Ostatnio głośno zrobiło się o słowach Donalda Tuska o tym, jak to obecnie dobrze żyje się ludziom którzy „chleją, biją swoje dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili od wielu, wielu lat”. Media związane z PiS przedstawiły całą sytuację jako znieważanie wyborców PiS. W kontekście całości przekazu to jednak pewne piętnowanie wszystkich mniej zamożnych Polaków — i co istotne, jest to regularna narracja stosowana przez część PO.
Podobną reakcję mediów wywołało w 2015 roku, nagranie rozmowy Elżbiety Bieńkowskiej, która sugerowała, że za jedynie 6000 zł pracować może jedynie złodziej, albo idiota. W tym samym roku popularność zdobyła również wypowiedź Anny Komorowskiej — żony prezydenta Bronisława Komorowskiego — która stwierdziła, że emigracji Polaków za pracą nie traktuje jako dramatu. Poza takimi pojedynczymi przypadkami, które zostają nagłośnione — jest też wiele takich, o których media nie wspominają, dlatego że to treści mniej oficjalne — rzucane np. w mediach społecznościowych i nie przez ludzi znanych. Tego rodzaju zachowania widoczne są szczególnie w miastach, w których PO rządzi, a cechują się nimi nie tylko członkowie PO, ale i osoby powiązane z tą partią poprzez stanowiska, koneksje samorządowe, czy w inny sposób siedzące z PO na tym samym „drzewie” i zjadające z niego owoce.
Klasizm wersja full
Można się od takich osób dowiedzieć się na przykład, że ludzie ubożsi są z natury głupsi, nie mają żadnych celów, są destruktywni dla społeczeństwa i nie zasługują na zmianę losu, bo zmian nie chcą. Albo, że obywatele wskazujący na problem niskich zarobków, bezrobocia, problemów mieszkaniowych i ubóstwa — nie powinni w ogóle narzekać, bo wszyscy wokół (poza ludźmi z towarzystwa PO) to i tak idioci bez wykształcenia, którzy wolą pić, zamiast pracować. Należy więc pogodzić się z takimi zjawiskami jak niskie płace, marginalizacja społeczna, brak miejsc pracy czy mieszkań i nie mieć żadnych oczekiwań względem rządzących lokalnie polityków PO.
Kontrastowanie ludzi powiązanych z partią względem reszty społeczeństwa, jest tu dość istotnym elementem usprawiedliwiającym nie tylko zaniedbania w polityce społecznej, ale i kumoterstwo w samorządzie — które przedstawiane jest tym samym jako coś dobrego i koniecznego. Ludzie powciskani do różnych samorządowych instytucji — mają być bowiem jedynymi wykształconymi, kompetentnymi i pracowitymi, a reszta społeczeństwa to tylko patologia bez żadnego wykształcenia — stąd PO „zmuszona jest” do obsadzania stanowisk tylko ludźmi z własnych kręgów.
Jak mus, to mus
Skąd bierze się takie podejście? Wbrew powszechnym opiniom, walka z PiS i chęć zawstydzenia potencjalnych wyborców tej partii — nie musi być tu główną przyczyną, bo podejście to obecne było w PO gdy jeszcze ta rządziła i to m.in. właśnie ono przyczyniło się do popytu na prosocjalną narrację PiS. Za część omawianej tu pogardy odpowiada wspomniana chęć usprawiedliwienia kumoterstwa — na co wskazują powtarzające się sugestie, że PO „zmuszona jest” obsadzać w podległych jej instytucjach tylko ludzi z własnych kręgów towarzyskich, bo reszta jest za głupia i niewykształcona.
Kolejny powód bierze się z tego, że część członków i wyborców PO to właściciele tzw. „januszexów”. Są to ludzie prowadzący działalność gospodarczą w oparciu o mentalność charakterystyczną dla Polski lat dziewięćdziesiątych — dopuszczający wątpliwych pod względem etycznym praktyk, w tym przedmiotowego i pogardliwego traktowania pracowników, którym oferuje się najgorsze możliwe warunki zatrudnienia, jednocześnie oczekując od nich pochwały takiego stanu rzeczy. Ekspresja pogardy do ludzi niezamożnych, wmawianie, że na nic nie zasługują i pogodzenie się z takim losem to jedyna dla nich opcja — dla takich przedsiębiorców jest usprawiedliwieniem własnych praktyk przed społeczeństwem i samym sobą. W niektórych miejscach, za takie podejście i motywacje polityków PO odpowiadają też lokalne układy z większymi przedsiębiorcami — którzy oczekują zapewnienia im jak największej ilości ludzi zdesperowanych na tyle, by pracować za najniższe pieniądze, nierzadko bez umowy o pracę, w złych warunkach i często poniżej własnych kwalifikacji.
Kościół nierówności
Da się również zauważyć, że taki pogardliwy stosunek do biedniejszej części społeczeństwa, cechuje zwykle tę bardziej prokościelną część PO. Za racjonalizacje takiego podejścia do ludzi odpowiada więc też zapewne fascynacja polityków PO „kościołem łagiewnickim”. Katolicka retoryka pełna jest bowiem pogardy i piętnowania ludzi uboższych — tyle że robi to przy pomocy różnego rodzaju retorycznych „psich gwizdków”, więc problem jest rzadziej zauważany. W końcu to w państwach katolickich takich jak Hiszpania za Fanco, czy Austria za Dollfußa — za samo ubóstwo można było być oskarżonym o bycie „komunistą” i np. trafić do obozu takiego jak Bettleranhaltelager Schlögen.
Dodać więc w tym miejscu trzeba, że wbrew pozornemu oburzeniu, jakie po stronie PiS wywołały słowa Tuska — tam też podobna pogarda występuje, tyle że w bardziej zawoalowanej formie i w odniesieniu do innych grup ludzi niezamożnych. Nie mówi się tam o pijakach bijących dzieci, a właśnie o „komunistach”, czy ludziach zdeprawowanych „marksizmem kulturowym” – których trzeba trzymać butem przy ziemi i nie umożliwiać im awansu społecznego. Widać to na przykład w traktowaniu uboższych osób samotnych — które jako zdeprawowane „marksistowską ideologią singli”, w przeciwieństwie do wielodzietnych rodzin, nie mogą liczyć na jakiekolwiek wsparcie. Albo w odniesieniu do świadczeń emerytalnych — gdzie obecnym emerytom daje się nawet czternaste emerytury, ale całkowicie zaniedbuje tysiące młodszych obywateli, którzy emerytur w praktyce mieć nie będą, bo zmuszeni są pracować bez umowy o pracę. Przykładem mogą być tu w końcu również ataki PiS na same formacje lewicowe — które od dawna zajmują się takimi problemami jak ubóstwo — a od których rzekomo prawicowe (a więc deklaratywnie antysocjalne) PiS, jednocześnie fasadowo kopiuje teraz pomysły na politykę społeczną.