudowywane” – tłumaczyła.

Wdrażanie tych zmian w miastach to postępujący proces. „Odkąd zaczęłam pracę jako architektka krajobrazu, obserwuję ogromną zmianę w myśleniu o zieleni w mieście. Zaszła ona nie tylko w środowisku architektów, ale i wśród samorządów oraz samej społeczności. Odchodzimy od przekonania, że jeśli na średniowiecznym rynku nie było drzew, to on dalej powinien tak wyglądać. Wprowadzamy zieleń do miast i jestem przekonana, że z czasem będzie jej coraz więcej, co też wymuszą przyjęte niedawno przepisy unijne” – podsumowała Ewa Twardoch.

DT/PAP

Redakcja

Poprzedni

Indie. Manipur w obliczu oburzenia

Następny

Marsz miliona kompromisów