„Dziennik Trybuna” rozmawia z wiceprzewodniczącym SLD do spraw międzynarodowych Andrzejem Szejną
„DT”: Po warszawskim Kongresie Lewicy, tym razem braliście udział w spotkaniu Rady Partii Europejskich Socjalistów w Pradze. Wypływacie na europejskie wody?
Andrzej Szejna: – Rzeczywiście, ale to są etapy pewnego nieuniknionego procesu – po prostu europejska lewica widzi, kto w Polsce jest poważnym partnerem, z kim można mieć wspólne plany i projektować ich realizację.
W Pradze przeprowadziliśmy wiele rozmów na temat Polski i przyszłości lewicy w Polsce. To była również pierwsza okazja do poważnego wystąpienia międzynarodowego szefa SLD Włodzimierza Czarzastego. Była okazja do wielu rozmów z europejskimi liderami lewicy. Był Jeremy Corbyn, lider brytyjskiej Partii Pracy, o którym szef europejskich socjalistów – Siergiej Stanishev powiedział zadowolony, że po raz pierwszy na czele Unii Pracy stoi człowiek, z którym dobrze się nam rozmawia. Corbyn jest bowiem z przekonania socjalistą. Nie udało mu się obronić Wlk. Brytanii przed Brexitem, bardzo to przeżywał. Corbyn zaprosił Włodzimierza Czarzastego i innych przywódców europejskiej lewicy na spotkanie w lutym w Londynie. Ich praskie rozmowy będą więc kontynuowane. Corbyn nie traci nadziei, że Wlk. Brytania na powrót znajdzie swoje miejsce w UE.
W praskim spotkaniu uczestniczył także wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel, premier Słowacji Robert Fico, premier Czech Bohuslav Sobotka, lider socjaldemokratów belgijskich Elio Di Rupo, byli liderzy z Austrii, Węgier, Rumunii, ze Słowenii – po prostu cała socjaldemokratyczna Europa – ta rządząca i ta będąca w swoich krajach w opozycji. Spotkaliśmy się, bo musimy rozmawiać, bo żyjemy w trudnych czasach. Trzeba postawić tamę populizmowi. W niektórych krajach nam się to udaje, w innych nie. Udało się w Austrii, gdzie prawicowy kandydat przegrał wybory prezydenckie, natomiast nie udało na przykład we Włoszech, gdzie lubiany przez nas i szanowany Matteo Renzi postawił wszystko na jedną szalę mówiąc, że jeśli referendum się nie powiedzie, to on poda się do dymisji… No i nie powiodło się.
Jakieś spotkania szczególne?
– Na przykład rozmowa Włodzimierza Czarzastego z premierem Czech Bohuslavem Sobotką. Ustalili, wspólnie z innymi przewodniczącymi delegacji, że będą odbywały się regularne spotkania socjaldemokratów z Polski, Czech, Słowacji i Węgier.
Czyli Wyszehrad II?
Tak. Myślę zresztą, że trzeba będzie do tej grupy doprosić Austrię, wtedy będzie nas piątka. Będą to spotkania odbywane cyklicznie. Pierwsze – w marcu – w Pradze, następne będzie w Polsce, kolejne na Węgrzech itd. Po prostu musimy zawiązać grupę państw, których socjaldemokraci ze sobą współpracują, Przeciwstawiają się populizmowi będącemu przecież w tych krajach faktem. Będziemy w tej grupie ustalać pewne priorytety działania, czyli coś, czego prawica nie potrafi zrobić. Rząd PiS poza współpracą z Victorem Orbanem na arenie międzynarodowej nie ma właściwie żadnych osiągnięć. A ta współpraca z Orbanem, to jest raczej anty-europejska destrukcja, niż pro-europejska współpraca.
Oczywiście uczestniczyliśmy aktywnie we wszystkich debatach. Włodek brał udział w debacie z premierem Czech Sobotką, z premierem Fico ze Słowacji i z liderami pozostałych partii. To było ważne wydarzenie.
Jednak porażka Matteo Renziego położyła się cieniem na lewicowym horyzoncie europejskim.
– Niestety. Ale w Austrii lewicy się powiodło, to znaczący sukces. Wkrótce wybory w Rumunii – tam z kolei szanse lewicy są bardzo duże, przepowiada się, że nawet w granicach 40 proc. No i Sigmar Gabriel – razem z socjaldemokracją niemiecką będą na pewno bardzo ważnym i mocnym europejskim puntem odniesienia.
Wyjechaliście z Pragi z dobrą nowiną?
– Tak. Socjaldemokraci stanowią w Europie silną, liczącą się grupę ludzi o poglądach lewicowych, postępowych, pro-europejskich. Przeciwstawiającą się populizmowi, ksenofobii, nacjonalizmowi, będąc jednocześnie za nowoczesną gospodarką, stawiającą na młodych. W ogóle cała rada PES była poświęcona przyszłości młodego pokolenia – żeby ono nie stawało się w Europie pożywką dla sił skrajnie prawicowych. To jest prawdziwe wyzwanie i prawdziwa odpowiedzialność europejskiej lewicy – żeby zagospodarować młode pokolenie, zaproponować mu perspektywy, które młodzi Europejczycy uznają za godne ich starań i wysiłków, odpowiadające ich ambicjom i marzeniom. Żeby byli impregnowani na obłudę i fałszywe hasła prawicy. Chcemy by młodzież europejska podobnie jak europejska lewica pracowała na rzecz dalszego pogłębiania europejskich więzi, rozwijania integracji europejskiej.
Jednym słowem europejscy socjaldemokraci i socjaliści doszli wreszcie do wniosku, że sprawa robi się poważna, że trzeba ramię w ramię, wspólnie wystąpić przeciwko prawicowemu wahnięciu, żeby nie przegrać dorobku wspólnej Europy.
– Tak – spójny, postępowy program modernizacji Europy, to jest odpowiedź europejskiej lewicy.
A, jak to się mówi – polskie akcenty?
– Odniosłem wrażenie (mówię tak, bo chciałbym, żeby to zabrzmiało możliwie skromnie), że liderzy europejskiej lewicy, zwłaszcza ci, którzy gościli na niedawnym kongresie lewicy w Warszawie – na przykład lider europejskich socjalistów Siergiej Staniszew – zauważyli, że Sojusz Lewicy Demokratycznej podnosi jednak polską lewicę z ubiegłorocznej katastrofy, że reprezentuje europejską normalność – my przecież walczymy o normalną Europę, w której mówi się o szansach młodych ludzi, o wartościach socjalnych, o wspólnej Europie wielu kultur, o wspólnym reprezentowaniu europejskich interesów wobec Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza po wyborze Donalda Trumpa, który gwoździem swojego programu wyborczego uczynił zawołanie, że przede wszystkim USA mają się mieć dobrze.
Ale, czy można powiedzieć, że SLD odbudowuje swoje europejskie pozycje?
– Tak.
W czym to się przejawia?
– W zaufaniu do nas, które daje się odczuć na każdym kroku. Pojawiło się przekonanie, że możemy odnieść sukces. Swoje znaczenie miał tu rozmach i liczebność niedawnego Kongresu Lewicy. Europejscy liderzy zobaczyli, że SLD jest poważnym, skutecznym partnerem, z którym można planować przyszłość.
Dziękujemy za rozmowę