Termin symetria ma dwa znaczenia, używany jest w matematyce, biologii, chemii i fizyce, a nawet w sferze kultury. Ostatnio, po przekształceniach, trafił także do publicystyki politycznej.
Jak to ze wszystkimi nowościami bywa, symetryzm, a za tym i symetryści, jest pojęciem nie na tyle zdefiniowanym, że aż jeden z jego współtwórców przedstawia w Internecie wersję kanoniczną, „od której wyjątek możliwy jest tylko za indywidualną zgodą jej autora.” Według niej, „symetryzm to postawa ideologiczna zakładająca, że każdemu negatywnemu zjawisku zawinionemu przez dany obóz polityczny należy automatycznie przeciwstawiać analogiczne negatywne zjawisko zawinione przez obóz jego przeciwników.” Oznacza to, że symetrysta stoi pośrodku i równie krytycznie ocenia byłą politykę i poczynania PO, jak też obecną PiS.
Ale nie koniecznie, bowiem w „Polityce” (3.05.2017), otwierający niejako ten temat, Mariusz Janicki i Wiesław Władyka oceniają symetrystów negatywnie, bowiem w ich wykonaniu negacja obu politycznych partii nie jest wcale symetryczna, gdyż nie uwzględnia wagi i znaczenia różnych, popełnianych przez nie win. W konsekwencji symetryści chwalą PiS, a krytykują PO, a tym samym szkodzą przede wszystkim podstawowym wartościom demokracji, niejednoznacznie oceniając określone zdarzenia polityczne. W dużym skrócie, aprobują program 500+, a nie doceniają niszczenia Trybunału Konstytucyjnego.
Natomiast Jacek Żakowski w bardzo obszernym tekście („GW”, 22-23.07) zatytułowanym „W semetrystach nadzieja”, rozważając różne możliwe warianty odsunięcia partii Kaczyńskiego od władzy, pisze o Obywatelach RP: „Motyw obywatelski radykalnie separują od motywów polityczno-partyjnych. Polityków trzymają na dystans. Z partiami się nie kumają. Poza obywatelską godnością i konstytucyjną praworządnością milczą…Jeśli to jest symetryzm w praktycznym wydaniu, to on mi odpowiada, bo daje realną szansę na zmianę władzy.” Tak więc, tym razem, symetryści krytycznie i symetrycznie oceniają tak PO jak i PiS.
Na krytykę Platformy Obywatelskiej i poszukiwanie rozwiązań aktualnej politycznej kwadratury koła, wyrażoną przez Żakowskiego, a także Marka Beylina („GW”, 1-2.7.2017) dał twardy odpór Dariusz Rosati w wypowiedzi: „Gdy trwoga, to do Platformy” (”GW”. 10.08.2017). Sposób argumentacji, przypominający wstępniak ze ś. p. „Trybuny Ludu” co najmniej zadziwia, ale to wszystko dotyczyć ma ratowania symetrystów, którzy „korzystają z prawa do odmowy udziału w życiu politycznym, Ma to być kara dla III RP za to, że zamiast kontynuować socjalistyczną utopię, poszła w kierunku kapitalizmu.” Tym razem jawią się nie tylko jako niedostrzegający zasadniczych różnic między PO a PiS, ale nadto są obrońcami (albo wzdychającymi) do czasów PRL.
Rozważania o symetrystach najlepiej podsumował Tomasz Sawczuk w „Kulturze Liberalnej” (19.06.2017) pisząc: „ Symetryści to stwory mityczne. Nikt ich nie widział, ponieważ nie istnieją, a tak sformułowany zarzut „symetryzmu” jest w istocie pozbawiony sensu.”
Tworzenie tego mitu miało jednak swój głęboki sens, bowiem przenosi krytyczną ocenę postsolidarnościowych rządów III RP, w tym PO i PiS, na zupełnie inną płaszczyznę rozważań. Żakowski przecież pisze: „Polaryzację (duopol) uważam za śmiertelnie groźne przekleństwo teledemokracji, a faktyczne zmonopolizowanie demokratycznych instytucji przez dwie partie wywodzące się z obozu IV RP uważam za źródło największego zła w polskiej polityce i naszych obecnych nieszczęść.” Nie wiem kiedy istniała IV RP, bo sądzę, że trwa jeszcze III, a wspomniane partie wywodzą się – tak dla wyjaśnienia – z obozu Solidarności.
Wbrew tym zamąconym rozważaniom ocenę jednoznaczną wydaje Bronisław Łagowski („Przegląd”, 7-13.08.2017): „Można z dużym prawdopodobieństwem przewidywać, że 30 proc. Polaków będzie głośno, a czasem gwałtownie występować przeciw autorytaryzmowi. Drugie 30 proc. będzie się autorytaryzmu domagać. A jakie stanowisko zajmą ci, którzy nie mieszczą się w tej statystyce? Oni pamiętają, że autorytarne metody były stosowane od początku panowania obozu solidarnościowego i że III RP tylko fragmentarycznie była państwem prawa i liberalnej demokracji. Rugi personalne dyktowane polityką zaczęły się już za rządów Mazowieckiego i z krótkimi przerwami trwały cały czas. Poniżanie i dyskryminowanie oficerów LWP zaczęło się na długo przed Macierewiczem i Siemoniakiem. Czym jak nie praktyką autorytarną było rozporządzenie się solidarnościowych reformatorów zakładami przemysłowymi czy wielkimi obszarami ziemi ornej, które były – jedne i drugie – własnością społeczną, kolektywną, narodową? Reprywatyzację przeprowadzano w sposób już nie tylko autorytarny, ale wręcz gangsterski. Zmiany można było przeprowadzić sprawiedliwie, demokratycznie i liberalnie, ale partie solidarnościowe były (i są) tak pełne pychy, zarozumiałe i żądne zemsty nawet na przedmiotach martwych, że przyjęły taki, a nie inny sposób działania.”
To co, Łagowski też symetrysta?